Kamieniarz

Instynkt macierzyński – Camilla Läckberg – „Kamieniarz” [recenzja]

Camilla Läckberg z każdym kolejnym tomem rozkręca się i coraz lepiej radzi sobie, tworząc kryminalne, zawikłane historie, których rozwiązania trzeba szukać w przeszłości – o czym zawsze niemal od początku wie czytelnik, jednak bohaterowie nie mają tego luksusu i muszą połączyć ze sobą wiele faktów, a także kilka domysłów, by zacząć odgrzebywać stare historie. Nie inaczej jest w przypadku powieści Kamieniarz, która jest trzecim tomem Sagi o Fjällbace. Tomem, dodajmy, najlepszym z dotychczasowych – najbardziej skomplikowanym i dynamicznym. W porównaniu z dwiema poprzednimi częściami cyklu, to właśnie w Kamieniarzu jest również najwięcej ludzkich dramatów i tragedii, z którymi zmierzą się nie tylko postaci z książki, ale w pewnym stopniu również czytelnicy.

Chyba nie ma nic gorszego niż strata dziecka. Największy dramat sytuacji, w której rodzice przeżywają śmierć swojej pociechy, opiera się chyba na tym, że taka kolej rzeczy jest nienaturalna, jest wbrew naturze. Występuje przeciwko pewnemu niepisanemu prawu, które mówi, że to rodzice umierają najpierw, a żadna matka i żaden ojciec nie powinnni patrzeć na śmierć swoich dzieci. Taki ból potrafi złamać nawet najtwardsze karki, rozkruszyć w pył najbardziej skamieniałe serca, doprowadzić do rozpadu związku i całego, otaczającego będącą w żałobie osobę, świata. Taka tragedia spotyka pewnego dnia małżeństwo mieszkające nieopodal Eryki i Patryka. Kiedy rybak, Frans Bengtsson, wyławia z morza ciało kilkuletniej dziewczynki, wszystko wskazuje na to, że poprzez nieznany nikomu, lecz ewidentnie niefortunny, splot zdarzeń Sara utopiła się. Co prawda miała być wtedy u koleżanki, ale widocznie postanowiła zboczyć z obranego kursu. Dość szybko jednak okazuje się, że dziewczynka w płucach miała nie tylko słodką wodę, ale także ślady mydła, co każe Patrykowi i reszcie ekipy z komisariatu w Tanumshede domyślać się, że Sara została najprawdopodobniej utopiona w wannie. Dlaczego ktoś miałby odebrać życie małej dziewczynce, w dodatku w tak okrutny sposób? W czym mogło zawinić dziecko? A może ktoś pragnął skrzywdzić jej rodziców? Policjanci muszą zakasać rękawy, tym bardziej że każdego ogromnie poruszyła śmierć dziecka.

Tymczasem Eryka i Patryk zmagają się po raz pierwszy w życiu z trudami rodzicielstwa. I okazuje się, że wcale nie jest to takie piękne, słodkie, różowe i pachnące, jak trąbią o tym wszystkie filmy i magazyny. Eryka wciąż jest niewyspana, obolała, zaniedbana i zmęczona. W dodatku wszystko wskazuje na to, że cierpi na depresję poporodową – choć kocha Maję, nie potrafi się nią cieszyć, ma dość wrzasków i obolałych od karmienia piersi. Z utęsknieniem wyczekuje codziennie powrotu Patryka do domu, w nadziei, że ten przejmie obowiązki związane z dzieckiem, a ona będzie mogła w końcu odpocząć. Niestety w związku z morderstwem popełnionym na małej dziewczynce Patryka nie będzie w domu tak często, ja życzyłyby sobie ukochana i córka. To z kolei rodzić będzie między parą wiele napięć, sprzeczek i drobnych nieporozumień wywołujących falę zmęczenia i zniechęcenia. Na szczęście Eryka ma Charlottę. Jej nowa przyjaciółka jest dla niej zarówno rozrywką, jak i wsparciem – mieszka niedaleko, a w dodatku sama ma dwójkę dzieci, więc kobietom nie brakuje wspólnych tematów, a oprócz tego świeżo upieczona mama może liczyć na porady od bardziej doświadczonej. Jednak teraz sytuacja ulegnie zmianie. To Eryka będzie musiała być wsparciem dla Charlotty, kiedy z morza zostają wyłowione zwłoki Sary, jej córki. Jak jednak pocieszyć matkę w żałobie? Jak wytłumaczyć to, co się stało? Frazes, że wszystko będzie dobrze, chyba nikomu nie przeszedłby przez gardło…

Współczesne wydarzenia, jak to u Läckberg, przeplatane są narracją dotyczącą wydarzeń z przeszłości. Tym razem pisarka przenosi nad do roku 1923 i krok po kroku podążamy wraz z nią przez kolejne lata. Poznajemy wtedy Agnes, córkę bogatego mężczyzny, którego żona zmarła, pozostawiając go samego z córeczką. Nic więc dziwnego, że wdowiec nie widzi świata poza małą – jest jego oczkiem w głowie, z czego zresztą dziewczyna szybko zaczyna zdawać sobie sprawę. Bez skrępowania wykorzystuje miłość i uległość ojca, w czym pomagają jej także wrodzony wdzięk i uroda, której nie da się zaprzeczyć – zbyt wiele mówią o niej wspomnienia wszystkich jak jeden mąż mężczyzn, których spotyka lub mija. Pewnego dnia jednak Agnes zrobi coś, czego nawet poczciwy ojciec nie będzie w stanie wybaczyć. A wszystko zacznie się od dnia, w którym dziewczyna, dla czystej rozrywki, zapragnie uwieść pewnego prostego kamieniarza. Czytelnik – a przynajmniej ja – dość długo może nie zdawać sobie sprawy z tego, jak te wydarzenia mogły wpłynąć na to, co dzieje się w chwili obecnej we Fjällbace. Co wspólnego ma rozkapryszona i egoistyczna do granic możliwości Agnes, która w roku 1923 miała kilkanaście lat, z utopioną z zimną krwią dziewczynką? Stopniowo pisarka odkrywa przed nami pewne karty, ale w porównaniu z poprzednimi częściami sagi, dość długo zatrzymuje w rękawie fabularnego asa.

Kamieniarz to jak dotąd najbardziej porywająca powieść wchodząca w skład cyklu o małej szwedzkiej mieścinie, policjancie Patryku i pisarce Eryce. Składa się na nią bodaj najwięcej wątków – mniej lub bardziej powiązanych ze sprawą główną, a czasami jedynie podkręcających barwy opowieści. Wiele się tu dzieje, wiele jest dramatów, wiele łez i wiele krzyków. Każdy zdaje się mieć jakieś tajemnice i winy, które wloką się cieniem, krok za krokiem, za właścicielem. Camilla Läckberg robi to, co wychodzi jej najlepiej – wnika w głąb psychiki bohaterów, nie dzieląc ich na ważniejszych i pobocznych. Tutaj każdy wydaje się istotny i każdemy zostaje poświęcone choć trochę czasu. Nieważne, czy mamy do czynienia z gburowatym, ale paradoksalnie z tomu na tom wzbudzającym jakąś przedziwną sympatię, komendantem, Melbergiem; czy też z młodym, ale zaraz po Patryku najbardziej rozgarniętym policjantem, Martinem; czy też z Anniką, której obecność i przenikliwość (niczym u autorki) zawsze wiele wnoszą. Tym razem dochodzi sporo nowych postaci związanych ze sprawą: Charlotte i jej mąż, którzy próbują poradzić sobie ze śmiercią córki, jednocześnie zmagając się z innymi problemami, o których się nie mówi; Lilian, matka Charlotte, dla której największym urozmaiceniem dnia są sprzeczki z sąsiadem; ów sąsiad, który żywi równie wielką nienawiść do Lilian, jak ta do niego; jego syn, dorosły mężczyzna z zespołem Aspergera, który próbuje przystosować się do życia w społeczeństwie, w którym postrzegany jest jako dziwak… Można by tak jeszcze chwilę wymieniać i aż dziw bierze, że przy takim nagromadzeniu postaci autorce udało się nikogo nie potraktować po macoszemu.  A jednak – udało się. Jak widać, w autorce drzemie ogromny instynkt macierzyński względem stworzonych przez nią bohaterów. Postaci są zresztą niezwykle ciekawe, ich historie i charaktery, a także to, co je ukształtowało wciągają bez reszty.

Podczas lektury trzeciego tomu sagi zaczęłam zastanawiać się nad demonizowaniem postaci kobiecych u szwedzkiej pisarki. Może “demonizowanie” to zbyt mocne słowo, ale coś jest ewidentnie na rzeczy. W każdej, jak do tej pory, części, znajdujemy kobiety, które są albo złymi matkami, albo żonami, albo teściowymi, albo po prostu są złe, a ich zachowanie wypaczone. Zresztą nawet nieżyjąca mama Eryki i jej siostry Anny (której losy również ruszają naprzód) jest od początku przedstawiana jako ta, od której córki nie zaznały nigdy choćby odrobiny czułości. Jestem ciekawa, czy ta tendencja będzie się utrzymywać i czy ma coś wspólnego z osobistymi doświadczeniami pisarki. Choć bowiem spotykamy na kartach jej powieści także złych mężczyzn, nie da się nie zauważyć, że to kolejne kobiety, niekoniecznie będąc głównym czarnym charakterem, wzbudzają największą antypatię, a nawet gniew.

O ile w drugim tomie, Kaznodziei (którego recenzję znajdziecie tutaj), podobało mi się, że związek Eryki i Patryka, wchodzący na nowy etap, nie został przedstawiony zbyt słodko, a wręcz pisarka zwracała uwagę na irytację i rutynę, które wkradają się po czasie między dwójkę kochających się ludzi, o tyle w Kamieniarzu na pochwałę zasługuje to, jak Camilla Läckberg przedstawiła macierzyństwo i związane z nim uczucia. Nie zawsze wygląda to bowiem od razu tak cudownie i uroczo. Przyjście dziecka na świat wiąże się również z bólem, niewyobrażalnym zmęczeniem, zniecierpliwieniem, kłótniami, a także smutkiem i depresją. Cieszę się, że autorka postanowiła poruszyć ten temat, bo w niewielu utworach literackich, które nie poruszają konkretnie tego tematu, to się zdarza. Nie powinno mnie to zresztą dziwić, bo pisarka nie pierwszy raz przecież odwraca się plecami od tego, co utarte, znane i przewidywalne. I chwała jej za to!

Kamieniarza w formie audiobooka czyta oczywiście nie kto inny, jak niezawodny Marcin Perchuć. I po raz kolejny spisuje się w roli lektora wyśmienicie. Wykreowane przez niego postaci są naturalne, ale i charakterystyczne. Tym razem Perchuć musiał pobawić się głosem w taki sposób, aby bez popadania w parodię czytać również kwestie kilkuletniej dziewczynki. I co tu dużo mówić – kolejny raz mu się udało. Nie potrafię nic zarzucić aktorowi, bo nawet “inteligjencja” w jego wykonaniu brzmi jakoś tak… wybaczalnie. Istotną kwestią jest też ton podszyty śmiechem, który rewelacyjnie wychodzi Perchuciowi. Bardzo często podczas takich kwestii, kiedy bohater mówi coś z uśmiechem na ustach lub lekko tylko się śmiejąc, lektorowi wychodzi albo zupełnie zwyczajny ton albo czysty śmiech. Tymczasem Marcin Perchuć idealnie oddaje niuanse głosu rozbawionego lub zabarwionego uśmiechem, nie wybrzmiewając przy tym pełnoetatowym chichotem. Brawo.

Kamieniarz cały czas trzyma w napięciu i nie pozwala oderwać się słuchaczowi (lub czytelników) od opowiadanej mu historii. Autorka kolejny raz porusza wiele niezmiernie ważnych tematów, o których rozpisywać się nie zamierzam, w obawie przed niepotrzebnym zdradzaniem fabuły. Jeśli tendencja coraz lepszych tomów będzie się utrzymywać, to aż strach pomyśleć, co będzie dalej. Wgląd w interesujące psychiki bohaterów w połączeniu z wartką akcją i wątkami humorystycznymi, a także nagromadzeniem tragedii składają się na niesamowicie wciągającą powieść, po której czytelnik nie ma ochoty rozstawać się z bohaterami i malowniczą Fjällbaką. Na szczęście kolejna część, Ofiara losu, już na mnie czeka. Zostawiam więc za sobą jedną zagadkę i zanurzam się w następną. Ciekawe co autorka wymyśliła tym razem…

audioteka claim PL reserved black

Fot.: Audioteka

Kamieniarz

Write a Review

Opublikowane przez

Sylwia Sekret

Redaktorka naczelna i współzałożycielka Głosu Kultury. Absolwentka dyskursu publicznego na Uniwersytecie Śląskim (co brzmi równie bezużytecznie, jak okazało się, że jest w rzeczywistości). Uwielbia pisać i chyba właśnie to w życiu wychodzi jej najlepiej. Kocha komiksy, choć miłość ta przyszła z czasem. Zimą ogląda skoki narciarskie, a latem do czytania musi mieć świeży słonecznik.

Tagi
Śledź nas
Patronat

1 Komentarz

  • A Złota klatka? Widzę, że ma bestsellera – virtualo.pl/camilla-lackberg-a3724/ Ale jak z treścią? Spotykam głównie średnie recenzje. Ludzie pisali, że to nawet najgorsza jej książka, a przecież poprzednie tytuły były znakomite. Zatem – co polecacie?

Skomentuj

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *