Oto… – John Cleese – „Tak czy inaczej…” [recenzja]

Jako fan twórczości grupy spod szyldu Monty Pythona, z wielkim entuzjazmem zasiadłem do lektury Tak czy inaczej… – autobiografii jednego z jej najsłynniejszych członków. John Cleese opisuje, z charakterystycznym dla niego luzem i humorem, własne życie począwszy od pierwszych lat szkolnych, w niewielkiej angielskiej miejscowości. Nie jest to życie pełne szalonych wyczynów, nie ma nawet malutkiego skandalu. Można by rzec, że jest raczej spokojne, stateczne, miejscami nawet… nudne. Cleese nadrabia to jednak swoim poczuciem humoru i umiejętnością opowiadania w ciekawy sposób nawet o rzeczach niezbyt ciekawych.

Nie oszukujmy się jednak. Zabierając się za lekturę biografii jednego z Pythonów, czeka się na moment, kiedy w historii pojawi się epizod opisujący jego działalność w Latającym Cyrku. Otóż, nie pojawia się. Poza kilkoma wzmiankami i częścią ostatniego rozdziału, nie dowiecie się za wiele na temat słynnej grupy. Zajęło mi to trochę czasu (tak mniej więcej do połowy objętości), ale w końcu zrozumiałem – to nie jest książka o Monty Pythonie. Powtórzę jeszcze raz, w razie gdyby ktoś spodziewał się czegoś innego. To nie jest książka o Monty Pythonie! To biografia Johna Cleese’a. I nie jest to w żadnym wypadku zarzut, nie zrozumcie mnie źle. Kiedy już załapałem w czym rzecz, jeszcze bardziej doceniłem autora, za to że nie dał nam rzeczy oczywistej. Zamiast tego dał nam rzecz ciekawą i pozwalającą poznać lepiej człowieka, który później stał się jednym z filarów najśmieszniejszej grupy komediowej na świecie.

Tak czy inaczej… Autor ma do przekazania całkiem sporo ciekawostek i anegdot na temat swojej osoby, głównie zabawnych, ale też po prostu interesujących. Dotąd znałem Cleese’a jedynie z jego ról w serialu i filmach, więc wszelkie szczegóły z jego życia przed Pythonami były tym bardziej cenną wiedzą. Jedną z najbardziej zaskakujących, przynajmniej dla mnie, ciekawostek okazał się fakt, że tak naprawdę nazwisko Cleese jest wynikiem podstępu zastosowanego przez ojca Johna, który mając dość szyderstw, postanowił zamienić jedną literkę w swoim oryginalnym nazwisku. Gdyby nie ten drobny fortel, dziś znalibyśmy jednego z Pythonów jako John Cheese. Jakiegoż innego znaczenia nabrałby wtedy skecz ze sklepem z serami!

Możemy także poznać meandry kariery Cheese’a, przepraszam, Cleese’a, który w swoim życiu zaliczył między innymi epizod jako nauczyciel w szkole, do której wcześniej uczęszczał. A już od pierwszych studenckich lat brał udział w komediowych przedstawieniach, do których pisał własne skecze. Występował na scenie z grupą Cambridge Circus (która zupełnie przypadkowo też miała cyrk w nazwie), wtedy to poznał Grahama Chapmana, który stał się jednym z jego najlepszych przyjaciół. Razem z Chapmanem współpracował na długo przed powstaniem Monty Pythona, w kilku różnych grupach teatralnych oraz w programach radiowych i telewizyjnych (m.in. 1948 Show czy Jak wkurzać ludzi, w którym występował też Michael Palin). Udało mu się też wystąpić na Broadwayu, w musicalu z prawdziwego zdarzenia, a razem z Cambridge Circus odbył tournée po Nowej Zelandii. Ciekawostką jest też to, że Cleese najwyraźniej nie przepadał za Terrym Gilliamem, któremu nie szczędzi złośliwości praktycznie w każdym zdaniu, w którym o nim wspomina.

Tak czy inaczej… Dochodzimy w końcu do upragnionego epizodu, kiedy zawiązuje się grupa Monty Pythona (czyli właściwie do końca książki). Cleese nie rozwodzi się jednak nad tym tematem, bardzo szybko przeskakując do historii aktualnej – zeszłorocznego wystąpienia grupy na żywo, po raz pierwszy od 34 lat, w widowisku Monty Python Live (Mostly) (czyli „Monty Python na żywo (w większości)”, promowany hasłem „One down, five to go”, ze względu na nieobecność zmarłego w 1989 roku Chapmana), które było tak naprawdę „miłym pożegnaniem”, wspaniałym zwieńczeniem kariery grupy i jednocześnie doskonałym zakończeniem tej książki.

Zdecydowanie jest to pozycja dla zwolenników zarówno aktora, jak i grupy Monty Pythona (mimo, że to nie jest książka o Monty Pythonie – a to już trzeci raz, kiedy używam tego zdania). Wyłania się z niej obraz Cleese’a jako człowieka wyjątkowo inteligentnego i oczytanego, z wielkim poczuciem humoru i nienagannymi, angielskimi manierami. Trudno mi powiedzieć na ile jest to autokreacja, ale wydaje mi się, że Cleese nie jest z tych, którzy wymyślają bajki na własny temat, aby wybielić swój wizerunek.

Tak czy inaczej… to ciekawa lektura, ale obawiam się, że osoby nie będące chociaż trochę fanami, mogą nie znaleźć tutaj za wiele dla siebie. Z kolei dla fanów jest to pozycja obowiązkowa.

A teraz, coś z zupełnie innej beczki… Człowiek z trzema pośladkami!

Fot.: Wydawnictwo Albatros

Write a Review

Opublikowane przez

Michał Bębenek

Dziecko lat 80. Wychowany na komiksach Marvela, horrorach i kinie klasy B, które jest tak złe, że aż dobre. Aktualnie wiekowy student WoFiKi. Odpowiedzialny za sprawy techniczne związane z Głosem Kultury.

Tagi
Śledź nas
Patronat

Skomentuj

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *