kostrzewski

Skąd ja go znam? – Roman Kostrzewski, Mateusz Żyła – „Głos z ciemności” [recenzja]

Nie ma Kata bez Romana – to hasło, skandowane przez fanów Kostrzewskiego na koncertach, a  po lekturze wywiadu-rzeki w postaci książki Głos z ciemności wydaje się bardziej aktualne i celne jak nigdy dotąd. Roman Kostrzewski przy pomocy Mateusza Żyły przedstawia fascynującą historię swojego życia, nie tylko tego artystycznego, bo co jak co, Kat z nim na wokalu jest prawdziwą legendą i mam wrażenie, że bez tej kapeli polski metal nigdy nie byłby taką potęgą, jaką jest współcześnie.

Na łamach książki Roman odkrywa sporo tajemnic ze swojego życia i muszę przyznać, że dopiero po lekturze nabrałem do tego artysty olbrzymiego, należnego jemu szacunku, bo dotychczas, powiem szczerze, miałem mieszane uczucia wobec Kostrzewskiego. Wiąże się to trochę z tym, że moim zdaniem więcej u wokalisty Kata było pozoranctwa i teatru aniżeli szczerego wizerunku wynikającego z prawdziwej osobowości Romana. Jak widać, myliłem się i to bardzo.

Duża część, prawie jedna trzecia, rozmowy zostaje poświęcona okresowi dzieciństwa i dorastania Romana. Ktoś pomyśli, że to dużo jak na rozmowę o życiu człowieka, który miał przecież bardzo bogatą karierę sceniczną. Pozornie może mieć rację, ale to właśnie okres dorastania w domu dziecka i skomplikowane relacje z matką spowodowały to, że Roman stał się takim człowiekiem, jakim obecnie jest. Można rzecz, że ustawiło to osobowość i charakter Romana na całe życie. To bardzo nostalgiczne fragmenty książki, bowiem Roman nie uważa, że dzieciństwo w domu dziecka było nieszczęśliwym czasem, wręcz przeciwnie. Zdecydowanie jednak jego opowieść o dorastaniu rzuca nowe światło na postać Kostrzewskiego i tego, jakim się stał człowiekiem w dorosłości, a co za tym idzie, jakim był artystą.

Roman obszernie opowiada o swoim życiu przed Katem i trochę dziwnym się wydaje, że okres swojej bytności w zespole traktuje trochę po macoszemu. Rozczarowany byłem nieco chaotyczną opowieścią o początkach zespołu; potem Kostrzewski z Żyłą omawiają album po albumie, mocno skupiając się na charakterystycznych tekstach Romana. Szkoda, że tak krótkie są te wspólne analizy obydwu panów, bo wydaje mi się, że Mateusz Żyła, z wykształcenia będący filologiem polskim, jest idealnym interlokutorem dla oczytanego, niesamowicie inteligentnego Kostrzewskiego, który nieprzypadkowo przecież jawi się jako najbardziej intrygujący i oryginalny autor tekstów na polskiej scenie metalowej. Mam wrażenie, że trochę czasu zabrakło do pełniejszego ukończenia tej książki, dopieszczenia jej, co widoczne jest w ostatnich rozdziałach, które są po prostu krótkie i pozostawiają spory niedosyt. Szczególnie że Kostrzewski to człowiek, który ma wiele ciekawych rzeczy do powiedzenia na wiele tematów i szkoda, że Mateusz Żyła nie pociągnął go bardziej za język odnośnie wielu istotnych spraw dla Polski i społeczeństwa. Oczywiście Kostrzewski nawiązuje do współczesności, do naszych narodowych bolączek, ale czyni to niejako przy okazji, jako przysłowiowa dygresja na marginesie.

Niedostatki całości trochę nadrobione zostają dzięki bogatemu zbiorowi zdjęć, jaki towarzyszy czytelnikowi podczas obcowania z wywiadem-rzeką Kostrzewskiego i Żyły. Niewątpliwie urozmaicają one lekturę, która rzecz jasna sama w sobie jest niezwykle ciekawa i inspirująca. Kostrzewski jawi się jako człowiek z krwi i kości, posiadający solidną podbudowę do swoich poglądów i przekonań, które wreszcie wydają mi się jako szczere, płynące prosto z serca. Niedosyt jest, bo rozmowa mogła być spokojnie i dwa razy dłuższa bez ryzyka spadku jej jakości, lecz dobrze się stało, że rynek biografii muzycznych uzupełniony został historią Kostrzewskiego i rad jestem, że została ona przedstawiona jego własnymi słowami.

Fot.: Wydawnictwo Sine Qua Non

kostrzewski

Write a Review

Opublikowane przez

Jakub Pożarowszczyk

Czasami wyjdę z ciemności. Na Głosie Kultury piszę o muzyce.

Tagi
Śledź nas
Patronat

Skomentuj

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *