Michel Faber

Recenzja dziwnej nowej książki – Michel Faber – „Księga dziwnych nowych rzeczy” [recenzja]

Michel Faber, pisarz holenderskiego pochodzenia obecnie mieszkający w Szkocji, autor głośnych powieści Pod skórą Szkarłatny płatek i biały – mniej więcej tyle można dowiedzieć się z opisów na okładce jego nowej książki zatytułowanej Księga dziwnych nowych rzeczy. Dla mnie było to pierwsze zetknięcie z twórczością tego autora i zaliczam je do bardzo udanych. Pozycję tę można zaliczyć do gatunku science-fiction, ale jest to zdecydowanie coś więcej. To opowieść o odkrywaniu nowych światów, próbie wiary, miłości i tęsknoty w obliczu zbliżającego się końca naszej planety.

Peter Leigh, były bezdomny ćpun, alkoholik i złodziej, obecnie żarliwy pastor, który odzyskał wiarę w Boga po spotkaniu Beatrice – pielęgniarki opiekującej się nim w szpitalu i jednocześnie miłości swojego życia, która ostatecznie została jego żoną – od wielu lat prowadzi z powodzeniem parafię w Anglii i uznawany jest za świetnego kaznodzieję. Kiedy jednak pojawia się okazja, aby wziąć udział w niepowtarzalnym przedsięwzięciu – wyprawie na inną planetę, zwaną Oazą, w charakterze misjonarza nauczającego chrześcijaństwa rdzennych mieszkańców – Peter nie waha się ani chwili. Niestety jest jeden warunek, pastor musi polecieć tam sam, a jego żona zostanie na Ziemi. Bowiem tylko Peterowi udało się zdać psychologiczne testy przeprowadzane przez USIC – organizację odpowiedzialną za loty międzygwiezdne. Kaznodzieja żegna się więc z żoną i wyrusza w nieznane.

Tak przedstawia się pierwszy rozdział Księgi dziwnych nowych rzeczy i to właściwie jedyny fragment książki dziejący się na Ziemi. Kiedy Peter ląduje na Oazie, my lądujemy tam razem z nim. Michel Faber w niezwykle obrazowy i ciekawy sposób opisuje obcą planetę, jednocześnie tak różną i podobną do naszej własnej. Oazjanie są w dużej mierze podobni do ludzi, zarówno pod względem sylwetki, jak i proporcji, jedyne co ich różni to twarze, które wyglądają niczym plątanina skłębionych zwojów lub wnętrze orzecha włoskiego, no i wszyscy są do siebie bardzo podobni, rozróżnić ich można jedynie po kolorze szaty. Z początku Peterowi trudno jest przywyknąć do ich nietypowej fizjonomii, jednak sprawę ułatwia fakt, że „dziwolągi” – jak nazywają ich ludzcy mieszkańcy bazy USIC – w miarę nieźle posługują się językiem angielskim i wręcz garną się do chłonięcia wiedzy na temat Jezusa. Tytułowa Księga dziwnych nowych rzeczy, to nic innego jak Biblia, której fragmentów Oazjanie nigdy nie mają dość. Tymczasem, jedyny kontakt z Ziemią to wiadomości, które Peter wymienia ze swoją żoną za pomocą specjalnego przekaźnika, zwanego Sztosem. Z owych listów wyczytać możemy, że na naszej planecie zaczyna dziać się coś niedobrego. Beatrice relacjonuje coraz to nowe katastrofy i nieszczęścia spadające na nasz świat.

Faberowi udało się napisać naprawdę niezwykłą powieść obyczajową dziejącą w realiach science-fiction. Umieszczenie akcji na obcej planecie, zamieszkanej przez „kosmitów” to tylko pretekst, egzotyczna sceneria, jeszcze bardziej dopełniająca obraz, który autor tak naprawdę chciał przedstawić. Z początku religijność Petera może wydać się nieco irytująca, ocierająca się wręcz o dewotyzm, jednak z biegiem czasu zaczynamy rozumieć jego motywy i przemianę wewnętrzną, którą musiał przejść, aby znaleźć się w tym miejscu. Czego dokonał zresztą przede wszystkim dzięki swojej małżonce; to właśnie ona była zawsze jego opoką, drugą połową i właściwie dopełnieniem ich dwuosobowego zespołu. Teraz został sam na obcej planecie, miliardy kilometrów od domu, a jedyny kontakt z najważniejszą osobą w jego życiu ogranicza się do maszyny, będącej w stanie wysyłać i odbierać tylko pliki tekstowe. Jest to dla niego test wytrzymałości, tęsknoty i umiejętności radzenia sobie samodzielnie. Jednak na pewno nie jest to test wiary, wręcz przeciwnie, jego kosmiczna trzódka to uczniowie idealni, chłonący słowa swojego kapłana jak gąbka, o czym świadczą nawet imiona, jakie sami sobie zaczęli nadawać – każdy z nich określa się mianem Miłośnika Jezusa [tutaj wstawić numerek]. Jest więc Miłośnik Jezusa pierwszy, Miłośniczka Jezusa piąta, Miłośnik Jezusa trzydziesty czwarty, itd. Prawdziwemu testowi za to poddawana jest wiara Beatrice, która coraz bardziej oddala się zarówno od Petera, jak i od Boga, w obliczu dziejących się na świecie katastrof. Czy można jednak winić Petera, że tak ciężko przychodzi mu współodczuwanie i empatia z osobą znajdującą się tak daleko, podczas gdy tutaj, na miejscu dzieją się prawdziwe cuda obcej planety?

Księga dziwnych nowych rzeczy napisana jest w tak wciągający sposób, że kartki przewracają się same. Wydawać by się mogło, że postać religijnego pastora będzie raczej trudna do utożsamiania się dla czytelnika, a przynajmniej ja odniosłem takie wrażenie, zaczynając lekturę. Michel Faber dokonał jednak rzeczy niezwykłej i tak bardzo związał mnie ze swoim bohaterem, że z autentyczną ciekawością śledziłem jego poczynania. W momencie, kiedy czekał na listy od żony, ja również czekałem razem z nim, zerkając nerwowo na sąsiednie strony, czy czasem nie pojawił się tam inny krój czcionki, oznaczający wiadomość ze Sztosu. Z kolei początkowo jego odpowiedzi na problemy, z którymi musiała zmagać się Beatrice, bywały tak skrajnie nieodpowiednie i przesycone niepotrzebnymi nawiązaniami biblijnymi, że miałem ochotę krzyknąć do niego, żeby się ogarnął i przejrzał w końcu na oczy. Nie każdemu autorowi udaje się nawiązać z czytelnikiem na tyle emocjonalny kontakt.

Na pochwałę zasługuje także kreacja mieszkańców Oazy, którzy są jednocześnie obcy i po prostu zwyczajni. To grupa osób, która równie dobrze mogłaby mieszkać na Ziemi, gdyby nie ich oblicza prosto z koszmarów. Oszczędni w słowach, uprawiający rośliny, które potem spożywają i zachłyśnięci czymś nowym, stanowiącym alternatywę dla monotonii codziennego życia, Księgą dziwnych nowych rzeczy. Świetnym zabiegiem było też użycie oryginalnej, (chyba) ręcznie stworzonej czcionki, używanej w słowach wypowiadanych przez Oazjan, którzy mówiąc w naszym języku, mieli problem z wymową niektórych głosek. Nadało to dodatkowego realizmu i tak świetnie wykreowanemu światu.

Księga dziwnych nowych rzeczy okazała się niezwykłym odkryciem, z którym naprawdę warto się zapoznać.  A Michel Faber, autor, o którym do tej pory nie słyszałem, z miejsca wylądował na mojej osobistej liście pisarzy, z których twórczością chciałbym zapoznać się bliżej. Kiedy więc tylko nadarzy się sposobność, na pewno sięgnę po kolejne jego książki.

[buybox-widget category=”book” name=”Księga dziwnych nowych rzeczy” info=”Michel Faber”]

Fot.: Wydawnictwo W.A.B.

Michel Faber

Write a Review

Opublikowane przez

Michał Bębenek

Dziecko lat 80. Wychowany na komiksach Marvela, horrorach i kinie klasy B, które jest tak złe, że aż dobre. Aktualnie wiekowy student WoFiKi. Odpowiedzialny za sprawy techniczne związane z Głosem Kultury.

Tagi
Śledź nas
Patronat

Skomentuj

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *