Wielogłosem o…: „Laur” Jewgienij Wodołazkin

Literatura rosyjska pochwalić się może nie tylko mistrzami z minionej epoki. Przekonali się o tym na własnej skórze nasi redaktorzy, którzy wymieniają się wrażeniami po skończeniu zachwycającej (ich zdaniem) powieści Jewgienija Wodołazkina. O tym, że Laur może przykuwać uwagę czytelnika czymś znacznie więcej niż tylko piękną okładką, rozmawiają Martyna i Mateusz.

WRAŻENIA OGÓLNE

Mateusz Cyra: Zasiadając do lektury Laura, zupełnie nie wiedziałem, czego się spodziewać; nieznany autor oraz literatura rosyjska, z którą styczność miałem tylko w szkole. Jednak – jako że lubię literackie eskapady w nieznane – postanowiłem spróbować i tego wyboru zupełnie nie żałuję. Jewgienij Wodołazkin okazał się być autorem, który nie tylko zręcznie i nietypowo na dzisiejsze standardy łączy słowa w zdania, ale również ma wiele do przekazania, dzięki czemu czytelnik wychodzi z tej literackiej przygody z bagażem bardzo wielu przemyśleń.

Martyna Michalska: Podobnie jak Mateusz styczność z literaturą rosyjską miałam do tej pory tylko w szkole. Jednak mając w pamięci znakomite dzieła autorów z tego kraju, chętnie sięgnęłam po Laur. Jednocześnie miałam nadzieję na poznanie pewnych prawd życiowych, uniwersalnych na tyle, że mogłabym je odnieść do siebie. Prawd takowych znalazłam stosunkowo niewiele, jednak mimo to lektura Laura była wartościowym przeżyciem literackim.

WADY I ZALETY POWIEŚCI

Mateusz: Laur z pewnością nie jest powieścią lekką, typową oraz przejrzystą w odbiorze. I jest to w moim mniemaniu jednocześnie wada, jak i zaleta. Jednym ta ksiązka przypadnie do gustu i po zamknięciu ostatniej strony będą zachwyceni, inni natomiast mogą odczuwać dyskomfort podczas lektury, a przedstawione w niej losy Arsenija okażą się zbyt dużym skokiem w przeszłość, przez co nie będą w stanie odnaleźć się w przedstawionej przez Wodołazkina historii.

Ja należę zdecydowanie do tych pierwszych, dla których Laur okazał się być może niekoniecznie strzałem w przysłowiową dziesiątkę, ale lektura dostarczyła mi multum wrażeń, a styl, zabawa konstrukcją powieści oraz wymieszanie wielu elementów w jednym miejscu przez Jewgienija Wodołazkina od początku były dla mnie intrygującą innowacją, którą uważam za jeden z atutuów Laura. Podobało mi się również przedstawienie dawnej Rosji – począwszy od ujęcia epoki, na mentalności kończąc, oraz bardzo porządnie wykonana analiza psychologiczna głównego bohatera, jak i pozostałych postaci. Zapomniałbym! Autor naprawdę rewelacyjnie napisał niektóre sceny, tworząc tak niezapomniany klimat, że tych kilka, które zrobiły na mnie największe wrażenie, zostanie ze mną na dłużej.

Natomiast jeśli mowa o wadach, to nie mogę pominąć tego, co w sumie najbardziej mi się w powieści nie podoba, czyli zbyt krótka końcówka powieści. Nie wdając się w szczegóły, końcowe etapy życia Arsenija (który już wtedy przestał się tak nazywać) były dla mnie zdecydowanie zbyt skąpo odziane w szczegóły, których do tej pory autor nie żałował. Odnosiłem również wrażenie, że końcówka była pisana w pośpiechu, tak jakby autor miał na gardle nóż w postaci wydawcy, który nakazał mu się streszczać. Szkoda, bo w moim poczuciu Laur mógłby mieć te 80-120 stron więcej.

Martyna: Faktycznie, język książki nie jest łatwy w odbiorze. Bardzo mocno stylizowany jest na biblijny, co niektórym czytelnikom rzeczywiście może przeszkadzać. Jednak ze względu na czasy opisywane przez Wodołazkina jest jak nabardziej usprawiedliwiony. Dzięki niemu historia Arsenija, choć fikcyjna, nabiera autentyczności, a świat opisywany przez Rosjanina staje się bardziej wiarygodny. Język sprawił również, że w paru momentach uśmiechnęłam się szczerze, ze względu na kontrast pomiędzy nim a powagą sytuacji w danym momencie, a raczej jej brak.

Na plus również oceniam sposób opisywania rzeczywistości przez autora. Czytelnik dostaje dokładny opis mentalności, sposobu zachowania oraz wierzeń ludzi żyjących w czasach średniowiecza. Mocnym punktem są też opisy przyrody i krajobrazu; czytając historię wędrówki Arsenija, bardzo łatwo byłam w stanie zobrazować sobie kolejne miejsca, w których się znajdował.

Jeśli chodzi o minusy, to nie mam książce wiele do zarzucenia. Zgadzam się z opinią Mateusza, że końcówka była trochę za krótka i ostatnie etapy życia Arsenija w porównaniu do poprzednich opisane są dość szczątkowo. Poza tym w swobodnym i płynnym czytaniu powieści w pewnym momencie przeszkodziła mi nagła wycieczka daleko w przyszłość. Fragment ten nie został umieszczony w osobnym rozdziale, przez co nieco zaburzył ciągłość czytania.

OMÓWIENIE WYBRANYCH POSTACI

Mateusz: Analizując Laura, nie sposób nie omówić głównego bohatera – Arsenija. Jewgienij Wodołazkin w skrupulatny sposób rozrysował przekrój życia człowieka, który prawdopodobnie w dzisiejszych czasach przez swoje oddanie sprawie oraz podejście do świata bardzo szybko zostałby zamordowany bądź zamknięty w zakładzie psychiatrycznym. Arsenij – będąc jeszcze chłopcem – zostaje wysłany przez rodziców do dziadka, Christofora. Niedługo potem rodzice umierają, a młody chłopak zostaje ze starcem, który uczy go niezwykle przydatnego w średniowieczu fachu medyka. Arsenij, stale poszerzając swą wiedzę, w umiejętny sposób łączy wiarę z ziołolecznictwem, przez co szybko staje się odpowiedzią na wszelkie bolączki mieszkańców Rukinej słobodki. Po śmierci Christofora główny bohater cierpi na samotność, którą leczy urokliwa Ustina, z którą to Arsenij wiąże całe swoje życie, nawet – a może zwłaszcza – wtedy, gdy ta kończy swój żywot. Targany tragicznymi emocjami mężczyzna postanawia opuścić rodzinną miejscowość i odbywa naznaczoną cierpieniem oraz śmiercią pielgrzymkę, podczas której leczy ludzi z zarazy, która zdemolowała istnienie większości wiosek i osad. Kończąc omówienie bohatera w tym miejscu, wyrządzilibyśmy mu krzywdę, dlatego aż prosi się o to, by poruszyć inne tematy z nim związane. Arsenij bowiem to tak naprawdę nie jeden bohater, a kilku. Bądź, jeśli spojrzymy na to z innej strony, jeden bohater, który wraz z upływem swojego życia zmienia się na tyle, że nie sposób doszukać się w nim poprzedniego zachowania, które definowało jego osobę. To zagubiony chłopiec, zdolny uczeń, bezbrzeżnie zakochany młodzian, niebywale zdolny znachor, człowiek niezwykłej odwagi, asceta, skończony kretyn, pielgrzym, a przede wszystkim człowiek olbrzymiej wiary, dzięki której dosłownie mógł przenosić góry.

Martyna: Nie do końca zgodzę się z tym, że każde kolejne wcielenie Arsenija w niczym nie przypomina poprzedniego i że bohater drastycznie się zmienia. Dominantą jego zachowania zawsze jest silna wiara, która to popycha go do takiego, a nie innego działania. Od zawsze cechowała go skromność i chęć pomocy innym. I w toku książki te cechy są stale uwidaczniane. No, może za wyjątkiem jednego wydarzenia, kiedy przez swoją pychę traci ukochaną. No, ale gdyby nie to, dalsza część książki nie miałaby raczej sensu.

Na wspomnienie w tym miejscu zasługuje również, moim zdaniem, nawiedzony Foma. Wielokrotnie tłumaczył mieszkańcom – i przy okazji mnie – powody i celowość zachowania Arsenija. Choć ze współczesnego punktu widzenia owe zachowania były co najmniej śmieszne, to dzięki objaśnieniom Fomy nabierały sensu. O ile oczywiście weźmiemy poprawkę na to, że wszystko dzieje się w czasach średniowiecznych. Dzięki temu i swemu nieco dziwacznemu zachowaniu Foma jest jedną z postaci, która najbardziej zapadła mi w pamięć i wzbudziła moją sympatię.

STYL, JĘZYK

Mateusz: Jewgienił Wodołazkin stworzył powieść, która wymyka się wszelkim klasyfikacjom. To pełne emocji dzieło, w którym wymieszanie tak odmiennych i nierzadko stojących ze sobą w sprzeczności elementów nie stanowi żadnego problemu. Laur aż kipi od nawiązań mitologicznych, biblijnych czy historycznych, a jednocześnie zawiera w sobie sporo odniesień typowych dla rosyjskiego folkloru, słowiańskich przesądów czy elementów fantastycznych bądź – jeśli wolicie – nadprzyrodzonych. Jakby tego było mało, powieść zestawia często w jednym miejscu skomplikowaną i nie taką oczywistą symbolikę z prostymi, naturalistycznymi wręcz opisami. Styl zdominowała, stylizowana na dawny język, mnogość archaizmów, co jednym może mocno przeszkadzać, jednak nie to jest kwintesencją Laura i jeśli ktoś oceni książkę przez pryzmat języka, ten straci naprawdę wiele.

Martyna: Ależ język idealnie pasuje do tej opowieści; tak jak wcześniej pisałam, nadaje on autentyczności bohaterom, wydarzeniom i opisom. Nie przeszkadza w lekturze, a wręcz przeciwnie, dzięki niemu czytelnik praktycznie wnika w świat opisywany przez Wodołazkina. Te wszelkie smaczki, o których napisałeś, na pewno zadowolą nie tylko fanów pisarzy rosyjskich, ale nawet laików, którzy, tak jak ja, styczność z literaturą rosyjską mieli w dość ograniczonym zakresie. Może zwłaszcza tych drugich, jestem bowiem przekonana, że po lekturze Laura w końcu nadrobię zaległości, a i chętnie sięgnę po dzieła bardziej współczesnych pisarzy.

SŁOWEM PODSUMOWANIA

Mateusz: Mam wrażenie, że brakuje mi słów, by w dostatecznie dobry sposób oddać wszystkie przemyślenia, które towarzyszyły mi podczas lektury i które towarzyszą mi po dziś dzień, na kilkanaście dni po zakończeniu Laura. Jak już wspominałem, to powieść poważna, niezwykle złożona, stosunkowo trudna w odbiorze i mam wrażenie, że przez to będzie niedoceniona, bo zwyczajnie zatonie w oceanie książek prostych (a przez to bardziej przystępnych) zarówno konstrukcyjnie jak i fabularnie. Szkoda, bo Jewgienij Wodołazkin jak i jego Laur zasługują na to, co też w przenośni znaczy to słowo, czyli na uznanie, sławę i zwycięstwo w czytelniczych sercach i umysłach.

Martyna: Ja natomiast myślę, że właśnie przez swoją oryginalną konstrukcję, język i tematykę, tak odmienną od obecnych, Laur nie przejdzie bez echa. Na pewno zostanie doceniony przez osoby, które od powieści wymagają więcej niż przewidywalnego schematu wydarzeń i banalnej fabuły. A liczę na to, że takowych jest sporo.

Fot.: Zysk i S-ka

 

Write a Review

Opublikowane przez

Mateusz Cyra

Redaktor naczelny oraz współzałożyciel portalu Głos Kultury. Twórca artykułów nazywanych "Wielogłos". Prowadzący cykl "Aktualnie na słuchawkach". Wielbiciel kina, który od widowiskowych efektów specjalnych woli spektakularne aktorstwo, a w sztuce filmowej szuka przede wszystkim emocji. Koneser audiobooków. Stan Eminema. Kingowiec. Fan FC Barcelony.  

Tagi
Śledź nas
Patronat

Skomentuj

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *