mike skowron

Podoba nam się wolność stylistyczna – rozmowa z Dorotą Kopką-Broniarz, wokalistką formacji Mike Skowron

Niewielka płyta zatytułowana Skrawki przez pewien czas zawładnęła moim sercem, powodując, że formacja Mike Skowron stała się zdecydowanie mocnym faworytem do muzycznego odkrycia 2016 roku. Twórczość zespołu przybliżyła mi w rozmowie Dorota Kopka-Broniarz – wokalistka zespołu. Zapraszam do lektury wywiadu.

Nie będę ukrywał, że gdy pierwszy raz spotkałem się z epką Skrawki, to z miejsca zwróciłem uwagę na nazwę zespołu. Dlaczego Mike Skowron? Kim on jest?

Mike to wyimaginowana postać łącząca w sobie cechy każdego z nas, jest trochę skryty, ale jednocześnie chętny do działania, lubi podróżować, choć bardziej mentalnie niż fizycznie. Czasem jest smutny, czasem wesoły, to typ poszukiwacza. Mike jest połączeniem kobiety i mężczyzny. Ma w sobie element zaskoczenia i tajemnicy, co nam bardzo w związku z muzyką pasuje. Imię męskie, a tu ciach: śpiewa dziewczyna. Skąd się ta nazwa wzięła, sami nie wiemy. Sama przyszła. I została. Jak i muzyka. Przemianowaliśmy tylko Majkę – która się nam ze Skowronem skojarzyła – na Mike’a, dodając do pierwotnej wersji Skowrona imię. Lepsze jest wrogiem dobrego. Dlatego, mimo iż nie boimy się wywracać swoich próbek piosenek do góry nogami i eksperymentować, to wszystko tu jest jednak naturalne. Pierwsze. Taki był zamysł. Nie bronimy się przed tym, co nam głowy i serca przynoszą. Coś przychodzi i zostaje. Dlatego tytuły zostały takie, jakimi były od początku i pomysły, i teksty, i nazwa również.

Na Mike Skowron składa się zespół złożony z czworga indywidualistów, ze scenicznym doświadczeniem. Jak w ogóle doszło do połączenia Waszych sił?

Nastąpiło to bardzo naturalnie, trudno jednoznacznie wskazać dzień początku zespołu.

Mieliśmy przeświadczenie, że każdy z nas szuka podobnych wrażeń muzycznych, grając na instrumentach lub słuchając muzyki. Pomogło też to, że lubimy ze sobą przebywać pozamuzycznie. Ale oczywiście myśli o wspólnym tworzeniu trzeba było najpierw przypasować do siebie gdzieś w głowie, potem zwerbalizować, zapytać, zadzwonić, przegadać, posłuchać wspólnie muzyki, pokatować się nią nawzajem. Zarzucić sobie wędkę. Połknąć haczyk. I wreszcie spotkać. Spróbować. I poszło. Jesteśmy.

Macie za sobą przeszłość w różnych projektach, momentami wydaje się, że odległych od siebie stylistycznie. Jak udało Wam się w tak krótkim czasie osiągnąć  harmonię i brzmienie, które śmiało mogę uznać za charakterystyczne i oryginalne?

W poszukiwaniu swojego brzmienia na pewno pomaga to, że wywodzimy się z różnych stylistyk, jednak pewną wrażliwość muzyczną potrzebną tu, w Mike Skowron, każdy z nas ma bardzo podobną. Pewnie na tym to właśnie polega. Poza tym to, co wydaje się być odległe, czasem wcale takim nie jest. Czasem pozory mylą nas samych, muzyków, zwodzą, a to, co potrafimy zagrać czy zaśpiewać gdzie indziej dla kogoś w danej stylistyce niekoniecznie jest równe temu, co potrafimy stworzyć dla siebie. Tak bez obciążeń związanych z oczekiwaniami. Prosto z serca. Dlatego czasem trzeba wyjść poza schematy myślenia i umieć dostrzec w innych element kreatywności. Poszukać. No i w sumie przecież troszkę czasu nam to zajęło. Niezbyt długo, ale też w sumie niemało. A może to, ze nam się to wspólne działanie spodobało sprawiło takie, a nie inne podejście do muzyki i jej tworzenia, chęć eksperymentu? Zobaczyliśmy w sobie nawzajem potencjał i daliśmy sobie wolność, przestrzeń. Zawierzyliśmy sobie. I szukaliśmy. To bardzo inspirujące. W sumie długo też szukaliśmy siebie nawzajem. Ostrożnie. Rozglądaliśmy się. Wybór był trafny. Dobrze się razem tworzy. Warto było. Sami jesteśmy ciekawi, co dalej.

Mike SKOWRON - L2 (Official Video)

Skąd pomysł, aby nie używać perkusji w nagraniach? Baliście się, że uderzenia bębnów zburzą subtelną strukturę Waszych kompozycji?

Z jednej strony od samego początku zamysł był taki, że nie będzie tu typowego groove’u perkusji, w ten sposób piosenki brzmią w pewien określony sposób, rytm często przejmują inne instrumenty. Pojawia się też  stopa oraz werbel, ale w bardzo surowym wydaniu. Z drugiej strony trochę też było w tym wszystkim przypadku. Kolejności działań. Tego, że w składzie Mike Skowron perkusisty po prostu nie było. Że zaczynaliśmy po domowemu. Korzystając z tego, co dostępne. W pewnym momencie zrobiło się tak, że niektórych nagranych tracków, pomysłów, brzmień, które nam się podobały, nie chcieliśmy zmieniać, wyrzucać i nagrywać ich jeszcze raz „na czysto“. Bez tych pierwszych tracków, te utwory nie byłyby tym samym. Robiły klimat. Mgłę. Były oryginalne i niepowtarzalne. A nagrywając do tego jeszcze perkusję, faktycznie zrobiłoby się to wszystko soundowo typowe i mogłoby naderwać utkaną pajęczynę dźwięków. Musielibyśmy też chyba wtedy wszystko zmienić. Ułożyć na nowo. A tak poszliśmy za tym, co nam grało w głowie od początku, i to wyznaczyło charakter całości. Faktycznie szkoda było burzyć tę delikatną, choć jednocześnie szorstką, strukturę utworów.

Na Skrawkach wyróżnia się ostry, rytmiczny, dyskotekowy utwór L4 Kucyk. Co zainspirowało Was do tego, aby z tego kawałka uczynić killera do tańczenia?

Jeszcze nie zdążyliśmy tańczyć do tej piosenki, jak najszybciej musimy to sprawdzić…!

A tak na serio. Ciekawe dla nas jest takie spojrzenie na ten utwór… To świetne, że każdy te same dźwięki odbiera inaczej. W ogóle nie myśleliśmy o Kucyku w ten sposob. Killer do tańczenia? Ale to w sumie bardzo dobrze, że ktoś chciałby do niego zatańczyć, poszaleć… Wyżyć się. Wpaść w letarg taneczny ;). Cieszymy się. Znaczyłoby to, że Mike Skowron bywa nie tylko nostalgiczny. Choć tutaj… hmm, wcale nie bylibyśmy tego tak pewni. W tekście tęsknota aż krzyczy przecież (t.ę.s.k.n.i.ę). Choć może bardziej w wymiarze cielesnym… jednak ciała od ducha przecież nie oderwiesz… Nam było przy nim w sumie bardziej psychodelicznie niż tanecznie. Ale jedno drugiego przecież nie wyklucza. Ten kawałek to trochę przymrużenie oka jeśli chodzi o tekst, a muzycznie pokazuje nas, czyli Mike’a, z drugiej strony. To druga strona księżyca. Wilki czasem wyją. Z tęsknoty. Niekoniecznie cicho i delikatnie. W sumie trochę tacy jak w Kucyku też jesteśmy. Jest inny, ale spójny z całością. Dla nas. A dla innych? Hmm. „Zabiłeś nam ćwieka“ tym pytaniem.

Zauważyłem w Waszych tekstach słowa takie jak „skrawek”, „urywki”, „strzępki”, „drzazgi”, jakby bohaterowie Waszych piosenek mieli problem ze stworzeniem czegoś na stałe, co przetrwa wiele lat. Zasadniczo teksty odnoszą się do relacji damsko-męskich i wydaje się, że są one kruche, niepewne swojej przyszłości. Więc jak to jest z miłością w Waszych tekstach? Skąd czerpiecie inspiracje do pisania tekstów? Samo życie? A może obserwacja otoczenia albo pomysły, które wpadały do głowy podczas lektury albo seansu filmu?

Szerokie pytanie. Tak, rzeczywiście te słowa same mi się rzuciły w oczy przy kończeniu ostatniego tekstu. Zastanowiło mnie to. Nie zawsze jednak da się oderwać od siebie samego w środku, wyjść na zewnątrz i spojrzeć z boku. Zanalizować. Więc dałam sobie z tą myślą spokój. Pojawiła się dopiero ponownie przy definiowaniu Mike Skowron słowami już po zakończeniu prac nad EP. Coś jest więc na rzeczy. Pewnie dlatego całość intuicyjnie otrzymała nazwę Skrawki. Świetnie, że ktoś również zwrócił na to uwagę. Czasem nam się wydaje, że tylko my coś widzimy, a inni mają też przecież swoje czułki i pewne rzeczy bardzo się czytają, nawet gdy nam wydają się ukryte.

Wszystkie teksty powstały w swojej sporej części przy pierwszym podejściu. Te pierwsze skojarzenia są w tekstach niezmienione. Ciekawe w sumie. Czasem jest tak, że coś samo domaga się w człowieku wyjścia na świat. To jak z „muszę, bo się uduszę“. Jak dotknięcie motyla. Jest i zaraz, jak nie uchwycić i nie zarejestrować, to tego już nie ma. Dlatego nauczona doświadczeniem, często przy śpiewaniu pierwszych zarysów utworu od razu je rejestruję. Co do melodii, nauczyłam się już pewnej wewnętrznej pamięci. Ale z tekstami tak w ogóle u mnie nie jest. Pojawia się w głowie cień, błysk i jak nie zapiszę lub nie nagram, to ulatuje. Pewnie z powodu tych właśnie tekstów zdecydowaliśmy akurat na te cztery, które są na EPce. Np początek Skrawka, L2, refren do Skrawka, Kucyka czy refren do L1L2 są tekstami powstałymi przy pierwszym podejściu. Potem tylko je dopieszczałam, dokończyłam z przewodnią myślą kolejne zwrotki. Pisanie to spore wymóżdżenie. Trzeba się skupić, napracować, wykręcić samego siebie z… siebie. A jednocześnie pozwolić płynąć temu, co wyszło samo. Trochę mi to potem zajęło. Zamknięcie. Najdłużej czekaliśmy tak naprawdę właśnie na dokończenie przeze mnie tekstów. Bałam się je zepsuć. Zdecydować, że to słowo, które wybrałam, jest odpowiednie i określa dokładnie to, co czuję. Decyzja. Najtrudniejsza rzecz. I najłatwiejsza, jak już ją podejmiesz.

A wracając do pytania… :).

Tak, teksty chyba faktycznie odnoszą się do tych relacji, do ich ulotności, kruchości. Nie tylko tych damsko-męskich zresztą. Do relacji międzyludzkich ogólnie pewnie też. Ale tak próbując wejść w siebie, naprawdę gdzieś w zawoalowany sposób odnoszą się również do ulotności i kruchości życia. Do miłości. Ale też i do śmierci. Brak miłości to też przecież w pewnym sensie chwilowa śmierć. A może długotrwała. Każdy ma inaczej. W dodatku każdy, kto dotknął prawdziwej śmierci bliskich czy też czyjejś nieobecności, odejścia, a wszyscy w mniejszym lub większym stopniu tego doświadczyliśmy, może sobie te teksty po swojemu zinterpretować. Skąd się biorą? Nie wiem do końca. Chyba z życia, z siebie samej, z obserwacji również. Z przemyśleń, ale też z czegoś nieuchwytnego, co w człowieku drzemie. Coś mi środek mnie w tych tekstach o mnie powiedział i trochę nie chcę do końca tego sama sobie definiować. Wolę trochę w tym brzuchu wilka bezpiecznie bez tłumaczenia sobie wszystkiego, posiedzieć. Nie chcę się rozbierać na czynniki pierwsze. Choć chyba właśnie to zrobiłam ;).

Mike SKOWRON - L3 skrawek (Official Audio)

L3 Skrawek podmiot liryczny widzi swoją ukochaną w twarzach innych osób, widać, że bardzo tęskni. Wyjątkowo podoba mi się ten tekst, momentami jest mi żal bohatera; namacalne jest to, że tęskni, kocha… Trafia do serca ta piosenka, szczególnie jak wchodzą dęciaki pod koniec. Bezpośredniość tej piosenki jest celowym zabiegiem? Chcieliście, aby ten kawałek trafiał prosto do serca, czy efekt przyszedł naturalnie?

Na szczęście dla nas wszystko w tym zespole przychodzi naturalnie, a my tylko wspomagamy to konkretami, czyli decyzjami. Nie da się chyba osiągnąć czegoś takiego z zamierzenia. Słowa przychodzą same. Popchnięte doświadczeniem albo empatią. Tak jak pisałam wcześniej, te słowa same się pojawiły w czasie układania melodii…

Potem, już w czasie odsłuchiwania pierwszych miksów, uświadomiłam sobie, że wielu z nas tak ma… że chodzą za nami znaki, strzępki i skrawki kogoś, kogo się pożegnało. Że widzimy tę osobę w innych. Tekst po prostu powstał, a uświadomienie o czym jest, przyszło później. Miłość, śmierć, rozłąka, odczuwalny, namacalny, czasem wręcz fizyczny brak, tęsknota. To wszystko co innego, a zarazem jedno i to samo. Śmierć… cóż… dla mnie to bardzo ważny temat… obsesyjny wręcz… Chodzą za nami ślady czyjegoś istnienia. Pojawia się błysk, flesz, dźwięk. Lśnienie. Czasem aż boli, a czasem od razu znika. Zależy na jakim etapie przejść pewnie jesteśmy…

I pomyśleć, że jestem na co dzień optymistką, wesołym człowiekiem. Widać w każdym z nas tkwią głęboko różne doświadczenia i różne… drzazgi ;).

Jak określicie swoją twórczość? Czy jednak staracie się unikać szufladkowania? Pytam, bo słuchając EP Skrawki, zwróciłem uwagę na to, że, mimo tego że materiał jest krótki,  to charakteryzuje go duży eklektyzm.

Podoba nam się ta wolność stylistyczna, możliwość łączenia różnych brzmień i stylów w jedną całość. Oczywiście nic na siłę, wszystko tak, jak czujemy. Komponując, nagrywając czy też produkując, nie czuliśmy się w żaden sposób skrępowani. Wystarczy spojrzeć choćby na czas utworów… W tym składzie zresztą inaczej sobie tego nie wyobrażamy. Mike Skowron to przecież wentyl, sposób, by nie zwariować. Wyrzucając z siebie bez ograniczeń coś, co się gromadzi tuż pod skórą i na granicy świadomości możemy spokojnie wrócić do codzienności. Myślimy i dopieszczamy wszystko dopiero później. Ale również się w tym nie ograniczamy. No i jeszcze to, że każdy z nas jest trochę z innej bajki. Chociaż w sumie chyba tylko pozornie. Bo przecież praca nie do końca człowieka definiuje. Czasem jest to tylko wypadkowa przypadków. Zwłaszcza w takiej materii jak muzyka. Zatem nasze wspólne ego, Mike Skowron, to chyba eklektyzm rzeczywiście. Jesteśmy nim. Samo wyszło. To chyba dobrze.

Rozumiem, że po Skrawkach planujecie pełny album. Macie już jakieś pomysły na to, jak on będzie wyglądał, jaki obierze kształt?

Mamy nadzieje, że będzie piękny, a w którą stronę nas wyobraźnia zaprowadzi, kto wie…

Na pewno będziemy kontynuowali równorzędność tekstu i muzyki. Analogi pokochaliśmy. Trudno będzie się od tego oderwać. To zupełnie inna jakość brzmienia. Głębia, soczystość, szerokość, ciepło, pasmo. Aczkolwiek nowoczesne syntetyczne brzmienia i bity też nas pociągają, lubimy też psychodeliczne klimaty. Pozostaniemy zapewne również przy polskich tekstach. Resztę przyniesie czas. Zobaczymy, czy będzie to całkowita kontynuacja Epki, czy poniesie nas ku nowemu. Znając Mike’a, nic nie jest pewne, gdyż jest on nieprzewidywalny. Nawet dla nas samych. Na pewno będzie szczerze. A w Mike szczerze  znaczy: bez ograniczeń. Nie chcemy się szufladkować. Aczkolwiek pewnie gdybyśmy byli wspomagani przez kogoś managementowo i sprytni, to zrobilibyśmy jakieś założenia, których można się trzymać. Trudno powiedzieć, co lepsze… Pewnie też z czasem brzmieniowo będziemy się rozwijać, dotykać nowego. Sami się przecież zmieniamy. Życie płynie. Dużo słuchamy. Pojawiają się nowe fascynacje. Nie wiemy, czy poniesie nas bardziej w elektronikę, czy w akustyczny indie rock/folk? Pewnie wyznacznikiem będą zapisane pomysły… aczkolwiek już teraz możemy powiedzieć, że bywają bardzo od siebie odległe… ale chyba nadal w jakiś specyficzny sposób spójne. Mamy już zapisanych, zarejestrowanych wiele pomysłów. Co jakiś czas, po spotkaniu, dokładamy nowe. Trzeba będzie już niedługo przebrać to wszystko, dokonać wyboru, zastanowić się, które utwory mogą stanowić pewną całość. I zabrać za pracę nad nimi. Płyta to dużo włożonego czasu. A jako że wszyscy jesteśmy bardzo zajętymi ludźmi na co dzień, to nie będzie to łatwe. Naprawdę „wykrawamy“ wręcz czas dla Mike Skowron z własnych wolnych dni. Których prawie nie ma… Dlatego planujemy spotkania dużo wcześniej. Ale jesteśmy spokojni. Teraz też nie było łatwo, a udało się nagrać i wypuścić Mike‘a w świat. Zatem proszę trzymać kciuki za tę naszą wolność wewnętrzną, czas i życzyć nam otwartych głów. Ale też dyscypliny w kwestii kolejnych kroków. Bez tego nic się nie da zrobić.

Gdzie w najbliższym czasie będzie można Was ujrzeć na żywo?

To jest najtrudniejsze pytanie. Ważne. Sami siebie o to pytamy. Realnie wydaje się nam, że powinniśmy najpierw skończyć resztę utworów, żeby mieć z czym wyjść do publiczności na żywo. Cztery utwory nie wystarczą. Chociaż, głośno myśląc, w sumie z nowych trzy z tekstami już są. Jeśli dodać do tego dwa utwory czyjeś w naszej interpretacji, to jest dziewięć utworów i już prawie godzina dla słuchacza. Zaczyna mieć to sens. Jednak szczerze mówiąc, zapewne nie da się zrobić tego w pełnym składzie. Trzeba do tego podejść minimalistycznie. Najprawdopodobniej pojedziemy we dwoje. Na to trzeba więc trochę więcej czasu, by zrobić to dobrze. Sporo się nagłowić, żeby wersje mimo  odchudzenia  zachowały choć szczątkowo brzmienie Mike Skowron. Kompozycje bronią się same z gitarą czy z pianem. Jednak chcemy zaproponować coś pomiędzy. Ciekawego. Rozmawialiśmy o tym ostatnio.

Wyjście do ludzi to jedna z najważniejszych rzeczy dla nas. Zatem trzeba to zrobić z pomysłem. Dać naszemu odbiorcy coś, na co zasługuje.

Nie ukrywamy, że jest to nasze marzenie, żeby objechać Polskę i dotknąć SŁUCHACZA dosłownie. Spotkać się z Nim oko w oko i ucho w ucho. Jest dla nas ogromnie ważny.

Ale szczerze – nie ma się co oszukiwać. Nie stoi za nami żadne medium w postaci ogólnopolskiego radia czy firmy fonograficznej. Nic nas nie pociągnie za sobą. Wszystko musimy zrobić i zaplanować sami. To praca u podstaw. Więc chwilę to zajmie. Nie można też nie myśleć o tym, iż takie przedsięwzięcie jest na początku pod względem finansowym całkowitą inwestycją w przyszłość. Dlatego musimy to zrobić tak, by żadne z nas nie musiało rezygnować z pracy, bo nie będzie potem z czego zrobić płyty :), ale też nie czynić Mike czymś, czego nie da się zrobić poprzez nasze zajętości. Życie to sztuka wyborów. Jakich, zobaczymy za jakiś czas.

Po cichu na razie powiemy tylko, reasumując, że myślimy o tym wyjściu przed publiczność na wiosnę. Byłoby pięknie, gdyby się udało. A tymczasem zapraszamy na naszego Facebooka, tam na pewno będą aktualne informacje.

Dziękuję za rozmowę!

Fot. i info.: Smile PR

Skomentuj

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *