blask

Bardziej dostrzegalny rodzaj nadziei – Naomi Kawase – „Blask” [recenzja]

Czasami miłość przychodzi nieproszona. Nie tylko jej nie chcemy, ale również nie akceptujemy osoby, którą nasze serce wybrało. Nie bez powodu mówi się, że miłość jest ślepa. Nie dlatego, że pcha nas w ramiona osoby, która powinna być dla nas nieatrakcyjna, ale dlatego, że zamyka oczy na sygnały, które wysyła nam rozum, na wszystkie znaki na niebie i ziemi. Mówi się również, że gdy rozum śpi, budzą się demony. A gdy zasypia nasz wzrok? Budzi się wyobraźnia, a wraz z nią wszystkie emocje i uczucia, które do tej pory mogły być przytłumione. O miłości, ślepocie i wielkich uczuciach opowiada najnowszy film Naomi Kawase, a robi to w sposób niezwykle oszczędny, powolny i nostalgiczny. Blask, który Głos Kultury objął patronatem medialnym, to bardzo emocjonalny film, ale również dzieło niezwykle oszczędne, które wiele miejsca pozostawia na przemyślenia i refleksje widza, sprawiając, że ten może utożsamić się w jakiś sposób z jego bohaterami.

Misako to piękna, młoda kobieta, która choć z pokorą przyjmuje krytykę, potrafi rozgniewać się, gdy czara goryczy się przeleje. Nakamori to zawodowy fotograf, który z kolei nie ma problemu z tym, by kogoś skrytykować. Poznają się na dość nietypowych – a z pewnością niecodziennych – dla widza spotkaniach, na których każde z nich zawsze zasiada poniekąd po przeciwnej stronie barykady. Misako jest bowiem audiodeskryptorką – tworzy skrypty do filmów, dla osobób niewidomych i słabowidzących, które dzięki temu mogą obejrzeć konkretne dzieło, nie tracąc z niego nic, nawet, kiedy to obrazy mają mówić same za siebie. Nakamori to ceniony fotograf, który uwiecznianiu rzezywistości na fotografiach oddał się bez reszty, a który teraz musi zrezygnować ze swojej pasji, ponieważ stopniowo traci wzrok – obecnie widzi bardzo niewiele, w dodatku tylko wtedy, kiedy patrzy w dół. Można łudzić się, że ich światy nie różnią sie zbytnio od siebie, ale to nieprawda. Ona widzi, on już prawie w ogóle. Ona może polegać na swoim wzroku, on musi wytężyć pozostałe zmysły. Ona w niemal każdej chwili jest samodzielna, on będzie się musiał wielu rzeczy nauczyć, by nie potrzebować pomocy. Oboje zdają się jednak być skryci i uparci. Choć nic – ani negatywne komantarze Nakamori na temat pracy kobiety, ani nieprzychylne spojrzenia i zraniona duma Misako – nie zapowiada między nimi płomiennego uczucia, ono wybucha, kiedy nikt, łącznie z widzami, się go nie spodziewa. Dlaczego? Skąd bierze się tak nagle? Z tego samego miejsca, z którego pochodzą wszystkie małe i wielkie miłości. Czy ma jakiekolwiek szanse? Jak długo potrwa? Tyle samo, ile wszystkie mniejsze i większe miłości – tyle, ile trzeba… według Losu.

Naomi Kawase opowiada w Blasku zarówno o nie do końca zrozumiałej (dla postronnych i dla zainteresowanych) miłości między dwojgiem ludzi, ale także – nawet w większym stopniu – o roli, jaką w odbieraniu jakiegoś wytworu kultury odgrywa zarówno wyobraźnia, jak i będąca poniekąd jej efektem końcowym, interpretacja. Być może właśnie dlatego tak niewiele powiedziane (pokazane) zostaje w związku z relacją Misako i pana Nakamori – bo wszystko zależy od tego, ile sobie wyobrazimy, ile sobie dopowiemy i jak mocno nasza wyobraźnia popchnie do przodu ich uczucie. Czy uczyni je chwilowym kaprysem? Momentem desperacji? A może wielką miłością godną najznakomitszych pisarzy? Sama reżyserka postanawia zdradzić nam niewiele, jakby ona również nie do końca rozumiała sens uczucia między dwojgiem bohaterów, a raczej pojmowała jedynie jego istotę i wagę. Lapidarność, z jaką opisuje nam historię tej relacji, zdaje się dopasowywać więc do problematyki, jaką jest utrata wzroku i opieranie się na zupełnie innych wrażeniach, podczas odbierania rzeczywistości i pojmowania jej.

Naomi Kawase w pewnym stopniu pozwala, aby dzieło filmowe, do którego Misako ma stworzyć skrypt – a który wielokrotnie poprawia podczas sesji z osobami niewidomymi, dzielącymi się z nią swoimi uwagami i odczuciami na temat jej pracy i postępów – dyktowało tempo i sposób narracji jej obrazowi. Od filmu, który puszczany jest na wspomnianych spotkaniach, wszystko się zaczyna i tak naprawdę na nim kończy. Jest on dla bohaterów Blasku zarówno inspiracją, jak i lekcją. Również widz sporo uczy się, kiedy audiodeskryptorka w pocie czoła próbuje zadowolić wszystkich, lecz jej kolejne propozycje opisu zachodu słońca, twarzy filmowej postaci lub rzeźby z piasku okazują się niewystarczające lub zbyt szczegółowe i odbierające pole do wyobraźni dla jej słuchaczy. Kawase pokazuje jak wiele można przekazać słowami i na jak wiele sposobów można interpretować jeden obraz. To wydaje się oczywiste, ale seans najnowszego filmu Japonki daje nam na to jeszcze bardziej klarowny ogląd – zdumiewa nas w pewnym momencie, że tak naprawdę żadne zdanie nie będzie adekwatne do obrazu, jeśli będzie skierowane do przynajmniej dwojga ludzi. Każdy bowiem ma inne skojarzenia, inne wspomnienia z danym krajobrazem, przedmiotem czy uczuciem; każdy inaczej interpretuje kolory; każdy używa innych słów, by wyobrazić sobie spojrzenie pełne emocji, które są nie do określenia. Zmagania młodej kobiety dają nam też ogląd na to, jak trudna musi być praca audiodeskryptora i jak wiele empatii ona wymaga. Empatii rozumianej nie jako współczucie dla niewidomych, lecz jako utożsamienie się z nimi i próba odbioru i interpretacji świata wedle ich standardów. Również Misako swoje myśli podporządkowała audiodeskrypcji – nawet po pracy, kiedy wraca do domu, nie może uwolnić się od opisywania rzeczywistości. Interpretuje i obrazuje słowami każdy swój ruch właśnie tak, jakby opisywała to komuś, kto nie jest w stanie tego zobaczyć.

Kiedy do Misako w końcu przychodzą odpowiednie słowa, na jej twarzy widać ulgę i satysfakcję – błogi spokój, który nastaje, kiedy uda nam się rozwiązać długo zatruwający nam życie problem. Taką samą błogość widzimy na twarzy fotografa, który nie powinien mieć przecież powodów do zadowolenia – jego wzrok całkowicie odmawia już posłuszeństwa. Masatoshi Nagase, który wcielił się w tę postać, bardzo dobrze swoją mimiką i postawą ciała przekazał widzowi to, co uważam za niełatwe do wyrażenia – jego Nakamori jest z jednej strony pogodzony ze swoim losem, z tym, że już niegdy nie będzie fotografem, że nie będzie odbierał świata zmysłem wzroku; z drugiej strony jednak są momenty, kiedy wydaje nam się całkowicie zagubiony i przytłoczony ciemnością, która zaczyna go coraz bardziej osaczać. Ale tak to chyba właśnie jest – z pewnymi sprawami nie da się pogodzić całkowicie. Zwłaszcza z utratą czegoś – prędzej czy później ból i żal powrócą, choćby tylko na ułamek sekundy, jakby tylko po to, aby o sobie przypomnieć. Również wcielająca się w rolę Misako, Ayame Misaki, bardzo dobrze oddała delikatną, refleksyjną naturę audiodeskryptorki, która stara się, jak może, zrozumieć świat według kryteriów niewidomych. Jej postać jest zarówno zdystansowana, jak i pełna głebokich emocji, gotowych w każdej chwili wybuchnąć. Podobny do ról aktorów jest cały Blask – stonowany i subtelny, ale w każdej sekundzie może wylać się z niego żar… Pytanie, czy nasza wyobraźnia na to pozwoli.

W filmie Naomi Kawase, oprócz dobrych kreacji aktorskich i ciekawego podejścia do tematu, na uwagę zasługują zarówno zdjęcia, jak i muzyka. Ujęcia są pełne tytułowego blasku, rozpromienione słońcem i nienachalne. Czasami jednak widz otrzymuje w prezencie od twórców kadry, które dają nam – znikomy, ale jednak – wgląd w to, jak spostrzega świat resztkami działającego wzroku, Nakamori. Zdjęcia tchną spokojem i widzimy na tym polu pewną spójnośc koncepcji, ponieważ zarówno w filmie Kawase, jak i w dziele, do którego skrypt tworzy Misako, te ujęcia są podobne na płaszczyźnie emocjonalnej. Ścieżka dźwiękowa natomiast została idealnie dobrana do treści – główny motyw muzyczny zapada w pamięć i czuję, że jeszcze długo będzie mi towarzyszył.

Blask od Naomi Kawase nie jest filmem, który zachwyci zróżnicowane grono odbiorców – to film pełen spokoju, refleksji i cichej pasji, której musimy się doszukać; nie otrzymamy jej podanej na tacy. Podobną nostalgią i wyciszeniem był zresztą poprzedni film reżyserki, Kwiat wiśni i czerwona fasola. Dla fanów twórczości Naomi Kawase Blask z pewnością nie będzie rozczarowaniem, choć trzeba przyznać, że jest jeszcze mniej dosłowny i jeszcze oszczędniejszy w wyrazie niż wspomniany Kwiat… jednak skomplikowany i nieuchwytny temat, jaki bierze na warsztat kobieta, poniekąd wymógł takie, a nie inne dzieło.

Chciałabym, żeby kino pokazało bardziej dostrzegalny rodzaj nadziei – mówi w pewnym momencie Misako i wydaje mi się, że wielu widzów w ostatniej scenie ów rodzaj będzie w stanie odnaleźć.

Ocena: 7/10

Fot.: Aurora Films

blask

Write a Review

Opublikowane przez

Sylwia Sekret

Redaktorka naczelna i współzałożycielka Głosu Kultury. Absolwentka dyskursu publicznego na Uniwersytecie Śląskim (co brzmi równie bezużytecznie, jak okazało się, że jest w rzeczywistości). Uwielbia pisać i chyba właśnie to w życiu wychodzi jej najlepiej. Kocha komiksy, choć miłość ta przyszła z czasem. Zimą ogląda skoki narciarskie, a latem do czytania musi mieć świeży słonecznik.

Tagi
Śledź nas
Patronat

Skomentuj

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *