Sexy Suicide

Każdy ma prawo do miłości – wywiad z duetem Sexy Suicide

Żywiołowa, energetyczna, a zarazem tchnąca duchem romantyzmu i nostalgii płyta Intruder duetu Sexy Suicide to żywy dowód na to, że moda na lata osiemdziesiąte nigdy nie przeminie. Porozmawiałem chwilę z Bartłomiejem Salamonem i Mariką Tomczyk na temat tego, dlaczego ejtisy są najlepszą epoką w historii muzyki, przy okazji zahaczając o niezwykle ciekawe tematy tekstów z Intrudera. Zapraszam do lektury.

Jak powstawała płyta Intruder? Co zmieniło się w Waszym podejściu do tworzenia i komponowania od czasu nagrywania Midnight Stories, które nagrane zostało jeszcze pod szyldem Neon Romance?

Bartłomiej Salamon: Przede wszystkim mamy o wiele większą wiedzę pod kątem techniczno-sprzętowym, jeżeli chodzi o produkcję muzyki, niż w czasach, kiedy nagrywaliśmy pierwszy materiał. Zaczęliśmy wykorzystywać bardziej rozbudowane rozwiązania instrumentalne, jeździć na industrialne wycieczki w poszukiwaniu ciekawych brzmień, poszerzyliśmy zaplecze, a przede wszystkim odczuliśmy potrzebę poruszania mniej banalnych tematów w tekstach, co zaczęło wynikać z naszych inspiracji i zainteresowań.

Midnight Stories to był nasz pierwszy materiał, wydany własnym sumptem, jest on trochę cukierkowy i ckliwy, muzycznie za większość materiału odpowiadała osoba, która już z nami nie gra.

Marika Tomczyk: Ja mogę dodać, że odkąd jesteśmy we dwójkę, dużo lepiej nam się komponuje. Podobają nam się te same rzeczy, a jak nie, to łatwo nawiązujemy kompromis. Mamy też wspólną wizję tego, co chcemy robić, jak chcemy, żeby nasz projekt wyglądał. Przy poprzedniej płycie było inaczej. Dodatkowo każde z nas rozwinęło się. Zajmujemy się muzyką dopiero od kilku lat, więc to naturalne, że teraz czujemy się pewniej. Mam nadzieję, że za parę lat też będziemy czuć, że się rozwijamy.

Wasz wizerunek, od wyglądu po samą muzykę, wydaje się zainspirowany latami osiemdziesiątymi. Skąd ta fascynacja tamtą epoką, która w Waszym przypadku okazuje się zdecydowanie wykraczać poza sam aspekt muzyczny?

Bartłomiej: Uważam, że w tej dekadzie znajdowało się wszystko, co najlepsze – od muzyki, przez modę itp., na kinie kończąc. Gatunki, które dzisiaj są bezpłciową papka, wtedy były o wiele bardziej wartościowe i głębokie. Dominowała aura niepokoju i tajemnicy, a nawet dekadencji, skrywana pod delikatną pastelową melancholią, ubrana w ostre i kanciaste formy. Pieszczochy, wampiryczne makijaże, noszone nawet przez gwiazdy Italo Disco, które często śpiewały o ważniejszych rzeczach niż tylko przytulaniu się w słoneczny dzień.

…Kiedy świat chyli się ku upadkowi – zbliż się.

Nie potrafimy powiedzie ci żegnaj.

Cały świat czeka – zbliż się.

Możemy zabrać cię nocą…

Valerie Dore – Get Closer

…Zabrałeś mnie, zabrałeś moją kontrolę nad sobą

Sprawiłeś, że żyję tylko dla nocy

Zanim przyjdzie poranek, historia ma swój koniec

Zabrałeś mnie, zabrałeś moją kontrolę nad sobą…

RAF – Self Control

…Potem godziny pracy,

ładnych kwiatów w myślach,

życie biegnie nieszczęśliwie, ooh.

Codzienne marzenia

By uciec do lepszego życia,

Ale pozostają one tylko marzeniami…

Lion – Happy Children

… to wszystko refreny dyskotekowych hitów!

Marika: Odkąd pamiętam, najlepiej bawiłam się przy muzyce z lat osiemdziesiątych. Fascynacja wokalistkami z tamtego okresu (Pat Benatar, Cyndi Lauper, Madonna, Kim Wilde) trwała u mnie od najmłodszych lat… Udawałam z dezodorantem, że jestem jedną z nich :D. Nigdy potem nie fascynowałam się nikim tak bardzo. Oczywiście przeszłam etap Spice Girls i Britney Spears, ale to trwało chwilę i nie miało znaczenia, jak romans na dyskotece. Natomiast styl i muzyka z lat osiemdziesiątych siedzą we mnie do dziś. I mam wrażenie, że we wszystkich po trochu.

Afterlife opisujecie miłość kobiety do zmarłego mężczyzny. Staracie się w tym kawałku dowieść, że prawdziwa miłość, nie tylko aż do grobowej deski, jednak istnieje?

Bartłomiej: Wiesz, jak to było w Draculi – miłość jest wieczna. Mnie bardzo podoba się idea nekrofilii romantycznej, która nie ma nic wspólnego ze spółkowaniem z nieboszczykiem. Nekrofilii istnieje kilka rodzajów, romantyczna to właśnie tęsknota za kimś, kogo już nie ma wśród nas, a kogo wciąż kochamy i za kim bardzo tęsknimy, może też być to darkromantyczny spacer po starym cmentarzu z ukochaną osobą, podczas pełni księżyca… Niezależnie od tego kocham stare kino grozy, począwszy od niemieckiego ekspresjonizmu lat dwudziestych, skończywszy na ejtisowych slasherach klasy B, jednak chyba największą inspiracją był dla mnie film Zimny Pocałunek.

Marika: To jest bardzo wzruszający kawałek w moim odczuciu. Śmierć ukochanej osoby może zamknąć nas przed światem na całe życie. Ktoś połowę swojego życia szuka tej jedynej osoby, znajduje ją, po czym los mu ją odbiera. Czasem lepszym wyjściem z sytuacji wydaje się być kontynuowanie tej miłości w swojej głowie niż otwarcie się na nową znajomość, która może nie być nawet w połowie tak piękna.

Utwór Evelyn wydaje się zainspirowany historią Evelyn McHale, której finał samobójczego skoku został uwieczniony na słynnej fotografii z maja 1947 roku. Dlaczego zainspirowaliście się w tym utworze smutną historii Evelyn? Czy nazwa zespołu nawiązuje do tej historii?

Bartłomiej: Mnie od zawsze fascynowały i pociągały postacie tragiczne, umarli młodo buntownicy, mroczne historie Hollywood oraz samobójstwa, a to Evelyn jest z pewnością tym najpiękniejszym na świecie. Gdy pierwszy raz zobaczyłem to zdjęcie i przeczytałem, jaka historia się za nim kryje, coś ścisnęło moje serce. Tak, nazwa zespołu jest również inspirowana tą dramatyczną historią.

Marika: Mam do tej piosenki wyjątkowy sentyment. Mnie też bardzo wzruszyła ta historia, dlatego też napisałam o niej tekst. Wykonując tę piosenkę na koncertach, głęboko się wczuwam. Tekst tej piosenki jest kierowany bezpośrednio do samej Evelyn, która popełniając samobójstwo, odcisnęła piętno na każdej z nas.

Stand Alone sięgacie za to po historię związaną z Murem Berlińskim. Możecie wyjaśnić, o czym właściwie jest ten utwór?

Bartłomiej: Utwór jest luźno inspirowany historią Jutty Gallus, znanej jako „Kobieta z Checkpoint Charlie”. Była to rozwódka mieszkająca wraz ze swoimi dwiema córkami w Dreźnie, która w latach osiemdziesiątych, po nieudanej ucieczce do zachodnich Niemiec i wykupieniu jej przez rząd RFN, próbowała odzyskać swoje córki, które odebrał jej rząd NRD i zostały po wschodniej stronie. Demonstrowała codziennie przez wiele godzin na przejściu granicznym wraz z transparentem i zdjęciami dzieci. W końcu w 1988 roku rząd zdecydował się oddać jej córki.

Marika: Sam utwór opowiada o nieszczęśliwej miłości, rozdzieleniu i tęsknocie między dwojgiem ludzi, którzy nie mogą być ze sobą, ponieważ żyją w dwóch różnych sektorach rozdzielonych  murem berlińskim. Dodatkowo ponura aura zimnej wojny wisiała w latach osiemdziesiątych nad światem i niewątpliwie miała odbicie z nastrojach międzyludzkich, co znajdowało z kolei doskonałe ujęcie w muzyce.

Zakochani w piosence przychodzą wieczorami pod mur i patrzą w gwiazdy. Tylko w ten sposób czują, że są wciąż razem.

W okraszonej świetnym teledyskiem piosence Never Forget dotykacie istotnego problemu, jakim jest w naszym społeczeństwie homofobia. Jaką diagnozę stawiacie Polakom w tym temacie?

Bartłomiej: Ja mierną. Mamy wielu przyjaciół homo-, bi-, transseksualnych, od których wiem, że na co dzień borykają się z nietolerancją, pogardą, szykanowaniem. Niestety historii, które znalazły tragiczny finał, jak w naszym klipie, było z resztą wiele…

Z drugiej strony, niewielkim pocieszeniem wydaje mi się to, że dzisiaj coraz częściej słuchając rozmów dzieciaków, słyszy się słowo „gej” zamiast „pedał”, które w latach dziewięćdziesiątych było na porządku dziennym i jak każdy pamięta z czasów szkolnych, było obraźliwym wyzwiskiem.

Osobiście nie wyobrażam sobie, jak maksymalnie nudne i daremne życie musi prowadzić ktoś, kto interesuje się i ma problem z tym, kto z kim chodzi do łóżka.

Marika: Do miłości prawo ma każdy. Ta piosenka może się tyczyć również miłości kolorowej, młodego chłopaka i znacznie starszej kobiety oraz każdej innej pary, która styka się z nietolerancją ze strony społeczeństwa. Jednak to wciąż miłość homoseksualna jest tematem tabu. Rzadko zdarza się bowiem sytuacja, w której  nowo poznana osoba może odpowiedzieć otwarcie na pytanie: A co robi twój partner?…A moja partnerka jest na przykład graficzką komputerową... Oczywiście mam też wielu znajomych, którzy mają w dupie i wręcz sami z siebie mówią nowo poznanym osobom, że ich dziewczyna czy chłopak coś tam robi, po to tylko, żeby przyspieszyć coming out i zaoszczędzić niezręcznych sytuacji, ale większość jest wrażliwa, skryta i boi się opinii ludzi, którzy czasem potrafią być okrutni. Dziwi mnie to, że niektórzy piszą, że to głupie, że zrobiliśmy taki teledysk. Za granicą jest mnóstwo teledysków o tej tematyce, właśnie po to, żeby podejmować ten temat. Ale jak to ze wszystkim bywa, my jesteśmy o 15, 20 lat spóźnieni.

À propos teledysku do Never Forget, to opiszecie, jak on powstawał?

Bartłomiej: Gdy już z grubsza wymyśliliśmy koncepcję, przyszedł czas na znalezienie odpowiedniej aktorki, która najbardziej by nam pasowała.

Pamiętam, że przejrzałem setki stron i profili modelingowych, już miałem tego dość, ale nagle zobaczyłem zdjęcie Patrycji i od razu powiedziałem sobie, że ta dziewczyna musi zagrać w klipie do Never Forget. Patrycja miała wtedy 16 lat, ale miała już trochę obycia przed kamerą, bo wcześniej występowała w serialu stacji TVN Szkoła, gdzie grała transseksualnego chłopaka Kamila. Trudniej było natomiast przedstawić ten pomysł jej mamie, aby zgodziła się, żeby jej 16-letnia córka wystąpiła w obrazie budzącym kontrowersje. Jeżeli chodzi o realizację, to świetnie spisała się ekipa znajomych ze Snapshot Films, w której pracuje mój kumpel Piotr Markowski, z którym poznaliśmy się na studiach fotograficznych. Jest bardzo dobrym operatorem, więc generalnie wszystko poszło już później z górki.

Marika: Ja bym tego nie powiedziała… :]. Moje ujęcia w wannie były kręcone w temperaturze  5 stopni… woda z czajnika dolewana była do wanny, która nie miała połączenia z wodą… a woda stygła w dosłownie 2, 3 minuty. Więc taplałam się tam w lodowatej wodzie przez ponad półtorej godziny. Bardzo dziękuję paniom czajnikowym, gdyby nie dolewanie gorącej wody do wanny, to myślę, że dziś byłabym posągiem z lodu. Ponadto zdjęcia kręcone z Patrycją, gdzie podcina sobie żyły, były kręcone u dziadków operatora, którzy się kładą spać o 22, więc mieliśmy deadline… a nie szło nam to sprawnie, bo łazienka była malutka i trzeba było się mocno gimnastykować. Było trochę stresu, bo mieliśmy na to tylko dwa dni i zero możliwości dokrętek, ale w końcu się udało i mamy całkiem fajny klip.

Sexy Suicide - Never Forget (Official Video)

Kim jest „purpurowy zabójca” z kończącego płytę Purple Killer?

Bartłomiej: To narkotyczny kawałek opowiadający o uzależnieniu, utrzymany w atmosferze oldschoolowych thrillerów.

Pamiętam, że spory niepokój w kwestii klimatu utworu stworzyła też historia nastoletniej morderczyni Zuzanny M., która tworzyła poezję pod pseudonimem Maria Goniewicz. Dwa lata temu, pewnej nocy zaszlachtowała ona nożem rodziców swojego chłopaka. Podobno policjanci z 30-letnim stażem, którzy pojawili się później na miejscu zbrodni, byli w szoku…

Marika: W kawałku narratorem jest sam narkotyk, który mówi do uzależnionej od siebie ofiary. Kusi ją i obiecuje spełnienie… ale też nie kryje swoich złych intencji… Bowiem uzależniona osoba często zdaje sobie sprawę z tego, że może umrzeć lub skończyć w rynsztoku, a wciąż sięga po narkotyki, ponieważ tak bardzo chce znów poczuć, że żyje, tak jakby bez nich jej w ogóle nie było.

Z kim, z wielkich artystów pop lat osiemdziesiątych chcielibyście zagrać na jednej scenie?

Bartłomiej: Dla mnie to chyba już nikt nie został, bo wszystkie zespoły z tamtej dekady, które kocham, albo już dawno nie istnieją, albo robią takie rzeczy, które powodują, że nie chcielibyśmy przed nimi grać (śmiech). Tak na serio, z takich nie irracjonalnych opcji, super byłoby otworzyć koncert Camouflage czy OMD; to jedne z tych zespołów z tamtych lat, które ciągle grają dobrą muzykę i trzymają poziom.

Jak oceniacie Midnight Stories z perspektywy czasu? Czy chcecie jednak odciąć się od przeszłości, gdy byliście triem i prawdziwym debiutem jest właśnie Intruder?

Bartłomiej: Jeżeli chodzi o moje zdanie na temat Midnight Stories to, tak jak powiedziałem w odpowiedzi na pierwsze pytanie…

Dzisiaj, gdy robimy to, co robimy, to nie jest materiał, z którym chcielibyśmy się utożsamiać, ale oczywiście nie wymazujemy przeszłości, to nasza historia, która zaprowadziła nas tutaj, gdzie teraz jesteśmy.

Marika: Amen.

Obecnie koncertujecie. Gdzie można Was spotkać na żywo w najbliższym czasie?

Bartłomiej, Marika: Wystąpiliśmy ostatnio na Castle Party w Bolkowie, a przed nami jeszcze koncerty w Łowiczu, Warszawie, na festiwalu Soundrive w Gdańsku, na Ukrainie, w Krakowie… Trochę tego jest :]. Trzeba śledzić nasz Facebook,  bo tam zamieszczamy ciągle aktualizacje.

Dziękuję za rozmowę!

Fot.: cantaramusic.pl

Skomentuj

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *