Leniwiec

Bunt nie tylko w rytmie ska – Leniwiec – „Raj” [recenzja]

Leniwiec zalicza się u mnie do tych zespołów, które znam i lubię, ale nie słucham za często. Powód jest prosty – przypadło mi do gustu kilka pojedynczych utworów formacji, ale nigdy nie było tak, żebym z niekłamaną przyjemnością wysłuchała całej płyty. Jednak wraz z wydaniem albumu Raj sytuacja ta uległa zmianie. Najnowsze wydawnictwo Leniwca to krążek, którego mogę wysłuchać od początku do końca, w dodatku kilka razy. W tym czasie nie zdąży mnie znudzić ani zniechęcić. Czego to zasługa? Wielu różnych czynników, które w efekcie składają się na płytę dobrą zarówno pod względem muzycznym, jak i tekstowym.

Płytę Raj otwiera utwór Moje miasto, który jako pierwszy zresztą promował album i do którego najszybciej powstał teledysk. To właśnie ten kawałek skłonił mnie do sięgnięcia po resztę utworów – urzekła mnie jego prostota, ale jednocześnie melodyjność, to, jak szybko i przyjemnie wpada w ucho, przy jednoczesnym przekazie, który nie jest jedynie pustym zapychaczem melodii. Sekcja dęta wprowadza nas już podczas pierwszych wybrzmiewających dźwięków w z pozoru radosny, skoczny i ciepły utwór, za którym – jak zresztą w wielu utworach na tej płycie – kryje się tekst, do którego, gdyby zespół nie zastosował pewnego dysonansu, pasowałaby raczej muzyka gniewna i smętna. Bo Leniwiec wyraża w tym utworze niezadowolenie z ogólnych tendencji społecznych:

W moim mieście

Ksiądz układa się z prezesem

Taca pełna – pełna kieszeń

W moim mieście

Gramy wszyscy od małego

W niebo-piekło, piekło-niebo

W moim mieście tak jak w innych

miastach wielu

Nie patrz w oczy, idź do celu!

Ważne wydaje się również zaprzeczenie, którego niedosłownie dopuszcza się podmiot liryczny w tekście, kiedy wyznaje: Moje miasto jest stygmatem/ Punktem, który kiedyś ktoś naniósł na mapę. Zaprzeczeniem, jakoby w jakikolwiek sposób definiowało nas to, w jakim kraju czy mieście przyjdziemy na świat. W końcu to tylko punkty, które kiedyś ktoś nazwał i naniósł na mapę… Bez względu jednak na tekst, nie da się zaprzeczyć, że strona melodyczna jest niezwykle przyjemna dla ucha, pozytywna i wręcz słoneczna. W utworze Moje miasto pojawia się zresztą już pierwszy spośród kilku gości, którzy wystąpili na płycie. Słyszymy tu bowiem grającego na trąbce Jędrzeja Tomczyka.

Leniwiec - Moje miasto (official video) 2016

Mocniejszym uderzeniem jest natomiast drugi utwór – tu ów gniew, o którym wspominałam wcześniej, jest już dosadniejszy, bowiem idzie w parze także z melodią. Już pierwsze sekundy utworu Psy to szybkie wejścia instrumentów, przywodzące na myśl pogoń, ucieczkę i krzyk. Biorąc pod uwagę tekst, chyba właśnie o to chodziło. Psy to sprzeciw wobec życiu w hipokryzji i obłudzie, to namowa do ucieczki przed pustym światem pełnym celebrytów i egoistycznych polityków. Tutaj usłyszymy również gniewny wokal Smalca z zespołu Zielone Żabki. Chwilę później, kiedy do głosu dochodzi utwór numer trzy, czyli Miłość jak z horroru, zmieniamy stylistykę i wkraczamy do melodyjnego świata, w którym tekst to już czysta zabawa i rozrywka, jaką miał zarówno zespół, tworząc ten kawałek (tak domniemywam), ale także jaką otrzymuje słuchacz. Trójka na albumie to historia pewnej pary, można by rzecz, że gotyckiej, w związku której dominuje czerń, mrok i liczne nawiązania do mniej lub bardziej strasznych przedstawicieli popkultury, takich jak Drakula, Psychoza czy Bonnie i Clyde. W tym kawałku powraca gościnna trąbka Tomczyka. Muszę przyznać, że choć na początku, słuchając tego utworu, byłam lekko zdziwiona, to szybko zdziwienie zostało zastąpione przez sympatię do tego kawałka. Niezwykle wpada w ucho, co jest w dużej mierze zasługą świetnie skomponowanego tekstu:

Ruszamy w drogę – jak zwykle burza

Siejemy wiatr, więc już nas to nie wzrusza

Wybieram pokój z prysznicem bez zasłony

Zbyt dobrze wiem, kto jest fanem Psychozy

Hotel wygląda jakby się spalił

Kto do sufitu używa czarnej farby?

Zamiast wieczór spędzić w nocnym klubie

Oglądamy Drakulę na YouTubie

Utwór tytułowy, czyli Raj poszerza horyzonty zaznaczone w kawałku Moje miasto i rozbudowuje gniew, który słyszalny był w Psach. Zaczyna się delikatnie, wyczuwamy tu zarówno trochę ska, jak i reggae. I znowu tekst okazuje się być sprzeczny z tym, co początkowo próbuje przekazać nam muzyka. Ale już za chwilę do głosu dochodzą ostrzejsze dźwięki, co jakiś czas złagodzone instrumentami dętymi. Przejściu muzycznemu towarzyszy zdanie, które obraca znaczenie utworu o 180 stopni: Lśni reklamowy slogan/ “Życie jest piękne”,/ Tylko się stąd wyprowadź. Podczas mocniejszego tąpnięcia wokalistka Agnieszka Szpargała wykrzykuje: Bo ten kraj/ To raj nad Wisłą/ Dla masochizmu recydywistów, a w tle słyszymy również głos męski.

Dwa kolejne utwory swoje tytuły wzięły od ludzi, którzy zapisali się w jakiś sposób – jeden na mniejszą, drugi na większą skalę – w historii. Edelman Mandela – oba kawałki zostały skomponowane pod dyktando tekstu, dlatego muzyka zwalnia lub przyspiesza tam, gdzie wymagają tego od niej słowa. Edelman niewątpliwie został napisany niezwykle skrupulatnie i poetycko, uwagę zwraca dobór słów Pawła Jasińskiego, które potrafią naprawdę poruszyć. Zwłaszcza strofa:

Nie było dnia i nocy nie było

Każda sekunda lękiem podszyta

Jaka w człowieku musi być siła,

Żeby z godnością w otchłani znikać.

Nie mniejsze wrażenie robi zresztą powtórzony trzykrotnie, podczas refrenu, zwrot: Wstęga Miłej w twoich snach/ Drogi panie Edelman. Mandela robi już mniejsze wrażenie pod względem tekstowym, ale sam apel: Chodź z nami/ Chodź z nami/ Idziemy gasić, gasić, gasić, gasić, gasić… nienawiść również nie pozostawia obojętnym. Po tych dwóch utworach odnoszących się do znanych z historii postaci, Leniwiec raczy nas skoczną przeróbką utworu Take On Me. Przebój grupy a-ha wpisujący się gatunkowo w ramy synth popu dzięki Leniwcowi nabiera bardziej współczesnego wymiaru, weselszego i wpasowującego się tym samym w rytm reszty albumu.

Szybko jednak zmieniamy klimat, kiedy na scenę wkraczają Moje Karkonosze. Tutaj zespół dopuszcza do głosu echa folku, a sam utwór przywodzi momentami na myśl harcerską przyśpiewkę: To tutaj pierwszy raz/ Oddychał z nami las/ Pod żyrandolem z gwiazd/ Deszcz rozbudzał nas. Te frazy są zresztą na wpół wykrzykiwane, jakby w odpowiedzi na harcerski apel.  Później dostajemy zresztą również akustyczną wersję tego kawałka. Przejdźmy jednak do kolejnego gościa, który chyba najmocniej zaznaczył na płycie Raj swoją obecność. Królowa nocy to kawałek, w którym Jacek “Dżeki” Stęszewski z zespołu Koniec Świata nie tylko udziela się wokalnie, ale także stworzył on słowa do tego utworu i jeśli zna się twórczość jego zespołu, to jego pióro jest wyczuwalne i oczywiste:

Przy lepkim stole już od rana

Z sercem niewypłakanych łez

i z własną duszą na kolanach

Królowa Nocy, panna grzech

(…)

W jej martwej duszy jeszcze skomli

Ukrzyżowany zdechły pies

Że ktoś sobie o niej przypomni

I oczy jej osuszy z łez

Chłopcy z placu broni to również utwór, do którego tekst napisał Stęszewski, choć tym razem nie usłyszymy w nim jego głosu. Jest to utwór szybki, w którym uderzenia perkusji zgrywają się ze słowami wydobywającymi się z gardła wokalistki – nie tyle wykrzykiwanymi, co wypowiadanymi ostro, szybko, niemal urywanymi. Tematycznie można go natomiast postawić obok Edelmana Mandeli. Jego pesymistyczny, brutalny i krwawy wydźwięk zostaje jednak szybko przełamany utworem 22 kolejki wódki, który jest chyba moim faworytem na albumie. Czysto rozrywkowy tekst Przemka Rozenka, dopasowana muzyka skomponowana przez Pawła Wrocławskiego, ironiczny wydźwięk – wszystko tu gra. Nie mogę powstrzymać się, podczas słuchania tego utworu, od skojarzeń z irlandzką, pijaną przyśpiewką.  Na pierwszy plan wybija się tu głos Agnieszki, ale w tle przebijają także męskie głosy członków zespołu. Główną rolę odgrywa gitara, która jest na szczęście skromna i nie odwraca uwagi od tekstu. A jest nim historia niejakiego Shaina McCaina, który miał iśc do wojska, ale 22 kolejki wódki sprawiły, że ostatecznie pojechała zamiast niego ruda Jane. Humorystyczna i świetnie napisana – idealnie nadaje się na piątkowy wieczór przy wódce. Podobnie zresztą humorystycznym utworem, choć muzycznie już bardziej rozbudowanym i skocznym jest kawałek Tak mnie to bawi. Tutaj drobna uwaga dla wszystkich, którzy słuchają tego kawałka bez książeczki z tekstem – jeśli słyszycie zdanie:

Lecz złoto milczenia najlepszą jest nagrodą,

Gdy z boku widzę flaszkę za flaszką

– -muszę Was zmartwić. Fraszkę za fraszką – jak prostuje książeczka. A jeśli tylko ja się pomyliłam, pozostaje mi się wstydzić. W Tak mnie to bawi gościnie wystąpił Tomasz Nykiel.

Płytę zamyka głośny, na wpół zabawny, a na wpół smutny utwór Chłopaki urodzeni po Wembley, który wyraża rzecz jasna żal za czasami, kiedy nasi piłkarze sprawiali, że kibice mieli nadzieję. Szkoda tylko, że do tekstu wkradł się błąd, który widoczny jest zresztą już w tytule. Ale jak wiadomo, piosenki rządzą się swoimi prawami i nie raz już, nawet kultowym utworom zdarzało się odbiegać od zasad poprawnej polszczyzny. Przy okazji tego utworu chciałabym złośliwie przytoczyć jeden jego fragment z pozdrowieniami dla redakcyjnego kolegi Przemka:

Sto metrów trawy,

Ale spróbuj je przejść

Spróbuj zwyciężyć,

Gdy Kowalski zowiesz się

Po wsłuchaniu się w ciszę, która wybrzmiewa po ostatnim utworze cierpliwy słuchacz otrzyma jeszcze pewien muzyczny bonus.

To, co najbardziej rzuca się w oczy (w uszy), kiedy obcujemy z płytą Raj, to jej różnorodność czy, jak pewnie niektórzy woleliby to nazwać, niekonsekwencja bądź gatunkowe niezdecydowanie. Mocniejsze rockowe brzmienia przeplatają się tu z folkiem, rytmami ska i bujaniem reggae. Mnie taki zabieg nie przeszkadza  – wręcz przeciwnie. Płyta dzięki temu jest barwna, a wiele instrumentów daje się poznać na różne sposoby. Trąbka, saksofon i puzon brzmią w moim odczuciu jednak najwyraźniej, co decyduje o tym, że skoczny charakter albumu jednak ostatecznie przeważa i właśnie takie wspomnienie Raj po sobie pozostawia. Wracam do tej płyty chętnie i często, nadal mi się nie znudziła, a to olbrzymia zaleta i wydaje mi się, że nie byłaby możliwa, gdyby Leniwiec postawił na jednorodność zarówno w warstwie tekstowej, jak  muzycznej. Doceniam przewrotność tekstów, które często stanowią kontrast dla muzyki, ale dzięki temu są jeszcze mocniejsze w przekazie. Leniwiec nagrał płytę, której słucha się naprawdę przyjemnie – nie jest to dzieło przełomowe, ale charakteryzuje się zarówno niezłymi melodiami, jak i niejednokrotnie wartościowymi tekstami. Zespół buntuje się przeciw światu, przeciw podziałom rasowym, nienawiści, przemocy i wojnom, przeciw leniwym politykom i łapczywym księżom, dając temu wyraz poprzez dopasowanie ostrych i dobitnych słów do często nieagresywnej muzyki. Mnie takie połączenie odpowiada, ja takie rytmy lubię i jeszcze nie raz do tych utworów będę wracać. A już na pewno do 22 kolejek wódki.

Leniwiec - Miłość jak z horroru (official video) 2016

Fot.: Mystic Production

Leniwiec

Write a Review

Opublikowane przez

Sylwia Sekret

Redaktorka naczelna i współzałożycielka Głosu Kultury. Absolwentka dyskursu publicznego na Uniwersytecie Śląskim (co brzmi równie bezużytecznie, jak okazało się, że jest w rzeczywistości). Uwielbia pisać i chyba właśnie to w życiu wychodzi jej najlepiej. Kocha komiksy, choć miłość ta przyszła z czasem. Zimą ogląda skoki narciarskie, a latem do czytania musi mieć świeży słonecznik.

Tagi
Śledź nas
Patronat

Skomentuj

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *