OIA

Miłość zwycięży podziały – rozmowa z OIA

OIA to wokalistka debiutująca świetną, wysmakowaną soulową płytą Wyspa. Debiut to dobra okazja do rozmowy z artystką, rozmowy, która swoimi tematami wychodziła daleko poza muzykę. Zapraszam do lektury.

Jak rozpoczęła się Twoja przygoda ze śpiewaniem?

Miałam pięć lat, kiedy dostałam od mamy pierwsze skrzypce. Zaraz potem były szkoły muzyczne. Bardzo lubiłam grać, ale dość wcześnie zaczęłam przeczuwać, że to chyba nie dla mnie – że wolałabym śpiewać i być kreatywna. W latach nastoletnich miotałam się trochę między lekcjami śpiewu w domach kultury a klasyczną edukacją. Gdy skończyłam dwadzieścia lat było już dla mnie zupełnie jasne, że jeśli będę muzykiem, to tylko wokalistą. Wiązało się to też z pasją do pisania. Kolejne lata to chórki, chóry, przeróżne zespoły i szkoła jazzowa. A teraz tuż przed trzydziestką wreszcie wydaję płytę i kończę studia na kierunku wokalnym w Londynie.

Stylistyczny kierunek, jaki obrałaś sobie na Wyspie, czyli muzyka soulowa, jest dosyć rzadko spotykanym wyborem wśród polskich wokalistek. Skąd u Ciebie fascynacją tą właśnie stylistyką?

Nie wiem, czy styl można sobie wybrać – zwłaszcza jako wokalista. Przez lata słuchania i fascynowania się muzyką nasiąkłam tym, czego słuchałam. Kocham soul, to “muzyka duszy” i ona właśnie mojej duszy dotyka. Moja muzyka to zapewne zlepek zasłyszanych fraz, zdań oraz brzmień. Miks podświadomych wpływów, doświadczeń całego życia – nie tylko muzycznych.

Jacy soulowi artyści są największą inspiracją dla Ciebie? Kto wywarł największy wpływ na Twoją twórczość?

Z soulowych artystów… myślę, że Lauryn Hill i Jill Scott to moje największe idolki. Moja lista jest jednak bardzo długa. Nie chciałabym się ograniczać tylko do soulu. W dzisiejszych czasach czerpiemy z przeróżnych stylów, coraz mniej jest muzyków którzy w czystej formie ograniczają się do jednej stylistyki. W Ameryce mówi się o “americana music” – artystach czerpiących ze wszystkich korzennych amerykańskich stylów: bluesa, jazzu, country, rhythm & bluesa – jak np. Norah Jones. Ja czerpię też z jazzu, hip hopu, rocka, muzyki klasycznej, choć najbliżej mi do soulu. Nie możemy wyzbyć się naszego muzycznego spadku. Myślę, że twórczość polega na przemielaniu przez swoją głowę  elementów rzeczywistości i składaniu ich w nową całość.

Czy fakt, że mieszkasz w Wielkiej Brytanii w jakikolwiek sposób spowodował, że Twoja debiutancka płyta obrała kształt wysmakowanego połączenia popu i soulu?

Chyba nie, to chyba stało się dużo wcześniej. Tutaj w Londynie jednak soul króluje, albo raczej “soulful voice” w połączeniu z różnymi gatunkami muzycznymi. Zdarza mi się chodzić na “czarny” jam session do Troy Bar, gdzie  np. przychodziła Erykah Badu – poziom jest kosmiczny.

Trochę w tekstach dotykasz naszej polskiej, krajowej rzeczywistości. Jak współczesna Polska i nasze społeczeństwo wyglądają z perspektywy Polki mieszkającej na Wyspach?

Nostalgicznie. W Krakowie czuję się u siebie – to mój bezpieczny oswojony świat. Wychylanie nosa ze swojego podwórka jest wyzwaniem i wymaga siły, otwartości, pokory i ponownej intensywnej nauki czasem podstawowych umiejętności. Polskie sprawy wydają się mniej ważne z daleka, nikt o nich nie mówi w brytyjskiej telewizji, większość napotkanych ludzi żyje sobie spokojnie, nie mając pojęcia, co dzieje się w Polsce. To daje dystans, pokazuje, że Polska to skrawek świata i że trzeba też patrzeć szerzej. Ale dla mnie jednak te sprawy są nadal bardzo ważne. To one mnie ukształtowały.

Graj Ludu na Dudach wydaje się idealnie korespondować z ostatnimi wydarzeniami w Polsce. Nie obawiasz się babrać w bagnie, zwanym naszą polityką?

Nie możemy się bać. Co z tego, że ktoś napisze kilka wyzwisk pod moim adresem, jeżeli dla innych osób moja muzyka może być źródłem siły. Chciałabym mieć wkład w kulturę bliską ludziom. Pisanie muzyki żeby być znaną piosenkarką mnie kompletnie nie interesuje.

Wygibasy za to wydają się krytyką młodego pokolenia, które nie potrafi się zaangażować z związki. W ogóle ten tekst według mnie posiada bardzo pesymistyczny wydźwięk – jakbyśmy nie potrafili stworzyć prawdziwego związku na dobre i złe, a jak się coś nie udaje, to po prostu natychmiast uciekamy w wirtualny świat. Dlaczego nasze pokolenie pogrąża się w emocjonalnej degrengoladzie? Zastanawiałaś się kiedyś nad tym?

To dobrze, że mamy nieograniczone opcje. Taki znak czasów – nieograniczona ilość newsów, łatwy dostęp do produktów, muzyki, znajomych, potencjalnych partnerów. To super mieć wybór. Jednak tego wyboru trzeba kiedyś dokonać. Umiejętność selekcji i dbania o coś lub kogoś staje się kluczowa, choć niełatwa.

Wygibasami świetnie koresponduje teledysk, którego akcja dzieje się na sali gimnastycznej. Skąd właśnie taki pomysł na klip?

To był pomysł reżysera i kamerzysty w jednym – Włocha Antonio Celotto. To taka metafora – gry, pojedynku. Piękne ciała sportowców wyginają się – robią wrażenie. Między parą akrobatów czuć jednak napięcie.

https://youtu.be/0IUht0giu6M

Tęczowym plemieniu śpiewasz o emigracji i z Twoich ust wychodzą dosyć gorzkie słowa o naszych rodakach na Wyspach. Czy niezbyt najlepsza opinia o Polakach na Wyspach ma jakiekolwiek pokrycie w rzeczywistości? Czy sami Polacy sobie na nią zasłużyli, czy jest to jednak fałszywa opinia ksenofobicznych i zadufanych w sobie Brytyjczyków?

Absolutnie nie o to chodzi w tym tekście. Tęczowe Plemię to termin z filozofii New Age gdzie w dziejach świata wchodzimy w fazę mieszania się „kolorów” ludzi – w przyszłości na Ziemi zatriumfują ludzie będący mieszanką ras i kultur. Jesteśmy świadkami tego procesu. Co dzień toczą małą wojnę – tygiel grzeje głowy głodne oznacza, że pokolenie emigrantów toczy batalię z trudnościami, a tygiel (ang. melting pot. – tygiel kulturowy) inspiruje ich do przekraczania swoich barier. Kultur barier anulacja, ksenofobia wstydem spłonie! Znowu nawiązuje do naszego pokolenia Unii Europejskiej, “erazmusów” i związków międzynarodowych. Po prostu wierzę, że miłość zwycięży podziały. Dźwięków na style nie dzielmy, i na gatunki ludzkie rasy, przelatując wczoraj niebem nie widziałam krajów granic. Te granice są trochę takim umownym konstruktem w naszych głowach.

A Polacy w Anglii są przeróżni – tak jak Polacy w Polsce. Tak samo różni są Anglicy.

Jak zareagowałaś na Brexit? Planujesz swoją przyszłość związać z Wielką Brytanią?

Spodziewałam się Brexit’u, szczerze mówiąc. Czuć było takie nastroje, choć myślę, że nawet ci, co głosowali na Brexit, nie wierzyli, że to się naprawdę wydarzy. Tak wypadło, że wzięłam ślub dzień po Brexicie. Mój mąż jest Brytyjczykiem – to była swojego rodzaju nasza osobista “re-union”.

Nie kusiło Cię, aby będąc na miejscu, od razu zaatakować rynek brytyjski anglojęzycznymi tekstami? Czy najpierw jednak chcesz zdobyć odbiorców w Polsce?

Może kiedyś to zrobię. Póki co piszę po polsku, bo tak czuję. Piszę teraz też w trio po angielsku, często uczestniczę w jakichś nagraniach sesyjnych czy projektach. Język polski jest dla mnie bardziej plastyczny i bardziej mój – więc na razie swoją solową muzykę chcę pisać po polsku.

1441 Fourteen for One zaskakuje wieloma głosami, które śpiewają językami całego świata. Skąd pomysł na tę kompozycję?

To, co w Londynie wyjątkowe to to, że dwie trzecie jego mieszkańców to ludzie nie z Londynu, ale z całego świata.  To miasto wszystkich możliwych kultur. Było dla mnie naturalne, żeby muzycznie to odzwierciedlić. Wydarzenia polityczne miały na to wpływ. Każdy z czternastu artystów, w swoim ojczystym języku śpiewa lub rapuje o tolerancji i jedności. Bardzo się cieszę, że udało nam się nagrać ten numer.

Bardzo mi się spodobało Twoje stwierdzenie, że „poddajesz normy w wątpliwość”. Cała płyta Wyspa wydaje się być osadzona wokół tego zdania. Możesz rozwinąć tę myśl?

To już się zrodziło podczas moich studiów na psychologii. Norma jest ustalana przez grupę ludzi. Nie ma odgórnych norm. To co w jednej grupie jest normą, w innej może być patologią. Normy mogą być dobre, bo utrzymują społeczny porządek, ale to nie są jakieś święte prawa, o ile nie wyrządzamy komuś krzywdy. Spędziłam w tym roku trochę czasu w Chinach, Brazylii oraz w Nigerii – gdzie zachowania ludzi, często dla mnie zaskakujące, wybiegają daleko poza naszą europejską logikę. Rozmawiam z osobami, które wyznają różne religie, mają przeróżne style życia i tradycje. Mamy prawo przyglądać się naszym normom. Zwłaszcza w tak monokulturowym społeczeństwie, jakim jest Polska. Tylko skorzystamy, jeśli spojrzymy krytycznie na swoje przyzwyczajenia.

W tym samym wywiadzie wspomniałaś, że starałaś się nie tworzyć tekstów o miłości. Stawia to Ciebie nieco w opozycji do gatunkowych schematów. Nie lubisz pisać o miłości?

Nie chcę pisać o miłości w sztampowy sposób. Jest tyle odcieni miłości. Moja muzyka powstaje z miłości i w każdej piosence miłość jest przesłaniem. Łatwo kochać kogoś podobnego do siebie. To prawie jak kochać siebie. Trudniej pokochać i poznać kogoś innego – naprawdę wysłuchać cudzej historii. Będę pisać o miłości, ale też będę pisać o innych sprawach.

Planujesz koncerty w kraju z materiałem z Wyspy?

Tak planujemy trasę z moim sześcioosobowym zespołem. Aranżacje OIA Live są troszkę inne niż nagrania na płycie, ogólny styl jest zachowany – choć jest bardziej żywiołowo! Chętnie przyjmiemy zaproszenie na koncert!

Dziękuję za rozmowę!

https://youtu.be/rFQDlW9HWqo

Fot.: cantaramusic.pl

OIA

Write a Review

Opublikowane przez

Jakub Pożarowszczyk

Czasami wyjdę z ciemności. Na Głosie Kultury piszę o muzyce.

Tagi
Śledź nas
Patronat

Skomentuj

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *