isle of love

Myśli odklejone od słów – Isle of Love – „Isle of Love” [recenzja]

Isle of Love wydali swój debiutancki krążek, który wnet stał się kandydatem może nie do najlepszej polskiej płyty 2016 roku, ale na pewno na miano najpiękniejszej zasłużyli w stu procentach.

Zespół został założony nieco ponad dwa lata temu w Warszawie przez Adama Słomińskiego oraz Tomasza „Ragaboy’a” Osieckiego – współpracującego z tuzami krajowej sceny muzycznej takimi jak Hey czy Kayah. Ponadto Osiecki zdążył się pokazać jako doskonały kompozytor. Na jego koncie są chociażby Spadochron oraz Wielkie Nieba Meli Koteluk. Skład uzupełnił Marcin Żabiełowicz – gitarzysta zespołu Hey. Czyli trio zdolne do rzeczy naprawdę wielkich i powiem szczerze, że ich debiut, czyli Isle of Love, przebił moje wszelkie oczekiwania.

Płyta spodoba się wszystkim tym, którzy w muzyce poszukują piękna i łagodności w męskim wydaniu. Isle of Love krążą pomiędzy popową a folkową stylistyką z delikatnym posmakiem jazzu. Główny bohater płyty to niewątpliwie wokalista Adam Słomiński, który czaruje swoim wokalem na przestrzeni całego albumu. Niełatwo głos Adama porównać do kogokolwiek innego na polskiej scenie muzycznie, chyba najbliżej mu do Dawida Podsiadły, lecz takie skojarzenia należy traktować dosyć luźno.

Isle of Love - Dom Jest

Płyta, choć krótka, dostarcza wielu emocjonalnych doznań, począwszy już od otwierającej płytę, folkowej ballady Tam Gdzie Cyprysy, po której następuje lekka, pop folkowa piosenka Zanim Kiedy Zmierzch, której towarzyszy wspaniały refren. Dom Jest udowadnia, że Isle of Love nie ograniczają się do krainy łagodności, chociaż nieustannie jest pięknie, pomimo poważnego akcentu brudnej gitary elektrycznej.

Druga część płyty jest zdecydowanie mniej różnorodna. Tutaj rządzą wyłącznie balladowe klimaty, momentami wręcz oniryczne, jak w jedynej anglojęzycznej kompozycji, jaką jest Eni, gdzie Adam czaruje swoim głosem w wysokich rejestrach. Podobnie jest z utworem Powietrza Jakby Mniej – tutaj Isle of Love pięknie operują dynamiką. Nawet folkowa miniaturka, jaką okazuje się Czuwanie, powoduje, że mamy do czynienia ze sztuką przez duże „S”.

Takie doznania potęgują teksty. Nieco poetyckie, nieco abstrakcyjne, jednak w połączeniu z głosem Adama jawią się jako poezja wysokich lotów. Przykładem idealnym są pierwsze cztery strofy z tekstu do Czuwania: Chmury tulą się do miast/ Tak dziecinnie wiosna nie przychodzi na czas/ Ledwo wyczuwalny puls/ Ona i On, myśli odklejone od słów. Piękne. Tak jest z każdym z liryków, panowie Osiecki i Słomiński z niewielką pomocą Meli Koteluk wyjątkowo dobrze przyłożyli się do napisania odpowiednich słów do swoich kompozycji.

Isle of Love na swoim debiucie zaprowadzają słuchacza do krainy piękna i łagodności. To doskonała płyta, do ukojenia nerwów, najlepiej w towarzystwie kogoś bliskiego i lampki dobrego wina.

Fot.: Fonografika

isle of love

Write a Review

Opublikowane przez

Jakub Pożarowszczyk

Czasami wyjdę z ciemności. Na Głosie Kultury piszę o muzyce.

Tagi
Śledź nas
Patronat

Skomentuj

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *