Maudie

Wielogłosem o…: „Maudie”

Film Maudie opowiadający o kanadyjskiej malarce, w którym zagrali Sally Hawkins i Ethan Hawke, skradł nasze serca, choć wcale nie byliśmy na to gotowi.  Sylwia i Mateusz są absolutnie zgodni co do tego, że dzieło w reżyserii  Aisling Walsh ma  w sobie absolutnie wszystko: wspaniałą historię, świetnych aktorów, piękne zdjęcia i cudowną muzykę. To romans, który nie ma w sobie nic z banału – jeśli wzrusza, to absolutnie, a jeśli rozśmiesza, to robi to z klasą. Mamy szczerą nadzieję, że w naprawdę wielu kategoriach film ten zostanie doceniony podczas przyznawania Oscarów, choć jeszcze nawet nie odbyły się nominacje. Nie mamy jednak wątpliwości, że zasłużył przynajmniej na kilka z nich. Perfekcyjne aktorstwo, piękne zdjęcia i zapadająca w pamięć muzyka w połączeniu z niesamowitą, a jednocześnie zwykłą historią, którą napisało samo życie, daje nam dzieło po prostu genialne. Maudie nie ma wad, o tym możemy powiedzieć Wam od razu – przestrzegamy także lojalnie przed kilkoma spoilerami, tym samym zapraszając tych, którzy widzieli film (lub tych, którym spoilery nie przeszkadzają) do lektury Wielogłosu.

WRAŻENIA OGÓLNE

Sylwia Sekret: Nie ma wielu filmów skategoryzowanych jako “romans”, które są warte polecenia. A przynajmniej ja w ciągu ostatnich kilku lat nie widziałam takich wiele, być może nawet…. ani jednego? Romans i melodramat to niezwykle trudne gatunki filmowe, w których bardzo łatwo twórcom otrzeć się o kicz, banał, tandetę czy ckliwość. Toteż nie krzywimy się już tylko na komedie romantyczne, ale również na wszelkie filmy miłosne. A romans? Romans już w ogóle brzmi nieszczególnie. Tymczasem do kin wkroczył jakiś czas temu film Maudie, który opowiada o życiu pewnej kanadyjskiej kobiety, która w zasadzie z przypadku została znaną malarką, słynącą z folklorystycznych dzieł. Brzmi nieciekawie? No cóż, nic bardziej mylnego – Maudie to jeden z lepszych filmów, jakie widziałam w tym roku, i zdecydowanie jedna z najlepiej opowiedzianych miłosnych historii, jakie w ogóle kiedykolwiek widziałam.

Mateusz Cyra: To prawda. Ostatni naprawdę udany film oznaczony jako “romans” to chyba Ani słowa więcej z 2013 roku. Bo chociaż tegoroczna przecież Piękna i Bestia to również produkcja do romansów zaliczana, ja jednak niespecjalnie do romansów bym ją zaliczył. Pisałem o tym w ostatnim Co jest grane, że romansy odpychają od siebie widzów, bo jakoś gdzieś, kiedyś, jakieś filmy wytworzyły w zbiorowej świadomości widza przeświadczenie, że ten konkretny gatunek (wraz ze wszystkimi jego pochodnymi) trąci banałem i badziewiem i dla własnego bezpieczeństwa lepiej jednak go omijać. Jednak już sam zwiastun Maudie wystarczył mi, by wiedzieć, że będzie to film przynajmniej udany i jak ja lubię mieć w tego typu sytuacjach rację! Zgadzam się z Tobą, Sylwia – historia Maud Lewis to jeden z najlepszych filmów 2017 roku i (będę powtarzał za Tobą) jedna z najlepiej opowiedzianych historii miłosnych w kinematografii.

PLUSY I MINUSY FILMU

Sylwia: Minusy? Wolne żarty! Pierwsza myśl, jaka nasuwa się sekundę po skończonym seansie, to taka, że w tym filmie nie było ani jednej rzeczy, która by nie zagrała. Film jest oparty na faktach, więc nie ma co wychwalać wymyślonej historii, bo napisało ją samo życie, ale cała reszta – scenariusz, zdjęcia, muzyka i aktorstwo to po prostu przykład na to, jak zrobić świetny film pod każdym względem. Powiem więc jeszcze raz – zdjęcia są fantastyczne, niektóre ujęcia, naprawdę robią robotę; muzyka jest wspaniała i idealnie pasuje do historii i klimatu filmu – zresztą to, że te dwa aspekty będą, rewelacyjne wiedziałam tak naprawdę już po dosłownie 30 pierwszych sekundach filmu… no może przesadziłam, niech będzie, że po minucie.

Z tego, co wiem, to Ty również nie masz filmowi nic do zarzucenia?

Mateusz: Ano, rzeczywiście nie mam. Maudie to jedna z tych produkcji, które otulają widza samymi przyjemnościami już od początku, a ten metafizyczny płaszcz zostaje z nas zdjęty dopiero kilka minut po ostatniej scenie oraz krótkim fragmencie prawdziwego programu, który kiedyś powstał o Maud i jej mężu Everetcie. Skoro już formalności mamy za sobą – pomówmy o zaletach Maudie:

To niesamowicie sprawnie zrealizowana biografia kanadyjskiej malarki, która urzeka w zasadzie wszystkim. Od spraw, do których laik nie przykłada większej uwagi, jak choćby kadrowania, tonacji kolorystycznej filmu, udźwiękowienia, przez rzeczy przez niektórych brane pod uwagę, takie jak scenografia, kostiumy, fenomenalne odwzorowanie domku, w którym żyli Państwo Lewis, na sprawach oczywistych kończąc – doborze aktorów, ich ekranowej chemii czy subtelnego, nieowijającego jednak w bawełnę, słodko-gorzkiego scenariusza. Historia Maud Lewis na nowo każe przewartościować definicję szczęścia, bowiem niejeden z nas nie byłby w stanie odczuwać radości w okolicznościach, które składały się na żywot kanadyjskiej malarki.

NAJLEPSZA SCENA

Sylwia: Rozmawialiśmy o tym niedlugo po seansie i wiem, że nasze wybory są podobne. Wspomnę więc o tej scenie, jaka pierwsza przyszła mi na myśl, kiedy pierwszy raz zapytałam samą siebie o najlepszy moment w filmie, choć ten, o którym Ty wspomnisz, również zasługuje na wyróżnienie.

Tuż po ślubie Maudie i Everett następuje scena, kiedy na malutkim poddaszu, w którym mieści się tylko dwuosobowe łóżko, młoda para tańczy, przy stłumionym świetle. To może się wydawać nic takiego i zdaję sobie z tego sprawę, ale trzeba zobaczyć ten film, żeby wiedzieć, o co mi chodzi. Ten ich taniec jest niesamowity. Niemal wymuszony przez Maudie ślub z nieokrzesanym i gburowatym Everettem mógł się wydawać widzom niezbyt dobrym pomysłem. I właśnie scena tańca jest tą, w której zaczynamy ufać, że ten mężczyzna jest w stanie dać Maudie szczęście, jesteśmy w stanie uwierzyć, że nawet jeśli teraz nie kocha jej całym sercem, to jest to tylko kwestią czasu. Pierwszy raz widzimy między nimi taką bliskość, taką intymność. W dodatku ta scena została fantastycznie nakręcona – zbliżenie na stopy tańczących – Everetta w butach i bose Maudie – sprawia wrażenie czegoś tak cholernie intymnego i wyjątkowego, że nie sposób to opisać, ale naprawdę rzadko widzimy to w filmach.

No dobrze, to teraz Ty wspomnij o tej drugiej, równie genialnej.

Mateusz: Drugą równie rewelacyjną sceną jest ta, w której Everett i Maudie rozmawiają na huśtawce. Małżonkowie ze sporym stażem odbywają długą, trudną i szczerą rozmowę, która jednocześnie jest chyba ich pierwszą tego typu wymianą zdań. Emocje aż wylewają się z ekranu, zwłaszcza, że to chyba pierwszy moment, w którym Everett pozwala sobie na okazanie Maud swoich uczuć.  

NAJGORSZA SCENA

Sylwia: W przypadku niektórych filmów powinniśmy naprawdę wyciąć tę kategorię. Chociaż… ta scena, kiedy Everett uderza Maudie… niemal złamała mi serce! Najgorsze było to, że jeszcze parę sekund wcześniej było zabawnie, uśmiechałam się pod nosem z gburowatości mężczyzny, będąc pewna, że to jedynie taka gadka… po czym nastąpilo to okropne uderzenie, a ja zamarłam. Scena nie była zła, jeśli chodzi o film, ale była straszna ze względu na emocje, jakie wzbudziła w widzu.

Mateusz: Tak, jeśli mowa o najgorszej scenie, jeśli chodzi o wymiar emocjonalny, a nie wadę filmową, to tak. Była to jedna z tych najtrudniejszych do przetrawienia przez widza. Równie „ciężki” był fragment, gdy rozgniewany i chyba tak naprawdę przerażony Everett każe Maud wsiąść do samochodu, w którym wyzywa ją od najgorszych. Jeśli jednak chodzi o najgorszą scenę ze względów czysto filmowych, to jak już wspominaliśmy – dla nas ten film nie ma wad jako takich, dlatego nic tu nie wymyślimy.

OMÓWIENIE WYBRANYCH POSTACI

Sylwia: Maudie to wyjątkowa postać w filmie, bo przez długi czas właściwie nie wiemy, co jej jest. Nie wiemy, dlaczego kuleje, dlaczego mieszka z ciotką, choć jest dorosłą kobietą, ani czy z jej umysłem jest w stu procentach wszystko w porządku. Jenak w miarę upływu historii tak naprawde schorzenie Maudie przestaje mieć dla nas jakiekolwiek znaczenie – jedynie ciężko nam patrzeć na nią, jak pokonuje kolejny raz długą drogę, w uwierających butach, kuśtykając.

Zastanawiałeś się po filmie, czy Maudie nie była odrobinę opóźniona, jednak ja od razu powiedziałam, że nie, że jej szczerość i pewna infantylność w zachowaniu prędzej wynikała z tego, że była izolowana od ludzi i traktowana jak dziecko. Kobieta cierpiała na reumatoidalne zapalenie stawów, co z czasem zaczęło się objawiać coraz bardziej – na jej zdrowie wpływały również papierosy palone w znacznej ilości. Jednak wątpliwość co do stanu umysłu Maudie jest istotna, bo trzeba przyznać, że jej zachowanie często odbiega od tego uznawanego powszechnie za “normalne”. Tak jak jednak wspomniałam wcześniej – wynika to moim zdaniem z wychowania i charakteru kobiety. Przy czym trzeba również zwrócić uwagę, jak cholernie inteligentną kobietą była – zawsze doskonale wiedziała, kiedy ktoś chciał jej zaszkodzić, przekabacić ją lub jej kosztem ugrać coś dla siebie. Odkryła również w Everetcie coś, co umykało innym – jego wrażliwość i ciepło, które z wielkim trudem, ale w końcu wydobyła na światło dzienne. A przynajmniej te jego promienie, które docierały do ich maleńkiego domku.

Mateusz: Everett z kolei, to – zdawałoby się – kompletne przeciwieństwo Maud. Szorstki, gburowaty, milczący, a w porywach co najwyżej mrukliwy. Mężczyzna na wskroś prosty, dla którego istotnymi rzeczami w życiu była ciężka praca i pieniądze. Trudno obwiniać go o taki sposób bycia, ponieważ tak od dzieciństwa był wychowywany w domu dziecka, w którym żył. Everett przez większość filmu niektórym widzom może wydać się bohaterem negatywnym, stojącym w opozycji do Maudie, jednak nie oceniałbym go w ten krzywdzący sposób. Skoro od maleńkości wkodowane miał twarde, bezwzględne wręcz, życiowe zasady i nikt nie nauczył go czułości ani tego, jak okazywać swoje uczucia, to jak miał sobie z nimi radzić oraz jak miał je okazywać w dorosłym życiu? Stąd też tyle w nim zaciętości, złości i upartego, pełnego początkowej brutalności usposobienia. Everett w pierwszych miesiącach jest okropny wobec Maud, traktuje ją jak przedmiot, co zresztą uzmysłowił jej, gdy wykrzyczał w jej stronę, że najpierw jest on, potem jego psy, potem kury, a na samym końcu dopiero ona. Tak jak już wspomniałaś – Maud była jednak kobietą znacznie mądrzejszą niż jej późniejszy mąż i swoją cierpliwością oraz wewnętrznym spokojem dotarła wreszcie do wnętrza tego stroniącego od ludzi zrzędliwego ponuraka, czyniąc z niego lepszego mężczyznę, od tego, którym był, gdy ta dwójka się poznała.   

AKTORSTWO

Sylwia: To kolejna rzecz, która tworzy ten film. Sally Hawkins i Ethan Hawke odwalili kawał świetnej roboty. Ich postaci są tak prawdziwe, tak naturalne, że możemy całkowicie zapomnieć, że oni wyłącznie odtwarzają role i wcielają się w ludzi, którzy już nie żyją. Byłam nastawiona sceptycznie na początku, bo nigdy nie widziałam Ethana Hawke’a w tego typu roli – gbura, ponuraka, samotnika, nieprzyjemnego w obyciu mężczyzny. Tymczasem spisał się fantastycznie,  a to jego chrząkanie zamiast dialogów, słyszę w głowie do tej pory. Z kolei Sally Hawkins wcieliła się w niesamowicie charakterystyczną postać i zrobiła to naprawdę rewelacyjnie! Nie wiem, co mogę więcej napisać o tym, nie wychwalając po prostu aktorów samymi górnolotnymi słowami. Oddaję Ci głos, może powiesz coś bardziej konstruktywnego ;).

Mateusz: Przechodzimy do kategorii, która zwykle jest dla mnie najistotniejsza podczas oglądania oraz oceniania filmów. I na tym polu Maudie deklasuje ogrom filmów, które widziałem w tym roku. Nie wiem, jakimi prawami rządzą się Oscary oraz Złote Globy, ale mam nadzieję, że produkcja z 2016 roku otrzyma należące się nominacje i wyróżnienia. Zastanawiam się teraz, czy nie wybiec trochę w przyszłość i nie poszerzyć naszego Wielogłosu o kategorię, którą rezerwujemy tylko dla dzieł, które otrzymały już nominacje, bo gdzieś we mnie tkwi cholernie silne przekonanie, że Maudie należą się przynajmniej cztery. Zostawię to jednak, najwyżej za kilka miesięcy wrócimy tu i odświeżymy nasz tekst. Do czego dążę? Dla mnie murowanymi kandydatami są Sally Hawkins, która stworzyła fenomenalną kreację kobiety schorowanej fizycznie i wymęczonej psychicznie, która jednak mimo tych wszystkich kłód, które stawiało przed nią życie, potrafiła się cieszyć i znalazła coś, co dawało jej nieopisaną radość. Ten uśmiech Sally Hawkins, w którym lekko w górę mknie tylko połowa jej ust, siedzi mi w głowie do dziś! I tak jak ja czy Ty nie mamy wątpliwości co do kunsztu, jaki włożyła brytyjska aktorka, wcielając się w Maud Lewis, tak również cała reszta kinomaniaków jest co do tego zgodna. Jednak moim skromnym zdaniem Ethan Hawke pozostaje odrobinę niedoceniony przy ogromie pracy, jaką włożyła partnerująca mu Hawkins, a jego Everett Lewis znacząco przecież odbiega od emploi Amerykanina. Hawke najbardziej rozpoznawalny jest ze współpracy z Richardem Linklaterem i z takimi dziełami jak trylogia “Słońca” oraz Boyhood, a kojarzony jest raczej z ról romantyka i wrażliwca; tutaj doświadczamy tak diametralnej odmiany i tak wiarygodnej kreacji, że nie znając jego poprzednich ról, stwierdzilibyśmy, że granie takich odpychających bohaterów to dla niego nie pierwszyzna. Duet aktorski w Maudie wykonał rewelacyjną robotę i aktualnie tej parze kibicuję najbardziej w wyścigu po najważniejsze filmowe nagrody.

KWESTIE TECHNICZNE

Sylwia: Już wspominaliśmy o tym, że zdjęcia i muzyka są fantastyczne. Teraz czas na to, by nieco ten temat rozwinąć. W filmie Aisling Walsh mamy mnóstwo rewelacyjnych zbliżeń, które przedstawiane są często z niecodziennej perspektywy. Te zbliżenia zresztą potęgują wrażenie tego, jak maleńki był domek Maudie i Everetta, a jednocześnie skontrastowane jest to poprzez fantastyczne ujęcia przepięknych krajobrazów i przestrzeni Nowej Szkocji. To zestawienie sprawia, że zdajemy sobie sprawę z ciasnoty, w jakiej żyło małżeństwo, ale jednocześnie mamy świadomość, że nie odczuwali jej oni jako coś złego czy krępującego, toteż i my – jako widzowie – nie odczuwamy dyskomfortu z tego powodu.

Natomiast muzyka Michaela Timminsa zrobiła również wiele dobrego dla filmu. “Rzuca się w ucho” już od pierwszych sekund i mówię to całkowicie szczerze, bez cienia przesady. W połączeniu z krajobrazami Kanady niesamowicie kojarzyła mi się z serialem Ania, nie Anna od Netflixa (opowiadającym oczywiście o losach Ani Shirley z Zielonego Wzgórza). Była po prostu trafiona w punkt; niemal stapia się z pejzażami – zarówno tymi za oknem, jak i tymi, które wychodziły spod ręki Maudie.

Mateusz: Potwierdzam. Zarówno muzyka jak i zdjęcia idealnie współgrają, dokładając kolejne cegiełki do sukcesu Maudie. Może nie będzie to film doceniony przez rzesze widzów, ale dla tych, którzy zdecydują się go obejrzeć – będzie to wyjątkowo spędzony czas. Na uwagę zasługują także scenografia i kostiumy – osoby odpowiedzialne za te aspekty filmu również powinny zostać docenione. Mogłoby się wydawać, że domek przedstawiony w filmie to przesada, przerysowanie reżyserki i nie ma możliwości, by dwójka ludzi tam swobodnie mieszkała. Gdy jednak po filmie pojawiają się napisy, widzimy urywek prawdziwego programu poświęconego Maud Lewis i… zdajemy sobie sprawę, że oba domy wyglądają niemal identycznie! Naprawdę kawał solidnie wykonanej roboty.  

SŁOWEM PODSUMOWANIA

Sylwia: Lubicie dobrze opowiedziane historie miłosne? Lubicie dobrze opowiedziane historie prawdziwych ludzi? Lubicie piękne krajobrazy? Doceniacie muzykę w filmach i piękne zdjęcia? Aktorstwo jest dla Was równie ważne, co dobry scenariusz? Jeśli tak, to nie macie wyjścia – musicie zobaczyć ten film. Jest piękny, wzruszający, zabawny i cholernie zapadający w pamięć. Na pewno do niego wrócę i na pewno będę go polecać znajomym i rodzinie – a także każdemu, kto docenia dobre filmy. Maudie to jeden z tych obrazów, po których nie spodziewałam się nic szczególnego, tymczasem odkryłam perełkę. Mam szczerą nadzieję, że to dzieło będzie nominowane do Oscarów w kilku kategoriach i że coś wygra, bo – niech mnie szlag – naprawdę zasługuje. Twórcy wykonali kawał piekielnie dobrej roboty i widać to w każdej scenie filmu. Musicie go zobaczyć!

Mateusz: Maudie jest jak piękny obraz, który odkryliśmy w zasadzie przypadkiem i który z dumą wieszamy na ścianie, po to, by cieszyć oczy jego widokiem. To zachwycające kino biograficzne, które po raz wtóry przekonuje, że najlepsze historie pisze życie. Zdecydowanie trzeba obejrzeć!

Ocena Sylwii: 9/10

Ocena Mateusza: 9/10

Fot.: Hagi

Maudie

Write a Review

Opublikowane przez

Sylwia Sekret

Redaktorka naczelna i współzałożycielka Głosu Kultury. Absolwentka dyskursu publicznego na Uniwersytecie Śląskim (co brzmi równie bezużytecznie, jak okazało się, że jest w rzeczywistości). Uwielbia pisać i chyba właśnie to w życiu wychodzi jej najlepiej. Kocha komiksy, choć miłość ta przyszła z czasem. Zimą ogląda skoki narciarskie, a latem do czytania musi mieć świeży słonecznik.

Mateusz Cyra

Redaktor naczelny oraz współzałożyciel portalu Głos Kultury. Twórca artykułów nazywanych "Wielogłos". Prowadzący cykl "Aktualnie na słuchawkach". Wielbiciel kina, który od widowiskowych efektów specjalnych woli spektakularne aktorstwo, a w sztuce filmowej szuka przede wszystkim emocji. Koneser audiobooków. Stan Eminema. Kingowiec. Fan FC Barcelony.  

Tagi
Śledź nas
Patronat

Skomentuj

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *