Pycha

Umrzeć zgodnie z planem – Lionel Baier – „Pycha” [recenzja]

Ludzie osiągnęli naprawdę wiele i w XXI wieku mogą poszczycić się rzeczami i sprawami, które dla naszych przodków stanowiłyby pewnie dobry powód, by spalić nas na stosie za czary, jakimi określiliby postęp, który stał się naszym udziałem. Panujemy nad wieloma rzeczami, ingerujemy w genetykę, tworzymy rzeczy, o jakich nie śniło się jeszcze naszym rodzicom. Decydujemy o wyglądzie zwierząt, żywności, budynków. W zasadzie mamy ogromną władzę nad większością tego, co nas otacza. Wciąż są jednak sprawy, wobec których jesteśmy bezradni, którymi nie możemy rozporządzać niczym najnowszej generacji robotem. Wciąż na przykład nie możemy zdecydować o tym, kiedy i jak umrzemy. Właśnie ta niemożność stała się punktem wyjścia dla filmu Pycha, który Głos Kultury objął patronatem medialnym.

Główny bohater Pychy nie ma jednak zamiaru poddawać się losowi, który w dodatku okazał się dla niego okrutny. David Miller postanawia więc wziąć sprawy w swoje ręce i od początku do końca zdecydować, kiedy umrze, i być odpowiedzialnym za swoją śmierć. Oczywiście David nie podejmuje decyzji o śmierci bez powodu, nie jest ona jego fanaberią czy nagłym kaprysem. U mężczyzny zdiagnozowano raka mózgu, a chory nie ma najmniejszego zamiaru poddawać się operacji i – w jego mniemaniu – umierać w szpitalu, nie dość, że samotnie, to jeszcze w bólach i otoczony obcymi, bezdusznymi członkami szpitalnego personelu. W tym miejscu na myśl przychodzi rozwiązanie – teoretycznie – najprostsze, a więc samobójstwo. Szkopuł w tym, że David Miller jest tchórzem i wie, że nie starczy mu odwagi, by samemu odebrać sobie życie. Wybiera więc sposób bezpieczniejszy i, wydawałoby się, humanitarny, który jednocześnie zrzuca odpowiedzialność i wykonanie na osoby trzecie. Mężczyzna zgłasza się bowiem do pewnego stowarzyszenia, które zajmuje się organizowaniem eutanazji.

PYCHA 4

Widz zostaje wciągnięty w zasadzie w sam środek ostatniej nocy Davida Millera. Towarzyszymy mu w drodze do pokoju w przydrożnym motelu, w którym ma dokończyć żywota, jestest świadkiem przyjazdu kobiety ze stowarzyszenia, która ma być tak zwaną osobą towarzyszącą, a więc taką, która nie tylko poda odpowiednie proszki klientowi, ale także zostanie z nim do samego końca, przytuli i pocieszy, jak również przypilnuje, aby przed wszystkim wziął on środki przeciwwymiotne. I oczywiście kilka razy upewni się, co do decyzji pacjenta. Do Millera przyjeżdża zatem Esperanza, kobieta o 3 lata od niego młodsza, która pracą w stowarzyszeniu wypełnia sobie czas na emeryturze. Szybko jednak okazuje się, że śmierć Davida Millera nie będzie taka prosta, jak w założeniu miała być, bo wszystko idzie nie po myśli mężczyzny. Największym problemem i przeszkodą jest jednak fakt, iż na miejsce nie przyjeżdża syn Davida, który miał być obecny przy odejściu ojca jako świadek, bez którego Esperanza nie może wykonać swojej “pracy”. W tym miejscu poznajemy bliżej trzecią osobę dramatu, młodego mężczyznę, który w pokoju obok przyjmuje stałych i nowych klientów, oferując im różnorakie usługi seksualne. Za pieniądze, rzecz jasna. Ta absolutnie nie święta trójca spędzi ze sobą najbliższą noc, która dla widza balansować będzie cały czas na granicy czarnej komedii i dramatu.

PYCHA 8

Pycha opiera się poniekąd na zasadzie trzech jedności, jaka królowała w starożytności. Mamy tu bowiem jedność akcji, bo wątków pobocznych w zasadzie tu nie uświadczymy, cała historia skupia się na Davidzie i jego samobójczych planach. Esperanza i Treplev, nawet jeśli w filmie pada dygresja skupiająca się wyłącznie na ich postaciach, tworzą tak naprawdę nadal uzupełnienie historii chorego na raka mężczyzny. Nieliczne prywatne wycieczki w stronę ich żyć mają swoje uzasadnienie w historii Millera. Mamy również zachowaną zasadę jedności czasu, bo Pycha rozgrywa się w przeciągu jednej nocy. Możemy zakładać, że zaczyna się tuż po zmroku, a kończy jeszcze przed nastaniem świtu. Jest również nienaruszona jedność miejsca, jeśli za takowe weźmiemy plac, na którym mieści się motel, parking i bar Hollywood połączony z dyskoteką. Pod koniec co prawda zasada ta zostaje zburzona, ale jest to równoznaczne z zaburzeniem innej koncepcji, stanowi rozłam w jakimś porządku i tak – być może – należałoby to właśnie traktować. Lionel Baier poprzez umieszczenie w jednym miejscu trzech tak skrajnie różnych osób, w dodatku spotykających się w tak niecodziennych okolicznościach, sprawia, że jego film już z samego założenia, w samym jego koncepcie, staje się komiczny i groteskowy. Taki też jego charakter utrzymuje się przez cały seans, a towarzyszą temu obskurny hotel, poważna, smyczkowa muzyka, gburowaty, milczący główny bohater i dialogi prowadzone jakby od niechcenia, przez co sprawiają wrażenie zasłyszanych przez przypadek, podsłuchanych.

PYCHA 2

Główne role odegrali w filmie: Patrick Lapp, Carmen Maura i Ivan Georgiev, spośród których nie sposób wyróżnić jednej osoby. Cała trójka zrobiła dokładnie to, co do niej należało i w naturalny sposób stworzyli oni klimat tego filmu – groteskowy, przygnębiający, ironiczny i dość kameralny. W ogóle cała produkcja sprawia wrażenie “ściśniętej” i intymnej, jakby wspomniana wcześniej zasada trzech jedności odarła film z wszelkiej komercji, a w dodatku odczuwalnie zwęziła kadry. Wszystko to sprawia, że pomiędzy trójką bohaterów wytwarza się w miarę posuwania się akcji do przodu niemal namacalna więź, jakiś rodzaj paktu, który sprawia, że w mgnieniu oka zachowują się oni względem siebie niczym rodzina. Choć z drugiej strony nie powinno to chyba dziwić, jeśli przypomnimy sobie, co tak właściwie połączyło trójkę nieznajomych. Czy jest bowiem coś, co łączy ludzi bardziej niż planowanie śmierci jednego z nich? I to jest właśnie to, co sprawia, że Pycha jest w jakiś przedziwny sposób przyciągająca – naturalność, z jaką jej bohaterowie podchodzą do rzeczy, mimo wszystko, nienaturalnych. Znalazłszy się w sytuacji, której nigdy by się nie spodziewali, zachowują się tak, że widz momentami poddaje się temu absurdowi i zapomina na chwilę, że w gruncie rzeczy dzieło Baiera jest w głównej mierze dramatem człowieka samotnego, zgorzkniałego i chorego. Człowieka, który ucieka w śmierć przed tym, z czym prędzej czy później musiałby stanąć twarzą w twarz.

PYCHA 6

Pycha również technicznie jest obrazem ciasnym, dusznym i ciemnym. Ze względów oczywistych, ponieważ akcja filmu rozgrywa się w nocy, dominują tu ciemne ujęcia doprawione jedynie sztucznym, ostrym światłem. Muzyka jest ciężka i poważna, niemal pogrzebowa, a praca kamery często zwraca uwagę na detale. Nie sposób podczas seansu nie zauważyć powiewającej w pokoju motelowym czerwonej kurtyny, za którą skrywa się przeszłość Davida Millera. Jego wyprawa za jej ciężkie fałdy, a także końcowe sceny filmu przywodzą na myśl wigilijną podróż Ebenezera Scrooge’a, co nie jest do końca chybioną analogią, zwłaszcza, że czas akcji Pychy, to również okolice świąt Bożego Narodzenia, a jej główny bohater nękany jest przez duchy przeszłości, a kto wie, może i przyszłości.

PYCHA 9

Pycha Lionela Baiera tak naprawdę opowiada o wszystkim, co nas dotyczy, chociaż ubrana została w takie środki wyrazu, by nie do końca zdawać sobie z tego sprawę od samego początku. Film porusza problem samobójstwa, eutanazji, samotności, tęsknoty i wybaczenia. Zostało to jednak zderzone z pewną dozą absurdu i groteski, przez co film rozbija się i po ponownym poskładaniu otrzymujemy humoreskę, moralitet i trzyosobową tragedię, w której człowiek okazuje się czynnikiem najważniejszym dla drugiego człowieka. Ratuje go i podnosi. Trzeba tylko spotkać odpowiednich ludzi i nie dać się ponieść pysze. Wydaje się proste, prawda? Ale cóż, wcale takie nie jest, podobnie jak film, który wbrew dodatkowi komediowemu, nie należy do lekkich. Czyż jednak nie takie szanujemy najbardziej?

Fot.: Aurora Films

Pycha

Write a Review

Opublikowane przez

Sylwia Sekret

Redaktorka naczelna i współzałożycielka Głosu Kultury. Absolwentka dyskursu publicznego na Uniwersytecie Śląskim (co brzmi równie bezużytecznie, jak okazało się, że jest w rzeczywistości). Uwielbia pisać i chyba właśnie to w życiu wychodzi jej najlepiej. Kocha komiksy, choć miłość ta przyszła z czasem. Zimą ogląda skoki narciarskie, a latem do czytania musi mieć świeży słonecznik.

Tagi
Śledź nas
Patronat

Skomentuj

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *