frostbite

Nadszedł ten czas – Frostbite – „Q” [recenzja]

Nu metal, rap core w czasach swojej świetności na świecie, w Polsce nie cieszył się wybitną popularnością wśród muzyków trudniących się grą na instrumentach (no, może wyjątkiem jest Illusion), pomimo faktu dużego zainteresowania ze strony fanów, bowiem kapele takie jak Korn czy Limp Bizkit cieszyły się w Polsce sporym powodzeniem. Ciężko stwierdzić, co stoi za takim stanem rzeczy, natomiast pewne jest to, że ostatnio pojawiło się u nas parę kapel krążących gdzieś po stylistyce nu metalowej, jak chociażby Hope czy Frostbite, który właśnie wydał debiutancki krążek zatytułowany Q.

Zespół pochodzący z Białej Podlaskiej bynajmniej nie jest nowicjuszem na scenie muzycznej, bowiem już ładnych parę lat na niej funkcjonuje, regularnie wypuszczając do sieci swoje kawałki i wydawnictwa demo, jak Dark Side (2003) First Bite (2004), A Taste Of Things To Come (2005), Frostbite (2007) i The Point Of No Return (2009) czy SHARDS (2011), i cierpliwie wypracowawszy swój styl, doczekał się pierwszej płyty z prawdziwego zdarzenia, jaką jest Q wydany w sierpniu 2015 roku.

Panowie stylistycznie krążą, jak wspomniałem we wstępie, wokół nu metalu i rap core’u, jednak te tropy nie są wcale oczywiste. Po pierwsze materiał, mimo że krótki, to jest cholernie urozmaicony. Każdy utwór jest czymś innym pod względem formalnym, brzmieniowym, wyróżniającym się od swoich poprzedników, co powoduje, że płyta staje się eklektyczna w wyrazie i trochę jakby pozbawiona wspólnego mianownika, z drugiej strony, to zaleta – nie ma miejsca na nudę i powtarzanie schematów.

Ponure dźwięki gitary basowej rozpoczynające utwór Gdy nadejdzie czas doskonale wprowadzają w nastrój płyty. Nisko nastrojone gitary, doskonały groove i ciekawa, gęsta gra perkusji z fajnym użyciem podwójnej stopy spowodowały u mnie przyspieszone bicie serca. Po kilkunastu sekundach ze zdziwieniem zauważyłem, że rytmicznie bujam się do tego kawałka, którego wydźwięk potęguje wokal Sora, który na dzień dobry przedstawia się słuchaczowi jako wszechstronny wokalista, radzący sobie z rapowaniem, rockowym krzykiem czy melodyjnym, przebojowym śpiewem.

Dalej jest nie gorzej. Narastający z każdą sekundą, oplatający słuchacza Pokmor robi wrażenie świetnym riffem. The Game natomiast zaskakuje przejściem pomiędzy rapowanymi fragmentami a czadowymi momentami, gdzie klangujący bas szarpie za przegub. 1992 nagrany z członkami Hope, Kroto & Zimą, zwraca uwagę łagodnym brzmieniem, w porównaniu do poprzednich kompozycji, i tutaj najwięcej miejsca pozostawiono na rapowane partie, które zaskakująco dobrze korespondują z mocnym refrenem. Intrygujący jest również tekst, który nie jest niczym innym, jak historią metalu ostatnich dwudziestu lat – od Rage Against The Machine po Soulfly.

Są delikatne potknięcia, jak pędzący do przodu Gup, w którym mowa polska i angielska się ze sobą mieszają i efekt jest z lekka dziwny, delikatnie rzec ujmując. Ogólnie język polski niespecjalnie pasuje do muzyki, którą proponuje Frostbite, bo mam wrażenie, że słuchając Gup, a szczególnie Gdy nadejdzie czas, to Sor się wyraźnie męczy. Powinszować, że zespół stara się tworzyć w mowie ojczystej, lecz choć takie zachowania chwalę zawsze, to tutaj muszę stwierdzić, że do muzyki i stylistyki, którą proponuje Frostbite, język polski ma się tak jak pięść do nosa.

Frostbite - Q - 1992 feat. Kroto & Zima (HOPE)

Na Q zaskoczył mnie ponadto klimatyczny, mroczny End Up In Here. Natomiast remiksy, którymi zespół nas raczy na sam koniec, są dla mnie zdecydowanie na minus. Szkoda, że płyta nie zakończyła się na End Up In Here, jakoś idea remiksowania utworów wśród kapel rockowych niespecjalnie mnie przekonuje i zdania nie zmienię także w przypadku Frostbite.

Wśród zalewu kapel, które mamy w tym momencie na rynku, panowie z Frostbite zdecydowanie się wyróżniają i to na plus, pomimo że oscylują wokół stylistyki, która na świecie była popularna mniej więcej do momentu przełomu wieków. Nie jest to zarzut ani przytyk, bo w Polsce, jak wspomniałem już we wstępie, takich kapel jest stosunkowo niewiele, więc jest spore poletko do zagospodarowania, a Frostbite na Q pokazał, że wie, jak to zrobić.

Fot.: Frostbite

frostbite

Write a Review

Opublikowane przez

Jakub Pożarowszczyk

Czasami wyjdę z ciemności. Na Głosie Kultury piszę o muzyce.

Tagi
Śledź nas
Patronat

Skomentuj

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *