Kobiety są pycha… – Lao Che – „Dzieciom” [recenzja]

Pomimo, że nigdy nie przepadałem za sekstetem z Płocka, to Lao Che zawsze jawili mi się jako zespół oryginalny, uciekający od typowych rozwiązań, zawsze zaskakujący słuchacza. Czasami udało się im sprawić mojej osobie niespodziankę, jak na Gospel czy ostatnim Soundtracku, kiedy indziej mnie rozczarowali (Prąd stały/Prąd zmienny), to teraz na pewno zrobili na mnie wrażenie samym pomysłem. Niestety, wykonanie trochę szwankuje. Jedno jest oczywiste. Dzieciom oczywiście pojawi się w różnorakich w podsumowaniach muzycznych 2015 roku, bo ten krążek dobitnie pokazuje, że Lao Che na polskiej scenie, to twór niepowtarzalny i zawsze robiący szum swoimi kolejnymi concept albumami.

Na początek parę słów o tym jak ten krążek w ogóle powstał. Zespół zawsze swoje płyty poprzedzał długimi rozmowami, rozmyślaniami na temat konceptu i spodziewanego efektu finalnego. Od początku do końca, to była przemyślana koncepcja bez odrobiny przypadku. Na Dzieciom jest inaczej. Lao Che od początku poszli na żywioł, czyli po prostu weszli do sali prób tudzież studia nagraniowego, chwycili za instrumenty i zobaczyli, co z tego wyjdzie.

I okazało się, że Dzieciom literacko to swoista bajka dla dorosłych dzieci i dla tych, co posiadają własne pociechy. To próba rozważań na temat dziecięcych pytań, często trudnych, bezpośrednich, potrafiących dorosłych wprawić w nie lada zakłopotanie. Mimo to, treść jest zdecydowanie dla dorosłych. Zresztą sam tytuł: Dzieciom nawiązuje do pewnego zbioru poezji Jana Brzechwy. Trzeba przyznać, że Hubert „Spięty” Dobaczewski doskonale ujął temat w swoich niepowtarzalnych tekstach, pełnych pokręconej metaforyki, nieprzeciętnej erudycji i zabawami słowem. Zresztą wokalista Lao Che mocno inspiruje się Brzechwą, momentami dosłownie parafrazując jego utwory, jak w otwierającym krążek Dżin. Kolejny na płycie Tu jest swoistą satyrą konformistycznego, ziemskiego życia: Tu jesteśmy wolni, Tu nie mamy zwierzchnika, Za to mamy kobiety, A kobiety są pycha… O dorosłych i ich wojnach opowiada Wojenka, gdzie Spięty w gorzkich słowach pokazuje, że byle pretekst wystarczy, aby całe armie rzuciły się sobie do gardeł. W Bajce o Misiu (tom pierwszy) mamy obraz człowieka zdezorientowanego współczesnym światem i tym, że każdy na każdego jest szczuty. Miś jest bardzo zagubiony w tym wszystkim. W Erracie Dobaczewski doskonale ujął w formie lekko zwariowanego wierszyka treść o stracie bliskiej osoby. Natomiast moim ulubionym tekstem, wpisującym się niejako w treść debaty o współczesnej opinii publicznej i pewnych jej częściach, szczególnie tej z prawej strony, jest Legenda o Smoku. Aż pozwolę sobie na szerszy cytat: Zawyły chamy:Bij gejów, mścij braci!/A tak wyje cham, gdy rozum traci./Po nich ryknęli chłoptasie w brunacie:/- Żyć tu nie damy żadnej czarnej szmacie! (…) I dalej też ci, co krzywdzą zwierzęta/W końcu ci z Bogiem na ustach/A z gównem w sercach. Mocne.

Momentami liryki ratują kompozycje, bo muzycznie Lao Che jest na Dzieciom mniej eklektyczne, niż zwykle to bywało na krążkach Płocczan. Brak charakterystycznego synkretyzmu, który, jak sądzę, ma swoje źródło w nowatorskiej, jak na Lao Che, metodzie tworzenia muzyki na album, z pewnością wpłynął na muzyczną stronę Dzieciom. Na szczęście Piotr „Emade” Waglewski zadbał o ciepłe, przestrzenne i równe brzmienie. Jeszcze orientalizmy, w których doskonale odnalazł się Spięty, zaprezentowane w Dżinie mogły się podobać. Klezmerskie klimaty w Tu też zaskakiwały, podobnie jak elektroniczo-jazzowa Wojenka i marszowy Znajda, to Ballady o Misiu muzycznie są nudne i rzeczywiście teksty ratują sytuację, bo inaczej zakradałby się nuda. Z kamerą wśród zwierząt buszujących w sieci spokojnie mogłoby jak dla mnie wylecieć z płyty Dzieciom. Nie wnosi nic ciekawego na krążek; jedynie solo gitary, z fajnym ostrym brzmieniem ubarwia ten nijaki, rozwleczony utwór. Jazzująca Errata intryguje, lecz przesadnie wysoki śpiew Spiętego, na dalszą metę irytuje. Na szczęście płyta kończy się energiczną, z brudnymi gitarami Legendą o Smoku i klasycznym rockiem przechodzącym w blues-rockowe klimaty z lat siedemdziesiątych A chciałem o sobie.

Teksty Spiętego najlepsze w karierze. Muzycznie nierówno. To chyba najlepsze podsumowanie Dzieciom. Jeszcze ten album się pokręci w odtwarzaczu.

Lao Che - Tu (official single)

Fot.: Mystic.pl

Write a Review

Opublikowane przez

Jakub Pożarowszczyk

Czasami wyjdę z ciemności. Na Głosie Kultury piszę o muzyce.

Tagi
Śledź nas
Patronat

1 Komentarz

  • W ogóle się nie zgodzę, by ,,Tu” było satyrą ziemskiego, konformistycznego życia. Wręcz przeciwnie. Jest jego pochwałą. W jakimś sensie tęsknotą za nim z perspektywy człowieka, który wie, że przeminie. Jest antymetafizyczny w tym sensie, że stawia życie ,,tu” ponad życie pozaziemskie (metafizyka – to, co ponad fizyka). Jeśli widzę tu satyrę , to wyłącznie na tych, którzy trąbią o wartości życia pozaziemskiego, tak jakby ziemskie było niewartościowe. A kobiety są pycha – to wielka pochwała kobiecości, a nie krytyka konsumpcjonizmu. Co Pan na to? Pozdrawiam

Skomentuj

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *