Do słuchania przy zgaszonym świetle – M8N – „The ULSSS” [recenzja]

Miron Grzegorkiewicz znany jest z zespołów JAAA!, Daktari czy How How, a w najnowszym semi-solowym projekcie ukrywa się pod nazwą M8N. Po raz pierwszy najnowszą płytę The ULSSS Mirona było mi dane usłyszeć w radiowej audycji Off Control, której motto przewodnie głosi muzyka do słuchania przy zgaszonym świetle. Czy ta płyta jest do tego odpowiednia? Z pewnością. Należy ją włączyć, zamknąć oczy i rozpocząć wędrówkę po krainach mroku, ambientu, wyobraźni i emocji. Osiem okładek, osiem opowieści, osiem światów. Oto osiem biletów na podróże, których celem jest odkrywanie samego siebie.

The ULSSS to album storytellingowy, stanowiący finał całorocznego projektu multimedialnego, w którym udział wzięli między innymi Anna Kamecka, Karolina Rec, Mateusz Franczak, Jacek Mazurkiewicz, Barbara Kinga Majewska, Irek Wojtczak czy Pete Simonelli. Każdego ósmego dnia miesiąca począwszy od marca 2017 roku na światło dzienne wychodziły kompozycje, które po połączeniu utworzyły mapę świata nieodkrytego. By dokonać odkrycia wspomnianego świata, należy zagłębić się w prezentowane dźwięki, które artysta opisuje jako kartki wyrwane z dziennika podróży. Eksperymentalny projekt gromadzi w sobie dźwięki elektroniczne, ambientowe i nieco abstrakcyjne. Nazwa, pod jaką kryje się Miron Grzegorkiewicz, czyli M8N, ma wiele znaczeń: można tłumaczyć ją jako moon – księżyc, M∞n jako odwrócony znak nieskończończoności i w M8N – odniesienie do cyfry osiem jako cyfry biblijnej. Dziewiąta pozycja na trackliście stanowi dodatek i wykroczenie poza nieskończoność. W większości utworów usłyszeć można głos artysty, ale narratorem tej historii jest muzyka, której kształt został przez niego nakreślony.

W pierwszym utworze, ambientowym Railway Bars, goszczą Karolina Rec, Kamil Pater i Mateusz Franczak. Kolejny, Through The Waterfall, jest w stanie poruszyć i wywołać ciarki na całym ciele. Pojawia się w nim niepokój kontrastujący z chwilowym ukojeniem oraz wyciszeniem. Słyszalne są dźwięki natury, przypominające o tym, co powinno być człowiekowi bliskie. To siedem minut i trzydzieści siedem sekund absorbującej muzycznej uczty. Before The Eyes rozpoczyna się spokojniej i w wolniejszej tonacji trwa do końca. Piąty na płycie utwór, Night, okazał się być tworzonym w nocy. Konceptualne nagranie nastrojowego wokalu na dyktafonie Barbara Kinga Majewska stworzyła w świetle księżyca, w Neapolu, przy otwartym oknie. Praca nad utworem stała się silnie połączona znaczeniowo z rzeczywistością, jako synteza wyobrażeń i działań. Świadczy to o tym, iż dzieło to cechuje niewyobrażalna autentyczność i szczerość przekazu. Digging można uznać za intrygujący i wręcz taneczny. Przywołuje mi on na myśl opener’owy koncert JAAA! z 2016 roku, kiedy o drugiej w nocy część osób oddawała się transowi za sprawą dźwięków dobiegających ze sceny. W podobnych okolicznościach słuchałoby się go najlepiej. Hidding Kingdom zabrał mnie do Szkocji, prezentując nieco folkowe brzmienia. Przedostatni, After the storm, jak opisywał Miron, ma w sobie zachodzące słońce i pola tuż przed żniwami, razem z lasem w tle – w takich oto okolicznościach był nagrywany. Mając tę wiedzę, nietrudno o identyczne wyobrażenia. W We are surprising no one Pete Simonelli recytuje swój własny tekst, co brzmi nieco kosmicznie, zupełnie jak w wizji przyszłości pełnej sztucznej inteligencji albo w opowieści science-fiction. Veins, czyli dodatek, wydaje się być klamrą, utrzymaną w stylistyce przewodniej, choć między utworami nie tak łatwo o wspólne mianowniki. Każdy zdaje się być relacją z innego etapu życia, będąc fragmentem jednej opowieści o dynamicznej i zmiennej fabule.

Cały album The ULSSS to czysta abstrakcja i surrealizm, którą każdy może odbierać na swój sposób. Nadawałby się zarówno na ścieżkę dźwiękową, jak i na eksponat w galerii sztuki – może nawet tę drugą propozycję umieściłabym na pierwszym miejscu. Wynika z tego, iż każdy koncert M8Na to performance, w którym historie z płyty rozgrywają się na nowo i są w stanie wpływać na odmienne doświadczenia słuchaczy.

Metoda improwizacji, która w twórczości M8Na jest mocno zakorzeniona, zakłada dojrzałe eksperymentowanie z dźwiękiem, dołączając do niego wielowymiarowe obrazy, będące kadrami z życia. Jestem pewna, że gdybyśmy mieli zdolność robienia zdjęć nie żadnym sprzętem, a własnymi oczami, to projekt ten do oryginalnego wydania dołączony miałby film, a wtedy zyskałby kolejny wymiar, który jednak mógłby ograniczać wyobrażenia odbiorców. Tę ciekawą koncepcję niebywale trudno ująć w słowa, bo oddziaływuje ona na człowieka na poziomie emocjonalnym. Jedynym rozwiązaniem dla jej zrozumienia będzie oddanie się jej odsłuchowi. Tak jak wspomniałam: należy ją włączyć, zamknąć oczy i rozpocząć wędrówkę po krainach mroku, ambientu, wyobraźni i emocji. Ja wraz z ostatnią kropką wędrówkę tę zakończę. Nim zacznie świtać.

 

 

Fot.: M8N, SADKI REC

Write a Review

Opublikowane przez

Małgorzata Kilijanek

Pasjonatka sztuki szeroko pojętej. Z wystawy chętnie pobiegnie do kina, zahaczy o targi książki, a w drodze powrotnej przeczyta w biegu fragment „Przekroju” czy „Magazynu Pismo”. Wielbicielka festiwali muzycznych oraz audycji radiowych, a także zagadnień naukowych, psychologii społecznej i czarnej kawy. Swoimi recenzjami, relacjami oraz poleceniami dzieli się z czytelniczkami i czytelnikami Głosu Kultury.

Tagi
Śledź nas
Patronat

Skomentuj

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *