you know what band

Album inny od wszystkich – rozmowa z Milanem Rabijem, liderem formacji You Know What

Pierwsza płyta projektu You Know What okazuje się jednym z najbardziej frapujących i oryginalnych debiutów na polskiej scenie rocka progresywnego ostatniego czasu. Projekt, któremu przewodzi perkusista Milan Rabij wyróżnia się rozmachem, wizją i intrygującą koncepcją obudowaną wokół mrocznej, przerażającej historii. Zapraszam do lektury wywiadu, w którym Milan Rabij opowiada o płycie Twenty Hidden Bodies.

Na początek opowiedz o projekcie You Know What? Jak powstał, jaka jest jego geneza0?

You Know What band powstał zupełnie przypadkowo. Pracowaliśmy nad instrumentalnym projektem Secret Garden Trio w składzie Adam Radecki znany z dawnego Dusseldorf na klawiszach, Jakub Zuber na gitarze i ja, dwunastolatek, na perkusji i instrumentach perkusyjnych. Kiedy mieliśmy gotowy materiał na EP, Adam odszedł. Zaczęliśmy więc pracować z Jakubem nad nowym materiałem i narodził się You Know What Band. To, co zostało z Secret Garden Trio, można znaleźć na moim kanale Youtube.

Pewnie często zadawane jest to pytanie, ale… masz siedemnaście lat, jesteś uczniem liceum muzycznego – nie boisz się, że trochę za wcześnie rozpoczynasz karierę muzyczną?

Myślę, że nigdy nie jest za wcześnie ani za późno, jeśli nie jest to sztucznie pompowana kariera oparta o plany innych. Poza tym kariera to chyba za dużo powiedziane. Karierę to teraz robi Mike Mangini z Dream Theater. Ja tworzę muzykę, bawię się wymyślaniem tego wszystkiego, co ją otacza i tyle. Ze szkoły staram się czerpać, ile się da, ale nie chcę, żeby ktoś mnie formował na swój sposób. Idę swoją drogą i tak już pozostanie.

Jak na debiut wydawnictwo jest bardzo ambitne. Opowiedz w skrócie, o czym traktuje cały koncept płyty?

To płyta o wyobcowaniu, szaleństwie, braku akceptacji, wpływie dzieciństwa na dorosłe życie, instrumentalnym traktowaniu zwierząt, fanatyzmie religijnym, o tym, że nie wszystko jest takie, na jakie wygląda. Chyba o nas wszystkich, chociaż większość z nas jest przekonana o swojej normalności, ale przecież może jest tak, że rzeczywistością są nasze sny, a snami rzeczywistość…

Częścią składową jest niesamowite opowiadanie od Ezry Vitkina. Kim jest ten autor? Czy jest to jednak postać fikcyjna, stworzona na potrzebę całego konceptu? Powiem szczerze, że Google niewiele mi w tym zagadnieniu pomogło.

Dr Ezra Vitkin to psychiatra, na którego ręczne zapiski udało się trafić moim producentom przez tak zwaną pocztę pantoflową. Ten gość nie istnieje w sieci. Jest starym człowiekiem i nie chce rozgłosu – wręcz zastrzegł sobie święty spokój. Opowiadanie powstało w oparciu o zapiski i w sensie literackim nie jest dziełem Vitkina, jednak akcja i fakty pochodzą z jego notatnika.

Chapter 3 Escape_Twenty Hidden Bodies_You Know What band

Ten krótki tekst doczeka się swojej kontynuacji, rozszerzenia? Uważam, że warto, bo potencjał w tej opowieści jest duży.

To pytanie się powtarza bardzo często. Nie mamy praw do rozbudowania książki. Ledwo dostaliśmy zgodę Vitkina na użycie jego notatek do płyty i nie ma się co dziwić, bo jak tu zaufać nieznanemu nastolatkowi z końca Europy, może przecież wywinąć jakiś numer. Dziś pewnie nie byłoby z tym kłopotu, bo Ezra nam już ufa i podoba mu się efekt finalny, ale na razie nikt się za to nie zabiera. To trudny materiał i wymaga solidnej pracy. Może kiedyś…

Kolejną niesamowitą rzeczą, jaka towarzyszy Twenty Hidden Bodies, jest okładka. Kto ją stworzył? Co ona zasadniczo przedstawia? Do czego się odwołuje?

Okładka to zupełnie inna historia. Ludzie z Shoshana Studios przygotowali z pięć propozycji okładki, ale mnie nie przekonały. Ustaliliśmy, że dopóki okładka nie wywoła rzeczywistych ciar na plecach, to będziemy szukać dalej. Pokazali mi obraz Testa Anatomica Filippo Balbiego z 1854 roku dopiero, gdy mieli obiecaną licencję na jego użycie. Obok było zdjęcie, jak Balbi maluje ten obraz. Poczułem, jakby on namalował to wielkie dzieło specjalnie na Twenty Hidden Bodies. Kiedy graficy zaprojektowali to proste liternictwo w układzie You Know What wychodzące z ust i Twenty Hidden Bodies gdzieś z tyłu głowy, to było jakby ta dziwna postać mówiła: Wiesz co.., chodzi mi po głowie, że chyba mam dwadzieścia ofiar na koncie! Sam obraz był tworzony jako okładka atlasu anatomicznego. Nasza okładka została uznana przez jury pod przewodnictwem legendarnego grafika CBS, Rosława Szaybo, za jedną z najlepszych okładek płytowych 2015 roku i wylądowała w galerii.

Rozumiem, że opowiadanie i muzyka są tożsame. Co było najpierw – tekst Vitkina czy muzyczne pomysły w Twojej głowie?

Najpierw była muzyka i, co ciekawe, od razu była ułożona w tej kolejności, w jakiej jest na płycie. Równocześnie powstały wytyczne treści książki: o czym ma być, jakie problemy ma poruszać i jakie są tytuły i kolejność rozdziałów/utworów. Tu nie było odstępstw poza dodaniem przedostatniego motywu fabularnego. Potem zaczęło się szukanie odpowiedniej historii i kiedy pojawiły się zapiski Vitkina, zaczęła się praca nad książką. Pół roku układaliśmy te notatki jak puzzle, żeby pasowały chronologicznie do płyty. Nikt tego nie chciał tłumaczyć, dopiero tłumaczka Dana Browna, Alina Siewior-Kuś powiedziała, że chce. Zależało nam, żeby tłumacz poczuł klimat i chciał, a nie żeby po prostu zrobił swoją robotę. Później był czas na inne materiały ilustracyjne i stronę. Na koniec były teledyski.

Muzyka, mimo że mieści się w stylistycznych ramach rocka progresywnego, jest szalona, nieobliczalna; nie jest się pewnym, co usłyszymy za kilkanaście sekund. Jak powstawał materiał na płytę?

Naturalnie wyszedł na zewnątrz. Nie było męki tworzenia ani kalkulacji. Po prostu taką muzykę chcieliśmy zagrać. Utwory od razu miały swoje miejsce. Nie chcieliśmy basisty na tej płycie, bo takie trio byłoby zbyt oczywiste. Poza tym im mniej nas było, tym większe wyzwanie, bo trzeba sobie jakoś poradzić. Rozwijaliśmy instrumentarium, kiedy pojawiały się potrzeby. Jakub testował, kupował i sprzedawał kostki z pedalboarda, mój zestaw urósł do monstrualnych rozmiarów. Pojawiły się instrumenty etniczne i syntezatory, ale nie dlatego, że tak jest fajnie i modnie tylko dlatego, że potrzebowaliśmy konkretnych brzmień. Nagrania terenowe dodałem już na etapie miksu.

Na płycie czuć mnóstwo klasycznych inspiracji, chociażby King Crimson. Któraś z wielkich postaci sceny rocka progresywnego wpłynęła na to, w jaki sposób stworzyłeś Twenty Hidden Bodies?

To miał być od początku album koncepcyjny, ale inny od wszystkich, instrumentalny, bez tekstu śpiewanego przez wokalistę. Nie inspirowaliśmy się też konkretnym artystą czy płytą. Uwielbiam albumy koncepcyjne King Crimson, Pink Floydów, Yes, Dream Theater. Kocham widowiska, jak koncert Ulver połączony z projekcją filmu, i pożeram muzykę filmową czy do gier: Wojciecha Kilara, Ryuichi Sakamoto, Hansa Zimmera, Borislava Slavova i Jorisa De Mana. Słucham bardzo różnej muzyki. Ostatnio mam totalny odpał na Snarky Puppy, a z drugiej strony na Teminite. Moim zdaniem dzisiejsze słuchanie muzyki to pomyłka. Ludzie nawet nie wiedzą, czego słuchają i na dodatek robią to byle jak, na byle czym. Jeden kawałek z płyty, wyrwany z kontekstu, kult hitu i na deser lewe mp3 skompresowane do granic. Naszą płytę trzeba przesłuchać w całości, w spokoju, na dobrym sprzęcie i na dodatek najpierw przeczytać opowiadanie. To wymaga wysiłku. Jeśli więc jakoś „specjalnie” tworzyłem Twenty Hidden Bodies to z premedytacją jako wymagający materiał dla wyrobionych słuchaczy.

Przy okazji muszę zapytać o Twoich ulubionych pałkerów.

No tu pewnie pominę kilku, ale niespodzianek nie będzie, jak sądzę: Gavin Harrison, Mike Mangini, Mike Portnoy, Manu Katche, Terry Bozzio, Neil Peart, Virgil Donati, Thomas Lang, Joey Jordison. Kolejność oczywiście czysto przypadkowa.

Muzyka z Twenty Hidden Bodies ma niemały potencjał sceniczny. Planujesz jakieś koncerty z pełnym składem?

To moje największe marzenie. Pewnie już dawno by się spełniło, gdyby nie zawirowania personalne. Jakub Zuber odszedł z zespołu zaraz po nagraniu swoich partii na płytę. Jest usprawiedliwiony, bo miał i ma nadal bardzo ważne powody rodzinne. Długo szukałem nowego gitarzysty i pojawił się Wojtek Sibilski, który jednak wciąż opanowuje materiał. Na dodatek dzieli nas ponad 400 km i pracujemy głównie online. Jest jednak bliżej niż dalej i mam nadzieję, że to wreszcie nastąpi. Pracujemy też nad materiałami video i może kiedyś uda się zrobić taki prawdziwy multimedialny show opowiadający całą historię. Wszystko w swoim czasie.

Dziękuję za rozmowę!

Fot: You Know What

you know what band

Write a Review

Opublikowane przez

Jakub Pożarowszczyk

Czasami wyjdę z ciemności. Na Głosie Kultury piszę o muzyce.

Tagi
Śledź nas
Patronat

3 Komentarze

  • Świetna płyta. Fajnie, że o tym piszecie. Kupiłem chyba w pierwszym dniu gdy pojawił się CD.

  • zajebiste

    • dokładnie :D

Skomentuj

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *