Life is Strange

Wielogłosem o…: „Life is Strange. Odcinek 1: Chrysalis”

Firma Dontond Entertainment oraz japoński wydawca gier Square Enix postanowili zrobić konkurencję przodującemu – póki co – w odcinkowych grach przygodowych amerykańskiemu Telltale Games i w wyścigu po miano najlepszej tego typu wystawili grę Life is Strange. W naszej redakcji zgodnie stwierdzamy, że oto na rynku pojawił się tytuł, który może zawojować rynkiem przygodówek – tak klimatem, jak i proponowanymi przez twórców rozwiązaniami. Zapraszamy do lektury Wielogłosu, poświęconego pierwszemu odcinkowi gry Life is StrangeChrysalis. Dodamy jedynie, że premiera drugiego odcinka już jutro – tj. 24.03.2015r. 

 

 

WRAŻENIA OGÓLNE

Mateusz Cyra: Life is Strange dowiedziałem się od mojego redakcyjnego kolegi – Michała. To on (będąc również w posiadaniu Xboxa 360) rzucił informacją, a ja właściwie już po zapoznaniu się z opisem fabuły z miejsca poczułem, że oto gra, na którą czekałem od dawna. No i nie pomyliłem się. Bez mrugnięcia okiem wydałem te 17,99 zł na pierwszy odcinek i po zainstalowaniu, jak zacząłem grać, tak skończyłem dopiero w momencie, gdy pojawiły się napisy końcowe. Co tu dużo mówić – pierwsze wrażenie było świetne, a każda rozegrana minuta tylko to pogłębiała.

Michał Bębenek: Mnie również gra wciągnęła i zmusiła do podejmowania jakże trudnych decyzji! Jest tam tyle smaczków i interesujących szczegółów do odkrycia, że stanowi to prawdziwe wyzwanie. Jedyne do czego mogę się przyczepić, to długość gry – przechodząc fabułę, bez większego zagłębiania się w różnorakie poboczne „przeszkadzajki”, dość szybko dochodzi się do końca. Całe szczęście jest to tylko jeden epizod z planowanych pięciu.

Sylwia Sekret: Ja z kolei nie od razu zachwyciłam się Life is Strange. Ale cóż, życie bywa przewrotne – to mężczyznom bardziej przypadła do serca gra, która na pierwszy rzut oka wydaje się na kilometry odbiegać od stereotypu „męskich” gier. Przyznaję jednak, że z każdym kolejnym krokiem dziewczyny, którą sterowałam – było coraz lepiej i pod koniec odcinka przeszkadzał mi już tylko siedzący obok Mateusz, który śledził każdy osiadający na padzie pyłek.

                LIS 2

KILKA SŁÓW O FABULE

Mateusz: Life is Strange opowiada o osiemnastoletniej Max, która wraz z rozpoczęciem września zaczyna naukę w Blackwell Academy. Jako studentka jednej z najlepszych fotograficznych szkół, liczyła na rozwinięcie artystycznych skrzydeł oraz – jeśli to możliwe – na nowe, wartościowe znajomości. Niestety, bardzo szybko okazało się, że pierwszy rok studiów nie różni się prawie niczym od liceum. Nowobogackie córki swoich nowobogackich rodziców są obrzydliwie nieznośne, umięśnieni chłopcy mają w głowie tylko sport i najładniejsze dziewczyny,  najładniejsze dziewczyny z kolei są z reguły najpopularniejsze, a osoby takie, jak Max są brutalnie spychane na margines lub – co gorsza – bezwzględnie wyśmiewane. Kiedy główna bohaterka szuka wytchnienia w damskiej toalecie, dzieją się rzeczy niezwykłe. Wtedy też Max odkrywa, że potrafi cofać czas.

Michał: Właściwie to swoją specjalną zdolność odkrywa trochę wcześniej, w trakcie zajęć, ale to szczegół ;). Dość ważnym dla fabuły czynnikiem jest też fakt, że Max tak naprawdę wraca do swojej rodzinnej miejscowości, a historia pcha ją do ponownego spotkania z Chloe – najlepszą przyjaciółką z dzieciństwa, z którą Max z własnej winy przestała utrzymywać kontakt. I to właśnie zapobieżenie jej śmierci, poprzez manipulację czasem, jest głównym zwrotem fabularnym, po którym zostajemy rzuceni w wir wydarzeń.

Sylwia: Prawda jest taka, że fabuła tej gry to w większości to, co sami stworzymy. To, że Max nie jest zwykłą dziewczyną widać już na samym początku, kiedy wyrwana z dziwnego, mrocznego snu w środku lekcji, przeczuwa, że to nie był tylko sen. Chwilę później dziewczyna, a my razem z nią, odkrywa, że może cofać czas. Bohaterce przyda się ta umiejętność z wielu powodów. Głównym z nich będą różne podejrzane rzeczy, które dzieją się w miasteczku, do którego – co, jak zauważył Michał, a pominął Mateusz, jest bardzo istotne – Max wraca po dłuższej nieobecności.

 LIS 4

ZALETY I WADY GRY

Michał: Największą zaletą jest niewątpliwie oryginalność i świeżość Life is Strange. Gra pozwala cofać się w czasie i podejmować różne decyzje, jednak tak naprawdę wcale nie wiemy, czy dana decyzja będzie ostatecznie właściwa i w jaki sposób przełoży się na dalszą część gry. I właśnie to jest najlepsze. Do tego dostajemy postać z krwi i kości, nie żadną wytrenowaną maszynę do zabijania czy superbohaterkę, tylko zwyczajną dziewczynę, która nagle odkrywa w sobie niecodzienną zdolność. Dodajmy do tego całą gamę różnych tajemniczych i ciekawych informacji znajdywanych na wszelkiego rodzaju ulotkach, plakatach czy notatkach i sporo popkulturalnych „mrugnięć okiem” – i mamy naprawdę rewelacyjną grę. Jeśli chodzi o wady, to jedyne co mi się nasuwa, to wspomniana już przeze mnie długość pierwszego epizodu. Zdecydowanie chciałoby się więcej i dłużej!

Mateusz: Nie wiem, ile przejście pierwszego epizodu zajęło Tobie Michał, ale ja, robiąc w grze dosłownie wszystko, co tylko mogłem, zaglądając wszędzie, gdzie tylko się dało (mam nadzieję) grałem prawie 3 godziny. Jak na jeden odcinek jest to bardzo przyzwoity wynik. Wiem jednak, że pierwszy epizod można przejść w godzinę i 40 minut.

Odnośnie minusów – przyczepiłbym się tylko złej synchronizacji ust z wypowiadanymi słowami. To bolączka wielu gier i Life is Strange  również nie udało się tego uniknąć. Natomiast cała reszta jawi mi się jako zaleta goniąca zaletę. Od muzyki i sterowania, przez główną bohaterkę i jej niezwykle mi bliskie przemyślenia, rewelacyjny scenariusz, na bardzo przyjemnym wykonaniu gry kończąc.

Sylwia: Dla mnie największą zaletą gry jest jej wyjątkowy klimat. Tajemnica, balansowanie na granicy jawy i snu, tego co możliwe i tego co do niedawna bohaterka uznałaby za niewykonalne… cała ta oniryczność i fotogeniczność gry. Pierwsza scena tego odcinka przywodzi natomiast skojarzenie z tytułem Alan Wake. I później, mimo że mroku nie ma na pozór wiele – skojarzenie to nie jest na wyrost. Plusem jest też ogromne – bez żadnej przesady – zaangażowanie gracza w odgrywaną postać. W tej grze naprawdę trzeba być Max, a nie tylko nią sterować. Waga podejmowanych decyzji jest nie do przecenienia, a aby je podjąć, należy utożsamić się z bohaterką i dać się ponieść nie tylko osądowi gracza, ale także emocjom, takim jak widok dawnej przyjaciółki, kompletnie odmienionej, ważna rozmowa z dyrektorem czy widok szkolnej gwiazdy, która nam dokucza.

Minusem dla mnie, choć wiem, że koledzy się ze mną raczej nie zgodzą, jest to, co jednocześnie tworzy wyjątkowość tego tytułu, czyli cofanie czasu i związanych z nim konkretnych zdarzeń. Na początku było to dla mnie uciążliwe i nudne – czekanie aż magiczna spirala dobrnie do środka i będę mogła znów podjąć próbę rozwiązania jakiegoś problemu stawianego przez grę. Widzę też – i tu również wiem, że oberwę po głowie za te słowa – pewną irytującą mnie manierę Max. W związku z tym mam nadzieję, że w następnym odcinku dziewczyna nie będzie aż tak flegmatyczna i lunatyczna – a w tym momencie (mimo całej sympatii do niej) nie potrafię jej inaczej opisać. Marzy mi się, że jest to tyko wynikiem jej powrotu do miasteczka i jej próby odnalezienia się w – mimo wszystko – nowym środowisku. Mam nadzieję, że kolejny epizod pokaże Max bardziej energiczną, mniej ospałą. Ta dziewczyna zasługuje na mocniejsze barwy niż same pastele tworzące jej charakter.

 LIS 5

GRAFIKA, MUZYKA, KWESTIE TECHNICZNE

Mateusz: Grafika z pewnością nie zachwyci fanów gier dopieszczonych na najwyższym poziomie, jednak nie o to w tej produkcji chodzi. Oprawa wizualna cieszy oko. Dominują ciepłe barwy, postaci wyglądają naturalnie, a ilość szczegółów jest naprawdę duża.

Muzyka natomiast to jedna z największych perełek Life is Strange. Soundtrack jest niezwykle przyjemny dla ucha. Dźwięki towarzyszące rozgrywce są melancholijne, nastrojowe, może i nawet momentami lekko depresyjne, ale to idealnie pasuje do naszej głównej bohaterki, i to bardzo szybko zaczyna podobać się graczowi. Aż chciałoby się mieć taki soundtrack do własnego życia!

Michał: Nie da się ukryć, że nie jest to next-genowa grafika, ale jak wspomniał Mateusz, nie to jest tutaj najważniejsze. Postacie mimo wszystko są odwzorowane całkiem dobrze i poruszają w naprawdę ładnie zaprojektowanym środowisku – w tym miejscu należy nadmienić, że wszystkie tekstury są malowane ręcznie, przez co gra nabiera naprawdę wyjątkowego smaku. No i oczywiście, zgadzam się w kwestii muzyki – soundtrack jest dobrany świetnie i w dużej mierze to właśnie on buduje niezwykły klimat Life is Strage.

Sylwia: Nie tylko sama muzyka cieszy ucho, ale także to, jak została wkomponowana w grę. Co do grafiki, to – jak słusznie zauważył Mateusz – dominują tu ciepłe kolory, które świetnie komponują się z ukrytym mrokiem, które skrywa miasteczko, i o którym wiemy, że wkrótce się ujawni w całej krasie. Bardzo ważną rolę odgrywa tutaj także światło, którym twórcy gry świetnie operują.

 LIS 3

GRYWALNOŚĆ

Mateusz: Nie wiem, jak wygląda ta kwestia na komputerach, ale na konsoli w Life is Strange gra się nad wyraz przyjemnie. Sterowana przez nas Max płynnie poddaje się naciskom naszego pada, a dzięki obrotowym gałkom zarówno ekran jak i główna bohaterka zachowują bardzo dobrą płynność ruchów. Intuicyjność gry jest równie dobra. Właściwie rzecz ujmując – za każdym razem, gdy nasza bohaterka może wejść z czymś/kimś w interakcję, pojawia się stosowny, subtelny, rysunkowy ślad, z oznaczeniem jaki przycisk należy wcisnąć, dlatego pogubić się w grze niezwykle trudno, choć przyznam, że na początku jak już pojawiła się możliwość manipulowania czasem, to przyzwyczajony do częstego używania lewego triggera z innych gier, myliłem się i nadmiernie ten czas cofałem.

Michał: Nauka sterowania zaserwowana na początku gry jest dosyć prosta i potem gra się już właściwie intuicyjnie. Miejscami brakuje trochę nieco większej swobody (np. możliwości robienia zdjęć w dowolnym momencie, a nie tylko w wyznaczonych do tego momentach). Niemniej jednak mechanizm „przewijania” czasu jest pomyślany bardzo zręcznie, wprowadzając bardzo ciekawe możliwości. Jednym słowem grywalność tego tytułu jest bardzo wysoka.

Sylwia: O właśnie – to, co powiedział Michał! Większa swoboda, której zabrakło mi właśnie przy robieniu zdjęć, które przecież są tak ważne dla gry i głównej bohaterki. Narzekałam na to często i soczyście. Poza tym, grze nie ma zbyt wiele do zarzucenia – sterowanie, nawet dla takiego laika jak ja, jest w miarę proste i szybko można się do niego przyzwyczaić. Jak wspomniałam na początku – w pierwszych minutach drażniło mnie cofanie czasu, podczas którego bardzo się niecierpliwiłam, jednak szybko do tego przywykłam. Samą Max prowadzi się przyjemnie, chociaż… mogłaby trochę szybciej przebierać nogami ;).

 LIS 1

PODSUMOWANIE

Michał: Life is Strange to jedna z tych gier, które z zaskoczenia wprawiają gracza w osłupienie. Pozostawiają wrażenie niedosytu po skończeniu epizodu i poczucia, że właśnie uczestniczyło się w czymś większym niż zwykła gra video. Telltale Games urosła niespodziewana konkurencja, która w dodatku w przedbiegach rozkłada na łopatki wszystkie ich dotychczasowe produkcje. Zdaje sobie sprawę, że Life is Strange prawdopodobnie nie jest grą dla każdego (na pewno nie poleciłbym jej Klocuchowi ;) ), ale gorąco zachęcam do zapoznania się z tym tytułem, bo naprawdę warto.

Mateusz: Miałem możliwość zagrania w 2 odcinki pierwszego sezonu The Walking Dead i co tu dużo mówić; Telltale Games nie ma najmniejszych szans w starciu z grą firmy Dontond Entertainment. Warto też dodać, że Life is Strange góruje nad grami konkurencji tym, że jest – ot zwyczajnie – bardziej życiowa i znacznie bardziej serialowa, a jak wiadomo – seriale obecnie mają się świetnie. Max jest świetną dziewczyną, intryga ukazana w pierwszym odcinku wciąga bez reszty, gracz ma wrażenie, że jego decyzje faktycznie coś wnoszą, motyw z przewijaniem czasu to bardzo udany eksperyment, a końcowe sceny wręcz elektryzują (zważywszy na to, co sugerują). 2015 rok dopiero się rozpoczął, ale jeśli w kolejnych odcinkach nie spadnie poziom, mamy silnego kandydata do tytułu gry roku.

Sylwia: Moja opinia nie jest znacząca, ze względu na niewielkie doświadczenie i obycie z grami. W ramach podsumowania powiem więc tylko tyle, że być może właśnie takie gry jak Life is Strange sprawią, że częściej będę sięgała po pada, a mój partner w tym czasie pozmywa naczynia zamiast rozgrywać kolejny mecz FIFY.

Fot.:  Dontnod Entertainment

Life is Strange

Write a Review

Opublikowane przez

Sylwia Sekret

Redaktorka naczelna i współzałożycielka Głosu Kultury. Absolwentka dyskursu publicznego na Uniwersytecie Śląskim (co brzmi równie bezużytecznie, jak okazało się, że jest w rzeczywistości). Uwielbia pisać i chyba właśnie to w życiu wychodzi jej najlepiej. Kocha komiksy, choć miłość ta przyszła z czasem. Zimą ogląda skoki narciarskie, a latem do czytania musi mieć świeży słonecznik.

Mateusz Cyra

Redaktor naczelny oraz współzałożyciel portalu Głos Kultury. Twórca artykułów nazywanych "Wielogłos". Prowadzący cykl "Aktualnie na słuchawkach". Wielbiciel kina, który od widowiskowych efektów specjalnych woli spektakularne aktorstwo, a w sztuce filmowej szuka przede wszystkim emocji. Koneser audiobooków. Stan Eminema. Kingowiec. Fan FC Barcelony.  

Michał Bębenek

Dziecko lat 80. Wychowany na komiksach Marvela, horrorach i kinie klasy B, które jest tak złe, że aż dobre. Odpowiedzialny za sprawy techniczne związane z Głosem Kultury.

Tagi
Śledź nas
Patronat

Skomentuj

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *