Kroniki Times Square

„Kroniki Times Square”, sezon 1, odcinek 1 – „Pilot” – wrażenia

Jakiś czas temu pisaliśmy na łamach naszego portalu informację, że niebawem nadejdzie premiera nowego serialu HBO – Kroniki Times Square. Właśnie dziś nadszedł ten moment, gdy światło dzienne ujrzał pierwszy odcinek najnowszego dzieła George’a Pelecanosa i Davida Simona, twórców takich hitów jak Prawo ulicy, Pacyfik, Treme czy też Generation Kill. Czego zatem możemy spodziewać się po serialu, który opowiadać ma o początkach przemysłu pornograficznego w Stanach Zjednoczonych? Z pewnością bardzo umiejętnie poprowadzonej fabuły oraz sporej grupy bohaterów, która intryguje widza od pierwszych minut. Dołóżmy do tego perfekcyjnie oddaną stylistykę lat 70. XX wieku, naprawdę fenomenalny klimat Nowego Jorku oraz całej tej “amerykańskości”, o której gdzieś i kiedyś marzyło wielu ludzi, Jamesa Franco w podwójnej roli oraz emanującą pewnością siebie Maggie Gyllenhaal, a otrzymamy liczący niemal osiemdziesiąt minut Pilot, który może dać widzom udanie spędzony czas przed ekranami swoich telewizorów, tabletów bądź konsol. W dniu premiery do wspólnej rozmowy o Kronikach Times Square zasiadają dwaj Mateusze i z tego, co widzieli, można wyciągnąć wnioski, że zostaną z serialem na dłużej. Zapraszamy do lektury.

Mateusz Cyra: Najnowszy serial stacji HBO zaskakuje. Nie tyle podejmowaną tematyką, bo generalnie produkcji poruszających się gdzieś w podobnych tonacjach było już dotychczas kilka, ale tym – co mnie osobiście zdziwiło – że tak szybko dałem się wciągnąć opowiadanej przez twórców historii, mimo tego że Kroniki Times Square to produkcja, która utrzymana jest (a przynajmniej pilotowy odcinek) w dość sennej atmosferze.

Mateusz Norek: Mimo że ocenianie serialu po jednym odcinku niebezpiecznie przypomina ocenianie książki może nie tyle po okładce, co po kilku pierwszych rozdziałach, to jednak trwający niemal półtorej godziny pilot Kronik Time Square dość dobrze pozwala zorientować się, co szykują dla nas twórcy.

Mateusz C: A ci zdają się doskonale wiedzieć, co robią. Oczywiście bazuję na pilocie, ale czuć tutaj poukładanie scenariuszowe i ogromną świadomość twórców w tym, co chcą nam pokazać, oraz jak zamierzają rozwijać wątki. To zdecydowanie jeden z tych seriali, który nie śpieszy się, opowiadając historię. Przypomina mi to spokojne, powolne rozwijanie kłębków poplątanych nici. Nie odnosisz wrażenia, że w serialu George’a Pelecanosa i Davida Simona bardziej chodzi o bohaterów oraz o samo miasto aniżeli o zawiłości fabularne i nie wiadomo, jaką akcję.

Mateusz N: Zdecydowanie serial będzie bazował na postaciach i trochę zostało ich nam przedstawionych. Ale zanim skupimy się na nich bardziej szczegółowo, ja jeszcze muszę pochwalić świetnie oddany klimat lat 70. Nie jest może zbyt trudno uzyskać taki efekt, ale jednak widać tu pewien rozmach; nie widzimy tutaj tylko jednego czy dwóch przejeżdżających aut z epoki – jezdnie są ich pełne, a tytułowa 42. ulica nabita jest przechodniami i rozświetlona kolorowymi neonami. Stanowi ona oczywiście fabularne centrum akcji, ale kamera w pierwszym odcinku zwiedziła sporo różnych miejsc i naprawdę przyjemnie było chłonąć ducha tamtych hedonistycznych czasów Nowego Jorku.

Mateusz C: Masz całkowitą rację. Wspomniana 42. ulica tętni życiem! Scenografia jest piekielnie wiarygodna – oglądając niemal osiemdziesiąt minut Pilota, od razu wsiąka się w ten klimat. Czuć wszędobylski brud, przeszkadzają walające się niemal w każdym zakamarku śmieci, dobrze ogląda się tabuny przechodniów oraz kierowców, a dopiero nocą zaczyna tak naprawdę rozkwitać życie. Nie można odmówić twórcom, że jak mało kto znają się na ludziach i potrafią fenomenalnie obserwować swoich bohaterów, czego “efektem ubocznym” jest zaangażowanie widzów.

Mateusz N: Zgodziliśmy się już, że głównym paliwem Kronik Time Square będą bohaterowie, spróbujmy zatem nieco przybliżyć ich sylwetki. Zaraz na początku poznajemy ludzi, którzy obwołali się królami ulicy i zarabiają krocie na prostytucji. To czarnoskórzy alfonsi, ubrani z ocierającym się o kicz przepychem, obwieszeni złotą biżuterią i z charakterystycznymi, ozdobnymi laskami. Jednym z nich jest CC (Gary Carr), idealnie grający swoją rolę troskliwego “tatuśka” i opiekuna dziewczyn, które dla niego pracują. Widząc Lori, dziewczynę z prowincji, która przyjechała do NY, od razu rozpościera przed nią wizję dużych i łatwych pieniędzy.

Mateusz C: Co ciekawe, dziewczyna zdaje się być tym faktem niezwykle ucieszona – zupełnie, jakby tylko na coś takiego czekała.

Mateusz N: Bardzo łatwo się jednak domyślić, że tak naprawdę są to w większości bezwzględni ludzie, wykorzystujący pracujące dla nich kobiety w zamian za ochronę. Tę bezwzględność i brutalność będziemy mogli zresztą szybko zobaczyć. Tak działającym, nielegalnym, ale zdającym się mieć ciche przyzwolenie stróżów prawa systemem nie przejmuje się Candy – dojrzała już kobieta, również trudniąca się najstarszym zawodem świata. Działa ona sama, bez protekcji żadnego alfonsa, choć dostaje ostrzeżenia, że jest to coraz bardziej niebezpieczne. To bezsprzecznie jedna z ciekawszych postaci, która na pewno odegra istotną rolę w serialu. Poznajemy również inne dziewczyny i widzimy krótkie sceny ich spotkań z klientami. 

Mateusz C:  Z kolei na przeciwnym biegunie zdaje się być studentka Abby, która z jednej strony wydaje się mieć poukładane w głowie, ale z drugiej coś ewidentnie ciągnie ją do niebezpiecznego, pełnego ekscytacji życia. Młodziutka studentka literatury pozornie wydaje się kompletnie nie pasować do tej ciemnej, nieco odpychającej i obscenicznej części Nowego Jorku, jednak z każdą minutą przestaje być to dla nas takie oczywiste. Kiedy widzimy poszczególnych bohaterów, zastanawiamy się w pewnym momencie, kiedy i w jaki sposób ich losy się połączą. I właśnie sposób, w jaki Abby wkracza w ten brudny i lepki świat, jest interesujący. Tym bardziej że gdy dziewczyna zostaje przyłapana przez drogówkę na wymianie z dilerem, a następnie zostaje puszczona bez konsekwencji przez jednego z oficerów, nasze automatyczne skojarzenie wędruje ku temu, że jej zapłatą za wolność będzie nie co innego, jak seks z policjantem, a tu – przewrotnie – nic takiego nie ma miejsca.  

Mateusz N: Też często zadawałem sobie pytanie, w jaki sposób i w jakie interakcje wejdą ze sobą przedstawione nam postacie. Póki co scenarzyści zaprezentowali nam ciekawą mieszankę charakterów – od kolejnych odcinków zależeć będzie, jak potoczą się ich losy i czy będą oni w stanie podtrzymać ciekawość widza.

Mateusz C: I tutaj przechodzimy do głównego bohatera (bohaterów?), a mianowicie do braci Martino, którzy są skrajnie różni. Jak dotąd ukazywany znacznie mniej Frankie ma niepohamowane ciągoty do hazardu, przez co ścigają go liczne oprychy, których zadaniem jest ściąganie długów od ludzi takich jak on. Lekkoduch zdaje się jednak nie przejmować zaistniałą sytuacją oraz narastającym długiem, powołując się na swoją wybitną passę w zakładach bukmacherskich. W zasadzie na ten moment to tyle, co wiemy o jednym z braci Martino. Znacznie więcej uwagi poświęcono Vincentowi. To właśnie on jest tym, którego zna każdy na ulicy i który sam zdaje się znać wszystkich. Wszystko to za sprawą faktu, że mężczyzna jest barmanem w koreańskiej knajpie i ta konkretna część miasta nie skrywa przed nim tajemnic. Jest on świadkiem rozmów dilerów, policjantów, alfonsów, prostytutek, przeciętnych gentlemanów i wszystkich, którzy zdecydowali się siąść za barem i zamówić mocniejszy trunek. Vince nie ma w życiu lekko – pracuje każdej nocy tygodnia, praktycznie nie widuje swoich dzieci, a młodziutka żona zdaje się być bardziej zainteresowana innymi facetami niż nim samym. W dodatku to on jest ścigany przez włoską mafię, u której dług zaciągnął jego brat bliźniak. Jeszcze w tym wszystkim nie ma miejsca na wspomnianą w opisie twórców opowieść o początkach branży porno, ale czuć, że wszystko ku temu zmierza.  

Mateusz N: Serial, jak przystało na poruszaną tematykę, nie stroni od pokazywania nagości; poznajemy cały przekrój mrocznej, grzesznej strony Time Square. Jednocześnie pomimo kilku brutalniejszych scen serial nie próbuje ani przytłoczyć tym widza (to oczywiście może się zmienić, ale ogólny klimat nie jest ciężki), ani póki co silić się na moralizatorstwo. Mam zresztą nadzieję, że tak zostanie, bo nie widzę sensu opowiadania o narodzinach przemysłu pornograficznego tylko po to, żeby na końcu uznać go za niemoralny i potępić. Wolę raczej oglądać odcienie szarości, a nie prosty podział na dobro i zło, zwłaszcza w kontekście seksualnych tematów tabu.

Mateusz C: Zgadzam się. Jakoś nie poczułem się ani zgorszony, ani przytłoczony nagością w pilocie serialu Kroniki Times Square. Co więcej – uważam, że wszystko to ma swój sens oraz uzasadnienie fabularne. Oczywiście nie zabraknie tu zbliżeń na sterczące penisy, odkryte piersi bądź pełne pasji (a nawet i przemocy) akty seksualne, ale uważam, że jest to środek do celu, jaki mają w zamierzeniu twórcy – ukazania, że wtedy ludzkie ciało było jedynie przedmiotem do zaspokajania potrzeb, może nawet towarem, zwłaszcza w kontekście wykonywanego przez większość bohaterek serialu zawodu. Z drugiej strony chciałem pochwalić twórców za to, że nie wpadli w pułapkę oczekiwań bądź obecnych standardów ukazywania kobiecych atutów i nie wybrali na castingach tych kobiet, które mogą pochwalić się wielkimi, krągłymi i sterczącymi piersiami – zamiast tego widzimy odbiegające od obecnych standardów pożądania normalne piersi i ciała takich aktorek jak choćby Maggie Gyllenhaal czy Margarita Levieva, zdarzą się również te bardziej krągłe aktorki i jest to zupełnie naturalne.

Mateusz N: Dokładnie! Dobór aktorek i ich charakteryzacja sprawa, że serial wydaje się autentyczny, nie jest przerysowany, co mogło być niebezpiecznie łatwe, zważywszy na tematykę.

Mateusz C: Kończąc naszą rozmowę, możemy chyba zgodnie stwierdzić, że jesteśmy zadowoleni z efektu, jaki udało się stworzyć twórcom w serialu Kroniki Times Square, i z pewnością poczekamy na kolejne odcinki, które też chętnie omówimy. To produkcja dla dorosłego odbiorcy, ale z pewnością nie jest ona dla każdego, bo nie wszyscy poczują się komfortowo z dość powolną narracją oraz z brakiem nie wiadomo jakiej akcji, ale jeśli nie przeszkadzają Wam wymienione wyżej elementy, z pewnością będziecie się dobrze bawić, tym bardziej że z każdą minutą pierwszego odcinka robi się ciekawiej.

Mateusz N: Kroniki Time Square zapowiadają się na dobry i nietuzinkowy serial. Nie jest to wielka i głośna superprodukcja, stająca w szranki o miano serialu roku, widać jednak dbałość o szczegóły i wierne odtworzenie realiów Ameryki lat 70.. Branża pornograficzna pada w dzisiejszych czasach ofiarą obyczajowego ostracyzmu i najczęściej w ogóle się o niej nie mówi, a odsuwając na bok moralne osądy, jest to zwyczajnie intrygujący temat. Kolejne odcinki (w sumie będzie ich w pierwszym sezonie 8) pokażą, czy twórcy przy pomocy wykreowanych bohaterów będą potrafili pokazać jej narodziny w ciekawy sposób.


Serial Kroniki Times Square obejrzycie na kanałach HBO oraz w serwisie HBO GO.

Kroniki Times Square

Write a Review

Opublikowane przez

Mateusz Cyra

Redaktor naczelny oraz współzałożyciel portalu Głos Kultury. Twórca artykułów nazywanych "Wielogłos". Prowadzący cykl "Aktualnie na słuchawkach". Wielbiciel kina, który od widowiskowych efektów specjalnych woli spektakularne aktorstwo, a w sztuce filmowej szuka przede wszystkim emocji. Koneser audiobooków. Stan Eminema. Kingowiec. Fan FC Barcelony.  

Mateusz Norek

Z wykształcenia polonista. Zapalony gracz. Miłośnik rzemieślniczego piwa i nierzemieślniczej sztuki. Muzyczny poligamista.

Tagi
Śledź nas
Patronat

Skomentuj

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *