Piątkowa ciekawostka o…: Easter Eggi ukryte w albumach muzycznych

Już jutro zapewne część z Was pójdzie poświęcić jajka, a następnego dnia zasiądzie przy stole, zacznie objadać się pasztetem i sałatką jarzynową. Dlatego też i u nas znajdziecie wielkanocne jajka, a raczej easter eggi, czyli smaczki i sekrety poukrywane w różnego rodzaju mediach związanych z popkulturą. W zeszłym roku uraczyłem Was easter eggami ukrytymi w znanych filmach, w tym roku zapraszam do degustacji jajeczek ukrytych w muzycznych albumach. Mam nadzieję, że będzie to zjadliwy posiłek i zarazem ciekawa lektura. Zaczynajmy zatem.


Radiohead ukrył całą wkładkę do płyty

W roku 2000 ukazał się album Kid A grupy Radiohead, następca jednego z najpopularniejszych krążków tego zespołu, OK Computer. Krytycy uznali Kid A za komercyjne samobójstwo, a niektórzy spekulowali, że grupa nagrała ten dziwaczny i eksperymentalny album po to, żeby wytwórnia rozwiązała z nimi kontrakt (niestety dla Radiohead, Kid A okazał się kolejnym bestsellerem). Ale abstrahując od muzyki, ta płyta przewidywała przyszłość zespołu, lecz tę ukrytą niespodziankę znaleźć mogli tylko posiadacze fizycznego nośnika z albumem na CD. Otóż, poza standardową wkładką zawierającą normalne rzeczy, takie jak teksty utworów, podziękowania, itp. Radiohead ukryli jeszcze jedną, mocno niepokojącą wkładkę, sprytnie schowaną za tacką na płytę. A ponieważ ta była nieprzezroczysta, nie każdy od razu zorientował się, że coś takiego może się tam znajdować.

Sekretna książeczka zawierała dziwaczne rysunki i fragmenty tekstów, które jak się później okazało, nie były po prostu przypadkowym zbiorem słów. To były teksty piosenek z kolejnych dwóch albumów grupy – Amnesiac (2001) i Hail to the Thief (2003). Nie ma w tym może nic aż tak dziwnego, bo zostawienie nieużytego materiału na przyszłe płyty to dość powszechna praktyka, niemniej jednak ukryta książeczka z tekstami z przyszłości, była całkiem fajnym i jednocześnie wywołującym ciarki pomysłem. Jak na ironię, po wydaniu albumu Hail to the Thief, zespół był w końcu wolny, ich kontrakt się skończył i następną płytę mogli już wydać po swojemu. A skoro mowa o następnej płycie…


Radiohead po 10 latach nagrał album uzupełniający

Ową następną płytą było In Rainbows, które ukazało się 10.10.2007 roku. Dokładnie dziesięć lat później po OK Computer. Mało? No to przygotujcie się na prawdziwą eksplozję związaną z cyfrą 10. Tytuły obu tych albumów mają po 10 liter, a na dodatek tytuł roboczy OK Computer brzmiał Zeroes and Ones, lub 01 (odbicie lustrzane 10). Nadal mało? Jeśli połączyć ze sobą listy utworów z OK Computer (01) i In Rainbows (10), powstanie jeden długi i jak najbardziej spójny album.

Aby utworzyć ten sekretny album 01-10, należy wziąć pierwszy utwór z OK ComputerAirbag, za nim umieścić pierwszy utwór z In Rainbows15 Step i postępować w ten sposób, przeplatając ze sobą utwory, aż do Karma PoliceOK Computer, przed którym powinien znaleźć się All I Need In Rainbows, będący 10 utworem na tak stworzonej liście. Będziecie zaskoczeni jak bardzo pasują do siebie te piosenki, tworząc spójną całość i płynnie przechodząc od jednej do drugiej. Aby w pełni osiągnąć efekt przejścia, należy w swoim odtwarzaczu ustawić wartość crossfade na 10 sekund (kolejna dziesiątka!). Jeśli jesteście użytkownikami Spotify, możecie znaleźć tam już gotową playlistę przygotowaną w ten sposób (wystarczy w wyszukiwarce wpisać „Radiohead 01 and 10”).

Ale to nadal nie wszystko. Wokół In Rainbows krąży jeszcze więcej dziesiątek. Radiohead ogłosiło datę premiery płyty na 10 dni przed jej wydaniem (co raczej rzadko się zdarza), a po tym komunikacie, każdego z tych dziesięciu dni, zespół publikował na swojej stronie tajemnicze, zakodowane wiadomości. Fani zauważyli, że wiadomości te dość mocno skupiały się na literze X (lub, jak kto woli, rzymskim zapisie cyfry 10). Na koniec zerknijcie jeszcze na okładkę In Rainbows. Widzicie dwie dziesiątki?


Tool i utwór do samodzielnego montażu

Na ostatnim albumie Tool, zatytułowanym 10,000 Days (2006), znajdują się trzy utwory, które po połączeniu ze sobą tworzą jeden, zupełnie nowy kawałek. I to nie na takiej zasadzie przeplatania, jak w przypadku Radiohead. W tym przypadku trzeba włączyć je jednocześnie! Mowa tutaj o utworach 10,000 Days, Viginti Tres Wings for Marie. Same w sobie te kawałki zdają się zupełnie różne. Trwające ponad jedenaście minut (dokładnie 11:13) 10,000 Days to długi progresywny kawałek, Wings for Marie (6:11) to spokojny i cichy utwór, który powoli się rozkręca, a Viginti Tres (5:02) to kończący album zbiór dziwnych dźwięków. Jeśli zsumować czasy trwania tych dwóch krótszych kawałków (6:11 i 5:02), uzyskamy dokładny czas trwania utworu dłuższego (11:13). Nie jest to przypadek. Aby odkryć tajemnicę, musicie włączyć płytę na dwóch różnych odtwarzaczach, na jednym ustawiając playlistę złożoną z Viginti TresWings for Marie (w takiej kolejności), a na drugim samo 10,000 Days. Następnie należy włączyć oba odtwarzacze jednocześnie. Usłyszymy epicki mega-utwór, w którym dźwięki z Viginti Tres doskonale uzupełniają 10,000 Days, w połowie kawałka przechodząc w połączenie z Wings for Marie, które współgra z 10,000 Days niemal idealnie, pod koniec przeplatając ze sobą słowa z obu piosenek, tworząc tym samym zupełnie nowy tekst!

Albo, jeśli nie chce Wam się bawić w ten sposób lub nie macie takiej możliwości, włączcie sobie po prostu poniższy filmik z Youtube’a, gdzie ktoś już zrobił to za Was.


Wiadomość wspak od Pink Floyd

W latach 70. i 80. dość popularnym zjawiskiem w świecie muzyki był tzw. backmasking, czyli ukryte w słowach piosenek przekazy, które dało się usłyszeć, włączając dany utwór wspak. Była to ulubiona pożywka obrońców moralności, którzy powoływali się na podprogowe umieszczanie komunikatów, każących młodzieży wielbić Szatana. Najbardziej oberwało się legendarnej grupie Led Zeppelin, jednak tak naprawdę były to zarzuty wyssane z palca. Jeśli w puszczonych wspak piosenkach dało się usłyszeć jakieś słowa, był to przypadek albo zwykły bełkot. Jednak niektóre zespoły postanowiły sobie zakpić z tego zjawiska, celowo stosując backmasking. Wśród nich znalazł się Pink Floyd, który na jednym z utworów słynnego albumu The Wall (Empty Spaces), zamieścił ukrytą wiadomość, czytelną tylko jeśli słuchać jej wspak. Usłyszymy wtedy słowa:

Hello, Luka [hunters]. Congratulations. You have just discovered the secret message. Please send your answer to Old Pink, care of the Funny Farm, Chalfont… – Roger! Carolyne’s on the phone! – Okay.

Czyli po prostu wygłupiający się Roger Waters, gratulujący znalezienia ukrytego przekazu i proszący o przesłanie odpowiedzi do Starego Pinka (bohater filmu i albumu The Wall), przebywającego na „zabawnej farmie” (określenie szpitala psychiatrycznego). Zanim jednak zdążył podać pełny adres, czyjś głos przewał mu, informując, że dzwoni Carolyne (ówczesna żona Watersa).

Empty Spaces: The Backwards Secret Message


Monty Python sprawił, że niektórzy zaczęli wątpić w swą poczytalność

I wcale nie dlatego, że wydali płytę z muzyką (i nie, nie było tam też żadnych ukrytych przekazów każących wielbić mielonkę). Wyobraźcie sobie taką sytuację – słuchacie płyty i myślicie sobie: O, jaki fajny kawałek, puszczę go później kumplowi, pewnie mu się spodoba. A potem przychodzi kumpel, chcecie mu włączyć ten utwór, a jego nie ma (utworu, nie kumpla)! Co więcej, cała płyta brzmi zupełnie inaczej, a ty zaczynasz zastanawiać się, co tu się właśnie wydarzyło i czy aby na pewno nie powinieneś odwiedzić jakiegoś lekarza od głowy.

Coś takiego musiało się przydarzyć niejednej osobie, która miała przyjemność słuchania albumu grupy Monty Pythona, zatytułowanego Matching Tie and Handkerchief, wydanego w 1973 roku. Oczywiście mowa tutaj o słuchaniu płyty winylowej, z gramofonu, czyli czynności, której w dzisiejszych czasach raczej nie widzi się zbyt często. Cała tajemnica bowiem polegała na nietypowym tłoczeniu ścieżek, a konkretnie równoległym zapisie kilku ścieżek na płycie. W zależności od tego, w jakim miejscu położyło się igłę, można było trafić na jeden z dwóch różnych utworów zapisanych równolegle obok siebie i tym samym odsłuchać dwóch różnych albumów, w zależności od tego, gdzie akurat trafiła igła. Właśnie taki psikus postanowili zrobić panowie z Monty Pythona. Brytyjscy śmieszkowie nikomu o tym nie powiedzieli, wywołując niemałe zamieszanie niedługo po premierze płyty. Co więcej, okładka nie zawierała żadnych informacji na temat listy utworów, sprawiając, że nie dało się udowodnić, że akurat ten kawałek powinien być w danym miejscu. A jakby tego było mało, obie strony płyty opisane były jako „Strona 2”.


To już wszystko na dziś, pozostaje mi tylko, w imieniu całej Redakcji Głosu Kultury, życzyć wszystkim Wesołych Świąt Wielkanocnych!

Fot.: Pixabay, EMI, XL Recordings, Volcano Entertainment, Columbia Records, Charisma, Reprofoto

Write a Review

Opublikowane przez

Michał Bębenek

Dziecko lat 80. Wychowany na komiksach Marvela, horrorach i kinie klasy B, które jest tak złe, że aż dobre. Odpowiedzialny za sprawy techniczne związane z Głosem Kultury.

Tagi
Śledź nas
Patronat

Skomentuj

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *