Wciąż nie odnalazłem tego, czego szukam – John Jobling – „U2. Zdemaskowani”

John Jobling w U2. Zdemaskowani próbuje przedstawić historię U2 taką, jaką jest. Bez upiększania i koloryzowania. Niestety, U2 na kartach tej książki zostali zdemaskowani jedynie w niewielkim stopniu, a szkoda, bo historia Irlandczyków nie jest tak różowa, jak ją przedstawia i kreuje sam Bono z zespołem.

Szczerze mówiąc, o ile bardzo lubię muzykę U2, szczególnie do momentu nagrania The Joshua Tree, o tyle sami muzycy, a dokładniej ich sposób bycia tudzież autopromocji, delikatnie rzecz biorąc, denerwował mnie i dalej powoduje skoki ciśnienia, jak w przypadku ostatniej premiery ich nowego albumu, fatalnego zresztą, Songs of Innoncence. Ponadto Bono jako zbawca świata zupełnie mnie nie przekonuje, bo mam wrażenie – o czym wspomina pokrótce autor w książce – że jego wysiłki na rzecz Afryki raczej utrudniają i przeszkadzają w realnym rozwoju kontynentu aniżeli czynią jakieś większe dobro. No, ale dzięki temu Bono może się pławić w świetle fleszów i możnych tego świata.

Psychofani U2 zapewne za powyższy akapit mnie zabiją, ale trudno. Za bardzo się tym nie przejmuje, bo ten zespół po prostu stał się karykaturą samego siebie, ale – co ważne – niesamowicie dochodową karykaturą. I właśnie drogę do takiego stanu opisuje John Jobling na łamach książki. Od momentu pierwszych, nieśmiałych prób dokonywanych jeszcze w szkole, do której wspólnie uczęszczali, po pierwsze próby sceniczne i studyjne, aż po międzynarodowy sukces, który swój początek miał wraz z premierą The Joshua Tree w 1987 roku.

Niewątpliwie książka jest kopalnią faktów, szczególnie dla laika. Dla kogoś, kto chociażby przeczytał książkę U2 o U2 już nie do końca, jednak należy pamiętać, że tamta pozycja, to nie było nic innego, jak oficjalna historia opowiadana zresztą przez samych muzyków. Zaletą pozycji Joblinga jest to, że jest po prostu nieautoryzowana. Daleko mi jednak do dużych pochwał, bo mam wrażenie, że autor podszedł do tematu zdecydowanie zbyt ostrożnie. Czemu się zresztą absolutnie nie dziwię, bo już była współpracownica zespołu Lola Cashman za wywleczenie niegdyś w swojej książce zespołowych brudów, przepłaciła efektowną porażką na sali sądowej i wcale nie za to, co napisała o zespole, tylko za rzekome przywłaszczenie sobie zespołowego mienia, mającego przecież wielką wartość, jak kapelusz Egde’a, w którym prezentował się w słynnym teledysku do I Still Haven’t Found What I’m Looking. Zespół zemścił się na niepokornej byłej współpracowniczce i zrujnował ją finansowo. Nie tacy święci, ci U2 prawda?

Narracja Joblinga od momentu wydania pierwszego krążka U2 – Boy, toczy się w schemacie nagrywanie – płyta – trasa – działalność pozamuzyczna – skandale (nieliczne) członków zespołu. Opisy płyt są, nie powiem, ciekawe, szczególnie, że obok muzyków często występują tam osobowości, jak Brian Eno czy Daniel Lanois. Jobling nie ukrywa, że osoby producentów U2, jak wspomniana dwójka, dodając do tego Steve’a Lillywhite’a, niejednokrotnie ratowały grupę przed blamażem i katastrofą. Zasadniczo podczas lektury zacząłem się zastanawiać, co by było, gdyby Bono, The Edge i spółka nie trafili na odpowiednich ludzi, w odpowiednim czasie. Wracając do meritum, Jobling czasami pisze ciekawie (szczególnie w początkowych rozdziałach traktujących o początkach grupy), a czasami niesamowicie przynudza (trasy koncertowe).

John Jobling mocno wchodzi w sferę życia prywatnego, światopoglądu, a także interesów zespołu, który od początku nowego millenium bardziej przypomina doskonale zorganizowaną korporację aniżeli tradycyjny zespół rockowy. Jeśli mam być szczery, to po lekturze tej książki już kompletnie przestałem postrzegać U2 jako wykonawcę rocka, a zacząłem uznawać to za zwykły biznes, który dosłownie wykorzystuje uwielbienie naiwnych fanów i dziennikarzy. Bo muzycznie niespecjalnie zespół ma coś nowego, inspirującego i świeżego do zaproponowania, szczególnie, że czytamy na łamach książki, iż wszelkie próby ambitniejszego grania, do którego próbują przekonać zespół osoby Eno i Lanois, są torpedowane przez management i sam zespó ponieważ może to wykroczyć poza ich wypracowany schemat rocka korporacyjnego, jak się nazywa muzykę Irlandczyków. Zresztą, pamiętam doskonale zapowiedzi prasowe No Line On The Horizon z 2009 roku, który miał być pełen marokańskich, etnicznych brzmień, bo zespół nagrywał m.in. w Fezie. Jak się skończyło – wszyscy wiemy. Album nie był najgorszy, ale te wpływy usłyszeliśmy jedynie na dalszym tle w zaledwie jednej kompozycji – Moment of Surrender.

Książka na polskim rynku została wydana przez In Rock, dla którego to nie jest pierwsza pozycja o U2 w ich katalogu wydawniczym (warto zajrzeć do pięknie wydanego U2 o U2 ­ Neila McCormicka). Szkoda, że wkładka ze zdjęciami jest dosyć uboga i zdjęcia zasadniczo prezentują się słabo. Tradycyjnie, dziennikarze „Teraz Rock” przygotowali posłowie i szczegółową dyskografię. Tak, tak – mamy Internet i możemy sobie sami sprawdzić, ale ja zdecydowanie doceniam takie dodatki.

Osoby, które już wcześniej zetknęły się z pozycjami o U2, książką Joblinga mogą jedynie uzupełnić wiedzę. Dla laików to jest jednak bardzo dobra okazja do natychmiastowego przyswojenia biografii Irlandczyków, szczególnie, że nie jest ona usłana różami. Pomimo pewnych wad, w tym chwilowego przynudzania, należy docenić tę książkę, z jednego prostego powodu: jest ona nieautoryzowana i autor zdecydowanie nie wciela się w rzecznika zespołu, stara się być obiektywny, pomimo że wynik tych wysiłków bywa różny. Szkoda, że nie poszedł na całość. Ja natomiast dalej czekam na książkę, która prawdziwie zdemaskuje U2.

Fot.: In Rock 

Write a Review

Opublikowane przez

Jakub Pożarowszczyk

Czasami wyjdę z ciemności. Na Głosie Kultury piszę o muzyce.

Tagi
Śledź nas
Patronat

Skomentuj

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *