MASSCODE FESTIVAL to największa impreza muzyczno-kulturalna, jaka odbyła się dotychczas w Kielcach. W dniach 1-2 września teren Kieleckiego Centrum Biznesu zamienił się w strefę koncertów, sztuki i foodtruck’ów, goszcząc na scenach doskonałych artystów, wśród których znaleźli się m.in.: Kortez, BRODKA, Piotr Zioła, Łąki Łan, Grubson,O.S.T.R., Krzysztof Zalewski czy Fair Weather Friends. Pierwszy taki festiwal na terenie Kielc oraz mój piąty festiwal tego lata, zaprezentował się naprawdę ciekawie. Przedstawiam relację z dnia pierwszego.
Masscode Festival rozpoczął się przedstawieniem Teatru im. Stefana Żeromskiego w reżyserii Pawła Paczesnego Kropka kreska, kropka kreska, będącym widowiskiem muzycznym inspirowanym filmem z trasy koncertowej Talking Heads – Stop making sense. Nowoczesny performance skupiał się na muzyce, poruszając tematy wspólnoty oraz szczerości. Działający pod nazwą Po co komu KOLEKTYW artyści nawiązywali do współczesnych problemów trzydziesto- i czterdziestolatków, diagnozując ich przeżycia, obawy i kondycję. Było to warte uwagi widowisko, którego częścią stali się niektórzy widzowie.
Następnie na Scenie Głównej pojawiła się Natalia Przybysz, czarująca głosem i prezentująca materiał z najnowszej płyty Światło Nocne (data premiery pokrywała się z kieleckim występem). Poza premierowymi utworami, nie zabrakło kultowych piosenek z albumu Prąd, a także coveru utworu Do kogo idziesz… Miry Kubasińskiej & Breakoutu. Teksty o miłości poruszały, a hipnotyzujący, zarówno delikatny, jak i silny wokal zniewalał. Ratunku, ratunku, na pomoc ginącej miłości zdawało się być bardzo rzeczywistym i chwytającym za serce wołaniem.
Na Scenie Millenium Live Tent zagościli Rover + Rześko, w składzie: Rover Kielce, Rześko, Marcin Szmuc Produkcja, Monika Żak, DJ ŁAPY. Tematem przewodnim występu był rap, a momentami ich twórczość przywoływała na myśl rytm MIUOSHA z płyty POP, ale niestety tylko momentami. Wokalista przepraszał za brak interakcji z publicznością ze względu na problemy zdrowotne panujące w rodzinie.
Na głównej scenie pojawił się za to O.S.T.R., który pokazał, czym jest prawdziwe rapowanie. Porwał widownię, utrzymując wyśmienity kontakt z odbiorcami, dając tym samym przykład prowadzenia koncertów innym artystom. Podczas 75 minut na scenie zaprezentował między innymi materiał z płyty Życie po śmierci. Ciekawym podsumowaniem tego koncertu niech będzie to, że świetnie bawił się na nim… Liroy.
W czasie występu Ostrego na BOHOMASS LAB MAIN STAGE w namiocie zagościła Bitamina, czyli zespół, który miałam możliwość obserwować na tegorocznym OFF Festivalu. Wydaje mi się, iż w Kielcach, za sprawą bardziej kameralnej atmosfery, zaprezentowali się lepiej niż w Katowicach. Więź, jaką wytworzył frontman zespołu z publicznością i zachęcenie jej do tańca było czymś, co wyróżniało tę grupę na tle innych koncertujących. Fantastyczna, swobodna atmosfera tworzona szerokim instrumentarium i ciekawym głosem wokalisty momentami traciła na wartości poprzez mniej ambitne teksty. Przyjemne rytmy okraszone grą kolorowych świateł okazały się jednak bardziej znaczące w odbiorze dla słuchaczy.
GrubSona miałam okazję słuchać w większości ze strefy gastronomicznej, ale organizatorzy zadbali o bardzo dobre nagłośnienie na terenie całego festiwalu. Artysta proponował widowni pogo, które nie do końca udało się wykonać. W każdym razie pod jego sceną zagościł tłum bardzo dobrze bawiących się ludzi. Nie zabrakło znanych większości utworów Na szczycie i Naprawimy to.
W tym samym czasie grę w namiocie rozpoczęła Novika, która niezbyt porywała do tańca, ale zgromadziła komplet pod sceną w czasie nagłego oberwania chmury po koncercie Korteza. Mogła się poszczycić tym, czym PJ Harvey na zeszłorocznym Open’erze…
A Kortez? Dał najpiękniejszy koncert dnia pierwszego, jak i jeden z najlepszych występów, w jakich miałam okazję uczestniczyć. Niesamowity głos, uderzające teksty, jak choćby Pocztówka z kosmosu, Zostań czy Od dawna już wiem, pozostawiające w odbiorcy jednocześnie niedosyt i spełnienie. Muzyk zaprezentował swoje umiejętności wokalne, jak i instrumentalne, grając między innymi na fortepianie, którego dźwięki brzmiały magicznie. W ostatnim utworze spontaniczne brzmienia przywołujące na myśl rytmy offfestivalowego występu grupy BEAK> były w stanie przekonać widownię do tańca, ale właśnie w tym wielu przeszkodził ulewny deszcz. Gra świateł i czarujący głos artysty wprawiały w trans. Burza nie pozwoliła mi na uczestniczenie w koncercie grupy Łąki Łan, lecz po występie Korteza nie odczuwałam potrzeby brania udziału w żadnym kolejnym występie – było to idealne zakończenie pierwszego dnia.
Z Kielc relacjonuje Małgorzata Kilijanek
Fot.: Małgorzata Kilijanek, Masscode Festival