Piątkowa ciekawostka o…: „Mad Max”

Na ekrany kin wchodzi dziś „Mad Max: Na drodze gniewu”, wysokobudżetowa produkcja George’a Millera, będąca zarazem kontynuacją kultowej serii filmów z lat osiemdziesiątych. Dlatego też w dzisiejszej ciekawostce skupię się na obrazie, od którego wszystko się zaczęło.

„Mad Max” z 1979 roku był jednym z pierwszych filmów późniejszej gwiazdy, Mela Gibsona. Był także jednym z pierwszych filmów reżysera, George’a Millera. Teraz Miller mając do dyspozycji budżet liczony w milionach dolarów, mógł pozwolić sobie na stworzenie naprawdę spektakularnego widowiska. Jednak 36 lat temu, kiedy kręcił „Mad Maxa”, sytuacja wyglądała zgoła inaczej. Film został nakręcony w 12 tygodni, z budżetem liczącym zaledwie 350 tysięcy dolarów. Reżyser musiał uzbierać tę sumę, pracując jako lekarz na ostrym dyżurze.

Z powodu ograniczonych funduszy oszczędzano, na czym tylko się dało – tylko Mel Gibson grający główną rolę i Steve Bisley, grający Goose’a (partnera Maxa) dostali prawdziwe skórzane kurtki i spodnie. Pozostali stróże prawa musieli zadowolić się winylowymi odpowiednikami, które na planie dość często pękały i pruły się, szczególnie na wysokości kolan. Samochody użyte w filmie były starymi, wycofanymi ze służby pojazdami policyjnymi. George Miller musiał nawet poświęcić swój własny, prywatny samochód, który został roztrzaskany w otwierającym film pościgu. Motocykle (stare wystawowe modele) zostały podarowane produkcji przez firmę Kawasaki, a wielu z filmowych motocyklistów zatrzymało później te maszyny dla siebie.

mel

Jeśli już o motocyklistach mowa – gang występujący w „Mad Maxie” to, z kilkoma wyjątkami, prawdziwy gang motocyklowy, zwany The Vigilantes. Każdego dnia musieli jeździć w pełnych filmowych kostiumach, razem z bronią na wierzchu. Z tego względu, w razie ewentualnego zatrzymania przez policję, każdy z nich dostał coś w rodzaju karty „wychodzisz wolno z więzienia” – specjalny list, w którym wyjaśniono szczególne okoliczności związane z kręceniem filmu i proszono stróżów prawa o wyrozumiałość i współpracę.

Tak więc, jak widzicie, mimo tak niewielkich funduszy, udało się nakręcić film kultowy. Czy nowa odsłona „Mad Maxa”, ze swoim ogromnym budżetem, dorówna kultowości swojego poprzednika? Od dziś możemy przekonać się o tym sami.

Na koniec, jako swego rodzaju post scriptum, chciałem wspomnieć jeszcze o jednej rzeczy. Główny czarny charakter z pierwszego filmu, Toecutter, oraz główny czarny charakter z najnowszego obrazu, Immortan Joe, mają ze sobą coś wspólnego. Mianowicie, obie te postacie grane są przez tego samego aktora, Hugh Keays-Byrne’a, który wrócił do postapokaliptycznego świata po prawie czterdziestu latach i po raz kolejny poluje na Mad Maxa.

hugh

Fot.: Warnes Bros., Kennedy Miller Productions, Village Roadshow Pictures

Write a Review

Opublikowane przez

Michał Bębenek

Dziecko lat 80. Wychowany na komiksach Marvela, horrorach i kinie klasy B, które jest tak złe, że aż dobre. Odpowiedzialny za sprawy techniczne związane z Głosem Kultury.

Tagi
Śledź nas
Patronat

Skomentuj

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *