W poszukiwaniu prawdy – Lisa Scottoline – „Czekam na Ciebie” [recenzja]

Czekam na Ciebie Lisy  Scottoline to rozczarowanie. W zasadzie na jednym zdaniu mogłabym zakończyć całą recenzję. Spodziewałam się jakiegoś mocnego thrillera, a dostałam błahą historię o przewrażliwionych rodzicach. Oczekiwałam powieści kryminalnej, a policjantów i detektywów w tej książce jest akurat najmniej. Tylna część okładki zapowiada, że ta najnowsza powieść pisarki utrzymuje w napięciu od pierwszej do ostatniej strony. Mnie tam do niej nic w zasadzie nie ciągnęło. Ale przeczytałam, bo nie można narzekać, dopóki się nie pozna całości. Po lekturze stwierdziłam, że teraz z kolei nic mnie nie ciągnie, aby przeczytać tę książkę jeszcze raz. No dobra, koniec ogólników, przejdźmy do szczegółów.

 W akcję wchodzimy in medias res. Christine korzysta z pomocy banku spermy, aby zajść w ciążę, ponieważ jej mąż Marcus jest bezpłodny. I nagle w telewizji widzi zdjęcie mężczyzny, który zabija pielęgniarki, a ona rozpoznaje w nim swojego dawcę. I w zasadzie na tym kończy się cała akcja. Bohaterka próbuje dowiedzieć się, czy jej podejrzenia są słuszne. Udaje się jej porozmawiać z chłopakiem w więzieniu, co dla mnie wydaje się wręcz absurdalną sytuacją, aby osoba z ulicy – nawet gdyby byłaby dziennikarzem, ale co to za dziennikarz bez odpowiednich legitymacji prasowych – mogła porozmawiać z mordercą albo przynajmniej z osobą podejrzaną o kilka brutalnych zabójstw.

Książka nie rzuca  na kolana. Nie znam innych utworów tej pisarki, więc trudno mi opowiedzieć o niej na tle pozostałych powieści Lisy Scottoline. Jednak ta nie zrobiła na mnie jakiegoś piorunującego wrażenia. Uznałabym ją za poprawną. Przede wszystkim spodziewałam się całkowicie czegoś innego. Sama okładka książki to zapowiada. Liczyłam na nagłe, niespodziewane zwroty akcji, porwania, krew i niezliczone niebezpieczeństwa. Zamiast tego dostałam w miarę lekką historię o kobiecie, która boi się, że ojcem jej dziecka jest seryjny morderca.

Odnoszę wrażenie, że wiele w tej książce jest naciągnięte. Wiele kwestii mija się z prawdą, przez co trudno uwierzyć w potencjalną autentyczność tej powieści. Nie przekonuje mnie sposób prowadzenia fabuły. Pewne wydarzenia dzieją się zbyt szybko, nie ma chwili oddechu, zatrzymania się, przemyśleń. Z drugiej strony mamy ustawiczne powracanie do tych samych tematów. Bohaterowie nakręcają się cały czas, rozmawiając o seryjnym mordercy, co prowadzi do ich kłótni, aby na końcu utworu każdy z nich powiedział: miałeś rację. Jak się zapewne domyślacie, następuje potem wielkie pogodzenie się.

Powiem tak: jeśli ktoś jest wielkim fanem Lisy Scottoline, na pewno z ogromnym entuzjazmem przeczyta tę książkę. Ja sama mam kilku swoich najukochańszych pisarzy i nawet kiedy spod ich ręki wyjdzie jakaś gorsza powieść, czytam ją z ogromną radością i już nie mogę doczekać się na kolejną. Myślę, że po prostu trzeba być wielbicielem twórczości tej pisarki, aby ją czytać. Natomiast jeśli chodzi o Czekam na Ciebie jako nową propozycję na rynku wydawniczym… Uważam, że jest o wiele więcej ciekawszych powieści na półkach w księgarniach. Może to jest kwestia tego, że tę pisarkę albo się lubi, albo za nią nie przepada. Ja z pewnością na razie należę do tej drugiej grupy. Chyba że ktoś kiedyś zmusi mnie do przeczytania jej książki, po której spadnę z krzesła z wrażenia.

Fot.: Prószyński i S-ka

Skomentuj

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *