Mieszanka melancholii i słodko-gorzkiej euforii – Slowdive – „Slowdive” [recenzja]

Slowdive to zespół, który jednoznacznie określić można jako legendę shoegaze’u, charakteryzującą się eterycznym dream popem otoczonym brzmieniem post rockowym. Pierwszy album, Just for a Day, artyści, wówczas dwudziestoletni, wydali w roku 1991. Kolejno ukazały się: klarowny melodycznie Souvlaki (1993) i ambientowy Pygmalion (1995). Z czwartym self-titled wydawnictwem powracają po 22 latach, udowadniając, że po takim okresie da się kontynuować mistrzowskie poczynania muzyczne.

Warto wspomnieć na wstępie, czym jest prezentowany przez zespół kierunek w muzyce. Shoegaze to podgatunek alternatywnego rocka, powstały w Wielkiej Brytanii pod koniec lat osiemdziesiątych, a jego nieodłącznym elementem jest ściana gitar, z której wysnuwa się, będąc nadal na drugim planie, melodyjny wokal. Drugą nieodłączną cechą shoegaze’u jest… wpatrywanie się gitarzystów w buty (naciskające gitarowe efekty), od czego wzięła się nazwa tego gatunku.

Członkowie Slowdive po rozpadzie zespołu, który nastąpił po wydaniu trzeciego krążka, nie porzucili muzyki. Rachel Goswell i Neil Halstead stworzyli formację Mojave 3, a sama Goswell uczestniczyła również w projekcie Minor Victories, powstałym z inicjatywy gitarzystów Editors i Mogwai. W 2014 roku reaktywowana grupa wystąpiła na OFF Festivalu, a w styczniu 2017 zaprezentowała utwór Star Roving, będący zwiastunem najnowszego albumu.

Płytę gitarowymi riffami rozpoczyna stopniowo rozwijający się utwór Slomo, wprowadzający słuchacza w stan błogiego wyciszenia. Siedmiominutowa kompozycja, pozwalająca odpłynąć, zakończona zostaje zwielokrotnionym echem. Bez trudu da się też usłyszeć, iż duet wokalistów: Rachel Goswell i Neal Halstead brzmią tak jak na płytach sprzed dwudziestu lat. Kolejne miejsce w albumie zajmuje pierwszy singiel, czyli Star Roving, będący połączeniem dawnych brzmień z bardziej rockowo-alternatywnymi. To utwór uwalniający olbrzymie pokłady energii, idealnie wpasowujący się jako przerywnik melancholijnej ścieżki albumu. Don’t Know Why rozpoczynają szybsze uderzenia perkusji w towarzystwie subtelnych brzmień gitarowych, z których wyłania się delikatny głos Goswell.

I don’t remember much about it all

Just saw you loving someone else

And swallowing that bitter pill

My shabby heart was acting out

You know I don’t want no one else

Czwartą pozycję Slowdive zajmuje drugi singiel, Sugar for the Pill, o klimacie przypominającym balladę, w której przewodzi gitara basowa. Z pewnością można byłoby nieświadomie przypuszczać, iż utwór pochodzi z lat dziewięćdziesiątych. Everyone Knows to kompozycja przeplatana chwilami przyciszenia oraz szybszymi uderzeniami perkusji. No Longer Making Time określiłabym subiektywnie mianem singla numer trzy. Hipnotyczny duet wokalistów doprowadza do kulminacji w przebojowym refrenie, który okazuje się magiczny, nie pozwalając skupić się na niczym innym poza fantastycznymi gitarowymi riffami i czarującymi głosami artystów. Utwór ten przywołuje na myśl Souvlaki, choć cały czwarty album można byłoby porównać do Blue Day, będącego kompilacją trzech pierwszych epek zespołu.

Cathy, don’t wait too long

We’re no longer making time

Forever we’ll be

Together, we breathe

No longer for too run

Go Get It zawiera w sobie nieco muzycznego eksperymentowania, nabierając brzmienia post rockowego. Przewodzi w nim prosta linia melodyczna, oddalone wokale i tłumiony bas. Zamykająca album kompozycja Falling Ashes to delikatne wybudzenie z transu, w jaki wprowadziły słuchacza poprzednie pozycje, a na pierwszym planie snuje się w niej fortepianowy dźwięk. Początkowo na myśl przywodzi Daydreaming zespołu Radiohead, ale powoli rozwiewa wszelkie wątpliwości dotyczące braku dalszego podobieństwa.

Thinking about love

Nie da się nie zauważyć, iż powrót muzyków po latach należy do wyjątkowo udanych. Najnowszy album to mieszanka melancholii ze słodko-gorzką euforią oraz towarzyszące im teksty dotyczące sfery uczuć i emocji. Za jego sukces odpowiedzialny jest też pełen profesjonalizm muzyków i staranne dopracowanie szczegółów. Slowdive porywa i hipnotyzuje, nie dając o sobie zapomnieć. Sama czasem nie jestem w stanie zatrzymać tych niesamowitych dźwięków, kiedy płyta odtwarza się po raz czwarty… Można słuchać jej bez końca, unosząc się nad ziemią. Krążek ten z pewnością zasługuje na miano jednego z najlepszych w roku 2017.

Fot.: Mystic Production

Write a Review

Opublikowane przez

Małgorzata Kilijanek

Pasjonatka sztuki szeroko pojętej. Z wystawy chętnie pobiegnie do kina, zahaczy o targi książki, a w drodze powrotnej przeczyta w biegu fragment „Przekroju” czy „Magazynu Pismo”. Wielbicielka festiwali muzycznych oraz audycji radiowych, a także zagadnień naukowych, psychologii społecznej i czarnej kawy. Swoimi recenzjami, relacjami oraz poleceniami dzieli się z czytelniczkami i czytelnikami Głosu Kultury.

Tagi
Śledź nas
Patronat

Skomentuj

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *