Wielogłosem o…: „Droga Królów” Brandon Sanderson

Niejeden czytelnik na widok książki rozpoczynającej dziesięciotomowy cykl Archiwum burzowego światła może się przerazić. To blisko tysiącstronicowa powieść, wydrukowana niezbyt dużą czcionką autorstwa nieznanego w Polsce, lecz bardzo obiecującego pisarza – Brandona Sandersona. Nic więc dziwnego, że wielu czytelników może mieć wątpliwości, czy warto sięgnąć po tę pozycję. Dzisiejszy wielogłos, w którym biorą udział Agata i Przemek – świeżo upieczeni fani Sandersona – opowiedzą, dlaczego nie można przejść obojętnie obok takiej perełki.

WRAŻENIA OGÓLNE

Agata Zubala: Droga królów została mi najpierw polecona, a następnie sprezentowana, więc nie znalazła się w moich rękach przypadkowo, a mimo to sięgałam po nią z obawą. Enigmatyczny opis na okładce choć intrygujący, nie do końca mnie przekonał i martwiłam się, że książka nie przypadnie mi do gustu. Tak się jednak na szczęście nie stało. Historia opowiedziana przez Brandona Sandersona całkowicie mnie urzekła! Zakochałam się, ale przyznam, że romans ten rozwijał się stopniowo, podobnie do wschodzącego słońca, kiedy ledwie zauważamy, że robi się coraz jaśniej, aż w pewnym momencie zdajemy sobie sprawę z piękna, które nas otacza.

Akcja powieści rozgrywa się na kontynencie Roshar, w bliżej nieokreślonym czasie, ale nie ma to aż tak dużego znaczenia, ponieważ mamy do czynienia z fikcyjnym uniwersum. Podczas uczty, na cześć pokoju zawartego między królestwem Alethkar a nieznaną dotąd populacją Parshendi, dochodzi do tragedii – skrytobójcy udaje się dotrzeć do króla i go zgładzić, a śmierć ta doprowadza do chaosu w państwie.

Tak właśnie rozpoczynamy pasjonującą przygodę i poznajemy głównych bohaterów, którzy na pierwszy rzut oka są zwykłymi pionkami w grze o dużą stawkę, a ostatecznie odegrają znaczące role.

Brzmi niewinnie, wiem. I może z tego powodu wrażenia końcowe były tak pozytywne. Wpatrywałam się w to wielkie tomiszcze zachwyconymi oczyma, mając świadomość, że mam przed sobą coś absolutnie niesamowitego, opowieść z ogromnym potencjałem, urzekającą i…. mimo swych rozmiarów, będącą jedynie ułamkiem czegoś większego. Po skończeniu książki chciałam tylko dwóch rzeczy: kolejnej części cyklu i podzielić się tym odkryciem z jak największą ilością osób.

Przemek Kowalski: Mnie Droga królów również została polecona… przez Agatę. Pytanie, które kłębi mi się w głowie od momentu przewrócenia ostatniej strony powieści, to “Jak mogę się odwdzięczyć?” Wystarczy bukiet kwiatów? Wino z wyższej półki? Fikuśna kolacja? A może najzwyklejsza dozgonna wdzięczność? (Agato, to Twoja jedyna, niepowtarzalna szansa, by wybrać, zanim sam to zrobię). Wybór ten jednak dopiero przede mną; za mną za to lektura jednej z najlepszych powieści, z jakimi dane mi się było zapoznać, a także zetknięcie z autorem, którego uważam za moje osobiste literackie odkrycie tego roku! Początek nie był jednak tak różowy. Sięgnąłem po powieść, która już na starcie odstraszać może okładką, co by nie mówić – dość kiczowatą. Nie ocenia się jednak książki po okładce, zajrzałem więc do środka a tam… a tam prawie tysiąc stron zapisanych drobnym maczkiem! Od razu zapaliła mi się w głowię lampka pt. „Czy ja na pewno chcę w to brnąć?”. Zachęcony jednak pozytywną opinią Agaty (jak i innych czytelników, gdyż powieść zbiera – i słusznie –  niewiarygodnie wysokie oceny), postanowiłem spróbować – i była to świetna decyzja! Możemy się tu z koleżanką nie zgodzić we wszystkich punktach, jednak jeśli ktoś liczy w tym Wielogłosie na kłótnię, to z góry muszę uprzedzić, iż nic takiego nie będzie miało miejsca, gdyż nie da się dzieła Sandersona nie pokochać. Śmiem twierdzić, że cały cykl Archiwum burzowego światła, który omawiana Droga królów otwiera, za lat kilka, może kilkanaście, będzie mógł bez problemu konkurować o miano klasyki i jednego z najwybitniejszych dzieł w swoim gatunku! Świat wykreowany przez autora porywa i czaruje, na dodatek (po tych prawie 1000 stronach) pisarz sprawia, że po zakończonej lekturze, czytelnik zdaje sobie sprawę, że to dopiero początek historii, początek czegoś naprawdę wielkiego! I chce się więcej!

Agata: Przemek, na pewno wybiorę jedną z tych wymienionych wspaniałości, które zaofiarowałeś w zamian za podsunięcie tej lektury ;). A już bez żartów – bardzo się cieszę, że zaproponowana przeze mnie pozycja spotkała się z tak pozytywnym odbiorem i mam nadzieję, że grono zadowolonych będzie się stale powiększać.

ZALETY I WADY POWIEŚCI

Agata: Brandon Sanderson zaserwował nam praktycznie same wspaniałości. Jedną z nich jest niesamowite uniwersum, stworzone niemal od podstaw i w znacznym stopniu różniące się od świata, w którym żyjemy.

Stopniowo odkrywamy nowe rasy ludzi, zwierząt i roślin. Na kontynencie Roshar obowiązuje również inna waluta, obyczaje, religie i hierarchia wartości. Nawet pory roku rządzą się swoimi własnymi prawami. Początkowo czułam się nieco zagubiona, to prawie jak uczyć się wszystkiego od nowa… niemal w każdej dziedzinie coś funkcjonowało inaczej, na szczęście dość szybko odnalazłam się w tej rzeczywistości i bardzo, ale to bardzo mi się ona spodobała.

W zachwyt wprawiło mnie również bogate zaplecze historyczne. Opowieść snuta przez autora ma swe korzenie 4500 lat przed główną osią wydarzeń, a dozowane są małymi fragmentami i podejrzewam, że odkrywanie kart z przeszłości będzie miało olbrzymi wpływ na dalszą fabułę.

I wreszcie fantastycznie wykreowani bohaterowie, zarówno pierwszo, jak i drugoplanowi – wypadają bardzo naturalnie, są wystarczająco skomplikowani i różnorodni, a ich losy można śledzić z dużym zainteresowaniem.

Długo myślałam nad wadami tej powieści i z czystym sercem – nie potrafię nic wskazać. Być może niektórym może sprawić trudność zapoznanie się ze wszystkimi nowymi rzeczami, jakimi raczy nas pisarz, ale ostatecznie zostaje nam to wynagrodzone z nawiązką. Całkiem możliwe, że komuś nie przypadnie do gustu odrobinę wolne tempo pierwszego tomu, lecz ja tego zupełnie nie odczułam. Nastawiłam się na długą opowieść i takie wprowadzenie całkowicie mi odpowiada.

Przemek: Ciężko dodać coś do tego, o czym napisała już Agata, nie sposób się jednak nie zgodzić. To co urzeka w powieści Sandersona, to cały ten, z jednej strony podobny, z drugiej rządzący się zupełnie innymi prawami, świat! Nie znajdziemy tu gatunków zwierząt czy roślin, które znamy obecnie, nawet ludzie, mimo że oczywiście posiadają standardowe 20 palców, dwoje oczu, nos i usta, różnią się od nas samych. To właśnie powoduje, że świat wykreowany w powieści chce się poznawać i uśmiechać się przy tym z niedowierzaniem i podziwem dla wyobraźni autora. Kolejnym (łączącym się z poprzednim) plusem jest fakt, iż zapoznając się z lekturą, czytelnik zdaje sobie sprawę, z jak ogromnym uniwersum ma do czynienia; rozmiary powieści mogą niektórych odstraszyć, jednak tak się składa, że po przewróceniu ostatniej strony, pierwsze co przychodzi na myśl to, “Boże, przecież ja dopiero ledwo liznąłem tę historię, to dopiero wierzchołek góry lodowej!”. Co jeszcze można zaliczyć jako zaletę Drogi królów? Pytanie powinno raczej brzmieć – czego nie można? Wyraziści bohaterowie, wciągająca fabuła i świat, od którego nie można się oderwać!

Minusy? Widzę, że Agata “dla dobra sprawy”, by nie było samego słodzenia, chciała trochę na siłę coś tu wstawić, ja jednak tego nie zrobię. Z ręką na sercu, całkowicie szczerze – według mnie ta książka NIE posiada wad!

OMÓWIENIE WYBRANYCH POSTACI

PrzemekGłównych bohaterów powieści Sandersona jest czworo, a są to: Kaladin, Shallan, Dalinar oraz Szeth. Tu drogi – moja i Agaty – nieco się rozchodzą, gdyż innych bohaterów uważamy za ciekawszych, opiszę więc moją ulubioną dwójkę. Pierwszą z “moich” postaci jest Shallan. Shallan to młoda dziewczyna z dobrego domu; poznajemy ją jako niezwykle utalentowaną malarkę, zmierzającą po nauki do niepodważalnego autorytetu w tej dziedzinie  – Jasnah (która przy okazji jest córką zamordowanego króla, a także –  jak się później okaże – ważną bohaterką powieści). Wszystko wygląda idealnie – młoda, dobrze wychowana dziewczyna – ot, podróżuje po naukę. Idealnie jednak nie jest, gdy okazuje się, że Shallan jest oszustką, pragnącą ukraść posiadający magiczne właściwości “kamień”, dzięki któremu ma zamiar przywrócić świetność swemu podupadającemu rodowi. Nie będę rzecz jasna spoilerował, jak potoczą się losy młodziutkiej dziewczyny, powiem tylko, że postać ta ujęła mnie od samego początku, a z każdą kolejną stroną moja fascynacja rosła. Odwaga, bystrość umysłu, nienaganne maniery oraz młodzieńcza fantazja – to cechy, które najlepiej opisują Shallan.

Drugim z moich ulubieńców jest Szeth syn-syn Vallano, w skrócie – Szeth. Jest to najbardziej tajemnicza postać dzieła Sandersona, między innymi dlatego (co zresztą jest zamierzonym zabiegiem) rozdziały z nim związane są nieporównywalnie krótsze niż rozdziały poświęcone pozostałym bohaterom. Jak wspomniałem, jest to postać najbardziej tajemnicza, jednak czegoś udaje nam się o nim dowiedzieć. Cóż więc wiemy? Przede wszystkim wiemy to, że Szeth jest… mordercą (na kartach powieści znany jest bardziej jako “skrytobójca w bieli” aniżeli ze swojego prawdziwego imienia). Jest niskiego wzrostu, łysy (co akurat określa jedną z ras ludzi w stworzonym przez pisarza świecie), ubrany na biało; niesamowicie skuteczna maszyna do zabijania, nie do powstrzymania. Nikt nie wie gdzie ani kiedy się pojawi, jednak kiedy już się zjawi – nie wróży to nic dobrego. I tu dochodzimy do momentu, w którym tkwi haczyk. Jak się bowiem okazuje Szeth, nie jest pozbawioną emocji i ludzkich odczuć kreaturą, jest wręcz dokładnie przeciwnie! To właśnie ta postać przeżywa na kartach powieści największe moralne rozterki i to on jest tu bohaterem tragicznym. I aby nie psuć potencjalnym przyszłym odbiorcom Drogi królów zabawy, na tym zakończę.

Agata: Pragnę tutaj zaznaczyć, że darzę sympatią wszystkich głównych bohaterów, ale oczywiście w różnym stopniu. Przemek skupił się m.in. na Shallan, która mimo ciekawej osobowości nie wzbudzała we mnie żywszego zainteresowania. Przyznaję, że rozdziały z jej udziałem czytałam z dużo mniejszym entuzjazmem niż było to w przypadku innych postaci. Więcej przyjemności sprawiało mi poznawanie mentorki Shallan – Jasnah. Kobieta ta jest bardzo utalentowana, niemal wszechstronna, a przy tym pewna siebie, dostojna i posiadająca ostry język.

Moją ulubiona postacią jest zdecydowanie Kaladin. Poznajemy go w dość trudnym momencie życia, kiedy z piętnem niewolnika na czole zmierza w stronę Strzaskanych Równin, obszaru objętego działaniami wojennymi. Jest uwięziony w wozie handlarzy i przeznaczony na sprzedaż. Wkrótce trafia do oddziału mostowych, gdzie czeka go katorżnicza i niebezpieczna praca.

Dość szybko dowiadujemy się, że Kaladin jest uzdolnionym chirurgiem i wojownikiem, że cechuje go upór i wytrwałość, kieruje się zasadami wpojonymi przez ojca i jest uczciwy. Bywa porywczy, ale też współczujący. Myślę, że polubiłam go zarówno za wymienione wyżej cechy, jak i za to, w jaki sposób radzi sobie z coraz to nowymi problemami.

I jeszcze krótko o Dalinarze, stryju obecnego króla. To rycerz pełną gębą, a zatem honorowy, waleczny, zdyscyplinowany, oddany królestwu i odważny. Jego zbroja jest zawsze wypolerowana, a kiedy jej nie nosi, ma na sobie nieskazitelny mundur. Dalinar jest jednym z dziesięciu arcyksiążąt w królestwie i jako jedyny pozostaje wierny pierwotnej idei wypowiedzianej wojny – pomścić śmierć króla, a zarazem jego ukochanego brata.

STYL, JĘZYK

Agata:  Jak już Przemek wspomniał, głównych bohaterów jest czworo, a ich losy prowadzone są w oddzielnych rozdziałach i jest to forma należąca do moich ulubionych. Jednak autor nie ogranicza się tylko do tej czwórki. Ta opasła księga została podzielona na kilka części, a każdą rozpoczynają trzy krótkie rozdziały o ludziach z różnych części kontynentu, mające na celu przedstawienie czytelnikom, jak odmienne są poszczególne obszary Rosharu.

Drodze Królów Brandon Sanderson skupia się na postaci Kaladina; na początku rozdziałów z jego udziałem sukcesywnie poznajemy jego przeszłość i dowiadujemy się, jakie wydarzenia doprowadziły go do obecnej, nieciekawej sytuacji.

Podczas lektury zwróciłam uwagę na język pozbawiony całkowicie wulgaryzmów i nawiązań do erotyki. Muszę przyznać, że dzięki temu całość oceniam jeszcze lepiej. Nie zrozumcie mnie źle – nie mam nic przeciwko wulgaryzmom i erotyce w literaturze, jednak tutaj to po prostu nie pasuje.

Przemek: Koleżanka po raz kolejny wiąże mi ręce, oddając wyżej wszystko to, o czym sam bym powiedział. Powtórzę więc i podkreślę fakt, iż nie ma tu przekleństw ani nachalnych scen emanujących seksem, wszystko napisane jest prostym, lecz pięknym językiem; swobodnie i z lekkością. To samo (zgoda z Agatą) tyczy się mini rozdziałów przed “rozdziałami właściwymi”, kiedy to poznajemy postaci z zupełnie innych zakątków krainy Arcyburz. Nie wiadomo, czy będą oni mieli jakikolwiek wpływ na dalsze losy głównych bohaterów czy wątek przewodni, z całą pewnością jest to jednak dodatkowy plus lektury, ukazujący jeszcze dobitniej geniusz (nie boję się użyć tego słowa) autora.

WYDANIE

Przemek: Wydanie Drogi królów posiada plusy i minusy. Pierwszym zauważalnym minusem jest, jak wspomniałem na początku, kiczowata – według mnie – okładka. Oczywiście widywałem już gorsze, jednak tej, jaką zaserwowało nam Wydawnictwo MAG sporo brakuje do miana “zachęcającej”. Wspomniałem już również o drobnym, “maczkowatym” druku i jest to i plus, i minus tego wydania. Z jednej strony większa czcionka byłaby z pewnością bardziej przejrzysta i ułatwiałaby czytanie; z drugiej jednak strony jest to powieść licząca prawie tysiąc stron, gdyby więc powiększyć czcionkę, liczyłaby ile? Dwa tysiące? Oczywiście wyjściem w tej sytuacji mogłoby być wydanie powieści w dwóch tomach, jestem jednak przeciwnikiem żerowania na czytelniku i wyciągania od niego pieniędzy, także suma summarum – czcionka być może mogłaby być większa, jednak wolę taką, jaka jest niż wydawać pieniądze na dwie książki zamiast jednej.

Plusy?

Plusy są dwa, za to bardzo istotne i zdecydowanie poprawiające odbiór powieści. Pierwszym są ilustracje i mam tu na myśli dwa ich rodzaje. Jedne to pojawiające się na początku każdego rozdziału mini rysunki, poniekąd określające daną sytuacje lub bohatera, o którym dany rozdział będzie traktował. Drugi typ ilustracji to te przedstawiające i pomagające czytelnikowi zwizualizować czy to pewne zagadnienia, czy też na przykład gatunki roślin/zwierząt, które w naszym świecie nie istnieją.

Drugim plusem są czytelne tabelki pod koniec książki, które jeszcze lepiej pozwalają zrozumieć stworzony przez Sandersona Świat Arcyburz (a uwierzcie, można się pogubić w terminologii). Podsumowując – pomimo okładki, która moim zdaniem mogłaby być znacznie lepsza, całość stoi na bardzo przyzwoitym poziomie.

Agata: Nie mogę się zgodzić z Przemkiem w kwestii okładki, która bardzo mi się podoba. Jest klimatyczna i zachęcająca. Wizerunek rycerza w zestawieniu ze złotymi, wypukłymi literami przedstawia się naprawdę elegancko i choć znalazłby się lepszy projekt, tego absolutnie nie zamierzam krytykować.

Co do pozostałych aspektów – podpisuję się pod tym, co napisał Przemek, i jako że wyczerpał temat, nie mam nic więcej do dodania.

Ogólnie książka prezentuje się pięknie i z wielką przyjemnością ustawiłam ją u siebie na półce.

Przemek: Rzeczywiście, ta wypukła złota czcionka jest całkiem przyjemna, jednak rycerz nadal wydaje mi się kiczowaty ;).

SŁOWEM PODSUMOWANIA

Agata: Droga królów to pozycja obowiązkowa dla każdego fana fantastyki. Z powodzeniem jednak spodoba się również osobom, które nie są wielkimi zwolennikami tego gatunku. Cieszę się, że miałam okazję zapoznać się z tą pozycją i mogę śmiało powiedzieć, że jest to najlepsza rzecz, jaką czytałam od bardzo dawna. Na pewno wytrwale będę polecać wszystkim zainteresowanym, a także  uspokajać wszelkie obawy związane z rozmiarami książki.

Tymczasem niecierpliwie czekam na kolejne części sagi i mam nadzieję, że autor utrzyma obiecane tempo i będą się one pojawiać co półtora roku.

W związku z tym, że na polskim rynku ukazał się już drugi tom Archiwum burzowego światła, wyczekujcie zatem w najbliższym czasie Wielogłosu na jego temat :).

Przemek: Jak pokazuje ten Wielogłos, jesteśmy z Agatą nad wyraz zgodni (a nie jest to aż tak częste ;)) w kwestii oceny omawianej powieści, i powiem szczerze, że nie wyobrażam sobie, aby ktokolwiek mógł mieć inne (negatywne) zdanie na temat Drogi królów. Oczywiście nie chcę narzucać nikomu swojego zdania, po prostu przeczytajcie i sprawdźcie sami; stawiam całą wypłatę na to, iż podzielicie nasze zdanie. Jak już wspomniałem – według mnie, powieść ta nie posiada minusów, wszystkie plusy zaś również opisane są powyżej, cóż zatem więcej dodać? Raz jeszcze mogę tylko podziękować Agacie za polecenie tej NIESAMOWITEJ powieści, sam również zachęcam innych; Droga królów warta jest każdej wydanej na nią złotówki i każdej godziny czasu z nią spędzonej.

Fot.: Wydawnictwo MAG

Write a Review

Opublikowane przez

Agata Zubala

Nałogowo czyta i kolekcjonuje książki, głównie kryminały i thrillery, ale chętnie i regularnie sięga po inne gatunki. Uwielbia oglądać filmy i seriale wszelkiej maści. Sporo czasu poświęca na aktywność fizyczną, a do ulubionych form zalicza jazdę na rowerze, bieganie i pływanie.

Tagi
Śledź nas
Patronat

4 Komentarze

  • „nieznanego w Polsce” – no tak, w końcu wyszło wcześniej zaledwie sześć jego samodzielnych powieści i dwa tomy „Koła Czasu”… ;->

  • Może niezbyt fortunnie zostało tutaj użyte słowo 'nieznanego’, bardziej chodziło o to że nie jest popularnym pisarzem w naszym kraju. Nie dajmy się zwariować :)

  • Pierwsza powieść Sandersona wydana w Polsce prawie 10 lat temu „Elantris”już pozwalała przypuszczać,ze będziemy mieć do czynienia z genialnym pisarzem.

  • Mnie również urzekły oba tomy i z niecierpliwością czekam na koniec 2016 z wiadomych powodów :)

Skomentuj

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *