Stillborn powrócił z nową płytą Testimonio de Bautismo i należy się poważnie zastanowić nad tym, czy nie mamy już rozstrzygniętej kwestii, tego kto nagra płytę roku 2016 w polskim świecie ekstremalnego metalu.
Trochę poczekaliśmy na nowe dzieło Stillborn, bo na świeże LP mieleckiej kapeli czekaliśmy dobre pięć lat, kiedy słuchaliśmy wszelakich bluźnierstw płynących z nagrań zawartych na Los asesinos del sur. I zdecydowanie nie ma co nastawiać się na jakąkolwiek rewolucję w brzmieniu i postawie zespołu, który nieustannie robi to, co najlepiej potrafi – szerzy śmierć, pożogę i zniszczenie.
Należy jednak zauważyć, że Stillborn w porównaniu do Los asesinos del sur przeszedł delikatną ewolucję. Nie tyle co w samym aspekcie brzmieniowym czy też podejściu do stylistyki uprawianej od lat przez zespół, która jest niezmienna i zespół odważnie kroczy wyznaczoną dawno już ścieżką. Chodzi mi o to, że Stillborn stara się trzymać rękę na pulsie i muzycy bandu doskonale wiedzą, co piszczy w trawie zwanej death/black metalem. Reasumując, jednym z pierwszych moich odczuć po kilkukrotnym przesłuchaniu, oprócz tego, że Stillborn przygotowali znowu materiał kopiący wszystkim tyłki, okazał się fakt, że Testimonio de Bautismo niepozbawiony jest pewnego pierwiastka chwytliwości tudzież przebojowości w ekstremalnym sensie znaczenia tego słowa. Ten huragan, który roztacza się z głośników, rozgościł się wygodnie w mojej głowie i nie bardzo chce uciec.
I tak jest od pierwszych sekund Martwo Urodzonego – Rozdział Trzeci – gęste, intensywne brzmienie, ściana gitar, nieposkromiona wściekłość i przerażająca moc poparte są potężnym, ale odpowiednio surowym i brudnym brzmieniem, które uwypukla takie kawałki jak Ancykryst, który napędzany jest złowieszczym riffem i wykrzykiwanym przez Killera tekstem, niepozostawiającym dla nas jakiejkolwiek nadziei: Nie zatrzyma nikt/grzesznego huraganu /starszego niż świat/genetycznej nienawiści!
W ogóle dodatkową zaletą tego materiału są bluźniercze liryki zapisane w naszym języku ojczystym, co całej twórczości Stillborn nadaje dodatkowy wymiar. Co więcej, sam materiał wcale nie jest szaleńczą gonitwą, co potwierdzają kawałki takie jak Upiór czy Człowiekowstęt, w których obok ekstremalnych temp mamy potężne, wbijające w ziemię zwolnienia. Zespół nie unika kombinowana w brzmieniu, jak w fenomenalnym, doskonałym w każdej sekundzie Apocalyptic Hymn of Satanic Warriors, w którym chyba rozwiązali worek najlepszych riffów i partii gitary w bogatej karierze Stillborn. Ale trzeba się szykować na to, że takie momenty będą w zdecydowanej mniejszości, bowiem Odezwa i Obłęd nawet na sekundę nie dają wytchnienia słuchaczowi, ale kto by takich chwil chciał szukać na albumie Stillborn?
Mieleccy death/black metalowcy nie silą się na oryginalność, czerpią co najlepsze z dokonań kapel, jak wczesny Sodom, któremu zresztą oddali hołd w postaci coveru Burst Command Til War. Z drugiej strony, brzmią oni jak mało kto i robią to, co zawsze – niszczą bębenki słuchowe, dosłownie jak nikt na świecie. Testimonio de Bautismo to 33 minut czystej muzycznej apokalipsy.
Fot.: Godz ov War Productions.
Podobne wpisy:
- Stillborn udostępnia streaming nowego albumu
- Antimatter ujawnia teledysk do utworu "Stillborn Empires"
- Poronione kołysanki - Ulcer - "Heading Below" [recenzja]
- Odór nadchodzącej śmierci - Torture of Hypocrisy -…
- Nieustannie na pierwszej linii frontu - Armia -…
- Oldschool never die - Centinex - "Redeeming Filth"…