adversum

W imię wiecznego chaosu – Adversum – „In The Sign of Satan” [recenzja]

Pochodzący z Niemiec black metalowy skład Adversum zadebiutował siarczystym krążkiem In The Sign of Satan. To przykład, że za zachodnią granicą potrafią grać taką muzykę, bo już się przez moment obawiałem, iż niemiecki metal to wyłącznie wesołe, przaśne, heavy metalowe patataj.

Oczywiście trochę generalizuję, bowiem niemiecka scena undergroundowa jest naprawdę potężna i mieści w sobie wiele zacnych kapel, mam jednak wrażenie (a może owo wrażenie wynika z mojej polskiej perspektywy), że rzadko dochodzą z tamtej strony ciosy o takiej sile rażenia, jak chociażby ostatni Tryptikon, który jest tworem muzyków od południowych sąsiadów Niemiec – Szwajcarów. Kapel jest mnóstwo, muzycy aż miło tworzą swoje pieśni dla Szatana, jednak mam wrażenie, że wszystko to jest biciem głową w mur, a bardzo symptomatyczne jest to, że Adversum swój debiut wydaje w litewskiej wytwórni Inferna Profundus Records. Muzycy, którzy stoją za In The Sign of Satan, nie są absolutnymi debiutantami. Mózgiem zespołu od 2014 roku, czyli od jego założenia, jest niejaki S., który śpiewa i gra na płycie na gitarach, a wspomaga go perkusista M.B.D. Bębniarz ten oprócz Adversum pogrywa w death metalowym Abythic, a w przeszłości terminował w składach takich jak Pestnebel i Impure. Czyli mamy połączenie młodości i braku doświadczenia ze scenicznym wyrachowaniem i latami bytności na scenie.

Każdy, kto lubi oldschoolowy black metal w stylu norweskiej szkoły z początku lat dziewięćdziesiątych łyknie Adversum zasadniczo bez popity. To niesamowicie rzetelny, równo zagrany materiał, jednak bez wodotrysków i momentów, w których szukalibyśmy swojej szczęki na podłodze. Raz bywa brutalnie, nieokiełznanie (Open The Flesh), a raz zaskakująco epicko, z klawiszami w tle, ciekawymi melodiami, wręcz z chwytliwymi momentami (Force of Faith and Fire). Nie będę ukrywał, że w black metalu bardzo sobie cenię fakt, że czasami ktoś stara się zagrać może nie tyle przebojowo, co jednak w tworzonej przez siebie nawałnicy dźwięku pamiętając o melodyjnym aspekcie, po to, aby dany kawałek chciał się na dłużej zadomowić w świadomości słuchacza. Adversum stara się o tym pamiętać w każdej swojej kompozycji, momentami jednak przesadzając z symfonicznymi wstawkami (Raining Salvation). Niemcy rozsądnie urozmaicają program płyty doom metalowym walcem (Until Death We Sing Thy Name), a na sam koniec fundują moim zdaniem zbędny, nużący, ambientowy instrumental (Incipit Khaos).

Adversum musi sporo jeszcze popracować, aby na stałe wejść do świadomości maniaków black metalu, jednakże początki są co najmniej obiecujące. In The Sign of Satan to pełnokrwiste granie, które przypasuje fanom klasycznego okresu Mayhem, ale też ci, którzy są zmęczeni współczesną awangardą w black metalu z pewnością u oldschoolowych muzyków Adversum znajdą chwilę wytchnienia od coraz bardziej pokręconych i niezrozumiałych stylistycznych wycieczek współczesnych black metalowców. Oby Adversum nie okazali się efemerydą. (3.75/5)

Fot.: Inferna Profundus Records

adversum

Write a Review

Opublikowane przez

Jakub Pożarowszczyk

Czasami wyjdę z ciemności. Na Głosie Kultury piszę o muzyce.

Tagi
Śledź nas
Patronat

Skomentuj

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *