Święta dziewica dziewczęco nienasycona – Nir Bergman – „Yona” [recenzja]

Odważna, butna, swawolna, kokieteryjna, bezpruderyjna etc. Nieważne, iloma epitetami określilibyśmy Yonę Wallach – izraelską poetkę żyjącą w latach 1944-1985 – żaden bowiem nie będzie istotniejszy od tego, że w naszym kręgu kulturowym jest to postać powszechnie po prostu NIEZNANA. Film obierający za tytuł jej imię, Yona, jest próbą uczczenia talentu, nieprzejednania i skomplikowanego życia artystyczno-erotycznego popularnej w Izraelu postaci, jednakowoż jego naczelną wartością pozostaje poniesienie w świat wieści i wiedzy na temat kobiety, z której twórczością mało kto w Polsce miał do czynienia. Niezmiernie cieszymy się, że dzięki patronatowi nad filmem dystrybutowanym przez Aurora Films nasz portal może przyczynić się do rozpowszechnienia sylwetki tej doprawdy fascynującej artystki. Duma nas rozpiera tym bardziej, że następuje to dopiero w dwa lata po oficjalnej premierze, a wychodzimy z założenia, iż najważniejsze jednak, że w ogóle!

Reżyser filmu, Nir Bergman, mimo nośnego nazwiska, dotąd niespecjalnie zapisał się w świadomości widzów. Poza Złamanymi skrzydłami, które zdobyły w 2002 roku nagrodę Jury Ekumenicznego na Festiwalu w Berlinie, nie mieliśmy szansy zetknąć się z jego dokonaniami. Tym razem, biorąc za inspirację do filmu postać Yony Wallach – w polskim tłumaczeniu Jona Wolach – udało mu się dokonać rzeczy przełomowej. Nakręcił on jeden z najpopularniejszych izraelskich filmów ostatnich lat, zdobywając siedem nominacji do najważniejszej w jego kraju nagrody filmowej. Izraelska Akademia Filmowa ostatecznie przyznała główną nagrodę obrazowi Viviane chce się rozwieść, który nie należał do łatwych konkurentów, ale i tak dwa Ofiry powędrowały w ręce Bergmana – za najlepszą scenografię i zdjęcia, które naprawdę stanowią wisienkę na torcie tego wysublimowanego i klimatycznego obrazu.

Yona Wallah

Film dokumentuje młodzieńczy okres życia Yony, w którym postanawia rzucić szkołę na poczet realizacji marzenia o byciu poetką. Wielość kłód, jakie cisnęły jej pod nogi osoby ze światka poezji, który w latach sześćdziesiątych w Izraelu, ale nie tylko tam, zdominowany był przecież przez mężczyzn, oraz brak oparcia ze strony matki to nie jedyne przeszkody czyhające na młodą marzycielkę. Największą okazała się być ona sama ze wszechświatem dychotomicznych emocji i neurotycznych stanów, a także dużą dozą potrzeby przeżywania silnych wrażeń. Z jednej strony złożoność życia wewnętrznego była dla niej niewyczerpalnym źródłem inspiracji, z drugiej zaś powodowała niebezpieczne stany doprowadzające do prób samobójczych. Debiutująca w 1963 roku w prestiżowym piśmie poświęconym poezji, „Achszaw”, nieustannie przekraczała cienką granice między kreatywnością, płynnością myślenia i twórczym wyrażaniem siebie a szaleństwem. Co ciekawe, nie różniła się w tym od innej poetki, Sylvii Plath. Obie władały nieujarzmioną energią, która powodowała w nich destruktywne i autodestruktywne stany. Obie także zamknięte były w szklanym kloszu męskiej dominacji, gdyż powolne tempo procesów emancypacyjnych nie sprzyjało ich możliwości twórczego wyrażania się. Obie cierpiały na choroby psychiczne – Plath na permanentną i pogłębiającą się depresję, Yona zaś w trakcie któregoś z rzędu pobytu w szpitalu psychiatrycznym zdiagnozowana została jako schizofreniczka paranoidalna. De facto, dołączyła tym samym do szacownego grona artystek schizofreniczek, do którego należała już prędzej m.in. Zofia Stryjeńska. Yona Wallach, podobnie jak wspomniana przed chwilą malarka, a w odróżnieniu od Sylvii Plath, nie ugięła się jednak pod naporem męskiej hegemonii i ukradkiem wkroczyła w niedostępny dotąd świat hebrajskiej poezji. Po dziś dzień, nie bez przyczyny, znana jest jako buntowniczka z grona młodej poezji hebrajskiej. Eksperymentując z ciałem, naruszając stereotypy i wpojone schematy dotyczące płci i płciowości, wyprzedziła swoją epokę, jawnie pokazując radochę z biseksualnych doznań, skrzętnie wplatając ją we własne wiersze:

(…) Jestem świętą dziewicą,

dziewczęco nienasycona.

(…) czas homoseksualny zatajony i to symboliczne ubranie

co jest w nim prawdą ku zrozumieniu rzeczy jakie są:

prawdziwym ubraniem człowieka jest stan ducha.1

walllach

Bergmanowi udało się to, czego nie dokonała np. Christine Jeffs w Sylvii – filmie poświęconym wspominanej już Sylvii Plath. Otóż, dostrzegł on i ukazał uwarunkowania, które zrodziły tożsamość młodej Wallach. Yona nie jest obrazem oderwanym od determinujących postać kontekstów psychologicznych i socjologicznych – bohaterka wspomina swego poległego na wojnie w obozie śmierci ojca oraz zdradza wielość brutalności i gwałtów, jakie widziała. Wspomina również aborcję, na jaką zdecydowała się w wieku niepełnoletności. W pewnym momencie deklamuje na głos wiersz o nienarodzonym dziecku:

Muszę jeszcze raz

przypomnieć sobie mojego syna Absaloma

którego włosy uczepiły się mego łona

więc nie udało mi się dokończyć

mojego syna Absaloma (…)2

wallllalaaach

Wszystkie traumy z dzieciństwa wyraża wierszem, gdyż jest to dla niej najklarowniejszy sposób komunikacji ze światem zewnętrznym. Dzięki szerokiemu kontekstowi sytuacyjnemu, z jakim zapoznaje się widz, dziewczyna staje się mu bliższa, a jej zachowanie i twórczość bardziej zrozumiałe. Warstwa psychologiczna i emocjonalna, na jaką kładzie nacisk scenariusz, jest logicznie spójna, przemyślana, a dodatkowo szaleńczo dobrze odegrana przez debiutującą Naomi Levov.

wallachhh

Yona ze swym fantasmagorycznym umysłem dawała przykład na to, że życie w zgodzie z własnymi pragnieniami jest cennym darem, a swoim nieoczywistym, kontrowersyjnym zachowaniem stanowiła wyraźny obraz palącej krytyki konwencji społecznych. Motorem napędowym jej nieoczywistych wyborów była determinacja w przedostaniu się do świata poetów, który w latach 60. zdominowany był przez mężczyzn. Ta buntownicza postać wpasowywała się w drugą falę feminizmu dążącego do emancypacji kobiet i równouprawnienia płci. Swoją nieugiętą walką o wprowadzenie własnej osoby w świat poetów izraelskich stoczyła zwycięską bitwę o zwiększenie udziału kobiet w różnych obszarach życia. Mimo braku dygresyjności i metaforyki, jakiej spodziewalibyśmy się w obrazie traktującym o poezji, film Bergmana uwodzi skrzętnie skomponowaną linearnością i procesualnością. Nie oznacza to, że twórcy doszczętnie zrezygnowali z sensualności, jednak charyzma bohaterki i jej niespożyta energia wiodą prym nad tym, co nieuchwytne i wyobrażeniowe. Proces dojrzewania i zmian zachodzących we wnętrzu bohaterki zostaje poparty cytatami z jej wierszy, dzięki czemu widz zapoznaje się z żywą relacyjnością między twórczością a prawdziwym życiem. Czego więcej moglibyśmy oczekiwać od filmu biograficznego traktującego o poetce, jak nie właśnie zaznajomienia się trudami, niedolami i pragnieniami bohaterki oraz ich lustrzanych odbić wyrażanych przez nią w wierszach? Gorąco zachęcam! Dajcie się uwieść tematyce, niewymownie doskonałemu pięknu fraz Wallach, z którymi w polskim tłumaczeniu trudno się spotkać, oraz nieocenionej urodzie Naomi Levov – nie pożałujecie.

1 Antologia izraelska, Wyd. Dolnośląskie, Wrocław 1995, str. 154

2 Tamże, str. 153

 Fot.: Aurora Films

Write a Review

Opublikowane przez

Magdalena Szwabowicz

Socjolożka z wykształcenia, bibliotekarka z przypadku, joginka z wyboru. Pieśniarka zespołu śpiewu tradycyjnego Źdźbło. Pasjonatka world music i ruchomych obrazów, w szczególności francuskiej Nowej Fali i twórczości Pedra Almódovara. Absolwentka studium z zakresu filmoznawstwa organizowanego przez Polski Instytut Sztuki Filmowej i Uniwersytet SWPS w Warszawie. Członkini Scope100 (edycja 2016) - projektu online stworzonego przez firmę dystrybucyjną Gutek Film z myślą o widzach, dla których kino jest życiową pasją. Uczestnicy projektu zadecydują, które filmy pokazywane do tej pory jedynie na zagranicznych festiwalach, trafią do polskiej dystrybucji. Kontakt: mag.nowinska@gmail.com

Tagi
Śledź nas
Patronat

Skomentuj

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *