Nic do powiedzenia – Paul Bowles – „Dni. Dziennik z Tangeru 1987-1989” [recenzja]

Dni” Paula Bowlesa w niczym nie przypominają swych pobratymców. Dziennik ten jest napisany niechlujnie i bez zauważalnego zaangażowania autora, co zdaje się być wręcz antytezą takiej formy literackiej. Ich celem jest w końcu jak najdoskonalsze wyrażenie siebie w „tu i teraz”, płomienne komentowanie rzeczywistości, a nawet snobistyczne zadufanie. Po to przecież sięgamy po dzienniki – aby poznać ich autora od podszewki. Bowles sprawia natomiast wrażenie, jakby nie chciał się uzewnętrzniać.

Ma to nawet jakiś sens. W przedmowie autor bestsellerowego „Pod osłoną nieba” wyraźnie mówi, że do napisania „Dni” został namówiony przez wydawcę. Paul Bowles bowiem dziennika nigdy nie prowadził, i nie widział w tym najmniejszego sensu. Nie mam nic do powiedzenia, uznał wręcz. Podjął się jednak spisywania trzech lat swojego życia w Tangerze. Podjął się, chociaż nadal z dużą dozą dystansu. Wystarczy powiedzieć, że lata 1987-89 zmieścił na niecałych 150 stronach – to bardzo mało jak na dziennik. Do tego wpisy są bardzo minimalistyczne, najdłuższe nie zajmują więcej niż dwóch stron. Rekord najkrótszej notki należy do jednozdaniowego zapisu z 10 lutego 1988, który jest również sztandarowym przykładem bowlesowskiej lakoniczności: Całe popołudnie trzech włoskich dziennikarzy. Tylko tyle! Zero komentarza na temat powodu i przebiegu spotkania, brak własnych refleksji, wprowadzenia w temat. Tak wyglądają „Dni” w skrócie. Paul Bowles nie wprowadza czytelnika w swój świat, nie otwiera przed nim drzwi; osobistości przewijające się przez karty dziennika poza imionami są właściwie anonimowe, bo autor nie pofatygował się, aby ich chociażby naszkicować. Charakterystyczne jest, że Bowles ani na chwilę nie cofa się w przeszłość, nie wspomina, ani nie nawiązuje do chwil minionych; wątków nie rozwija, nie tworzy spójnej całości. Nie stara się nawet brzmieć inteligentnie, jak na pisarza przystało. Tam, gdzie mógłby zainteresować czytelnika niesamowitą opowieścią, jak np. spotkaniem z legendą rocka, sporządza lapidarną notkę bez odrobiny rozwinięcia. Czyżby Bowles rzeczywiście nie miał nic do powiedzenia?

Chciałbym wierzyć, że to raczej wrodzona skromność i przekonanie o własnej zwyczajności niż arogancja skłoniły Paula Bowlesa do spisania dziennika w taki sposób. Częste przerwy między wpisami (najdłuższe trwały ponad miesiąc) świadczą, że wolał wybrać milczenie niż beztroskie mielenie ozorem. Co więcej, Bowles więcej uwagi umiał poświęcić sprawom błahym, jak np. pająkowi w łazience, niż z pozoru poważnym sprawom zawodowym słynnego pisarza. Szczątkowe informacje zawarte w „Dniach” pozwalają w pewnym sensie odpowiedzieć na pytanie „dlaczego?”; szczątkowe komentarze na temat otaczającej go popularności i dziennikarskiego szumu wyraźnie wskazują, że ten aspekt jego życia go nie fascynuje i nie uważa siebie za osobę na tyle interesującą, aby się jej przyglądać. Może właśnie dlatego „Dni” zdają się być nudne jak flaki z olejem, bo Bowles rzeczywiście wiódł życie spokojne i nudne? Oczywiście, gdy opisuje niebezpieczny okres ramadanu wydaje nam się, że „coś się zacznie dziać”, ale przez całą lekturę nie mogłem się oprzeć wrażeniu, ze czytam zapiski starego człowieka, któremu się po prostu nic nie chce.

Daleko dziennikom Bowlesa do ideału, bo fani tego typu literatury nie takiej ściany postawionej między czytelnikiem a autorem oczekują. Esencją „Dni” jest wyłapywanie drobnych szczegółów, które Bowles zauważa i uznaje za interesujące. Czasami jest to anomalia pogodowa, jakiś dźwięk (których autor, jako kompozytor, był miłośnikiem), spotkanie towarzyskie. W przypływach emocji, które rzadko – ale jednak – goszczą na kartach „Dni”, pisarz potrafi ukazać błysk geniuszu, olśniewając interesującą myślą. Za rzadko jednak, żeby się książką zachwycić. Jest to rzecz wyłącznie dla fanów, którzy cenią cechy pióra Paula Bowlesa, ponieważ dostrzegą je również w lakonicznym dzienniku. W innym przypadku zalecam sięgnąć po inne utwory, „Dni” odkładając jako dodatek do domowej kolekcji.

Fot.: Wydawnictwo Świat Książki

Write a Review

Opublikowane przez

Patryk Wolski

Miłuję szeroko rozumianą literaturę i starego, dobrego rocka. A poza tym lubię marudzić.

Tagi
Śledź nas
Patronat

Skomentuj

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *