Wielogłosem o…: „Krew na śniegu” Jo Nesbø

Stary wyjadacz audiobooków i debiutantka w tej dziedzienie rozmawiają o najnowszej powieści Jo Nesbø Krew na śniegu. Na pewno zgadzają się co do jednego – jest to powieść, która skłoni ich do sięgnięcia po kolejne książki tego pisarza. Ile w tym zasługi głównego bohatera, ile języka, w jakim historia została napisana, a ile podobieństwa do filmów braci Coen i Quentina Tarantino? O tym wszystkim przeczytacie w poniższym Wielogłosie. Nie zabraknie również oceny lektora, a w tej roli, ulubieniec większości słuchaczy, Krzysztof Gosztyła. Jak sprawdził się tym razem? Czy kolejny raz nie zawiódł i Krew na śniegu w jego wykonaniu to opowieść, która wciągnie nas bez reszty? Zapraszamy do lektury.

WRAŻENIA OGÓLNE

Mateusz Cyra: Krew na śniegu wybrałem właściwie tylko z dwóch względów. Dlatego, że audiobook trwa zaledwie 5 godzin, co w świecie książek audio jest raczej rzadkością, oraz przez wzgląd na Krzysztofa Gosztyłę, który jest jednym z moich prywatnych (choć wiem, że nie jestem w tym przypadku odosobniony) mistrzów interpretowania audiobooków. Dobrze myślicie – nie zachęcił mnie ani opis książki, ani też Jo Nesbø, z którym dotychczas miałem styczność tylko raz i do skończenia Krwi na śniegu byłem przekonany, że to o jeden raz za dużo. Tym bardziej miło mi oznajmić, że niezwykle popularny norweski autor zyskał moją ogromną sympatię i zaryzykuję nawet powrót do tej nieszczęsnej pierwszej części cyklu o Harrym Hole. W audiobooku rzecz jasna ;).

Sylwia Sekret: Ja w przypadku Krwi na śniegu zaliczyłam debiut podwójny. Nie dość bowiem, że była to pierwsza powieść Nesbø, z której treścią się zapoznałam, to w dodatku pierwszy przesłuchany przeze mnie audiobook, nie licząc kilku wcześniejszych, nieudanych prób, które skończyły się po pierwszym rozdziale. Pozytywnie zaskoczyłam się na obu frontach, a warto wspomnieć, że jeszcze niedawno byłam jedną z osób, które śmiało mogły się zaliczać do przeciwników audiobooków.

ZALETY I WADY POWIEŚCI

Mateusz: Zacznę od kręcenia nosem, bo zwyczajnie chcę mieć to za sobą, żeby móc skupić się na pozytywnych aspektach najnowszego dzieła Jo Nesbø. Krew na śniegu jest – najzwyczajniej w świecie – zdecydowanie za krótkie. Tak, wiem. Wcześniej pisałem, że sięgnąłem po tę powieść głównie ze względu na jej niewielką objętość. Jednak po skończeniu ostatniej sceny żałuję, że trwało to tylko 5 godzin. I to w sumie tyle, jeśli chodzi o wady.

Cała reszta, to ogólnie rzecz biorąc, zaleta goniąca zaletę. Począwszy od pomysłu, który początkowo wydaje się strasznym banałem, a okazuje się być strzałem w przysłowiową dziesiątkę, przez wykonanie warsztatowe oraz kreację postaci, na zabawie konwencją i czerpaniu garściami z dorobku takich twórców jak Quentin Tarantino czy bracia Coen kończąc. Nesbø musiał bawić się rewelacyjnie podczas tworzenia tej krótkiej historii i te pozytywne emocje udało mu się przelać do swojej najnowszej powieści, bo czytelnik dostaje raz za razem albo takiego fabularnego kopa, że emocje można by kroić niczym masło, albo zaśmiewa się do rozpuku przy scenach, które zapadają w pamięci na bardzo bardzo długi czas.

Sylwia: Główną zaletą powieści bezapelacyjnie jest główny bohater, Olav. Dziś rzadko kiedy czytelnikowi trafia się spotkanie z tak interesującą i na pierwszy rzut oka sprzeczną postacią. Dobrym pomysłem było również zastosowanie pierwszoosobowej narracji, która wydobywa wszystkie niuanse związane z unikalnością głównego bohatera, czego narracja trzecioosobowa nie byłaby w stanie udźwignąć. Dwoistość powieści również jest jej zaletą – z jednej strony mamy bowiem wartką akcję (wszak nasz bohater jest mordercą na zlecenie!), strzały, trupy i filmowe wręcz sceny, a z drugiej natomiast przemyślenia Olava, kiedy niemal wchodzimy do jego głowy i słysząc czasem dziwne, a czasem zdumiewająco trafne i mądre przemyślenia, poznajemy jego dzieciństwo i jeszcze lepiej samego bohatera.

RYS FABULARNY

Mateusz: Jak wspomniałem wcześniej, opis wydawcy nie powala i szczerze mówiąc, nie zdziwiłbym się, gdyby część osób odrzucił. No bo, powiedzmy to głośno – ileż to podobnych gangsterskich opowieści widzieliśmy, słyszeliśmy czy czytaliśmy? Tym bardziej po podjęciu ryzyka i ukończeniu Krwi na śniegu doceniamy kunszt Jo Nesbø, który mnie osobiście zachwycił pomysłowością oraz zagraniami, których po prostu bym się nie spodziewał, a mnie już niewiele zaskakuje. A tu proszę – na niemal 170 stronach (wersja papierowa) oraz w 5-godzinnym nagraniu (audiobook) dostajemy bodaj 8 twistów fabularnych, z których nie będziemy w stanie domyśleć się przynajmniej kilku z nich. Jeśli do tego dodamy głównego bohatera, który zdaje się być żywcem wyjęty z filmografii braci Coen oraz osadzenie akcji w mroźnej zimie lat 70. XX wieku w Oslo, to otrzymujemy kwintesencję tego, czym można określić porządną sensacje z czarnym jak smoła humorem.

Sylwia: Mateusz nie nakreślił za bardzo fabuły, więc zrobię to ja – poznajemy Olava, który szybko okazuje się płatnym mordercą w świecie opanowanym przez dwa rywalizujące ze sobą narkotykowe gangi. I to by było tyle, gdyby oczywiście nie fakt, że w momencie, kiedy zostajemy wciągnięci w świat przedstawiony, bohater dostaje zlecenie, którego wykonania zabrania mu jego własny kodeks. I nie chodzi wcale o to, że ma zabić kogoś z rodziny swojego szefa, lecz o to, że tym kimś jest kobieta. A dokładniej, żona szefa. A kobiet Olav nie zabija. A przynajmniej do tej pory tego nie robił…

OMÓWIENIE WYBRANYCH POSTACI

Sylwia: Jak już wspomniałam, Olav jest postacią nietuzinkową. Sam siebie uważa za głupka i nieudacznika, a pierwsze strony tej niedługiej powieści zdają się potwierdzać tę tezę. Jednak w miarę, jak poznajemy Olava, jawi nam się jako człowiek przede wszystkim niezwykle oczytany. Każda sytuacja i niemal każde słowo rodzi w jego głowie skojarzenia z czymś, o czymś kiedyś już słyszał lub czytał. Niejednokrotnie są to ciekawostki, informacje, których raczej nie przetrzymujemy w głowie, bo wydają się z pozoru nieistotne. Już w połowie książki, czytelnik dochodzi więc do wniosku, że Olav tak naprawdę to inteligentny, oczytany człowiek, któremu może brakuje zwyczajnej mądrości – tej czysto życiowej, która podpowiadałaby mu na przykład, jak postępować z kobietą. Postać-dysonans można by rzec.

STYL, JĘZYK

Mateusz: Styl Nesbø wcale nie jest tak prosty, jak może się to z początku wydawać. Krew na śniegu to z całą pewnością więcej niż tylko dobra, konkretna sensacja. Za niezwykle udany zabieg uważam ten, w którym autor zestawia ze sobą skrajności głównego bohatera – Olava. Jego postać oraz przemyślenia to istny majstersztyk i rękawica rzucona innym pisarzom parającym się tworzeniu podobnych gatunków literackich.

Sylwia: Dobry styl i przystępny język, który został dostosowany do głównego bohatera na pewno wyróżniają tę powieść. Nie jest to może majstersztyk, jak napisał Mateusz, ale na pewno historia, która zasługuję na uwagę, której język autora nie rozprasza, a raczej przytrzymuje i niejednokrotnie, podczas przemyśleń Olava, możemy się łapać na tym, że z aprobatą skiniemy głową na dobór słów i ich ustawienie w takim szyku, który tworzy przemyślane, trafiające w sedno zdania

INTERPRETACJA AUDIOBOOKA

Mateusz: Ilekroć słucham powieści w interpretacji Krzysztofa Gosztyły, tyle razy jestem zadowolony. Nie inaczej było tym razem, chociaż muszę przyznać, że zdarzyły się tym razem momenty nieco zbyt ospałe interpretacyjnie. Nie nużyło mnie to, ale do poziomu przedstawianego chociażby w słuchowiskach o Wiedźminie trochę mi zabrakło. Poza tym nie mam uwag, bo w kluczowych scenach pan Gosztyła udowadnia, że nie ma sobie równych w oddawaniu emocji  za pomocą samych słów. Rzecz jasna, współzasługa w tym w umiejętnościach pisarskich Jo Nesbø.

Sylwia: Jak wspomniałam na początku, był to mój pierwszy przesłuchany od początku do końca audiobook, dlatego nie mam żadnego porównania. Mogę natomiast powiedzieć, że na pewno Krzysztof Gosztyła świetnie nadaje się do tego typu przedsięwzięć. Jego głęboki głos i słyszalne na każdym kroku zaangażowanie w czytaną powieść jest nie do podrobienia. Każdą postać stara się czytać inaczej, ścisza głos tam, gdzie wymaga tego fabuła, a podnosi tam, gdzie akurat dzieje się coś ważnego, wartkiego, szybkiego. Jedyne, co nie do końca mi odpowiadało, to te fragmenty, w których Gosztyła czytał fragmenty wypowiadane oryginalnie przez kobietę. Nie do końca wpasował się tu niski, męski głos lektora. Jednak – zaznaczam po raz kolejny – nie mam porównania, i możliwe, że tak to już jest, kiedy mamy do czynienia z audiobookiem czytanym przez jedną osobę, a nie z słuchowiskiem. A Krzysztof Gosztyła i tak wykonał kawał świetnej roboty – nie dość, że nie uśpił mnie, czego obawiałam się, podchodząc do słuchania, nie dość, że myśli praktycznie nie uciekały mi w inne zakamarki, czego bałam się jeszcze bardziej, to w dodatku zachęcił mnie do bliższych kontaktów z tą formą przyswajania sobie treści książek.

SŁOWEM PODSUMOWANIA

Mateusz: W moim przekonaniu Krew na śniegu powstała w głównej mierze po to, by na jej podstawie nakręcono film. Niektóre sceny są wręcz tak filmowo pyszne, że oczami wyobraźni widziałem wybrane ujęcia, ruch kamery czy też konkretnych aktorów, wcielających się w role poszczególnych bohaterów. Pomijając jednak kwestie ewentualnej ekranizacji, Krew na śniegu to kawał porządnej literatury sensacyjnej, z całą tą plątaniną myśli Olava, która momentami chwyta za serce, by w następnej chwili rozłożyć na łopatki. Nesbø stworzył  tytuł, obok którego nie można przejść obojętnie.

Sylwia: Krew na śniegu to króciutka lektura, która mogłaby być o wiele dłuższa, a czytałoby się ją (lub słuchało) równie przyjemnie. Historia, która zostaje nam przedstawiona przez Jo Nesbø może nie powala innowacyjnością, ale poszczególne, dobrane i ułożone przez pisarza elementy tworzą świat, do którego wchodzi się z przyjemnością i do którego chciałoby się wrócić. Wielka szkoda, że Nesbø nie zaplanował Krwi na śniegu jako pierwszej części jakiegoś większego cyklu, bo Olav to postać, o której chciałoby się wiedzieć więcej, i z którą chętnie wyruszyłoby się w jeszcze niejedną podróż. Ale może jednak…

audioteka claim PL reserved black

Fot.: Audioteka

Write a Review

Opublikowane przez

Mateusz Cyra

Redaktor naczelny oraz współzałożyciel portalu Głos Kultury. Twórca artykułów nazywanych "Wielogłos". Prowadzący cykl "Aktualnie na słuchawkach". Wielbiciel kina, który od widowiskowych efektów specjalnych woli spektakularne aktorstwo, a w sztuce filmowej szuka przede wszystkim emocji. Koneser audiobooków. Stan Eminema. Kingowiec. Fan FC Barcelony.  

Sylwia Sekret

Redaktorka naczelna i współzałożycielka Głosu Kultury. Absolwentka dyskursu publicznego na Uniwersytecie Śląskim (co brzmi równie bezużytecznie, jak okazało się, że jest w rzeczywistości). Uwielbia pisać i chyba właśnie to w życiu wychodzi jej najlepiej. Kocha komiksy, choć miłość ta przyszła z czasem. Zimą ogląda skoki narciarskie, a latem do czytania musi mieć świeży słonecznik.

Tagi
Śledź nas
Patronat

Skomentuj

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *