Oddychaj

Piękne pasożyty – Mélanie Laurent – „Oddychaj” [recenzja]

Przyjaźń między kobietami to rzecz skomplikowana i niekiedy niezrozumiała nawet dla samych zainteresowanych. Nierzadko zawiść, zazdrość i poczucie zależności i przynależności jednej osoby do drugiej są w takiej relacji na porządku dziennym. Przyjaźń dwóch kobiet rządzi się zupełnie innymi prawami niż przyjaźń męska, w której zazwyczaj wszystko jest proste, a jeśli panowie mają coś do wyjaśnienia, to albo mówią wprost, albo używają do tego pięści, rozładowując niepotrzebne i przeszkadzające napięcie. I wychodzą na tym niekiedy o wiele lepiej niż płeć piękna, której przedstawicielki krążą i drążą, swoją relację czyniąc zawiłą i poplątaną, gubiąc się w domysłach, pytaniach i niejasnych odpowiedziach. Jeśli stronami w takiej relacji będą nie do końca kobiety, bo jeszcze nastolatki, u których hormony buzują, a każdy problem wydaje się być nie do pokonania – otrzymamy przyjaźń toksyczną i równie destrukcyjną, co z początku wspaniałą i budującą. O takiej przyjaźni, która nie była przyjaźnią, a która krok po kroku prowadziła do tragedii, opowiada francuska produkcja Oddychaj.

Charlie to zwykła nastolatka, która ma swoje problemy, choć stara się o nich nie mówić. Ma grupę zaufanych znajomych, z którymi spędza szkolne przerwy, zaśmiewając się i rozmawiając. Ma przyjaciółkę, z którą trzyma się od gimnazjum i codziennie wracają do domu tą samą drogą. W szkole układa jej się dobrze, w tym roku zdawać będzie maturę.  Najwięcej chaosu w jej świat wprowadzają rodzice, którzy wciąż się rozstają, by po chwili znów do siebie wrócić. Można by się spodziewać, że dziewczyna pragnęłaby, aby rodzice zeszli się raz a dobrze, jednak w przypadku Charlie jest na odwrót. Bohaterka nie może zrozumieć, dlaczego matka wciąż wybacza ojcu łajdakowi, wciąż otwiera przed nim zarówno dom, jak i ramiona, raz po raz przysparzając sobie tym samym nowych cierpień. Kiedy jednak do klasy Charlie dołącza nowa uczennica, Sarah, dziewczyna sama wpadnie w toksyczną relację, w której ważniejsze będą nie odniesione rany, ale to, aby zawsze mieć przy sobie osobę, która je zadaje, nieważne, jak bardzo będzie bolało.

Oddychaj w ławce

Sarah to dziewczyna kompletnie inna od znanych Charlie nastolatek. Wyróżnia ją nie tylko wygląd i zachowanie, ale także życiorys. Jej podróże z mamą po całym świecie, o których z zapałem, ale jednocześnie jakby od niechcenia opowiada znajomym, zapierają im dech w piersiach. Sarah jest wygadana, śmiała i odważna; szybko zaprzyjaźnia się z Charlie, w ławce której pierwszego dnia w szkole sadza ją wychowawca. Ponieważ nowa uczennica, w związku z pracą mamy, pomieszkuje u nielubianej ciotki, coraz więcej czasu zaczyna spędzać w domu koleżanki z ławki, wzbudzając sympatię nie tylko u niej, ale także u matki Charlie. Szybko okazuje się, że Sarah i Charlie pragną spędzać ze sobą każdą wolną chwilę, świetnie się rozumieją i bawią. Od początku widać także różnice, które sprawiają, że ich przyciąganie jest tak silne. Charlie to dość nieśmiała dziewczyna, która nie zwraca uwagi na swój strój, makijaż czy fryzurę. Obce są jej wszelkie szaleństwa i podrywy; dziewczyna cierpi także na astmę, w związku z czym zawsze musi mieć przy sobie swoje lekarstwo. Sarah to przy niej rwąca rzeka, w której odbija się tęcza – żywiołowa, kolorowa, śmiała i pełna energii. Przedstawia sobą zupełnie inny świat. Nawet jej wygląd zdaje się podkreślać różnice między nią a Charlie. Sarah ma pełne, zmysłowe usta, niemal zawsze ciemniejszego koloru, które uwydatnione zostają poprzez zestawienie ich z wąskimi, bladymi wargami Charlie. Rozwiane włosy ułożone jakby w artystyczny nieład również korespondują na zasadzie kontrastu z prostymi, gładko zaczesanymi włosami jej przyjaciółki. Jeśli oglądaliście kiedykolwiek serial Dziewczyny, to wystarczy, że przypomnicie sobie, jak wyglądała, jaką przyjmowała postawę, jakie miała ruchy i wyzywająca minę Jessa, abyście mogli wyobrazić sobie ogólny zarys tego, jak prezentuje się Sarah. Ten sam, lekko hipisowski i niedbały styl ubierania, który pod tą niedbałością skrywa jakąś tajemnicę, jakąś uwodzicielskość, ruchy pełne zmysłowości, wręcz niepasujące do tak młodej dziewczyny – to wszystko podkreśla fakt należenia nastolatki do innego świata, w którym się zatapia, do którego odpływa, a w którym nie ma miejsca dla nudy, rutyny i przejmowania się opinią innych. Czy więc możemy się dziwić, że Charlie tak bardzo zafascynowała się przyjaciółką, szukając w niej ucieczki od bylejakości?

Oddychaj w ławce z muzyką

Między przyjaciółkami zaczyna się psuć podczas spędzanych wspólnie ferii. Nagle okazuje się, że Sarah potrafi się dobrze bawić bez Charlie, ale nie na odwrót. Sarah potrafi skupić swoją uwagę na kimś innym niż przyjaciółka, ale nie na odwrót. Wyjawianie sobie tajemnic przeplata się więc z niewypowiedzianymi zarzutami i skargami, początkowa radość ze wspólnego wyjazdu zostaje zastąpiona przez poczucie odrzucenia i nie do końca jasną i sprecyzowanej kłótnię, której tak naprawdę nie było. Od tego czasu widz ma szansę zauważyć, jak bardzo i jak niebezpiecznie Charlie uzależniła się od przyjaciółki i jak wieloma kłamstwami karmiła ją Sarah. Kocica zamienia się w niebezpiecznego drapieżnika, dla której koleżanka była wyłącznie odskocznią i drogą do celu. Zaczynają się szkolne przepychanki i prześladowanie, podczas którego nieśmiała dziewczyna zaczyna po raz pierwszy w życiu rozumieć swoją matkę, nagle dostrzegając, że zachowuje się tak samo w stosunku do wyniszczającej ją i poniżającej Sarah, jak matka w stosunku do oszukującego ją męża. Żarty robią się coraz bardzie brutalne, a Charlie coraz bardziej zamknięta w sobie i popadająca niemal w depresję. Nie oskarża przyjaciółki, która powoli ją wyniszcza, ośmieszając przed całą szkołą, ponieważ toksyczna miłość wpompowana do jej żył wraz z pierwszym spotkaniem sprawia, że liczy się tylko to, żeby znów być razem, nieważne jakim kosztem, jakim bólem. Charlie jest w stanie wybaczyć wszystko. Prawie wszystko, bo kiedy dochodzi do ostatniego spotkania dziewczyn, widz wie, że nie ma żadnych szans, aby odbyło się ono bez ofiar.

Oddychaj w tańcu

Oddychaj to film, od którego niełatwo oderwać wzrok, który wciąga od pierwszych minut i trzyma w swym uścisku do samego końca, choć koniec ten może się wielu osobom nie spodobać. Z ostrością i intensywnością relacji dziewczyn kontrastuje kolorystyka dzieła Mélanie Laurent – jasna, pastelowa, urokliwa, niemal momentami przymglona, przywodząca na myśl obrazy spowite światłem wdzierającym się przez oka tuż po przebudzeniu. Światło również ma tu zresztą swoje znaczenie, bo tak silne uczucie, jakim Charlie obdarzyła przyjaciółkę, bywa oślepiające; zatracamy się w nim, otula nas ciepłem  i jasnością, ale nie pozwala dojrzeć nic, co jest poza nim, kiedy natomiast go zabraknie, pozostaje wyłącznie bezdenna ciemność, ściśle wiążąca się z depresją i samotnością. Oddychaj jest wizualnie delikatnym i wręcz uroczym dziełem, na poły sennym, a na poły rzeczywistym, w którym jasność i rozmywanie się barw mogą kojarzyć się z powolną utratą świadomości związaną ze stopniowym brakiem tchu. A tchu, jak wiemy, może zabraknąć nam zarówno w obliczu czegoś wspaniałego, jak i strasznego. Może być również tak, że na początku nie będziemy potrafili odróżnić jednego od drugiego.

Oddychaj światło

Na uwagę zasługują bez wątpienia dwie główne role kobiecie. W postać Charlie wcieliła się Joséphine Japy, dwudziestotrzyletnia aktorka, którą znać możemy z ról w takich filmach jak Mnich czy Szare dusze. Przed aktorką zostało postawione zadanie wcale niełatwe, bo grając dziewczynę w zasadzie nijaką, cichą i zwyczajną, pokazać musiała całe spektrum emocji – od nieśmiałości, strachu i smutku, po gniew, tęsknotę odrzucenie, żal, rozpacz, a w końcu furię powstałą ze zlepku miłości i nienawiści. Wypadła w moim odczuciu bardzo dobrze, tak samo jak w tych kilku scenach, w których atak astmy nie pozwala jej swobodnie oddychać. Świetnie zagrane, bo przyznaję, że mnie również ta trudność w złapaniu tchu się udzieliła, kiedy słuchałam i widziałam, jaki problem ma z tym Charlie. Piękna i zmysłowa Lou de Laâge, aktorka która liczy sobie dwadzieścia pięć lat, również wypadła niezwykle przekonująco. Na pewno pochwalić trzeba jej wybór do tej roli, bo sam wygląd również robi swoje, przykuwa uwagę i uwydatnia różnicę między bohaterkami. Lou de Laâge również nie miała łatwego zadania, bo dość nagle musiała zmienić swoją postać z troskliwej i pełnej miłości przyjaciółki, w pozbawioną empatii dziewczynę, która zrobi wszystko, by jej kłamstwo nie wyszło na jaw, nawet jeśli odbędzie się to kosztem czyjegoś cierpienia. Nie dziwi więc, że obie aktorki zostały nominowane do Cezara dla najbardziej obiecującej aktorki. Zdolności tej starszej, Lou de Laâge, będziemy mogli zresztą niedługo podziwiać u boku polskich aktorek w filmie Niewinne.

Oddychaj Sarah

Film Mélanie Laurent to intensywny dramat, lecz cóż  w tym dziwnego, skoro opowiada o intensywnych, młodzieńczych uczuciach. Nie wiem, czy zgodnie z opisem filmu, Charlie rzeczywiście zakochała się w swojej przyjaciółce, sądzę jednak, ze nie jest istotne, jakie podłoże miało to uczucie. Liczy się to, jak mocne ono było, jak destrukcyjne i jak wyniszczające. Podobnie jak w Pannie Nikt Tomka Tryzny, wszystko zmierza do tragedii, ale te tragedie różnią się od siebie diametralnie. Oba tytuły pokazują jednak, że z cudzymi uczuciami igrać nie wolno, a raz pozyskanej przyjaźni się nie odrzuca w sposób tak drastyczny i podły. Oczywiście Sarah nie jest postacią na wskroś negatywną i pozbawioną wielu płaszczyzn osobowością. Również Charlie nie jest bohaterką bez skazy, bo sama cierpiąc po stracie przyjaciółki, nie zauważa, że ona także odtrąciła bliskich jej ludzi, czym na pewno ich zraniła. To czyni ten dramat jeszcze lepszym, bo wraz z jego końcem, widz nie do końca wie, czyja jest wina, czyj był błąd i kto powinien ponieść jaką karę. Związek dwóch dziewczyn gnał na złamanie karku i w taki też sposób się zakończył. Było niemal pewne, że ktoś w tym związku musiał ucierpieć. W wizji Laurent ucierpiały obie strony i sam widz musi odpowiedzieć sobie na pytanie, która z nich ucierpiała bardziej. Można oczywiście przyczepić się do tego, że w niektórych scenach Oddychaj jest dziełem zbyt dosłownym, jak chociażby w momencie, kiedy podczas zajęć w szkole Charlie ogląda film przyrodniczy o pasożytach żerujących na innych gatunkach, wysysających z nich życie i szybko znajdujących kolejne, bezwolne ofiary. Czym innym bowiem jest w pewnym momencie Sarah, jeśli nie pasożytem zabierającym od Charlie to, co jej do życia potrzebne, ją samą pozostawiając niemal bez tchu? Sarah jest pasożytem i widzimy to wszysycy; pięknym, ale jednak pasożytem. Jeśli jednak wziąć pod uwagę, że film ten ma dobitnie o czymś informować, a być może przed czymś przestrzegać, i że skierowany ma być także do młodzieży – może to nawet lepiej?

Oddychaj Charlie w oknie

Na uwagę zasługuje również wieloznaczny, symboliczny tytuł filmu, którego znaczenie przewija się przez całe dzieło, by na koniec być dla niego przysłowiową kropką nad “i”. Oddychanie ściśle wiąże się z chorobą Charlie, z astmą, która sprawia, że dziewczyna ma trudności z oddychaniem, ze złapaniem głębszego oddechu, zwłaszcza w stresujących momentach. “Oddychaj” to także napominanie siebie, że trzeba żyć, że trzeba iść dalej, pokonując problemy i nie dając się złamać porażkom. Oddychaj znaczy żyj, żyj po swojemu, wciągając swoje powietrze, nie dając się stłamsić nikomu, choćby najbardziej ukochanej przez nas osobie. Aby żyć, trzeba oddychać wyłącznie swoim powietrzem, choćby to inne, to cudze, było najsłodsze i wydawało się niezbędne do życia. “Oddychaj” to także końcowa scena – dla niektórych zbędna, dla innych potrzebna. To właśnie ostatecznie brak tchu połączył przyjaciółki najbardziej, w większym stopniu niż wcześniejszy wspólny wyjazd, wspólne noce, imprezy, śmiechy i rozmowy. Oddychanie w przyjaźni jest niekiedy trudniejsze niż oddychanie pod wodą i czasami trzeba wybrać pomiędzy tymi dwiema sprawami. Po dokonaniu wyboru może się okazać, że to, co nazywaliśmy przyjaźnią, wcale nią nie było zatruwając tylko powietrze, którym powinniśmy oddychać.

Oddychaj makijaż

Fot.: Vivarto

Oddychaj

Write a Review

Opublikowane przez

Sylwia Sekret

Redaktorka naczelna i współzałożycielka Głosu Kultury. Absolwentka dyskursu publicznego na Uniwersytecie Śląskim (co brzmi równie bezużytecznie, jak okazało się, że jest w rzeczywistości). Uwielbia pisać i chyba właśnie to w życiu wychodzi jej najlepiej. Kocha komiksy, choć miłość ta przyszła z czasem. Zimą ogląda skoki narciarskie, a latem do czytania musi mieć świeży słonecznik.

Tagi
Śledź nas
Patronat

Skomentuj

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *