Pasterska korona

Wielogłosem o…: „Pasterska korona”

To już jest koniec. Chociaż należało się go spodziewać od pewnego czasu, bowiem od śmierci Sir Terry’ego Pratchetta minął ponad rok, to dalej ciężko pogodzić się z tą stratą, szczególnie że mając na uwadze tempo pracy pisarza (panie Martin, bierz pan przykład!), mogłoby czekać na czytelników jeszcze wiele radości z tytułu nowych powieści ze Świata Dysku. No właśnie, mogłoby… Niestety, pewien pszczelarz ubrany w ciemne szaty, z kapturem i nieodłączną kosą postanowił nieco wcześniej przyjść po Terry’ego. Pisarz, jak miał to w swoim zwyczaju, po wydaniu Pary w Ruch pracował jednocześnie nad kilkoma tomami i najbliższą ukończenia okazała się kolejna pozycja z cyklu o Tiffany Obolałej. Pasterska korona ukazała się w maju na rynku polskim, a o ostatnim dziele Mistrza dyskutują Michał i Jakub.

WRAŻENIA OGÓLNE

Michał Bębenek: Łojzicku! Toz to łostatnia ksiunżka Prachetta i nic nowego juz nie zobacymy na łocy. Syćkie tajułki ciut pisorz zabroł ze sobą na tamten świat, a my tu musimy dalej tocyć swojom kłode! Zapewne tak opisałby swoje wrażenia Rob Rozbój – szef klanu Nac Mac Feeglów – i niestety miałby rację. To już koniec Świata Dysku i co tu dużo mówić, jest to dość smutne. Co prawda ja sam ostatnio byłem trochę do tyłu, jeśli chodzi o fabularne książki Pratchetta, jednak nie mogłem sobie odpuścić zwieńczenia jednego z największych i najdłuższych cykli fantasy. Jednocześnie było to też zakończenie historii Tiffany Obolałej – obecnie wiedźmy z Kredy i następczyni Babci Weatherwax, którą poznaliśmy (Tiffany, nie babcię) tyle tomów temu jako małą dziewczynkę w Wolnych Ciutludziach. Od tego czasu mierzyła się z wieloma rzeczami, odparła atak elfów, poskromiła Zimistrza, a teraz elfy szykują kolejną inwazję na świat ludzi, młodej czarownicy przyjdzie więc jeszcze raz stanąć do walki. Terry Pratchett generalnie nigdy nie schodził poniżej pewnego poziomu i tak też jest w przypadku Pasterskiej korony, którą uważam za całkiem satysfakcjonującą lekturę.

Jakub Pożarowszczyk: I jest to chyba tylko satysfakcjonująca lektura. Przyznam szczerze, że cykl o Tiffany Obolałej nigdy nie był moim ulubionym, a po Pasterską Koronę sięgnąłem tylko dlatego, że to ostatnie dzieło Mistrza. Czy warto było? Na pewno tak. Jest to pozycja zdecydowanie wyróżniająca się na tle pozostałych książek Pratchetta, już sam kontekst, fakt, że pisarz pracował nad nią do końca swoich dni, powoduje, że to powieść nieco inna od pozostałych. Niestety, chyba tylko ta “inność” będzie ją wyróżniać, bowiem Pasterskiej Koronie daleko jest do najlepszych pozycji mistrza ze Świata Dysku.

PLUSY I MINUSY POWIEŚCI

Michał: Cykl o Tiffany Obolałej nie należał nigdy do mojej ścisłej czołówki, chociaż z każdą kolejną książką robił się coraz lepszy, przejmując coraz więcej z cyklu o wiedźmach i łącząc się w jeden wspólny wątek. Pratchettowi udało się godnie tę historię zakończyć, pozostawił jednak kilka pytań bez odpowiedzi (których, gdyby żył, zapewne by udzielił w kolejnych książkach, które nigdy nie powstaną). Jak chociażby pytanie, czym (bądź kim) była właściwie kotka Ty i kozioł Mefistofeles? Odniosłem wrażenie, że był to jakiś pomysł do późniejszego wykorzystania, ale teraz pozostaje tylko samemu sobie dopowiedzieć dalszą historię. Być może, gdyby Terry zdawał sobie sprawę, że pisze ostatni tom swojego życiowego dzieła, doprowadziłby niektóre wątki do końca. I być może wrzuciłby kilka gościnnych występów innych lubianych postaci (zdecydowanie brakowało mi Śmierci, który co prawda pojawił się na chwilę, ale tym samym pozostawił po sobie jeszcze większy niedosyt).

Jakub: Może Ty i Mefistofeles to kocia i kozia wersja Gaspode’a – cudownego psa? ;).

Michał: Albo Bibliotekarza. Uuk!

Jakub: Pasterska Korona jest niedokończona i to czuć. Nie tylko po samej objętości, bo chyba tylko Eryk jest krótszą powieścią ze Świata Dysku, ale skoki fabuły, niedokończone, wydaje się, wątki tudzież zaledwie pobieżnie skupianie się pisarza na poszczególnych postaciach składają się na to, że Pasterska Korona jest czymś pomiędzy szkicem a pełnoprawną powieścią. Fani będą zadowoleni, to pewne, chociaż to jest pierwsza powieść Pratchetta, przy której non stop nie parskałem śmiechem. Czterdziesty pierwszy tom Świata Dysku to chyba najpoważniejsza pozycja z cyklu, co powoduje, że Pasterska Korona wyróżnia się wśród pozostałych. Jest w niej jakaś dodatkowa głębia, jakby Sir Terry chciał nam coś dodatkowego przekazać, jakby próbował między słowami umieścić dodatkową treść i mam wrażenie, że faktycznie tak było.

NAJBARDZIEJ ZAPADAJĄCY W PAMIĘCI FRAGMENT

Michał: Zdecydowanie najbardziej został mi w pamięci początek powieści. Uwaga, będzie teraz mały spoiler, ale naprawdę bardzo mały, no bo w końcu to coś, czego dowiadujemy się dość szybko. Chodzi mi oczywiście o ostatni dzień Babci Weatherwax, która doskonale zdając sobie sprawę z tego, że czekają ją odwiedziny Kosiarza, dobrze się do tego przygotowała i odeszła z wielką godnością. Było coś ostatecznego w tym, że pożegnaliśmy postać, która do tej pory wydawała się praktycznie nie do zdarcia. Pozwolę sobie przytoczyć cytat:

No cóż, podróż warta była podjęcia i widziałam po drodze wiele cudownych rzeczy, łącznie z tobą, mój niezawodny przyjacielu. Pójdziemy już?

JUŻ ODESZLIŚMY, MADAM.*

W świetle znanych faktów, można ten cytat odnieść także do jego autora i wtedy robi się jakoś tak melancholijnie.

Jakub: No cóż, nie będę oryginalny, jeśli mój wybór najbardziej zapadającego w pamięci fragmentu, będzie taki sam jak Twój. Bardzo smutny moment książki, nawet Śmierć czuła się z tym źle, że w końcu musiał przeprowadzić Babcię na drugą stronę. Zresztą czytałem opinie, że ta właśnie scena jest swoistym protestem samego pisarza wobec powszechnego zakazu eutanazji na życzenie, który obowiązuje w jak zawsze fałszywie konserwatywnej Wielkiej Brytanii. Pratchett pod koniec życia walczył o zliberalizowanie tego prawa, aby osoby nieuleczalnie chore miały prawo do godnego odejścia, takiego, jakie miała właśnie Babcia Weatherwax. Drugim moim ulubionym momentem jest scena z Lordem Vetinarim. Zasadniczo króciutki jest to fragmencik, tylko parę zdań, ale mam osobistą słabość do tyrana Ankh-Morpork, który spowodował, że największe miasto na dysku jest piekielnie sprawnie działającą maszyną. Marzy się taki w prawdziwym świecie ;).

OMÓWIENIE WYBRANYCH POSTACI

Michał: Przez Pasterską koronę przewija się cała plejada “gwiazd” cyklu o wiedźmach. Od dość epizodycznych występów Babci Weatherwax i Śmierci, poprzez kultową Nianię Ogg i jej kota Greebo, cały klan Nac Mac Feeglów aż po główną bohaterkę – Tiffany. Pojawia się jednak też zupełnie nowa postać – Geoffrey, młody chłopak, który pragnie zostać czarownicem (czyli męską wersją czarownicy, no bo, właściwie czemu nie?). Geoffrey jest postacią dość oryginalną, to trzeci syn apodyktycznego barona, który swoich potomków zmuszał do polowań. Jako że Geoffrey brzydzi się wszelką przemocą i ogólnie jest wegetarianinem, postanawia opuścić rodzinny dom i udać się do Lancre w poszukiwaniu czarownicy, która mogłaby go uczyć rzemiosła. Poza tym Geoffrey ma niezwykły talent do pojednywania ludzi i gaszenia wszelkich sporów i konfliktów. Tiffany nazywa go nawet Tkaczem spokoju. No i najważniejszą rzeczą dotyczącą Geoffreya jest jego najlepszy przyjaciel – czarny kozioł zwany Mefistofelesem, niezwykle mądre zwierzę, za którego intelektem prawdopodobnie kryje się jakaś tajemnica. Jak już wspomniałem wcześniej, podejrzewam, że byłby z tego jakiś większy wątek, może nawet cała powieść, gdyby nie to, że już nie będzie.

Jakub: Może Geoffrey był szykowany na oddzielny cykl? Bardzo się ucieszyłem, że w książce znalazło się miejsce dla Babci, jak i dla Niani Ogg, czyli moich ulubionych czarownic. Jednak chyba dopiero Pasterska Korona przekonała mnie do postaci Tiffany Obolałej. Młoda, początkująca czarownica ma nie lada zadanie, bowiem musi wejść, i to dosłownie, w buty Babci Weatherwax. Wymaga to od niej wiele poświęceń, wyrzeczeń, a na domiar złego znowuż mącą te cholerne elfy… W pewnym momencie wydaje się, że Tiffany nie podoła, żepiętrzy sie przed nią jednocześnie zbyt wiele przeszkód, lecz uparcie, z zaciśnięty zębami idzie do przodu z niewielką pomocą swoich miniaturowych przyjaciół. O Lordzie Vetinarim już wspominałem :).

STYL, JĘZYK

Michał: Styl Pratchetta jest jedyny w swoim rodzaju i można go wyczuć do samego końca. Nie ma tu może aż takiego zagęszczenia humorystycznych scen, jak w starszych częściach Świata Dysku, jednak to nadal ten sam Terry i czyta się go lekko i przyjemnie. Oczywiście uznanie należy się też etatowemu tłumaczowi twórczości Pratchetta – Piotrowi Cholewie, który jak zwykle bezbłędnie przełożył tę lekkość na nasz język (no i za to genialne tłumaczenie gwary, którą posługują się Feeglowie). A swoją drogą, ciekawy jestem, czy w oryginale męska odmiana czarownicy była przedstawiona jako witcher?

Jakub: Dokładnie – czyta się lekko i przyjemnie, jednakże czuć, że tutaj zabrakło ostatniego szlifu, jeszcze kilku poprawek, których, jak wynika z posłowia, u Terry’ego nigdy nie było końca i wydawcy dosłownie musieli wyrywać pisarzowi z rąk ostateczną wersję jego dzieł. Niestety, fakt, że Terry miał jeszcze trochę do dopisania, powoduje, że książka sprawia wrażenie niedokończonej, niedopracowanej i pomimo że jest to charakterystyczne dzieło od Pratchetta, to jako całość mnie nie do końca przekonuje.

WYDANIE

Michał: Prószyński konsekwentnie trzyma się tego samego stylu wizualnego. I właściwie, mimo że teoretycznie Pasterska korona należy do cyklu o Tiffany, który przeznaczony jest dla nieco młodszych czytelników (a te były wcześniej wydawane w nieco innej szacie graficznej) to, podobnie jak poprzednia część, W północ się odzieję, wydana została w klasycznym stylu, którego nie sposób pomylić z żadnym innym.

Jakub: Polski wydawca od wielu lat jest konsekwentny i Pasterska Korona jest tak samo wydana, jak poprzednie powieści ze Świata Dysku. Jeśli ktoś dotychczas narzekał na jakość wydania, to będzie narzekał dalej, a jeśli ktoś był zadowolony, to i teraz będzie usatysfakcjonowany.

SŁOWEM PODSUMOWANIA

Michał: Już pomijając całą tę otoczkę “ostatniej powieści Pratchetta”, Pasterska korona jest po prostu dobrą książką. Nie zaliczyłbym jej do grona najlepszych części Świata Dysku, nadal jest to jednak ten sam, stary dobry sir Terry. I mimo że akcja toczyła się poza murami słynnego Ankh-Morpork, na swego rodzaju Dyskowej “wsi” (jak można by nazwać Lancre i Kredę), powieść tę czytało mi się bardzo dobrze. Była to miła i lekka odmiana po literaturze nieco cięższego kalibru, z jaką miałem do czynienia wcześniej, i dzięki Pasterskiej koronie znowu nabrałem ochoty, aby wrócić do Świata Dysku, zacząć jeszcze raz od Koloru magii i przeczytać w końcu też zaległe tomy, za które dotąd nie miałem kiedy się zabrać.

Jakub: To już jest koniec. No nic, pozostaje mi tylko nadrobić zaległości, uzupełnić braki na półce i zakończyć przygodę ze wspaniałym światem wykreowanym przez Pratchetta. Pasterska Korona to łabędzi śpiew, który ujmy nie przyniesie dziedzictwu Sir Terry’ego, ale chwały też nie przysporzy. Pisarz zostawił sporo materiału i żal było tego nie wydać, ale brutalnie przyznam, że gdyby Pasterska Korona się nie pojawiła na półkach księgarskich, absolutnie nic by się nie stało. W ostatecznym rozrachunku, co przyznaję z bólem, Pasterska Korona jest jedną ze słabszych pozycji ze Świata Dysku, pomimo iż w treści znajduje się kilka perełek.

Michał: No i gdyby Pasterska korona się nie ukazała, byłaby okrągła liczba czterdziestu tomów, a tak mamy czterdzieści jeden. Szkoda, że nie dobiło do 42, wtedy Świat Dysku byłby odpowiedzią na pytanie o życie, wszechświat i całą resztę.

Jakub: Wspominałem już o tym, że Sir Terry był tytanem pracy i kto wie, może spadkobiercy mają jeszcze coś na podorędziu? Fani byliby zachwyceni.

*cytat z powieści w przekładzie Piotra W. Cholewy

Fot.: Prószyński i S-ka

[buybox-widget category=”book” name=”Pasterska korona” info=”Terry Pratchett”]

Pasterska korona

Write a Review

Opublikowane przez

Michał Bębenek

Dziecko lat 80. Wychowany na komiksach Marvela, horrorach i kinie klasy B, które jest tak złe, że aż dobre. Aktualnie wiekowy student WoFiKi. Odpowiedzialny za sprawy techniczne związane z Głosem Kultury.

Jakub Pożarowszczyk

Czasami wyjdę z ciemności. Na Głosie Kultury piszę o muzyce.

Tagi
Śledź nas
Patronat

Skomentuj

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *