saltus

Chyląc czoło ku przeszłości – Saltus – „W Imię Bogów” [recenzja]

Warszawscy pagan/black metalowcy z Saltus postanowili przypomnieć się kompilacją W Imię Bogów. Zebrali na jednej płycie porozrzucane na innych wydawnictwach kawałki i złożyli je w całość, tworząc całkiem spójny zestaw.

Rok 2015 to intensywny okres dla zespołu – najpierw EP Jedność, a teraz składak w postaci W Imię Bogów. Zespół obudził się po kilku latach niebytu i bardzo dobrze się tało, bowiem Saltus to jeden z mocniejszych przedstawicieli pagan/black metalu w Polsce, obok takich hordów, jak Abusivness czy North. Zespół powstał w 1997 roku i już drugie demo, Słowiańska Duma z 1999 roku, spowodowało, że o Saltusie stało się głośno w podziemiu. Dopiero jednak sześć lat później zespół doczekał się debiutanckiego krążka – Imperium Słońca. Cztery lata później zespół poprawił Triumfem, a kolejny LP planowany jest na 2016 rok. W międzyczasie zespół pojawiał się na kompilacjach, splitach, w których szczerze mówiąc, trochę się pogubiłem.

Podstawą materiału na W Imię Bogów, jest ten ze splitu z Abusiveness z 2010 roku, Nowa Era, i nieopublikowanego oficjalnymi kanałami Promo 2002. Szczerze mówiąc, nie znałem muzyki z tych wydawnictw, chociaż kompozycje z promo pojawiły się później na debiucie Saltus. Więc kawałki ze splitu fani, jak sądzę, znają doskonale, a kompozycje z promo znają zapewnie z wersji zawartych na Imperium Słońca. Znowu się pogubiłem ;).

No dobra, ale teraz na poważnie stwierdzam, że na W Imię Bogów znajduje się czterdzieści minut solidnego, kopiącego pagan metalowego łojenia, jak już w otwierającym płytę doskonałym, momentami porywającym utworze tytułowym. Wpadające w ucho riffy, galopujące, szybkie rytmy, a całość, zaryzykuję stwierdzenie, że jest chwytliwa, momentami wręcz melodyjna. Czy to minus? Absolutnie nie, muzyka Saltus zyskuje na tym, partie gitar zalatują czasami lekkim patosem, jednak świerzbią ucho bez cienia jakiejkolwiek żenady. Summa summarum słucha się tego dobrze i to jest największa wartość dodatnia tego materiału.

Materiał ze splitu jest całkiem urozmaicony, bowiem Na śmierć ku przeznaczeniu życia to ciężar, ołów i wolniejsze tempo. W Gdy bogowie światem rządzili pojawiają się chóralne zaśpiewy, melorecytacja, wyciszenia, które nadają kompozycji klimatu i odpowiedniego mroku. W Twojej Krwi pojawiają się w tle dyskretne, nienachlane klawisze, wzbogacając tym samym muzyczne tło pełne zgiełkliwych, szybkich gitar i galopującej, gęstej perkusji. Jednak większość dźwięków, jakie dochodzą z głośników, to bezlitosny, dobrze nagrany, z klarownym brzmieniem metal z pogranicza gatunków black i death.

SALTUS - W imię bogów [Official Track]

Kultowe kawałki z Promo 2002 brzmią znacznie gorzej, bowiem są to po prostu demówki, jednak czuć w nich autentyczność i moc pomimo realizacyjnych niedostatków, jak kiepsko nagrany wokal, który gdzieś tam chowa się w miksie. To tutaj usłyszymy w pierwotnych wersjach, sztandarowe, klasyczne wręcz utwory jak Imperium Słońca czy Perunie Prowadź. Dla znających debiut to zapewne ciekawostka, pokazująca jednak, że zespół szybko stał się sprawnie naoliwioną maszyną i w stosunkowo krótkim czasie od momentu powstania i pierwszych prób, Saltus zaproponował dojrzałe, interesujące, nieszablonowe kompozycje.

O tekstach nie trzeba się rozpisywać, wystarczy spojrzeć na tytuły kompozycji; na szczęście Bithorn i spółka piszą zgrabne stylistycznie teksty i słucha się tego po prostu dobrze. I najważniejsze – piszą je po polsku, nadając całości niesamowitego, lekko ludycznego klimatu. Tworzy to wszystko intrygującą całość, a między słowami wokalisty pobrzmiewa tęsknota do czasów, gdy bogów było wielu. No nic, kończąc, trzeba przyznać, że W Imię Bogów to solidny składak, który umili czas oczekiwania na nową płytę. Koniecznie trzeba też obadać EP Jedność.

Fot.: Via Nocturna

saltus

Write a Review

Opublikowane przez

Jakub Pożarowszczyk

Czasami wyjdę z ciemności. Na Głosie Kultury piszę o muzyce.

Tagi
Śledź nas
Patronat

Skomentuj

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *