Muzyka musi być szczera – wywiad z LOR

LOR to niesamowity kwartet młodych artystek, w skład którego wchodzą: Jagoda Kudlińska (wokal, 16 lat), Julia Skiba (pianino, 17 lat), Paulina Sumera (teksty, 17 lat) i Julia Błachuta (skrzypce, 16 lat). Dziewczyny pochodzą z Krakowa, uczęszczają do szkoły muzycznej, a od stycznia 2015 roku grają w zespole. Piękne teksty, ujmujący głos wokalistki i wyjątkowe, folkowe brzmienia to mieszanka, która zdecydowanie wyróżnia je na tle innych grup muzycznych. Potrafią w czasie koncertu zabrać słuchaczy w piękną, wręcz filmową, podróż i między innymi o tym opowiedziały mi po swoim koncercie na tegorocznym OFF Festivalu.

Małgorzata Kilijanek: Byłyście podekscytowane przed występem na scenie OFF Festivalu?

Julia Skiba: Zdecydowanie, ale ta ekscytacja towarzyszy nam przed każdym występem i nie jest już czymś specjalnym.

W czasie koncertu opowiadałyście o swoich eksperymentach, nawiązując do Sceny Eksperymentalnej, w tym między innymi o ślicznych wiankach, które miałyście na głowach. Plotłyście je dzień przed koncertem na terenie festiwalu?

Jagoda Kudlińska: Tak, pierwszy raz z żywych kwiatów. Zawsze nosimy wianki ze sztucznych kwiatów, kupujemy je w hurtowniach. Są o wiele bardziej wydajne i praktyczne.

Julia S.: Wianki z żywych kwiatów musiałyśmy całą noc trzymać w lodówce.

Jagoda: A zwykle nie ma wszędzie lodówek [śmiech].

Widzę też u Was tatuaże, które też zrobione zostały na festiwalu?

Dziewczyny śmieją się i jednogłośnie potwierdzają

Planujecie mieć w przyszłości prawdziwe tatuaże, nie z henny?

Paulina Sumera: Miałam kiedyś marzenie, by w któreś urodziny bądź rocznicę wytatuować sobie naszą playlistę. Mamy taki zwyczaj, że nie zapisujemy playlist na kartkach i nie kładziemy ich na ziemi, ale często przed koncertami zapisuję długopisem na lewej ręce pierwsze litery utworów. Nie wiem jednak czy…

Julia S.: …jesteś dostatecznie odważna [śmiech].

Ale byłaby to playlista jednego koncertu…

Jagoda: Z jakiegoś najważniejszego! Z koncertu w Tokio!

Paulina: Właśnie!

Wymieniacie Tokio jako wymarzone do koncertowania miejsce. Dlaczego właśnie to miasto?

Julia Błachuta: Nikt nie wie do końca…

Julia S.: Jest to strasznie mistyczne miejsce i tak naprawdę bardzo nieosiągalne dla nas. To takie marzenie, które podaje się, żeby nie trzeba było wymyślać większych marzeń.

Julia B.: Ale wymyśliłyśmy to kiedyś przypadkowo. Zastanawiałyśmy się, jakie miasto można określić mianem abstrakcyjnego, ekskluzywnego… Wymyśliłyśmy, że Dubaj albo Tokio i wybrałyśmy Tokio.

Mnie Tokio fascynuje głównie dzięki twórczości Harukiego Murakamiego. Czytujecie jego książki?

Odgłos aprobaty i chóralne: Oczywiście!

Jakie miejsce, poza Tokio, w miarę osiągalne, mogłybyście podać jako wymarzone do gry?

Dziewczyny: Islandia.

Słuchacie wciąż muzyki z Islandii?

Jagoda Kudlińska: Muzyka islandzka jest wspaniała.

Jakich artystów z tej wyspy lodu lubicie odsłuchiwać?

Paulina: Z pewnością grupę Múm, królową Björk…

Julia S.: I Sóley.

Podczas Waszego występu na OFF Festivalu, na tylnej stronie keybordu pojawiły się legitymacyjne zdjęcia Waszych fanów. Zachęcałyście również do pozostawienia swoich fotografii przez obecnych pod sceną. Skąd taki oryginalny pomysł?

Jagoda: Zaczęło się to od tego, że przykleiłyśmy na keybord zdjęcie Skiby…

Julia S.: Bo było bardzo śmieszne!

Julia B.: Potem dwóch naszych znajomych dało nam swoje zdjęcia do doklejenia.

Paulina: Fajnie to wyglądało, więc zaczęłyśmy prosić o zdjęcia naszych słuchaczy.

Julia S.: I teraz mamy już drugi rząd.

Jagoda: Ludzie sympatycznie na to reagują. Ktoś przychodzi na drugi koncert i mówi: wow, tu jest moja twarz!

Paulina: Na jednym koncercie podeszły do nas dziewczyny, zrobiłyśmy sobie zdjęcie, a potem je wywołały i nam podarowały, a my dodałyśmy je do kolekcji.

Julia B.: Niektórzy przynoszą też zdjęcia swoich psów, to kochane!

Tworzycie tym samym koncertowy pamiętnik?

Jagoda: Jak najbardziej, pamiętnik ludzi, którzy nas lubią…

Julia S.: A my lubimy ich.

Jak możecie ocenić offestivalowy koncert z perspektywy sceny? Widownia chyba w całości słuchała na stojąco, a z tego co zauważyłam, na innych koncertach na Scenie Eksperymentalnej sporo osób siedziało.

Paulina: Było to dla nas duże zaskoczenie, bo myślałyśmy, że będzie mniej osób, chociażby ze względu na wczesną porę.

Julia S.: Zazwyczaj polecamy ludziom, by sobie usiedli, ale właściwie tym razem tego nie zrobiłyśmy.

Jagoda: Wydaje mi się jednak, że ci którzy chcieli, usiedli.

Julia S.: W każdym razie gdy ludzie stoją, to niesamowicie to wygląda z perspektywy sceny.

Macie jakieś upodobania, jeśli chodzi o reakcje widowni w czasie koncertu?

Julia S.: Na zwykłych, nie festiwalowych, koncertach mamy taki zwyczaj, że widownia nie klaszcze między piosenkami. Chcemy, aby cały koncert przedstawiał spójną opowieść, bez przerywników. By można byłoby wsłuchać się w ciszę w tych momentach.

Jagoda: Tak właśnie robimy na małych koncertach, ale na festiwalach miło jest słyszeć oklaski!

Julia B.: Tak, lubimy przy tych okazjach, jak słuchacze klaszczą.

Jagoda: A na mniejszych jeszcze czasem uroczo wypada to, jak ktoś nie wie, że u nas się nie klaszcze i się wyrwie.

Julia S.: Albo jak ktoś przychodzi w środku koncertu i może podejrzewać, że nikt nie klaszcze, bo nikomu się nie podoba [śmiech].

Jeśli mowa o festiwalach, czy jesteście fankami uczestniczenia w nich jako festiwalowiczki?

Paulina: Kochamy festiwale! W tym roku byłyśmy na Slocie, w zeszłym roku grałyśmy na nim.

Julia B.: Orange Warsaw Festival również był bardzo ciekawy, klimatyczny.

Julia S.: W tym roku znajdujemy się na prawie każdym festiwalu i jest to wspaniałe, poznajemy dużo nowości.

Julia B.: Lubimy też różne manualne warsztaty na festiwalach, można się sporo nauczyć.

Marzycie o tym, by zagrać na którymś z festiwali?

Julia S.: Ja bardzo bym chciała zagrać na Kraków Live Festival.

Jagoda: Może South by Southwest Music Festival? Nie wiem, czy tam pasujemy, ale to marzenie na miarę Tokio.

Paulina: I Lollapalooza, Colors of Ostrava.

Twierdzicie, że najbliższym Wam gatunkiem jest folk, co zresztą słychać w Waszej twórczości. Z czego wynika zamiłowanie do takich brzmień?

Paulina: Chyba wynika to z tego, że sporo czasu spędzamy przy takiej muzyce, najlepiej na nas wpływa i najbardziej nam się podoba. Nie ma tu jakiejś wielkiej filozofii, wydaje mi się, iż to wypłynęło samo.

Julia S.: Mamy też akustyczny skład. Muzyki komputerowo robić jeszcze nie umiemy, choć chciałybyśmy się nauczyć. Jednak hobbystycznie, nie do gry na scenie. Miałam w domu fortepian i zaczęłyśmy od niego. Skrzypce dołączyły później.

Jagoda: A wszystko zaczęło się chyba od Toma Rosenthala, to on nas zainspirował…

Julia B.: Jeszcze Birdy.

Julia S.: I Agnes Obel.

Agnes Obel opowiadała mi w wywiadzie o tym, że warto żyć tu i teraz, z dystansem podchodzić do używania mediów społecznościowych. Wy chyba również macie w tym temacie ciekawe poglądy?

Julia S.: Jesteśmy pod tym względem specyficzne.

Paulina: Nieszczególnie nas social media kręcą, więc nasz profil na Facebooku i Instagramie prowadzimy raczej charakterystycznie. Nie wiem, z czego to wynika. Chyba chciałyśmy robić to inaczej niż wszyscy. Instagram to dla nas zbiór wspomnień, są tam najładniejsze dla nas zdjęcia.

Julia S.: Oprawione zupełnie przypadkowym komentarzem.

Paulina: Jakimś cytatem z danego dnia. Nie bawimy się w hasztagi i transmisje na żywo.

Jagoda: Ale to wszystko wyszło naturalnie, nie planowałyśmy za bardzo wyglądu naszych mediów społecznościowych.

Wspomniałyście kiedyś, że jesteście przeciwniczkami profili, które publikują tylko tak zwane sweet focie.

Julia S.: Tak. Chodzi o to, że jeśli pokazuje się coś na zdjęciu, to niech to będzie coś ciekawego…

Paulina: …i naturalnego przede wszystkim. Zdjęcia nie muszą być pozowane, z takiego założenia wychodzę. Mogą być nawet bardzo brzydkie.

Jagoda: O tak! Takie są najlepsze.

Naturalność na zdjęciach i szczerość w muzyce idealnie do siebie pasują. O tej drugiej czasem wspominacie w rozmowach, a należy przyznać, że można ją usłyszeć bez problemu w tym, co tworzycie. To najważniejsza cecha Waszej pracy?

Paulina: Zdecydowanie. Muzyka musi być szczera. Jeśli muzyka jest szczera, to za nią idą emocje. Kiedy za muzyką idą emocję, to osiąga się wszystko.

Julia S.: Powtarzam to chyba wszędzie, ale ostatnio zainspirowała mnie Aldous Harding, w której utworach tak bardzo słychać szczerość i czyste emocje, że porównanie ją z innymi artystami daje czasem niesamowity efekt. Niektórzy robią coś, bo chcą koniecznie cokolwiek wydać, wytwórnia pogania i tej szczerości nie słychać.

Jagoda: To samo z Daughter, oni też są szczerzy w tym, co tworzą.

Julia S.: Chciałybyśmy też tak brzmieć…

Macie jakieś założenia, jak chciałybyście grać na dłuższą metę, czy wolicie działać spontanicznie i zmierzać tam, gdzie traficie naturalnie?

Paulina: Oczywiście wolimy naturalność i spontaniczność, ale też zależy nam na tworzeniu tego, co teraz. Folkowy temat nie został jeszcze w muzyce wyczerpany. Zauważyłam, że w branży muzyczno-rozrywkowej jest mało instrumentów żywych, a my chciałybyśmy być z nimi jednak zawsze kojarzone.

Jagoda: Nie chodzi o to, żeby pozbyć się elektroniki, ale żeby żywe granie przetrwało.

Musicie też godzić muzykę z nauką, bo należy wspomnieć, że jesteście młodymi artystkami.

Jagoda: Od małego jesteśmy przyzwyczajone do łączenia normalnej szkoły ze szkołą muzyczną, więc nie sprawia nam to jakiejś niesamowitej trudności. W porównaniu ze znajomymi mamy więcej na głowie, ale nie czujemy, by było to szczególnie uciążliwe.

Julia B.: LOR jest tak jakby naszą trzecią szkołą, dodatkowym zajęciem. To bardzo fajne, bo niesamowicie nas rozwija. Czasami trzeba rezygnować z różnych rzeczy ze względu na zespół.

Paulina: Na przykład w piątek nie iść do szkoły, bo jest koncert.

Julia S.: Ale nikt nie płacze z tego powodu.

Jagoda: Mamy też takie szczęście, że nikt nam za to życia nie ukróci [śmiech]. Nauczyciele w mojej szkole są dość wyrozumiali, to na pewno wyjątkowo pomocne.

Wracając do OFF Festiwalu, czy miałyście okazję być na koncercie, który zrobił na Was szczególne wrażenie?

Paulina: Mi najbardziej podobał się koncert Ralpha Kaminskiego i grupy SALK.

Julia B.: I PJ Harvey.

Jagoda: Ralph dał trochę uderzające widowisko. Miał ze sobą zespół i żywe instrumenty: smyczki, gitarę klasyczną. Niesamowite było, jak wszyscy wydawali się radośni na scenie.

Lor - Windmill (Official Video)

Fot.: fb LOR

Write a Review

Opublikowane przez

Małgorzata Kilijanek

Pasjonatka sztuki szeroko pojętej. Z wystawy chętnie pobiegnie do kina, zahaczy o targi książki, a w drodze powrotnej przeczyta w biegu fragment „Przekroju” czy „Magazynu Pismo”. Wielbicielka festiwali muzycznych oraz audycji radiowych, a także zagadnień naukowych, psychologii społecznej i czarnej kawy. Swoimi recenzjami, relacjami oraz poleceniami dzieli się z czytelniczkami i czytelnikami Głosu Kultury.

Tagi
Śledź nas
Patronat

Skomentuj

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *