O miejskiej dżungli z przymrużeniem oka – Papa Musta – Goryl z żelaza [recenzja]

Najnowsze wydawnictwo S.P. Records – Goryl z żelaza – to album poznańskiego rapera, Papa Musty. Kojarzony z lekkimi tekstami i puszczaniem oka do słuchacza Papa Musta nie zamierza zmieniać taktyki i stać się poważny. Płyta wydaje się zresztą po trosze naturalną kontynuacją takich numerów, jak Spokoleń czy Adrian z wydanej w 2011 roku płyty Papa na Regale.

Album w warstwie tekstowej jest lekki i aż ocieka ironią. Chociażby „HWD…” podana w zabawnej, bluesowej konwencji historia braci dresiarzy. Papa Musta pokazuje obraz współczesnej Polski w sposób, który od razu kojarzy się z zeszłorocznym krążkiem Tego Typa Mesa – Trzeba było zostać dresiarzem. Tu także mamy kraj wąsem rosnący, ląd płynący wódką („Po polsku”) z wszechobecnymi panami w dresowych spodniach. Jest polska zawiść, kobiety spędzające pół życia na solarium, konsumpcjonizm („Po co ci to?”) i trochę bragga („Whoop”). Nie są to oczywiście obserwacje nowatorskie i zaskakujące, ale nie o to przecież chodzi. Chyba najlepszym utworem, do którego po prostu chce się wracać, jest „Niedosyt”. Świetny, funkowy bit, wyluzowany rap Papa Musty i wpadający w ucho refren. No i oczywiście na plus follow-up do „Murów” Kaczmarskiego. Aż szkoda, że muzycznie nie ma więcej takich klimatów na płycie.

PAPA MUSTA feat. ITA - Goryl z żelaza [OFFICIAL VIDEO]

No właśnie. O ile teksty i stylizacja są podobnie do poprzednich dokonań Papa Musty, w warstwie muzycznej jest zupełnie inaczej. Ja poznańskiego rapera kojarzyłem przede wszystkim z lekkimi bitami, przywodzącymi na myśl reggae. Tymczasem Goryl z żelaza to zdecydowanie nowoczesne dźwięki; na albumie przeważa elektronika. Mimo iż nie jestem fanem takich brzmień, nie raziło mnie to zupełnie. Głównie ze względu na melodyjne, w większości kobiece refreny, których jest naprawdę sporo. Za większość muzyki odpowiada Eightball i muszę przyznać, że jego bity naprawdę robią dobra robotę.

Jeśli chodzi o sam rap Papa Musty – jest dobrze, ale trudno mi napisać coś więcej. Flow, tekst, głos – ciężko do czegoś się przyczepić, ale też czymś się zachwycić. Wszystko jest poprawne, jednak brakuje jakiegoś charakterystycznego elementu poza luzem, jak ciekawego flow, zabawy słowem, koncepcji utworów. Jeszcze trudniej jest mi napisać coś o gościnnych zwrotkach. Mimo kilkukrotnego przesłuchania albumu żadna nie zapadła mi na dłużej w pamięć.

Nie byłem wielkim fanem Papa Musty i do płyty podchodziłem, co tu dużo mówić, dość sceptycznie. Gdy na dołączonej do albumu notce przeczytałem, że na utworach dominuje elektronika, spodziewałem się już najgorszego. Tym bardziej muszę podkreślić, że pomimo pewnych obiekcji, które wymieniłem, Goryla z żelaza słuchało mi się naprawdę przyjemnie.

Fot.: S.P. Records

 

Write a Review

Opublikowane przez

Mateusz Norek

Z wykształcenia polonista. Zapalony gracz. Miłośnik rzemieślniczego piwa i nierzemieślniczej sztuki. Muzyczny poligamista.

Tagi
Śledź nas
Patronat

Skomentuj

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *