Elżbietą Rodzeń

Niech każdy czyta to, co mu się podoba – wywiad z Elżbietą Rodzeń, autorką „Zimowej miłości”

Literatura polska ma się bardzo dobrze i każdy kolejny rok tylko potwierdza tę tezę. Pisarze w naszym kraju nie boją się w zasadzie żadnego gatunku, dzięki czemu czytelnicy mogą wybierać w publikacjach tak różnorodnych, jak ludzkie gusta. Również powieści o miłości nie są gatunkiem, którego powinniśmy się wystrzegać. Idealnym przykładem  na to jest najnowsza ksiażka Elżbiety Rodzeń, Zimowa miłość, w której romans kobiety i mężczyzny to tylko jeden z wątków, obok którego pisarka porusza wiele zarówno ciekawych, jak i ważnych tematów. Opowieść o niezależnej Annie i jej dawnej miłości, Michale, idealnie wpasowuje się w panujące na zewnątrz mrozy i niezamierzające topnieć śniegi. Nie tylko bowiem przenosimy się w równie biały krajobraz, ale także nasze serca zostają rozgrzane tak mocno, że całkowicie zapominamy o minusowych temperaturach. Głos Kultury objął powieść Zimowa miłość patronatem medialnym i dziś zapraszamy Was do lektury wywiadu z Elżbietą Rodzeń. Porozmawiałam z pisarką zarówno o jej najowszej książce, jak i o pracy pisarza w Polsce, szkolnych lekturach i pomysłach na nową historię. Nie udało się jednak uniknąć pewnych spoilerów dotyczących powieści, dlatego przestrzegam tych, którzy Zimowej miłości jeszcze nie mieli okazji czytać  – pędźcie do księgarni, czytajcie, a później zapraszam ponownie tutaj ;).


Kolejna książka z Pani nazwiskiem na okładce trafia do księgarń. Jakie to uczucie, kiedy coś, co powstało w naszej głowie, co jest wypadkową ogromnej wyobraźni, ale też nakładu pracy, trafia do tak wielu różnych ludzi?

Bardzo miłe, choć także nierzeczywiste. Nawet dziś trudno jest mi uwierzyć w to, że ktoś naprawdę czyta to, co piszę. Fakt, że gdy książka trafia na półki księgarń, ja jestem już emocjonalnie związana z kolejnymi bohaterami, sprawia, że wszystko wydaje mi się jeszcze mniej prawdziwe i jakby nie dotyczyło mnie. Historia bohaterów wraca do mnie na nowo, a ja mam wrażenie, że w pewien sposób żyją oni własnym życiem, już poza moją wyobraźnią.

Dlaczego akurat zimowa miłość? Czy serca czytelników i bohaterów potrzebują o tej porze roku wyjątkowego rozgrzania? A może jest to dla Pani szczególny czas?

Uwielbiam zimę. Mróz, spowijającą wszystko biel i ciszę dookoła. Mam też duży sentyment do jesieni. Pewnie dlatego akcja wszystkich moich książek zaczyna się właśnie jesienią lub zimą. To czas szczególnie bliski mojemu sercu i w środku upalnego lata lubię pisać już o kolorowej jesieni lub śnieżnej zimie.

Anna, główna bohaterka powieści, to twarda kobieta, która swoje w życiu przeszła. Z jednej strony podziwiamy jej siłę i to, jak ze wszystkim próbuje radzić sobie sama, z drugiej strony jednak pragniemy, aby w końcu jej tama samodzielności puściła, aby dała sobie pomóc, aby otworzyła się na przyjaźń i miłość. Czy postać tej bohaterki od początku do końca została wymyślona, czy może są jakieś jej cechy, które “zapożyczyła” Pani od kogoś ze swojego otoczenia?

Zimowa miłośćAnna jest oczywiście postacią fikcyjną, natomiast to, że jesteśmy niemal rówieśniczkami, sprawiło, że wielokrotnie zastanawiałam się, czy akurat ta bohaterka nie ma ze mnie więcej niż pozostałe postaci, które tworzyłam. Wydaje mi się, że nie sposób uniknąć tego, że kreowany przez autora bohater ma jakieś jego cechy czy podobne przemyślenia. Najczęściej są to drobiazgi, których nie są w stanie wyłapać nawet osoby, które dobrze mnie znają. Wydaje mi się jednak, że w historii Anny jest sporo emocji, które podczas pisania wypływały ze mnie. Dlatego jest to postać szczególnie mi bliska.

Początek Zimowej miłości sugeruje, że czytelnik będzie miał do czynienia z powieścią o miłości, jakich wiele, jednak wędrując przez kolejne rozdziały, dociera do niego, że ta historia jest o wiele bardziej złożona, a miłość między kobietą i mężczyzną, choć oczywiście najważniejsza fabularnie, jest jednym z wielu zazębiających się wątków. Czy tak wyglądała w Pani głowie ta historia od początku, czy może przeżycia bohaterów i to, co ich spotykało na kolejnych stronach, przychodziło w trakcie pisania?

Zaczynając pisać, mam najczęściej ogólny zarys fabuły w głowie. Najczęściej faktycznie ulega on potem zmianie i tak było też w tym przypadku. Wiedziałam, co spotka Annę i Michała na początku, jednak nawet charakter postaci trochę zmienił się względem tego, co planowałam. Trudno mi już na samym początku jasno wszystko precyzować. Muszę najpierw napisać kilka scen, aby poznać bohaterów, zobaczyć ich w akcji, sprawdzić czy wszystko do siebie pasuje. Bardzo ważne jest dla mnie to, aby pokazać w wyraźny sposób bohaterów, gdyż to oni są dla mnie najistotniejszym ogniwem historii. W przypadku tej książki nawet po jej ukończeniu zmieniłam kilka wątków i scen, aby czytelnik mógł lepiej poznać Michała.

Zimowa miłość toczy się w środowisku lekarzy. Jest ono szczególnie Pani bliskie i znajome? A może o takim wyborze zdecydowała właśnie możliwość zgłębienia tego fachu i zapoznania się z tym, jak życie lekarza może wyglądać?

Nie jestem lekarzem i świat medyków nie jest mi w jakiś sposób szczególnie bliski, poza faktem, że uwielbiam seriale medyczne. Może to właśnie spowodowało, że bohaterowie dostali taki zawód. Trudno też ukryć, że w przypadku kłopotów, w jakie wpędzam Annę i Michała, ich fach okazuje się przydatny, ale zarazem emocjonalnie niczego to nie ułatwia, gdyż będąc lekarzami, mają większą świadomość tego, co im grozi.

Anna i Michał… myśli Pani, że takich par jest wiele? Ludzi, którzy przez wiele lat żyli osobno, choć ich uczucia do siebie nie zgasły tak naprawdę ani na moment…?

Możliwe, że nawet nie zdajemy sobie sprawy, ile takich par jest wokół nas. Ludzie nie mówią sobie tego, co naprawdę czują z powodu niesprzyjających okoliczności, a potem żałują tego całe życie, marzą, tęsknią. Nie wiem natomiast, czy wielu z nich kocha tak bardzo jak Anna i Michał. Myślę, że oni są wyjątkowi pod tym względem, że potrafią kochać całym sercem, z pełnym oddaniem, nawet poświęcając własne szczęście.

Za ogromny plus tej historii uważam to, że ukochany Anny, Michał, nie żył w celibacie przez tyle lat ani też nie związał się z kobietą, która okazała się niegodna jego miłości – jak to często bywa w powieściach czy filmach. Kochał swoją żonę i był z nią bardzo szczęśliwy. A jednak w jego sercu istniała też Anna… Więc można kochać równie mocno dwie osoby? Jaki jest Pani pogląd na ten temat?

Myślę, że można kochać w życiu więcej niż jedną osobę i można tęsknić za kimś, kto kiedyś wiele dla nas znaczył. Po latach nie zawsze jesteśmy w stanie odróżnić, czy to, co czujemy, jest tęsknotą za tamtą osobą, czy za minioną młodością lub za szczęściem, które wtedy czuliśmy. Jednak czasem, gdy ktoś bardzo nas zrani, dobrze jest znaleźć w sobie siłę, aby rozpocząć nowy związek i nie oglądać się wstecz. Michał tak właśnie zrobił.

W ponownym spotkaniu Anny i Michała dużą rolę odgrywa kilkuletnia Zosia. To w zasadzie ona sprawia, że wiele sytuacji z krępujących zamienia się w naturalne lub chociaż łatwiejsze do zniesienia. Dzieci patrzą na świat inaczej – prościej, ale i z większym wyczuciem. Myślała Pani kiedyś o napisaniu książki właśnie z perspektywy dziecka?

Nie myślałam o tym, ale to ciekawy pomysł. Obawiałabym się jednak, na ile moje słowa będą wiarygodne, skoro od wielu lat nie jestem już dzieckiem. Pamiętam dość dobrze, jak to było być nastolatką, ale wiek dziecięcy musiałabym już opierać tylko na obserwacjach i podsłuchiwaniu dzieci. Niewątpliwie byłoby to ciekawe zadanie.

Czy praca w poradni psychologiczno–pedagogicznej była pomocna przy tworzeniu postaci Zosi? Tej iskierki, rozpalającej często takim szczerym blaskiem strony powieści…

Prawdopodobnie tak. Dzięki mojej pracy mogłam się przekonać, jak bogate jest życie wewnętrzne dziecka i jak wiele zaskakujących przemyśleń może mieć mały człowiek. Dzieci chętnie rozmawiają, jeśli tylko ktoś dorosły chce słuchać, a ja lubię w mojej pracy to, że mam ku temu okazję.

W powieści poruszony zostaje bardzo ważny problem, a mianowicie kompleks kobiety, która została zmuszona przez życie do tego, by poddać się mastektomii. Piersi są oczywiście symbolem kobiecości, uznawanym za nasz atut, a ich utrata może spowodować ogromne zniszczenia w samoocenie i psychice kobiety. Czy przed poruszeniem tego wątku rozmawiała Pani z kobietami, które musiały zmierzyć się z tym problemem?

Przygotowując się do pisania tej książki, oglądałam chyba wszystkie programy o chirurgii plastycznej, jakie zdołałam znaleźć w tamtym czasie. Nie chciałam, aby historia Anny była oparta na doświadczeniu choroby osoby, którą znam. Wolałam wsłuchiwać się w wypowiedzi kobiet biorących udział w tych programach, a potem zadać sobie jedno z najtrudniejszych pytań, jakie stawia sobie w takiej sytuacji autor – co ja bym zrobiła, jak bym się czuła? Są to najczęściej tylko przypuszczenia i kiedy znajdujemy się w obliczu takiej tragedii, zachowujemy się zupełnie inaczej, niż przypuszczaliśmy. Chciałam także to pokazać w zachowaniu Anny, jak pod wpływem wydarzeń zmienia swoje zdanie i podejmuje trudne decyzje, i jak wywraca to jej życie do góry nogami.

Samotność – Anna poddaje się jej, można powiedzieć, powoli, ale sukcesywnie. W zasadzie zostaje wyrwana z jej szponów w jednej z ostatnich chwil. Czy więc samotny człowiek może być w ogóle szczęśliwy? I czy – z punktu widzenia pisarki – czytelnik uwierzyłby w takie szczęście?

Samotność Anny wynika głównie z faktu, że boi się ona utraty kolejnej bliskiej osoby. Próbuje sobie wmówić, że właśnie ograniczenie liczby ludzi, po których lub przez których przyszłoby jej cierpieć, będzie dla niej dobre. Dopiero w ostatniej chwili orientuje się, że ta droga nie daje jej szczęścia, że nie wystarczy tylko unikać bólu. W pewien sposób wyraża to właśnie moje przekonanie na temat samotności. Jest to niewątpliwie bardzo trudna droga, ale gdy ktoś jest zmuszony żyć samotnie, to znalezienie spokoju i szczęścia w takiej sytuacji wymaga dużej siły psychicznej i jest godne podziwu.

Anna całkiem nieźle radziła sobie z bronią. O Pani również można to powiedzieć?

Nie, przy opisach broni i jej użycia musiałam się konsultować z osobą, która się na tym zna. Dla mnie strzelanie do zwierząt w ich naturalnym środowisku jest uzasadnione tylko w takich sytuacjach, gdy człowiek potrzebuje mięsa, aby przeżyć. Idea myślistwa jest mi obca i zdobyłam jedynie informacje potrzebne mi do książki, nie chcąc wgłębiać się w ten temat. Mieszkam blisko lasu i czasem widuję miejsca pokotu i napawa mnie to głębokim wstrętem do ludzi, którzy bawią się życiem zwierząt, aby zaspokoić swoje chore potrzeby.

To prawda – polowanie i zabijanie zwierząt dla rozrywki jest czymś odrażającym… A ponieważ myślistwo uznaje się głównie za domenę mężczyzn, chciałam zapytać właśnie o kwestię stereotypów związanych z płcią. Pozytywnie zaskoczyło mnie podczas lektury to, że dość szybko doszłam do wniosku, że o Zimowej miłości nie można powiedzieć, by była wyłącznie powieścią dla kobiet. Myślę, że wolna jest od opisów czy zwrotów, które sprawiłyby, że mężczyźni zaczęliby przewracać oczami czy ziewać. Mam rację, podejrzewając, że ta historia nie była tworzona z myślą o konkretnej płci?

Pisząc, zawsze mam świadomość, że jako pierwszy moje książki będzie czytał mój mąż i może dlatego już na samym początku pracy staram się unikać pisania czegoś, co zupełnie mu się nie spodoba. Ponadto myślę, że w dzisiejszych czasach trudno już jednoznacznie sklasyfikować, jakiego rodzaju powieści skierowane są do jakiej płci i osobiście wolałabym tego nie robić. Niech każdy czyta to, co mu się podoba.

Patrząc na poprzednie powieści – Noc świetlików Dziewczynę o kruchym sercu – a także na tę najnowszą, o której dziś rozmawiamy, szybko można zauważyć, że nie jest Pani typem pisarki, która kurczowo trzyma się jednego gatunku i jednej tematyki. Czy są jakieś granice gatunkowe lub dotyczące problematyki i ogólnie świata przedstawionego, których nie przekroczy Pani nigdy w swoich przyszłych dziełach?

Wydaje mi się, że nie byłabym w stanie napisać poradnika, jak zmotywować się do tego, aby zostać człowiekiem sukcesu albo przekonującego horroru. Niestety mam zbyt bujną wyobraźnię i potrafię szybko przekonać samą sobie, że akcja horroru nie jest zmyślona. Zatem nie jestem nawet w stanie dobrze poznać tego gatunku, gdyż na samo hasło horror uciekam przerażona.

Generalnie nie wyobrażam sobie pisania książki w gatunku, którego sama nie lubię czytać.

W jednym z wywiadów powiedziała Pani, że bardzo lubi powieści dla młodzieży. Mogłybyśmy więc podać sobie rękę :). Uważam, że zarówno w literaturze zagranicznej, jak i polskiej, jest wiele bardzo mądrych i wartościowych powieści dla młodzieży, które powinny zmienić lub chociaż wzbogacić listę szkolnych lektur. Jest Pani podobnego zdania? Może podzieli się Pani jakimiś tytułami?

W najnowszej liście lektur brakuje mi pozycji, które pokazywałyby współczesnej młodzieży dobre wzorce przyjaźni i miłości. W młodszych klasach widziałabym Harry’ego PotteraMost do Terabithii.

Osobiście bardzo dotknęło mnie, że z list zniknął Ten obcy Jurgielewiczowej. Jest to książka, dzięki której odkryłam, co to znaczy czytać dla przyjemności, a poza tym narracja tej powieści jest mistrzostwem samym w sobie i byłaby świetnym przykładem do analizy dla przyszłych adeptów sztuki pisania.

Dodałabym jeszcze Jezioro osobliwości Siesickiej. Problematyka rozwodu rodziców, ich nowych związków oraz szukania własnego sposobu na bycie z drugim człowiekiem są tematami niezwykle ważnymi. Wśród współczesnych polskich pisarek widziałabym jedną osobę, której książki mogłyby zasilić kanon lektur, i jest to Anna Łacina.

Z zagranicznych autorek poleciłabym Rainbow Rowell i jej książkę Eleonora i Park.

Przydałaby się też jakaś lektura odpowiadająca bardziej gustom chłopców, czyli pewnie coś przygodowego, może Więzień labiryntu.

Tak, Ten obcy to jedna z tych lektur, które tak dobrze się czyta, że aż trudno uwierzyć, że to szkolny obowiązek nam ją podsunął – również uważam, że to spory ubytek na liście lektur. A skoro jesteśmy już przy polskiej literaturze… Jak to jest być pisarką w Polsce? Czy myśli Pani, że będąc mężczyzną, byłoby w tej dziedzinie łatwiej? A może tworząc w innym kraju?

Nie sądzę, aby piszącym kobietom było trudniej niż piszącym mężczyznom. Natomiast faktycznie status pisarza jest różny w różnych krajach. W niektórych można utrzymać się z tego zawodu, a w niektórych nie dostaje się za taką pracę godziwego wynagrodzenia. W Polsce nie jest tak źle, choć niewiele osób potrafi utrzymać się tylko z pisania. Ma to swoje dobre strony, gdyż dzięki pracy zawodowej autor może poszerzać swoje doświadczenia i dzięki temu pisać wiarygodniej niż osoba zamknięta w domu, ze wzrokiem utkwionym w laptopie.

Historia Anny i Michała jest zamknięta, skończona. Ale nigdy nie można powiedzieć tego o wyobraźni pisarza. Zdradzi Pani czytelnikom choć strzępek pomysłu na nową powieść?

Mogę zdradzić, że jeszcze w tym roku powinna ukazać się moja kolejna książka. Jest to historia dwojga ludzi, których los nie oszczędzał. Mateusz nie miał łatwego życia, bo odkąd skończył piętnaście lat, musiał nieustannie walczyć o siebie i swojego brata. Nie zostało mu nic, kiedy odebrano mu malca. Nie szuka dziewczyny, stara się tylko jakoś utrzymać na powierzchni życia. Wtedy poznaje Blankę. Ona także nie jest zainteresowana rozrywkami i studenckim życiem. Chce tylko spokoju i zapomnienia. Nawet nie marzy o miłości. Gdy poznaje Mateusza, wiele rzeczy ulega zmianie.

Zapowiada się kolejna ciekawa i wielowątkowa historia! Bardzo dziękuję za rozmowę i poświęcony czas :). Życzę wielu sukcesów, stałych czytelników i tych nowych, których wciąż będzie przybywać.

Dziękuję bardzo.

Fot.: Elżbieta Rodzeń, Zysk i S-ka

Elżbietą Rodzeń

Write a Review

Opublikowane przez

Sylwia Sekret

Redaktorka naczelna i współzałożycielka Głosu Kultury. Absolwentka dyskursu publicznego na Uniwersytecie Śląskim (co brzmi równie bezużytecznie, jak okazało się, że jest w rzeczywistości). Uwielbia pisać i chyba właśnie to w życiu wychodzi jej najlepiej. Kocha komiksy, choć miłość ta przyszła z czasem. Zimą ogląda skoki narciarskie, a latem do czytania musi mieć świeży słonecznik.

Tagi
Śledź nas
Patronat

Skomentuj

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *