Me And That Man

Serca mi brak – Me And That Man – „Songs of Love and Death” [recenzja]

Dużo już napisano o płycie projektu Me And That Man. Adam Darski, czyli Nergal z naszego eksportowego hitu – formacji Behemoth – nagrał wspólnie z nestorem krajowego, gitarowo-bluesowego grania, Johnem Porterem, płytę utrzymaną w stylistyce dark country, amerykańskiego folku oraz bluesa. Naprawdę byłem zaintrygowany tym, co zaproponowali panowie, szczególnie że obydwaj znajdują się raczej po przeciwległych stronach ogólnorockowej barykady. Songs of Love and Death to płyta godna uwagi nie tylko z powodu głośnych nazwisk jej twórców.

Nergal i Porter stworzyli po prostu naprawdę dobre, trzymające w napięciu kompozycje, które same w sobie nie odkrywają prochu, ale mam wrażenie, że nie o to chodziło. Dwaj panowie „wylali”, szczególnie w warstwie tekstowej, to, co leżało im na sercu. Dużo tutaj życiowych historii, autorefleksji, spoglądania za siebie. Ta płyta jest naprawdę szczera i nie wydaje mi się, że jest to udawane i żejest to płyta nagrana z wykorzystaniem koniunktury na dark folkowe granie spod znaku Kinga Dude’a, a takie zarzuty, o tani koniunkturalizm właśnie, pojawiły się w stosunku do Nergala. Natomiast przyznam się, że przy pierwszych odsłuchach trochę podzielałem zdanie krytyków negatywnie nastawionych do tego projektu. Faktem jest, że Songs of Love and Death wymaga cierpliwości, skupienia, trzeba tej muzyce dać trochę czasu, należy przetrawić te smętne opowieści – wtedy ta muzyka odkrywa przed słuchaczem swoje prawdziwe oblicze.

Dobrze jednak, że Nergal nie wziął się sam za tę płytę, a zaprosił właśnie Portera do współpracy. Spolonizowany Walijczyk doskonale odnalazł się w stylistyce zaproponowanej na Songs of Love and Death, co potwierdzają wspaniałe, bluesujące kompozycje, jak Nightride czy On The Road. Moim faworytem jest ciężki bluesior rodem z delty Missisipi, czyli Shaman Blues. Drugie oblicze płyty to kompozycje bliższe amerykańskiemu folkowi rodem z Południa. Kawałki te snują się nieśpieszne, rzekłbym – urzekają swoją monotonią (idealnym przykładem jest Ain’t Much Loving), która momentami zostaje przełamana aranżacyjnymi sztuczkami. Czasami są jednak one zupełnie nietrafione, jak dziecięcy chór wykorzystany w Cross My Heart and Hope To Die.

Niewątpliwie Songs of Love and Death to płyta niezwykle trudna do jednoznacznej oceny, bo – umówmy się – Nergal wspólnie z Porterem drążą od dawna wyeksploatowaną stylistykę i nie jest to coś, co wpiszemy do awangardy danego gatunku, jak to było w przypadku chociażby The Satanist Behemotha. Należy jednak uczciwie podkreślić, że panowie pod szyldem Me And That Man przygotowali dawkę surowego, organicznego grania, ani trochę udawanego oraz nieskażonego producenckimi sztuczkami. Na płycie dominuje prostota oraz niewymuszony naturalizm, a Nergal z Porterem nie próbują nikomu czegokolwiek udowadniać. Warto przysiąść do tej płyty wolnym od jakichkolwiek uprzedzeń i z „czystą” głową. Myślę, że dopiero wówczas doceni się tę muzykę. Inaczej może być z tym trudno.

Me And That Man - My Church Is Black (Official Video)

Fot.: Agora

Me And That Man

Write a Review

Opublikowane przez

Jakub Pożarowszczyk

Czasami wyjdę z ciemności. Na Głosie Kultury piszę o muzyce.

Tagi
Śledź nas
Patronat

Skomentuj

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *