Rob Liefeld

Piątkowa ciekawostka o…: Rob Liefeld

Rob Liefeld – amerykański twórca komiksów, zarówno rysownik jak i scenarzysta, który w ciągu swojej kariery współpracował z największymi gigantami, takimi jak Marvel, DC czy Image Comics. Okres jego największej popularności przypada na lata 90., kiedy to tworzył takie tytuły jak The New Mutants (na kartach którego występował Deadpool), X-Force dla Marvela czy wymyślony specjalnie dla Image Youngblood, w czasach, kiedy wydawnictwo to dopiero wyszło z głowy Todda McFarlane’a. Liefeld był wtedy jednym z najpopularniejszych autorów komiksów i zarabiał krocie, wystąpił nawet w wyreżyserowanej przez Spike’a Lee reklamie jeansów, w której zagrał samego siebie. No dobra, tyle jeśli chodzi o najważniejsze fakty, zejdźmy teraz na ziemię. Najpopularniejszy wcale nie znaczy, że również najbardziej uzdolniony. Powiedzmy sobie szczerze, Rob Liefeld to człowiek, który nie potrafi rysować, produkując masowe ilości podobnych do siebie koszmarków. Nie wie, co to anatomia, proporcje czy perspektywa. Nie ma też pojęcia, jak wygląda kobieta czy… stopy. W dzisiejszej ciekawostce postaram się udowodnić te zarzuty, zapnijcie więc pasy, bo czeka Was ostra jazda!

Wspominałem, że Liefeld nie wie, jak wygląda kobieta. Poniższy obrazek to dość trafna ilustracja tej tezy. Spójrzcie na panią po lewej stronie. Coś tu nie gra, prawda? Już pomijając fakt, że nosi paski sakiewek opięte wokół uda i pasa (sakiewki to jeden ze znaków rozpoznawczych Liefelda, jeszcze nie raz będą tutaj wspomniane). Widzicie ten ogromny biust i tyłek, wypięte maksymalnie w przeciwnych kierunkach? Obie te części ciała połączone są talią, która ma szerokość jej ramienia (a po zdjęciu sakiewek, prawdopodobnie okaże się, że górna i dolna część połączone są sznurkiem). Właśnie tak Liefeld widzi kobiety. Oczywiście okładka kończy się w takim miejscu, żeby nie trzeba było rysować stóp.

1


Spójrzcie teraz na poniższą okładką X-Force #3 portretującą walkę tytułowej grupy mutantów z Juggernautem. Najwyraźniej walka ma miejsce na jakiejś kamiennej kuli lub innej sferycznej powierzchni, która doskonale sprawdza się w roli zasłaniania stóp Juggernauta, Warpatha i Cable’a. No i jest jeszcze Domino, widoczna za Cablem, która najwyraźniej w ogóle nie dotyka ziemi, jeśli trzymać się koncepcji kulistej powierzchni. Doliczając do tego Cannonballa widocznego tylko do połowy podczas wlatywania na scenę, mamy załatwiony problem stóp pięciu postaci (pominę tę jedną malutką stópkę Juggernauta, no bo przecież to perspektywa, prawda Rob?). Na okładce widać jeszcze Shatterstara (to ten koleś z mieczami), który właściwie nie wiadomo, czy właśnie wskakuje na okładkę, atakując Juggernauta, czy może właśnie oberwał jego potężną pięścią (która ma wielkość całego tułowia pozostałych postaci) i z okładki wylatuje. Tutaj Liefeld nie mógł już uniknąć stóp, narysował więc mikroskopijne butki. No i byłbym zapomniał o Spider-Manie widocznym gdzieś w tle – jego nogi wyglądają jakby należały do psa.

2


Ee, odpuszczę sobie rysowanie tej drugiej dłoni, przecież nikt nie zauważy, a deadline się zbliża… – Rob Liefeld.

3


Kolejne „znaki firmowe” Liefelda to: zaciśnięte do granic możliwości szczęki, lub rozdziawiona gęba – to jedyne dwa wyrazy twarzy wyrażające „emocje”, jakie zna Rob; komicznie wyeksponowane żyły, które rozmieszczone są na zasadzie kompletnego chaosu, jako że Rob Liefeld najwyraźniej nie wie również, do czego służą żyły; odblaski światła, które Rob stosuje, gdzie to tylko możliwe, odkąd odkrył ten efekt w Photoshopie.

4


Jeszcze jedną rzeczą, którą Liefeld uwielbia rysować, są kreski. Kreski, wszędzie kreski, które najwyraźniej mają za zadanie nadać postaciom głębi, cienia, faktury, czy właściwie cholera wie czego. Co zresztą dobrze obrazuje poniższy Juggernaut. Lecz kiedy Liefeld miał okazję w tym samym komiksie narysować też Spider-Mana – postać, której kostium w dużej mierze składa się właśnie z kresek – Rob, na przekór, postanowił ich w ogóle nie rysować (a przynajmniej nie w takiej postaci, w jakiej widnieją na czerwonych elementach stroju Spidera; być może przerosło go rysowanie kresek zaginających się wraz z ciałem, pozostał więc w bezpiecznej strefie kresek poziomych).

5


Poniższa strona z komiksu, to prawdziwy festiwal błędów Roba Liefelda. Widzimy tu dialog pomiędzy Shatterstarem, a Feral (kobieta o aparycji wilkołaczki, nie mylić z wykałaczką). Zacznijmy od tego, że cała strona zamknęła się z sumą jednej stopy, widocznej na pierwszym panelu (postawionej niczym stopa baletnicy – kolejny znak firmowy). Druga stopa znika gdzieś, w tajemniczych okolicznościach, za dłonią Shatterstara. Następnie spójrzcie na jego miecz, którego klinga ma się nijak do jelca, a potem zwróćcie uwagę na fryzurę obu postaci, która zmienia się na każdym z paneli. W pierwszym kadrze widać dwa warkoczyki Shatterstara (które najwyraźniej wyrastają z tej samej strony głowy), w drugim kadrze już ich nie ma, a w ostatnim kadrze, kiedy postać ta zdejmuje swój dziwaczny hełm/ochraniacz bokserski, jego włosy magicznie stają się krótsze (i zero warkoczyków). Podobnie fryzura Feral, która najpierw ma białe loczki nad czołem, następnie biel znika całkowicie, aby na trzecim panelu powrócić w postaci pasków na głowie.

6


Kolejna kreacja Liefelda – Warchild, czyli postać wymyślona dla wydawnictwa, które sam założył i całkiem skromnie nazwał AWESOME Comics. Mamy tu wszystko, co najlepsze: napakowane sterydami muskuły, wyeksponowane żyły, miliony kresek (szczególnie w okolicach krocza, widocznie tam jego ołówek wpada w niekontrolowane spazmy), sakiewki na pasie, mnóstwo bezużytecznych ostrzy i rękojeści wystających zza pleców, sakiewki na udzie, zaciśnięte zęby, sakiewki  pionowe na klacie, postawiona na sztorc fryzura, okładka wygodnie ucięta na wysokości kolan (ach te przeklęte, niemożliwe do narysowania stopy!), czy wspominałem już o sakiewkach? Sto procent Liefelda w Liefeldzie!

7


I tak oto dochodzimy do kwintesencji Roba Liefelda. Na poniższej stronie z komiksu Youngblood jest niemal wszystko, z czego słynie ten wspaniały rysownik – malutkie stopy, brak stóp, problemy z perspektywą i proporcjami, pozy z wypiętymi klatami i kobieta stojąca niczym baletnica (bo przecież tak stoją wszystkie kobiety, przynajmniej według Liefelda). Aczkolwiek bardzo niepokojący jest brak sakiewek… Jednak prawdziwą gwiazdą tej ilustracji jest postać Trolla, którą Rob stworzył na zasadzie „pożyczenia” głowy od Wolverine’a i wstawienia jej na barki napakowanego karła (który swoją drogą ma kopyta zamiast stóp, więc nie liczy się do całkowitej sumy stóp na tym obrazku!). Troll trzyma hełm pod pachą i wiecie o tym tylko dlatego, że właśnie Wam powiedziałem. Ale nie przejmujcie się, mnie też zajęło dobrą chwilę, zanim zorientowałem się, że to nie jest element jego kostiumu, a Troll po prostu trzyma rękę pod nienaturalnym kątem (powiedzmy sobie szczerze, byłaby to najmniej dziwna rzecz na tym rysunku).

8


Teraz, jeśli kiedykolwiek będziecie czytać komiks narysowany przez Roba Liefelda, nic już nie będzie takie samo, wszędzie bowiem pojawią się setki sakiewek, kresek, zaciśniętych bądź rozdziawionych gęb i minimalna ilość stóp. A najlepsze z tego wszystkiego jest to, że Rob Liefeld zarobił miliony dolarów i swego czasu był najbardziej rozchwytywanym „artystą” w branży komiksowej.

Fot.: Luigi Novi/Wikimedia Commons, Marvel Comics, Image Comics, Awesome Comics, Rob Liefeld

Rob Liefeld

Write a Review

Opublikowane przez

Michał Bębenek

Dziecko lat 80. Wychowany na komiksach Marvela, horrorach i kinie klasy B, które jest tak złe, że aż dobre. Aktualnie wiekowy student WoFiKi. Odpowiedzialny za sprawy techniczne związane z Głosem Kultury.

Tagi
Śledź nas
Patronat

9 Komentarze

  • Porażka na całej linii :D A potem ludzie się dziwią, że ja komiksów nie czytam :P A tak całkiem serio – absolutnie koszmarne są niektóre te rysunki. Takie rzeczy tylko w USA.

    • Wiesz, też nie ma co generalizować, bo są też rysownicy naprawdę genialni. Ale akurat fenomen Liefelda to chyba największa zagadka wszechświata :D.

  • Rzeczywiście szkarady wychodzą temu rysownikowi. Ciekaw jestem jak u niego z pisaniem scenariuszy – czy to jest ten sam tragiczny poziom jak ilustracje, czy jednak jest lepiej ;P

  • Świetny tekst, przeczytałem z wielką przyjemnością. Aż będę musiał poszukać starych komiksów Wild Cats, bo to on chyba był autorem rysunków do nich, i przestudiować na nowo tych jego bohaterów. Swego czasu, pamiętam, robiły na mnie wrażenie te zgrabne kobitki. Nawet teraz, mimo ich koślawej anatomii, przyznać trzeba, że są bardzo seksowne i nieźle działają na wyobraźnię :)

    • Wildcats to komiks autorstwa Jima Lee na którym Rob próbował się wzorować/wzorował się.

  • 90% komiksiarzy tłukących w stanach robi to tak samo niechlujnie, swoją drogą widać fascynację Jimem Lee który wyrył swoje piętno na współczesnym komiksie do tego stopnia że mało kto chciał rysować inaczej. Warto jednak zaznaczyć że większość z nas nie jest w stanie narysować niczego co zbliżone byłoby do tego co robił w latach 90 Rob.

  • No i, pomijając tragiczny warsztat, jest współtwórcą kasowej postaci deathpoola, i kultowej cable,a.

    • To prawda – te dwie postaci to jeden z niewielu dobrych wkładów Roba w świat Marvela. Bilans jednak nadal wychodzi na zero, jeśli wziąć pod uwagę parę innych postaci, które współtworzył (chociażby takie potworki jak Shatterstar ;) ).

Skomentuj

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *