Pociąg do gry! – „Kolej na kolej” [recenzja]

Pociąg relacji Warszawa – Kraków z powodów technicznych jest opóźniony o trzydzieści minut. Opóźnienie może ulec zwiększeniu. Za powstałe utrudnienia przepraszamy. Właśnie te słowa najczęściej kojarzymy z polską koleją państwową. I pomyśleć, że kiedyś tabory jeździły tak punktualnie, że można było według nich ustawiać zegarki. Uwaga – mamy szansę te skojarzenia zmienić za sprawą najnowszej gry wyprodukowanej przez firmę Trefl – Kolej na kolej. Przyciąga już sam tytuł zbudowany z gry słów. Za jej sukces odpowiedzialny jest także Tomasz Lark, dzięki któremu grafika cieszy nasze oczy, oraz doskonale znany wszystkim graczom Reiner Knizio, któremu kolejny raz powierzono stworzenie mechaniki gry. Połączenie umiejętności tych dwóch panów to niemal gwarantowany sukces dla wydawcy i gwarancja jakości dla graczy.

Instrukcja umieszona na opakowaniu informuje nas, że gra przeznaczona została minimalnie dla dwóch, a maksymalnie dla czterech osób. Teoretycznie potencjalny gracz powinien mieć przynajmniej osiem lat, jednak i młodsze dzieci z drobną pomocą doskonale sobie poradzą. Co więcej, nie zdążą się nawet znudzić, bo rozgrywka trwa przeciętnie około dwudziestu minut.

Otwieramy zatem pudełko i wyciągamy składaną planszę. Po lewej stronie widzimy tory kolejowe biegnące po trawie, na której znalazło się także miejsce na kwiatek (wbrew pozorom nie jest on bez znaczenia – ma bowiem wpływ na punktację). Tu będziemy przesuwać nasze kształtne, drewniane, kolorowe lokomotywy za zrealizowane przewozy pasażerskie. Po prawej z kolei znalazło się miejsce na stacje przeładunkowe. Będziemy nagradzani za przewóz drewnianych bali, cegieł oraz węgla. To, o ile będziemy przesuwać nasze znaczniki, zależne jest od losu, a dokładnie od rzutu kostkami. A tych w tej grze nie brakuje. Jest ich aż siedem. Nie ma jednak na nich kropek. Znajdziemy więc zarówno obrazki przedstawiające lokomotywę, wagony pojedyncze bądź podwójne oraz załadunek. Nasz skład zawsze musi powstawać w odpowiedniej kolejności: parowóz, przewozy osobowe i przewóz konkretnego ładunku. Z każdym rzutem możemy odłożyć jeden rodzaj kości, z których budujemy tabor. Jeśli nie mamy lokomotywy, nie możemy na koniec rzutów przesunąć naszego pionka nawet o jedno miejsce. Dlatego szczęśliwy jest ten gracz, który wyrzuci ją za pierwszym razem. Gdy wyrzucimy ich więcej, mamy prawo do jeszcze jednej tury. Uwaga – jeśli po wagonach osobowych umieścimy te załadunkowe, to nie będziemy mogli już dołożyć kolejnego pasażerskiego. Czasami ryzyko się opłaca, niekiedy jednak możemy dużo stracić. Za każde okno w wagonie możemy przesunąć się o jedną belkę torów do przodu. Nasza podróż się kończy, gdy lokomotywa dotrze z powrotem do stacji początkowej. Wygrywa ten, kto przewiezie najwięcej pasażerów oraz ładunku.

Niewątpliwie gra posiada wiele plusów. Wspomnieć możemy o pięknej grafice, niedużym opakowaniu (dzięki czemu możemy wziąć ją w każdą podróż), kształtnych i kolorowych lokomotywach czy też składanej planszy i znanej mechanice gry. Dodatkowo rozgrywka jest szybka, trwa zaledwie dwadzieścia minut, więc dziecku nie zdąży się znudzić, a do jej rozpoczęcia wystarczą zaledwie dwie osoby, które zawsze szybko się znajdą. Bez wątpienia ta gra losowa sprawia wiele przyjemności. Teraz kolej na Was.

Fot.: Trefl, Tomasz Lark

Write a Review

Opublikowane przez

Magdalena Kurek

Absolwentka dziennikarstwa i komunikacji społecznej na Uniwersytecie Gdańskim. Zgodnie z sentencją Verba volant, scripta manent (słowa ulatują, pismo zostaje) pracuje nad rozprawą doktorską poświęconą interpretacji muzyki w prasie lat ’70 i ‘80. Jej zainteresowania obejmują literaturę i sztukę, ale główna pasja związana jest z tempem 33 obrotów na minutę (mowa oczywiście o muzyce płynącej z płyt winylowych).

Tagi
Śledź nas
Patronat

1 Komentarz

  • Świetna polska gra ;)

Skomentuj

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *