Mein Gott! – Mariusz Szczygieł – „Gottland” [recenzja]

Na księgarskich półkach pojawiło się niedawno trzecie już wznowienie zbioru reportaży Mariusza Szczygła, zatytułowane Gottland. Książka ta, wydana z okazji dziesięciolecia pierwszej edycji, została przez autora przeredagowana i poprawiona, a wydawnictwo Czarne dołożyło trochę nieznanych dotąd, historycznych zdjęć ilustrujących tekst. Pan Szczygieł to zdeklarowany czechofil, od wielu lat z wielką pasją opisujący naszych południowych sąsiadów – ich historię (nie tylko tę najbardziej oczywistą), zwyczaje oraz związane z Czechami anegdoty. Chociaż pewnie i tak część z Was kojarzy go raczej z pierwszego w Polsce talk-show Na każdy temat, gdzie na początku każdego odcinka lądował helikopterem na dachu studia Polsatu.

Gottland skupia w sobie kilka dłuższych tekstów, przeplatanych krótkimi wstawkami. Poruszane tematy, ściśle związane z czeską historią i mentalnością, z pozoru mogą wydać się niezbyt porywające, jednak Pan Mariusz pisze w tak niezwykle ciekawy sposób, że od książki nie sposób się oderwać. Możemy więc poznać na przykład historię największej i najlepiej prosperującej w tym kraju fabryki butów Bata oraz jej właścicieli – czyli kolejne pokolenia rodziny Bata, które miały na Czechy niezwykle pozytywny i rozwojowy wpływ, jednocześnie będąc strasznymi despotami. Dowiemy się też czegoś na temat jednej z najsłynniejszych czeskich przedwojennych aktorek – Lídy Baarovej, w której zakochał się sam Goebbels, a także poznamy losy Marty Kubišovej – piosenkarki śpiewającej niegdyś w zespole z Heleną Vondráčkovą. Kubišová jednak, w przeciwieństwie do swojej słynnej koleżanki, podpadła komunistycznemu systemowi i na wiele lat słuch o niej zaginął. Autor zabierze nas też na wycieczkę do przerobionej na muzeum posiadłości największej gwiazdy estrady, Karela Gotta (stąd właśnie wziął się tytuł książki), będące czymś w rodzaju czeskiego Graceland. Dowiemy się także o tym, że jeszcze do niedawna w Pradze mieszkała siostrzenica Franza Kafki, z którą przeprowadzenie wywiadu było niemal niewykonalne, co zresztą autorowi się nie udało (nie przeszkodziło to jednak w napisaniu niezwykle celnego i humorystycznego reportażu).

Natomiast w jednym z najciekawszych tekstów zawartych w Gottlandzie poznamy historię powstania i upadku największego na świecie pomnika Stalina, który stanął na wzgórzu Letná, górując nad całą Pragą. Zaczyna się od obowiązkowego konkursu zorganizowanego przez komunistyczny rząd, w którym udział musieli wziąć wszyscy rzeźbiarze, a który wygrał człowiek świadomie zgłaszający plagiat (po to, aby właśnie nie wygrać). Ów twórca – Otakar Švec, pod wpływem stresu i presji, popełnił samobójstwo jeszcze zanim jego dzieło zostało odsłonięte, a wielki kamienny Stalin po raz pierwszy zmierzył wzrokiem stolicę Czechosłowacji. A kończy się na kontrolowanej eksplozji, która ostatecznie unicestwiła pomnik. Obecnie na Letnej, na miejscu dawnej „kolejki po mięso” (tak bowiem po cichu nazywano dzieło Šveca) stoi wieki metronom, wskazujący raz stronę czeską, raz rosyjską. Osobiście mogę stwierdzić, że po kilku wizytach w Pradze to właśnie to miejsce jest moim ulubionym. Rozpościera się z niego wspaniały widok na miasto, a całe wzgórze jest jednocześnie wielkim parkiem, po którym spaceruje się z prawdziwą przyjemnością.

metronom

Muszę przyznać, że teksty Pana Mariusza mają w sobie jakąś magię i nie wiem, czy sprawia to moja personalna sympatia do Czech, czy też działa to w ten sam sposób na każdego. Mnie w każdym razie reportaże zawarte w Gottlandzie urzekły i pozwoliły po raz kolejny dowiedzieć się o tym narodzie czegoś nowego i ciekawego (wcześniej miałem okazję czytać równie dobre Zrób sobie rajLáska nebeská). Dla sympatyków Czech jest to pozycja obowiązkowa, lecz pozostali na pewno także nie pożałują sięgnięcia po Gottland. Każdy tekst znajdujący się w tej książce to perła, która tylko czeka na odkrycie i widać, że autorowi tematyka jest bardzo bliska i sprawia mu przyjemność pisanie o niej. Prawdopodobnie tak dużą, jak później nam, czytelnikom, sprawia przyjemność czytanie tego, co Pan Szczygieł napisał.

Fot.: Wydawnictwo Czarne, własne

Write a Review

Opublikowane przez

Michał Bębenek

Dziecko lat 80. Wychowany na komiksach Marvela, horrorach i kinie klasy B, które jest tak złe, że aż dobre. Aktualnie wiekowy student WoFiKi. Odpowiedzialny za sprawy techniczne związane z Głosem Kultury.

Tagi
Śledź nas
Patronat

Skomentuj

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *