animators

Czary-mary! – Animators – „Hepi End” [recenzja]

Mówi się, że trzecia płyta zawsze jest sprawdzianem dla zespołu. Jeśli ta stara, odwieczna rockowa zasada ma swoje pokrycie w rzeczywistości, to Animators zdali ten test na piątkę.

Jakiś czas temu recenzowałem drugi krążek zespołu, zatytułowany The Universe. Wtedy nieco zawodziłem nad całością, a z czasem, wracając do tej płyty, zauważałem stylistyczną niespójność, wyraźny ślad tego, że Animators szukają swojego stylu oraz ekspresji. Gdy tylko dowiedziałem się o nowej płycie, to nie ukrywam, spodziewałem się rozwinięcia pomysłów z The Universe.

Trio postanowiło jednak inaczej. Animators dali sobie spokój z anglojęzycznymi tekstami, na rzecz prostych, ociekających rock’n’rollową poezją liryków w języku ojczystym, które doskonale korespondują z żywiołową muzyką. I tutaj drugie zaskoczenie. Zespół kompletnie odszedł od bogatych, przestrzennych aranży, produkcyjnych wodotrysków na rzecz prostego, brudnego rock’n’rolla. Wiele osób zapewne będzie sądzić, że powrót do źródeł rocka może być strzałem samobójczym. Odejście od próby wykrystalizowania własnego, eklektycznego stylu na rzecz surowego, oszczędnego grania może spowodować, że zespół całkowicie straci swoją tożsamość. No cóż. Sami muzycy twierdzą, że Hepi End to nowe rozdanie w ich karierze, nowy początek i sądzę, że należy wyłącznie przyklasnąć tej zmianie.

Bo trzeba przyznać, że Animators doskonale odnajdują się w konwencji brudnego, surowego, garażowego grania. Mam wrażenie, że zespół uwolnił się od ograniczeń, jakie sobie sam nałożył, tworząc The Universe. Oszczędne aranżacje charakteryzują się dynamiką oraz mocą, nadając kompozycjom nośności i przebojowości. Animators brzmią teraz po prostu jak rasowe power trio. Trzeba jednak uczciwie przyznać, że stylistyczna rewolta spowodowała, że trudno będzie o stwierdzenie, iż Animators starają się stworzyć nową jakość na krajowej scenie. Zespół korzysta z utartych schematów i klisz, próbując tworzyć jak najlepsze, najbardziej chwytliwe oraz porywające kawałki, i należy przyznać, że wychodzi im to całkiem nieźle.

Najważniejsze, że te kawałki wpadają w ucho i goszczą na dłużej w głowie oraz w odtwarzaczu. Trudno nie ulec urokowi bujającej Lali, nośnego, opartego na wyrazistym rytmie perkusji utworu Claire czy funkującego, kroczącego kawałka Idealny Stan, czy maksymalnie przesterowanej kompozycji tytułowej. Na płycie nie zabrakło ballad, w których trzeba przyznać, że Animators wznieśli się na wyżyny liryczności i swoiście poetycki opisów, jak Miłość w punkcie ksero. Ważne jest to, że zespół nie zapomniał o swojej przeszłości i nie boi się nadal korzystać z elektronicznych aranży, jak w kompozycji Konfitury. Czyli w stylistycznie zwartym materiale znajdują się niewielkie wyłomy.

Pisałem, że zdali egzamin z trzeciej płyty na piątkę, chociaż sama treść recenzji nie wskazuje na taką ocenę. Mój szacunek dla Animatorsów opiera się na tym, że oprócz tego, iż przygotowali fajne kawałki, mieli odwagę dokonać stylistycznej wolty o 180 stopni i wyjść z tego obronną ręką. A często takie próby są totalnymi porażkami. Nie w przypadków Animators.

Animators - Bo przez Ciebie (Official Video)

Fot.: Lou & Rocked Boys

animators

Write a Review

Opublikowane przez

Jakub Pożarowszczyk

Czasami wyjdę z ciemności. Na Głosie Kultury piszę o muzyce.

Tagi
Śledź nas
Patronat

Skomentuj

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *