Fritz Bauer kontra państwo

Supermoce są zbędne – Lars Kraume – „Fritz Bauer kontra państwo” [recenzja]

Typowo niemieckiego kina raczej unikam. Niespecjalnie  jestem w stanie wskazać, dlaczego tak się dzieje. Może to niechęć wynikająca jeszcze z lat szkolnych, gdy od przedszkola katowano mnie językiem niemieckim i z roku na rok jakoś się prześlizgiwałem, ale dziś, gdybym miał się dogadać z jakimś Niemcem, to przypuszczam, że próbowałbym po angielsku. Coś jest w brzmieniu języka naszych zachodnich sąsiadów, że nie sprawia mi przyjemności oglądanie ich produkcji, tym bardziej że lektorów doklejonych do filmów wprost nie trawię i w tym wypadku nie byłoby dla mnie czegoś takiego jak „mniejsze zło”. Lubię jednak kino historyczne, bo zawsze dzięki tego typu dziełom dowiem się czegoś nowego i seans poza czystą rozrywką pełni dla mnie wtedy funkcję edukacyjną. Tak też było w przypadku filmu Fritz Bauer kontra państwo – mimo iż jest to film niemiecki, to jednak opowiada o losach prokuratora generalnego, który ściga zbrodniarzy wojennych, którym udało się uciec z kraju i żyją sobie spokojnie, nie ponosząc żadnych konsekwencji. Produkcję tę Głos Kultury objął patronatem medialnym.

Fritz Bauer to postać niezwykle ciekawa, której życiorys warto przybliżyć, tym bardziej że film skupia się na jednym konkretnym wycinku z jego życia i nie pełni on roli biografii sędziego i prokuratora. Bauer urodził się w 1903 roku w Stuttgarcie, natomiast zmarł w 1968 roku we Frankfurcie. W latach 20. XX wieku został członkiem Socjaldemokratycznej Partii Niemiec. Gdy Hitler umacniał swoją władzę, Bauer w 1936 roku wyemigrował do Danii, gdzie po latach i tak trafił do obozu, jednak spędził tam tylko trzy miesiące. Gdy w 1943 roku Hitlerowcy rozpoczęli wywózkę Żydów duńskich do obozów śmierci, Fritz Bauer znowu uciekł, tym razem do Szwecji. Kilka lat po wojnie wrócił do Niemiec, gdzie szybko został prezesem sądu krajowego, a następnie został prokuratorem generalnym i był nim do śmierci. To właśnie za czasów jego rządów w prokuraturze generalnej miewał największe problemy z władzą niemiecką, która w znacznej części opierała się na byłych nazistach, a tym wybitnie nie odpowiadały działania podejmowane przez Bauera.

Fritz Bauer kontra państwo  dzieje się w 1957 roku i opowiada o tym, jak mężczyzna zbiera akta czołowych SS-manów, którym udało się zbiec z kraju i żyją bezkarnie w innych zakątkach świata. Jego celem jest postawienie przed sądem i osądzenie, za zbrodnie popełnione na wojnie, ludzi, którzy przyczynili się do zagłady milionów istnień oraz którzy splamili dobre imię narodu niemieckiego. Prokurator napotyka jednak opór ze strony państwa i niektórych jego urzędników, którzy równolegle do działań Bauera prowadzą swoje, zbierając tajne informacje na temat głównego bohatera. Na domiar złego, Fritz Bauer ma znaczne trudności w poruszeniu jakiejkolwiek ze spraw naprzód, ponieważ nigdzie nie jest w stanie uzyskać jakichkolwiek konkretnych informacji, które ruszyłyby śledztwa z miejsca. Prawdopodobnie zastanawiacie się nad motywacją prokuratora – otóż, o dziwo, nie jest nią chęć zemsty, odwrócenia karty na korzyść narodu żydowskiego (którego sam jest przedstawicielem). Bauer chce po prostu, aby naród niemiecki stawił czoła niechlubnej historii i rozliczył oprawców sprzed ponad dekady, którym uszły na sucho masowe mordy. Przełom następuje w chwili, gdy prokurator otrzymuje list informujący, że Adolf Eichmann, jeden z czołowych nazistów i zbrodniarzy wojennych przebywa w Argentynie.

To, co podoba mi się w tej historii, to sposób jej przedstawienia – Fritz Bauer nie jest klasycznym superbohaterem, daleko mu do wyniesionego na piedestał herosa, którego wielbią tłumy i wszystko mu wychodzi. Wręcz przeciwnie – to mężczyzna w słusznym wieku, z lekką nadwagą, sporymi zakolami, siwizną i wadą wzroku, którego główny oręż to bezkompromisowość i sumienne wykonywanie swojej pracy oraz czerpanie z tego w jakimś stopniu przyjemności bądź spełnienia. I tutaj warto nadmienić, że wiarygodna kreacja bohatera, to duża zasługa  Burgharta Klaußnera. Również wątpliwości względem własnego narodu i sprawujących władzę oraz podjęcie ryzyka i przekazanie sprawy Mossadowi czynią z Bauera człowieka, z którym jesteśmy w stanie bardzo szybko się utożsamić, tym bardziej że jest to człowiek, którego mądrości życiowe warto wziąć sobie do serca.

Fritz Bauer kontra państwo porusza również w znacznym stopniu wątki homoseksualne i ponownie już w kinie (podobne ujęcie tej problematyki mogliśmy oglądać w Grze Tajemnic) stara się zburzyć siedzące w wielu ludziach przeświadczenie, że uczucia, którymi darzą się ludzie, muszą koniecznie być skierowane w stronę płci przeciwnej. Opowiadając o silnej niechęci, jaka tkwiła w ludziach w późnych latach 50. XX wieku, dotyczącej homoseksualizmu, twórcy nadali filmowi znacznie głębszy wymiar, za sprawą którego Fritz Bauer kontra państwo nie jest tylko kolejnym filmem biograficznym. Same wątki poruszone zostały w sposób niezwykle wyważony i dla mnie osobiście stanowiły jedną z wielkich zalet niemieckiej produkcji. Nie wiem co prawda, jak to ma się do życiorysu Bauera, ale w filmie wypada to dobrze, nawet jeśli jest to fikcja.

Film Larsa Kraumego opowiadający o walce Fritza Bauera w poszukiwaniu sprawiedliwości przedstawiony został w dość oszczędnej, niemal telewizyjnej formie, oscylującej gdzieś między dramatem obyczajowym a kameralnym kryminałem i wychodzi to tylko na dobre dla opowieści. Może akcja nie pędzi na łeb, na szyję, ale też nie o to chodzi w tym obrazie. Na olbrzymi plus zasługuje także jazzowa muzyka, która przywołuje skojarzenia ze stylistyką noir. Fritz Bauer kontra państwo to udana produkcja, której głównym celem jest opowieść o człowieku i jego walce o to, by sprawiedliwości stało się zadość. To także opowieść o tolerancji lub o próbie jej odnalezienia we wciąż bardzo niepewnej rzeczywistości.

Ocena: 6,5/10

Fot.: Aurora Films 

Fritz Bauer kontra państwo

Write a Review

Opublikowane przez

Mateusz Cyra

Redaktor naczelny oraz współzałożyciel portalu Głos Kultury. Twórca artykułów nazywanych "Wielogłos". Prowadzący cykl "Aktualnie na słuchawkach". Wielbiciel kina, który od widowiskowych efektów specjalnych woli spektakularne aktorstwo, a w sztuce filmowej szuka przede wszystkim emocji. Koneser audiobooków. Stan Eminema. Kingowiec. Fan FC Barcelony.  

Tagi
Śledź nas
Patronat

Skomentuj

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *