hodowca świń

Już nigdy nie weźmiesz udziału w wyjeździe integracyjnym – Anna Zacharzewska – „Hodowca świń” [recenzja]

Wyobraź sobie najgorszy koszmar. Albo najtoksyczniejsze relacje zawodowe, jakie tylko mogą istnieć i osadź je w korporacji. Polej smalcem ambicji i żądzy władzy. W efekcie otrzymasz powieść Hodowca świń – thriller psychologiczny z krwi i kości. Takie smaczki lubimy, dlatego czym prędzej zabraliśmy się do lektury!

Anna Zacharzewska dość nietypowo buduje akcję, na początek podając czytelnikowi moment kulminacyjny tej całej historii. Już wiadomo, że jest trup. Potem w retrospekcjach poznajemy myśli i fragmenty życia każdego z ośmiu bohaterów, których połączyła praca w branży mięsnej. I to nie na etapie produkcji w zakrwawionych rzeźniach czy masarniach lecz w sterylnych, eleganckich biurach typowego korpo.

Są tu trzy kobiety i czterech mężczyzn. Każde z nich nienawidzi pracy dla piątego z nich: Rafała Tuszy. I żadne nie umie po prostu odejść. Tchórzostwo? Uwikłanie w różne układy? Brak alternatywy? Nadzieja awansu? Powodów jest wiele. Cokolwiek sprawia, że niezmiennie trwają w tym toksycznym środowisku, rezultat jest opłakany – zszargane nerwy, niesatysfakcjonujące życie osobiste, brak czasu dla siebie i rodziny, problemy zdrowotne. Rozwiązaniem tych wszystkich sytuacji byłoby zniknięcie szefa. O ileż byłoby lepiej bez niego! Bez nieustannego poniżania, manipulacji, gierek i napuszczania członków zespołu na siebie nawzajem! Marzenia marzeniami, jednak dziwnie zaczyna się dziać, gdy ich realizacja rzeczywiście jest w zasięgu ręki… ale po kolei.

Nie tylko na linii szef-podwładni, ale też w samym zespole nie dzieje się dobrze. Powierzchowne uprzejmości, kopanie pod sobą dołków, zakłamanie bądź totalna obojętność. Pola z działu HR sugeruje wyjazd integracyjny, który miałby ich wszystkich do siebie zbliżyć. I zbliży, oj tak! W każdym razie Rafał Tusza, przychylając się do tej sugestii, ma zupełnie inny plan niż zacieśnianie więzów ze swoimi podwładnymi. W jego chorej wizji uwięzieni pośrodku niczego, pozbawieni telefonów i jedzenia pracownicy poznają branżę mięsną od podstaw. Umieją zabić, oporządzić i zjeść wieprzaka, przestając przy tym być tchórzliwymi trybikami w korporacyjnej machinie. Kto się podda, nie jest godzien pensji, biurowych wygód i wszystkich korporacyjnych dobrodziejstw. To tak w dużym uproszczeniu. Meandrów tuszowskiej psychiki nie da się bowiem podsumować w jednym zdaniu.

Łatwo się za to domyślić, że sytuacja wymyka się Rafałowi Tuszy spod kontroli. Na wyjeździe integracyjnym każdy z podwładnych go zaskakuje. Niesubordynacja to mało powiedziane. Jego słaby, zupełnie niezgrany wcześniej zespół zawiera przymierze dopiero nad zwłokami. Bynajmniej nie świńskimi. Jak długo to przymierze wytrzyma?

Nie, to nie jest kryminał. Nie ma tu dochodzenia, kto zabił, jak to się stało, jaki miał motyw. Jest nieustanne napięcie między bohaterami, niespodziewane sojusze i zaskakujące przemiany. Czy ta śmierć zmieni pozostałych przy życiu? Czy – gdy już wrócą do swoich domów, będą tymi samymi ludźmi? Ha. Skoro Hodowca świń jest porównywany do Orwellowskiego Folwarku zwierzęcego, dobro raczej tu nie zwycięża.

Annie Zacharzewskiej można pogratulować tego, jak niepokojąco trafnie oddaje codzienność w korporacjach – temat bardzo gorący i bardzo na czasie. A jeszcze uczynienie nowoczesnego biurowca miejscem bezwzględnych, krwawych niemal rozgrywek wydaje się strzałem w dziesiątkę.

Na uwagę zasługuje język Hodowcy świń. Subtelna polszczyzna przeplatana krwistymi przekleństwami to chwyt, który mógł się nie udać. Ale w Hodowcy sprawdził się świetnie. Zaryzykowałabym nawet stwierdzenie, że to on sprawiał, że można bezbłędnie wyczuć rozedrganie towarzyszące codziennie Piotrowi, Pawłowi, Marcinowi, Lenie, Poli, Barbarze, Danielowi i Rafałowi. Zapamiętajcie dobrze te imiona. I obstawiajcie: kto przegrał, kto wygrał?

OSTRA JAK BRZYTWA, PRZEJMUJĄCO PRAWDZIWA.

Fot.: Wydawnictwo Burda

 

hodowca świń

Write a Review

Opublikowane przez

Iwona Mózgowiec

Próbuje z różnym skutkiem zapracować na swoje nazwisko. Póki co, traktuje je jak przewrotny żart. Umie czytać i pisać. Z rachowaniem gorzej.

Tagi
Śledź nas
Patronat

Skomentuj

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *