Dzień matki

Wielogłosem o…: „Dzień Matki”

Najnowsza komediowa propozycja od Garry’ego Marshalla niespodziewanie przypadła do gustu naszym redaktorom. Niespodziewanie, bo idąc do kina na amerykańską komedię, nastawili się raczej na zawód niż pozytywy odbiór filmu. Tymczasem Dzień Matki okazał się filmem ciepłym, pozytywnym, z humorem stojącym na zadowalającym poziomie, w dodatku mogącym pochwalić się plejadą znanych nazwisk, które również nie zawiodły. Ta wielowątkowa produkcja za motyw przewodni biorąc matczyną miłość, stanowi świetne rozwiązanie dla tych, którzy pragną filmu na poprawę humoru, ale również takiego, który ani ich nie zanudzi, ani nie zawiedzie żenującym poziomem. Z naszej redakcji z seansu zadowoleni wyszli Sylwia i Mateusz i choć żadne z nich nie jest matką – zrozumieli przekazywane im przez twórców wartości i emocje. Poniżej rozmawiają o swoich wrażeniach po filmie.

WRAŻENIA OGÓLNE

Mateusz Cyra: Dzień Matki mogliśmy w wybranych kinach w Polsce obejrzeć już tydzień przed oficjalną premierą, a będąc posiadaczem konta unlimited, z tej opcji oczywiście skorzystałem. Mimo to,  do tego filmu podchodziłem nieco sceptycznie, gdyż twórcą jest Garry Marshall, który jest odpowiedzialny za takie filmy jak Pretty Woman, Uciekająca panna młoda czy Pamiętnik księżniczki i ogólnie rzecz biorąc – za tymi produkcjami nie przepadam. Jednak zwiastun osiągnął zamierzony efekt i mimo wszystko spośród aktualnie wyświetlanych filmów był to mój pierwszy wybór. I okazało się, że warto było Dniu Matki dać szansę, gdyż obejrzałem film lekki i przyjemny, a tego czasami człowiekowi bardzo potrzeba.

Sylwia Sekret: A ja od razu miałam do tego filmu pozytywne nastawienie. Miałam przeczucie, że ten film nie będzie typową amerykańską komedią i że jego seans będzie przyjemny i pozytywny – i nie pomyliłam się. Choć muszę przyznać, że do pójścia do kina zachęciły mnie znane nazwiska, które w liczbie całkiem sporej przewinęły się przez film, i byłam ciekawa, co ta plejada gwiazd zaprezentuje wspólnie w Dniu Matki. Film jest ciepły, zabawy i mądry. Warto się na niego wybrać i jeśli tylko nie będziemy oczekiwali nie wiadomo jak ambitnej treści – powinniśmy wyjść z kina zadowoleni i uśmiechnięci.Dzien matki 8

 

PLUSY I MINUSY FILMU

Mateusz:  Zdaję sobie sprawę, że pewne rozwiązania fabularne oraz względnie oczywiste wątki mogą niektórym osobom nie przypaść do gustu, dlatego dla świętego spokoju uznajmy, że jest to jakiś tam minus tej produkcji, chociaż mnie osobiście ta przewidywalność się podobała i była czymś w rodzaju bezpiecznego i znajomego szlaku, którym podążanie sprawia każdorazowo przyjemność i komfort. Wiemy, czego się spodziewać, dlatego napawamy się otoczeniem, zwracamy uwagę na szczegóły, które być może umknęłyby nam w innych sytuacjach. W przeniesieniu na język filmowy: Wiedząc, co zaoferuje nam scenariusz, skupiamy się na niuansach aktorstwa, zwracamy większą uwagę na statystów, wykorzystane w tle piosenki, scenografię i tym podobne rzeczy, które często widzom umykają. A właśnie tło filmu Dzień Matki stanowi o jego sile. Wszystko jest zręcznie przemyślane, a wątki splatają się w spokojnym, niewymuszonym tempie. Do tego znacznym plusem jest obsada, którą udało się twórcom skompletować. Nikt nie zaskoczył na minus, a na kilku aktorów mogliśmy spojrzeć z nieco innej perspektywy i docenić umiejętności, które raczej dotychczas pozostawały niewidoczne.

Sylwia: Ja tej przewidywalności i schematyczności wcale nie odbieram jako wadę filmu. Wręcz przeciwnie, bo Dzień Matki to tego typu produkcja, która na siłę próbując zaskoczyć widza, stałaby się sztuczna i kiczowata. A to, że widz wie, czego mniej więcej się spodziewać, sprawia, że – tak jak zauważyłeś – skupiamy się na całej reszcie rzeczy i możemy z pełnym spokojem oddać się przyjemności czerpanej z seansu. Tego, jak fajnie grają aktorzy, tego, że film opowiada o byciu matką, co nie zawsze jest takie proste, o byciu dziećmi trudnych rodziców i o kłamstwach, które zawsze wychodzą na jaw.Dzien matki 2

 

Na plus zaliczyłabym na pewno poziom humoru, który został przedstawiony w filmie. Nie jest on bowiem ani nadspodziewanie wyszukany czy subtelny, ani też dosadny, sprośny czy rubaszny i głupkowaty, jak to często bywa w tego typu produkcjach Jest, powiedziałabym, “akuratny” i osobiście czerpałam przyjemność, śmiejąc się i uśmiechając w zabawnych momentach.

Natomiast jeszcze na chwilę wracając do tej schematyczności, to przecież, jak na pewno pamiętasz, są dwa czy trzy wątki, które twórcy mogli zakończyć bardziej oczywiście zwłaszcza dla tego typu komedii, jak choćby wątek nowej, „dwunastoletniej” żony byłego męża Sandy, która w większości produkcji na koniec okazałaby się niezłą suką albo wypindrzoną lalunią, która krzywdzi albo za nic ma dzieci swojego nowego partnera. A tu proszę, twórcy poszli bardziej w ukazanie nam tego, że życie nie zawsze ułatwia nam pewne decyzje innych ludzi i świata. Do niektórych trzeba po prostu podejść jak człowiek dorosły, przyjąć je i pogodzić się z nimi.

NAJLEPSZA SCENA

Mateusz: Myślę, że ta, w której grana przez Aniston Sandy dostaje rano prezent z okazji Dnia Matki od swoich synów i okazuje się, że jeden z prezentów w domyśle przeznaczony był dla Tiny  – nowej partnerki byłego męża Sandy oraz ojca chłopców. Nie dość, że świetnie zagrany fragment, w którym najbardziej znana z roli Rachel w serialu Przyjaciele aktorka pokazała, że potrafi bardzo dobrze grać, to jeszcze zawierający kwintesencję tego, o czym jest film Dzień Matki. Sandy, mimo zapewne olbrzymiego uczucia przykrości, którą niechcący zafundowali jej synowie, potrafiła krępującą dla niej oraz dla jej dzieci sytuację obrócić w coś pozytywnego oraz niosącego wielką lekcję życia. Piękne, wzruszające i pokazujące siłę matek.

Dzien matki 9

Sylwia: Film jest bardzo równy, jeśli chodzi o sceny i ich jakość. Moment, o którym wspominasz, był chyba takim momentem przełomowym dla kobiety, kiedy sama przed sobą przyznała, że czas pogodzić się z rzeczywistością. Ale mnie podobał się również fragment z siedzącą w samochodzie Sandy, która na przemian płacze i mówi sama do siebie, wzbudzając zainteresowanie ludzi na parkingu. Podobały mi się też wszystkie sceny stand-upowe – bardzo to było naturalne i fajne.

Mateusz: Fakt! Sceny stand-upowe były genialne. To wtedy śmiałem się najszczerzej ;).

NAJGORSZA SCENA

Mateusz: Nie do końca podobały mi się sceny w siłowni. Rozumiem, że miały być łącznikiem dla ważniejszych fragmentów. W końcu na siłowni koleżanki Bradleya prowadziły aktywną kampanię na rzecz zmiany jego stanu cywilnego, ale dokładanie do tego tańców na rurze w moim odczuciu było zbyteczne. Ani to nie było śmieszne, ani odkrywcze.

Sylwia: Pewnie masz rację, chociaż ja sama nic do tej sceny nie miałam. Może ciut mnie natomiast rozczarowała scena w samochodzie, kiedy Jess, jej rodzice, mąż i siostra dokonują wielkiego pojednania, a to wszystko w natłoku chaosu i plątaniny “zabawnych scen”. To jedno chyba twórcom nie do końca wyszło, ale też nie patrzyło się na tę scenę z politowaniem, czy ziewając z nudów.

Mateusz: Tutaj też masz rację, to wielkie pojednanie było takie… troszeczkę na siłę. Może nie samo pojednanie, ale sposób, w jaki do niego doszło.

Dzień matki 13

 

KWESTIE TECHNICZNE

Mateusz: Za muzykę w filmie odpowiedzialny był John Debney,  wszechstronny autor ponad 150 ścieżek dźwiękowych do filmów, seriali i gier, najbardziej znany dotychczas z muzyki do filmów Pasja czy Sin City – Miasto Grzechu. Dobierając dźwięki do najnowszego obrazu Garry’ego Marshalla, może nie zawojuje żadnego rankingu, ale trzeba przyznać, że swoje zadanie wypełnił tak, jak powinien. Muzyka stanowi przyjemne tło do wydarzeń na ekranie, ale też nie sposób powiedzieć, by jakoś specjalnie się wyróżniała. Scenarzyści również nie zyskają sobie tym filmem żadnych spektakularnych przyszłych zleceń, ale ich dzieło to solidne kino na poprawę humoru, które zadziała zawsze, gdy macie gorszy dzień lub lekkiego doła. Z ekranu wylewa się tak dużo ciepła i rodzinnej atmosfery, że nie sposób nie odłożyć na bok trosk, które gdzieś tam zaprzątają naszą głowę. Reżyser raczej nie stosuje zabiegów, które wyróżniłyby jego dzieło na tle podobnych tego typu produkcji, ale nie jest to żaden zarzut. To bardzo sprawnie wykreowane dzieło, którego zadaniem było sprawiać widzom radość i zarażać ich ciepłem i pozytywnymi emocjami. I to udało się w 100%.

Sylwia: I cóż ja, do tego, co już powiedziałeś, mogłabym jeszcze dodać? Muzykę zapamiętałam jako przyjemną, kolory w filmie były ciepłe i wyraźne, co współgrało z klimatem filmu, zdjęcia niczym szczególnym się nie wyróżniały… I to by było w zasadzie tyle. Dzień Matki nie kwestiami technicznymi ma przyciągać widza i sprawiać, że być może powróci do niego.

Dzień matki 10

AKTORSTWO

Mateusz: I tutaj zaczyna się kilka niespodzianek. W filmie jest parę bardzo znanych i ogólnie dobrze kojarzonych nazwisk, a należą do nich między innymi: Julia Roberts, Timothy Olyphant, Kate Hudson, Jason Sudeikis czy też Jennifer Aniston. O tym, że część z nich to świetni aktorzy, świadczą zdobyte przez nich nagrody oraz nominacje. Jednak Sudeikis czy Aniston w ostatnich latach (poza wyjątkiem – czyli filmem Cake z 2014 roku, za który zresztą była nominowana do Złotego Globu) znani są z tego, że wybierają raczej role w mniej lub bardziej głupkowatych komedyjkach, które może i można obejrzeć, ale po dwóch dniach nic z nich nie pamiętamy. Ot, przeciętne scenariusze oraz nijakie aktorskie wyzwania. Aż nadchodzi film Dzień Matki, który mimo wszystko wpisuje się w nurt komedii, ale okazuje się, że Aniston ma w nim całkiem wymagającą rolę, bo musiała przekazać naprawdę ogrom emocji, jaki towarzyszy matkom i które prawdopodobnie tylko inne matki zrozumieją, a inni mogą się ich jedynie domyślać. Ja oczywiście należę do tych drugich, ale Aniston zagrała na tyle przekonująco, że rozumiałem emocje jej postaci i potrafiłem w nie uwierzyć, oraz – co ważniejsze – zżyć się z jej Sandy. Z kolei na drugim biegunie znajduje się grająca całkiem regularnie u Marshalla Julia Roberts, która dostała rolę… dość nijaką i bezbarwną. Jej Miranda siłą rzeczy kojarzy się widzom z Marthą Stewart, tyle że zdecydowanie bardziej zdystansowaną i chłodną. Na szczęście końcówka filmu i domknięcie jej wątku ratuje rolę Roberts od przeciętności.Dzień matki 16

Sylwia: Tak, trzeba przyznać, że Aniston pokazała w tym filmie naprawdę wiele (nadal mówimy o aktorstwie), co w przypadku komedii nie jest sprawą ani częstą, ani oczywistą. Świetnie odegrała rolę kochającej matki, ale także nieco histerycznej kobiety, gadającej do siebie, dającej się ponieść emocjom, ciut pechowej i zakręconej. I choć tę aktorkę kojarzymy z wielu różnych ról, to żadna z nich nie przebija się tutaj – Jennifer Aniston jest po prostu Sandy i widz tę kreację kupuje w całości. Także super, naprawdę. Wspomnę jeszcze, że dziwnie było z kolei zobaczyć Shay Mitchell w innej roli niż homoseksualnej Emily Fields z serialu Pretty Little Liars. Aczkolwiek przyznaję, że choć w serialu dla nastolatek grała głównie z jedną miną i była dość irytująca, tutaj nie powaliła co prawda, ale zagrała poprawniej, jej aktorstwo nie wyłamywało się rażąco z poziomu pozostałych aktorów. Kate Hudson, Julia Roberts, Jason Sudeikis, Timothy Olyphant – to nazwiska bardzo dobrze znane i tutaj raczej nie mogło być jakiegoś negatywnego zaskoczenia. Z kolei mniej znani aktorzy: Britt Robertson czy Jack Whitehall zaskoczyli pozytywnie i nie obrażę się, jeśli częściej będą się pojawiali w kinowych produkcjach.Dzień matki mlodzi

 

OMÓWIENIE WYBRANYCH POSTACI

Mateusz: Tina – grana przez znaną z serialu Słodkie kłamstewka Shay Mitchell – to postać ciekawa tym bardziej, że akurat w tym wypadku scenariusz mnie zaskoczył i odbiegł od sztandarowych w podobnych sytuacjach schematów (o czym Sylwia zdążyła mi już przypomnieć podczas wymieniania plusów filmu). Otóż, dwudziestokilkuletnia nowa żona Henry’ego (w tej roli Timothy Olyphant) cieszy się – i owszem – życiem u boku bogatego, starszego o dwie dekady męża, ale widać, że robi wszystko, co w jej mocy, by zyskać sympatię synów swojego partnera, oraz próbuje zawiązać pokojowe relacje z byłą żoną Henry’ego – Sandy. I robi to zupełnie szczerze, bez żadnego krętactwa, próby uzyskania czegokolwiek bądź z czysto kobiecej złośliwości. Chociaż w jej zachowaniach widać momentami nastolatkę i niezbyt dojrzałą emocjonalnie kobietę, są momenty, gdy zaskakuje odpowiedzialnością czy wyczuciem, a pewne skrajne wydarzenie udowadnia, że w gruncie rzeczy nie ma co jej winić za to, że jest tą młodszą, którą wybrał Henry, mimo iż przez większość filmu kibicujemy Sandy, przez co siłą rzeczy Tina jest przez widza postrzegana jako “ta zła”. Ciekawe zagranie i dobre wykonanie, chociaż Shay Mitchell ma przed sobą jeszcze trochę nauki aktorstwa.

Sylwia: Tych postaci trochę tu jest, bo Dzień Matki wykorzystuje format wielu wątków, które w pewnym momencie w jakiś sposób się ze sobą łączą. Mamy – o czym już wspominaliśmy – wątek Sandy, która musi pogodzić się z tym, że nie tylko jej były mąż spędza swoje życie u boku młodej i ślicznej Tiny, ale także, że jej synowie darzą kobietę ogromną sympatią, a ona będzie musiała zacząć dzielić się ich uczuciem z inną kobietą. Są także Jess (Kate Hudson) i Gabi (Sarah Chalke) – siostry, które uciekły jak najdalej od rodziców, których w trzech słowach można określić tak: nietolerancyjni, nietolerancyjni, nietolerancyjni. Córki okłamują więc matkę i ojca, bo jedna z nich wyszła za Hindusa, a druga za kobietę. Mamy dramat samotnego ojca, któremu rok temu zmarła żona i zostawiła go z dwiema dorastającymi córkami (tutaj również na plus zapisuje się fakt, że twórcy nie zrobili z tego wątku wyciskacza łez, lecz podeszli w nieco inny, bardziej wesoły sposób). Spotykamy również młodą matkę, która boi się małżeństwa – mimo iż o rękę prosi ją ukochany mężczyzna, ojciec jej dziecka – ponieważ nie zna swojej biologicznej matki, która porzuciła ją tuż po urodzeniu. Słowem – trochę tego jest, ale większość postaci, mimo że nie jest im poświęcone dużo czasu, to są to kreacje dobrze rozpisane i wiarygodne, które można polubić i którym możemy kibicować.Dzien matki 4

EWENTUALNE DZIURY FABULARNE

Mateusz: Pewnie i coś by się znalazło, ale ja w tym momencie nie mogę sobie nic konkretnego czy rażącego przypomnieć.

Sylwia: Ja bym w tym miejscu wspomniała jedynie o tym, że rodzice Jess i Gabi nieco za szybko z nietolerancyjnych konserwatystów, dla których wszelka inność i odstępstwo od znanej im normy stanowią zło i grzech, stają się wyrozumiali dla swoich córek i ich wyborów życiowych. W zasadzie wystarcza jedna rozmowa na Skype z inną kobietą, również matką. Wiadomo, że w tak wielowątkowym filmie, trzeba by dołożyć kilka godzin, żeby rozbudować wszystkie postaci, uzasadnić ich decyzje i działania, ale ta jedna rzecz akurat odrobinę rzucała się w oczy. Choć motorem napędowym do zmian była miłość rodziców do dzieci, a tej, jak wiadomo, nie sposób przecenić.Dzień matki 5

SŁOWEM PODSUMOWANIA

Mateusz: Dzień Matki to zaskakująco udane kino – mimo wszystko – familijne. Udowadnia, że rola matki w życiu człowieka jest nie do przecenienia i nie można jej bagatelizować. To również film, który zaraża widza pozytywnymi emocjami, pozwalając odprężyć się po ciężkim tygodniu bądź stresującym dniu. Warto go obejrzeć, choć pewnie nie zyska uznania wielu widzów. A szkoda, bo na tle wielu bzdurnych komedii wybija się ponad przeciętność. O ile oczywiście docenimy prozaiczny przekaz i niewymuszone żarty. Z pewnością do niego wrócę za jakiś czas, bo filmów na poprawę nastroju nigdy za wiele!

Sylwia: Dzień matki to jedna z lepszych komedii, jakie ostatnio widziałam. Film jest ciepły, zabawny, mądry i w wielu aspektach życiowy. Stara się też poruszać różnorakie problemy, na jakie mogą natknąć się w swoich rodzinach lub przy zakładaniu nowej rodziny ludzie. Aktorstwo absolutnie nie kuleje, postaci są ciekawe i sympatyczne, a całe dzieło ma naprawdę optymistyczny, poprawiający humor klimat. Jeśli wybierzecie się na film, poświęćcie jeszcze parę minut więcej na zobaczenie pod sam koniec wpadek podczas kręcenia – Jason Sudeikis nie zapomniał wytknąć tam Jennifer Aniston jej roli pani stomatolog, która pod białym kitlem skrywa prawdziwą nimfomankę, w filmie Szefowie wrogowie, gdzie zresztą razem grali, a Julia Roberts odkrywa najdłuższy pociąg świata. Ale nie seksualny! Z ręką na sercu polecam Dzień Matki, czy to na dzień matki, czy na poprawę humoru. Naprawdę warto, a nie mówię tego często przy komediach. Ten film potrafi zauroczyć.Dzień matki 7

Ocena Mateusz: 7/10

Fot.: Monolith Films

Dzień matki

Write a Review

Opublikowane przez

Sylwia Sekret

Redaktorka naczelna i współzałożycielka Głosu Kultury. Absolwentka dyskursu publicznego na Uniwersytecie Śląskim (co brzmi równie bezużytecznie, jak okazało się, że jest w rzeczywistości). Uwielbia pisać i chyba właśnie to w życiu wychodzi jej najlepiej. Kocha komiksy, choć miłość ta przyszła z czasem. Zimą ogląda skoki narciarskie, a latem do czytania musi mieć świeży słonecznik.

Mateusz Cyra

Redaktor naczelny oraz współzałożyciel portalu Głos Kultury. Twórca artykułów nazywanych "Wielogłos". Prowadzący cykl "Aktualnie na słuchawkach". Wielbiciel kina, który od widowiskowych efektów specjalnych woli spektakularne aktorstwo, a w sztuce filmowej szuka przede wszystkim emocji. Koneser audiobooków. Stan Eminema. Kingowiec. Fan FC Barcelony.  

Tagi
Śledź nas
Patronat

Skomentuj

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *