Le Fanu

Wielogłosem o…: „W ciemnym zwierciadle” Joseph Sheridan Le Fanu

Nasi redaktorzy postanowili zmierzyć się z dziewiętnastowieczną grozą Josepha Sheridana Le Fanu. Martyna, Mateusz i Michał przeglądają się W ciemnym zwierciadle, dyskutując na temat opowiadań zawartych w tym zbiorze. Czy nieco leciwe już teksty gotyckiego klasyka nadal potrafią wywołać dreszcz przerażenia, czy może ich język jest zbyt przestarzały dla współczesnego odbiorcy? Odpowiedź na te pytania poznacie, czytając nasz wielogłos. Zaczynajmy więc. 

WRAŻENIA OGÓLNE

Michał Bębenek: Jak na dziewiętnastowieczną powieść gotycką W ciemnym zwierciadle nadal potrafi zbudować niepokojącą atmosferę. Joseph Sheridan Le Fanu był w swoim czasie jednym z najlepszych pisarzy tego gatunku i widać, że doskonale czuł się w klimatach grozy. Książka ta to właściwie zbiór kilku nowel, spiętych w ramy fikcyjnych zapisków niejakiego doktora Hesseliusa, badającego przypadki niezwykłe. Jak na dzisiejsze realia, niektóre z opowieści i niektórzy z bohaterów wydają się niezwykle naiwni, nie można jednak odmówić im stylu, a im dalej w las, tym jest lepiej. Pierwsze dwa opowiadania – Zielona herbataPrześladowca – są właściwie do siebie bardzo podobne, oba traktują o przerażających bytach prześladujących bohaterów, które tak naprawdę nie do końca wiadomo, czy są wytworem wyobraźni. Trzecia opowieść, moim zdaniem najsłabsza, Sędzia Harbottle, opowiada o pewnym srogim sędzi, który dostaje nauczkę za swoją zaciętość, odwiedzając piekło. Kolejna – Pokój w gospodzie Le Dragon Volant – jest już nieco bardziej rozbudowana (to najdłuższy tekst w tym zbiorze) i fabularnie znacznie lepsza niż poprzednie. Bohaterem jest Anglik w drodze do Paryża, który zakochuje się w napotkanej hrabinie i pada ofiarą bardzo zawiłej intrygi. No i na koniec dostajemy Carmillę, klasyczną opowieść wampiryczną, która jednocześnie jest chyba najbardziej rozpoznawalnym utworem Le Fanu.

Martyna Michalska: Faktycznie, mogłoby się wydawać, że w obecnych czasach dziewiętnastowieczny zbiór opowiadań z dreszczykiem nie zrobi już takiego wrażenia na czytelniku, jak w czasach, w których powstał. Jednak W ciemnym zwierciadle to ponad 500 stron niepokoju, niejasności oraz trzymających w napięciu historii, wobec których współczesny czytelnik nie przejdzie obojętnie zwłaszcza, kiedy będzie je czytał późnym wieczorem lub w nocy ;). W zbiorze Le Fanu znajdziemy zarówno krótsze historie, jak i dłuższe, jedne są lepsze inne gorsze, jednak w każdej jest coś, co sprawia, że trudno oderwać się od lektury.

Mateusz Norek: Książka ta jest zbiorem dość różnorodnych i ciekawych opowiadań grozy. Bać będziemy się przede wszystkim postaci i zjawisk do końca niewyjaśnionych, które Le Fanu dodatkowo przefiltrowuje przez racjonalne wyjaśnienia medyczne, by utrudnić nam ich ocenę.

WADY I ZALETY POWIEŚCI

Michał: Wadą może wydać się sposób pisania Le Fanu. Jeśli ktoś nie jest fanem stylu z końca XIX wieku, może mieć problem z czytaniem. Ale jeśli jednak dacie się ponieść klimatowi i realiom, książka momentalnie zacznie wciągać i wada przerodzi się w zaletę. A dla zwolenników literatury z gatunku horroru i grozy, to jednak pozycja, którą warto znać.

Poza tym odniosłem wrażenie, że większość występujących u Le Fanu postaci jest wyjątkowo naiwna i łatwowierna. Szczególnie widać to w zachowaniu i postępowaniu Becketta – bohatera Pokoju w gospodzie Le Dragon Volant, oraz Laury – protagonistki z Carmilli. Może wydać się irytujące, kiedy czytelnik już widzi rozwiązanie intrygi, lecz postacie brną w nią z konsekwencją godną lepszej sprawy. W każdym razie, mnie osobiście trochę to denerwowało. Same intrygi zresztą, w dzisiejszych czasach nie są już tak bardzo zaskakujące. W tamtych latach zapewne były to świeże i oryginalne pomysły, dlatego warto podejść do tych opowiadań z pewną dozą dystansu i postawić się w roli czytelnika z 1872 roku.

Martyna: Właśnie tym co najbardziej mnie zdziwiło po przeczytaniu pierwszych kart zbioru, była przystępność języka. Spodziewałam się, że ze względu na epokę, w której powstała książka, będzie ona trudna do czytania pod względem językowym. Jednak język, pomimo że nie jest takim, do którego przywykłam, nie był najmniejszą przeszkodą w czytaniu, wręcz przeciwnie – historie wydawały mi się jeszcze bardziej mroczne przez kontrast pomiędzy nagromadzeniem opisów konwenansów i górnolotnych zwrotów charakterystycznych dla arystokracji tamtego okresu ze zdarzeniami, które trudno skojarzyć z wyższymi sferami.

Na minus natomiast zaliczyłabym opowiadanie pt. Pokój w gospodzie Le Dragon Volant z dwóch powodów. Po pierwsze, większość opowiadań traktuje o zjawiskach na pograniczu świata rzeczywistego i nierealnego, czasami włączając w to ewentualną chorobę psychiczną głównego bohatera i wprowadzając tajemniczy, niepokojący klimat. Wymienione przeze mnie opowiadanie nieco się z tego wyłamuje, podając czytelnikowi kryminał miast horroru. Fabuła, co prawda, została poprowadzona dość ciekawie, jednak zabrakło mi tutaj pierwiastka zjawisk nadprzyrodzonych. To jedno opowiadanie zamieniłabym na dwa albo nawet trzy krótsze jednak bardziej mieszczące się w ramach ogólnej koncepcji zbioru.

Mateusz: Zgadzam się z Martyną, że język i czasy, w których dzieje się akcja opowiadań, napędzają ich klimat. Wielkie, arystokratyczne siedziby, nocne, opustoszałe ulice XIX-wiecznego Londynu, przydrożne gospody, w których straszy – wszystko to idealnie wpisuje się w opowieści grozy.

Bardzo ciekawy jest również sam sposób narracji, praktycznie za każdym razem nieco inny. Przedstawiane są nam notatki doktora Hesseliusa, w przypadku opowiadania Sędzia Harbottle na wstępie dowiadujemy się, że istnieje jeszcze jedna relacja tej historii, która jednak zaginęła. Te proste chwyty narracyjne sprawiają, że czytelnik zostaje mamiony poczuciem, że to, co czyta, jest czymś więcej niż tylko zmyśloną opowieścią.

Do wad zaliczyłbym samą fabułę poszczególnych opowiadań. Jak już zostało powiedziane, często zbyt szybko czytelnik jest w stanie domyślić się zakończenia, nie trzyma ona w napięciu i przy dzisiejszej wyobraźni twórców horrorów jest dość prosta. Nie pomagają również postacie. Poza łatwowiernością, którą zauważył Michał, są one również bardzo do siebie podobne. Naprawdę ciężko mi znaleźć jakieś duże różnice między nimi, widzę samych eleganckich, dobrze wychowanych i ubranych gentlemanów, którzy nawet wypowiadają się podobnie.

Z jednej strony uważam, patrząc na rozmiar zbioru, że opowiadania są nieco zbyt rozciągnięte, z drugiej jednak nie mogę nie zaznaczyć, że czytało mi się je dość płynnie i w trakcie lektury ta nadmierna rozwlekłość nie była odczuwalna.

NAJLEPSZE OPOWIADANIE

Michał: Najbardziej przypadła mi do gustu Carmilla. Po części ze względów sentymentalnych, o których wspomnę za chwilę, ale także dlatego, że to po prostu świetnie napisana historia. Ma w sobie największy pierwiastek nadnaturalności i śmiało można ją nazwać jednym z prekursorów opowieści wampirycznej (w końcu inspirował się nią nawet sam Bram Stoker, pisząc swojego Drakulę). W położonej na odludziu posiadłości, w której mieszkają ojciec z córką i służbą, niespodziewanym gościem staje się piękna dziewczyna, która z miejsca staje się najlepszą przyjaciółką Laury (owej córki). Niedługo potem Laura zaczyna tracić siły i stopniowo wychodzi na jaw prawdziwa natura gościa (której nie trudno się domyślić).  Carmilla to jedyne opowiadanie z tego zbioru, które znałem już wcześniej. Czytałem je dość dawno temu, jeszcze w czasach szkoły podstawowej. Pamiętam, że znajdowało się w genialnej antologii grozy Pokój na wieży i zapamiętałem z niego głównie ten niepokojący klimat. Bardzo fajnie było odświeżyć sobie Carmillę i przekonać się, że to nadal tak samo dobry tekst.

Martyna: Moim faworytem jest tutaj opowiadanie pierwsze. Pana Jenningsa, inteligentnego i oczytanego księdza z Warwickshire zaczyna dręczyć coś niepokojącego. Nagle przerywa mszę i blady jak ściana udaje się do zakrystii, umieszcza dziwne zapiski na stronach ksiąg i skarży się na widzenie dziwnej zjawy pod postacią małpy.

Sposób, w jaki skonstruowana jest ta opowieść, powodował, że nie do końca byłam w stanie określić czy to, co spotkało pana Jennings,a było faktycznie demonem z innego świata, czy po prostu ów człowiek był chory psychicznie. Ta niejednoznaczność wywołała we mnie największe zdziwienie i niepokój, przez co to opowiadanie uważam za najlepsze.

Mateusz: Ja również wskazałbym na otwierające zbiór opowiadanie Zielona Herbata, choć zdaję sobie sprawę z pewnej niesprawiedliwości tego wyboru. Było to po prostu pierwsze zetknięcie z klimatem i stylem pisania, jaki oferuje nam Le Fanu i również dlatego ta historia najbardziej do mnie przemówiła. Na plus zaliczam również pewny minimalizm w prowadzeniu akcji tego opowiadania i postawieniu głównie na niepokojący klimat prześladowania.

Również ciekawa, bo nieco inna, była historia pana Becketta w Le Dragon Volant. Autor zawiesza nad czytelnikiem obietnicę pewnych zjawisk nadnaturalnych i to, że nie wywiązuje się z nich do końca, jest zaskakujące, a przy tym ciekawe. Niestety romantyczny i naiwny główny bohater nieco obniża ostateczną ocenę tego opowiadania.

NAJGORSZE OPOWIADANIE

Martyna: Jak już wcześniej pisałam najsłabiej według mnie wypada Pokój w Le Dragon Volant przede wszystkim ze względu na długość, poza tym ze względu na brak obecności pierwiastka nadprzyrodzonego. Po wcześniejszych opowiadaniach oczekiwałabym chociażby minimalnej obecności tego elementu, zamiast ciągnącej się przez dwieście stron intrygi kryminalnej. Nie twierdzę, że opowiadanie było źle napisane, jednak to ono mnie najbardziej znużyło. Podzielę tutaj również opinię Michała odnośnie naiwności głównego bohatera. Jestem w stanie zrozumieć miłosne uniesienie, ale żeby zaufać kobiecie, z którą widziało się parę razy w życiu, nawet z nią nie rozmawiając, do tego stopnia, aby być gotowym uciec z nią i ze wszystkimi swoimi oszczędnościami, jest dla mnie co najmniej głupie i mało  wiarygodne.

Michał: Być może angielscy dżentelmeni z XIX wieku tak mieli, albo po prostu ta postać była niewiarygodnie głupia ;). Niemniej jednak samo opowiadanie, mimo że, jak wspomniała Martyna, pozbawione wątku nadnaturalnego (aczkolwiek też nie do końca się z tym zgodzę, bo jednak początek sugerował, że może się tam dziać coś nie do końca wyjaśnionego – dziwne zniknięcia gości tytułowej gospody czy tajemnicza natura hrabiego i hrabiny, w pewnym momencie myślałem nawet, że oboje okażą się wampirami żywiącymi się naiwniakami, takimi jak Beckett).

W każdym razie, dla mnie najgorszym opowiadaniem w zbiorze był Sędzia Harbottle. Wywołał we mnie najmniej emocji, a tytułowa postać była po prostu nie do polubienia (została tak stworzona celowo, wiem, ale mam wrażenie, że była jednak trochę przerysowana). Jego dziwny ni to sen, ni jawa, kiedy to sędzia przeżył swój własny proces w piekle nie zrobił na mnie zupełnie wrażenia.

Mateusz: Dla mnie najmniej ciekawe było opowiadanie Prześladowca. Bardzo podobne do Zielonej Herbaty, jednak historia wydała mi się o wiele mniej straszna, głownie ze względu na przesadną długość oraz mało groźnego, tytułowego prześladowcę.


STYL, JĘZYK

Michał: Wspomniałem już wcześniej o stylu, który z wady może przerodzić się w zaletę. Nie będę się więc powtarzał. W tekście sporo jest francuskich zwrotów i anachronizmów, ale być może właśnie dlatego czyta się to naprawdę dobrze i pozwala wczuć się w tamtejsze realia. A przy okazji można się czegoś nauczyć i wzbogacić własne słownictwo :).

Martyna: Jak wcześniej pisałam język jest naprawdę przystępny, więc nie uznałabym go za wadę. Natomiast nie zgodzę się z Tobą Michale, że wtrącenia francuskich zwrotów sprawiają, że książkę czyta się dobrze, bo mam zgoła inne wrażenie. O ile ogólnie język Le Fanu nie sprawia trudności w czytaniu, o tyle te wtrącenia były strasznie irytujące. Rozumiem użycie takowych, gdy pewnych słów nie można przełożyć na inny język, ale w wielu przypadkach tłumaczenie nie wypaczyłoby w żaden sposób znaczenia wyrazu, w związku z czym uważam użycie makaronizmu za po prostu chęć popisania się autora znajomością innych języków.

Mateusz: Ja również jestem zdania, że nagromadzone w Le Dragon Volant francuskie słowa były bardzo irytującym zabiegiem, zmuszającym mnie co chwila do przerywania zdania i spoglądania na ich tłumaczenie. Mam wrażenie, że był też to tani i niezbyt udany zabieg, by mocniej wpisać opowiadanie w scenerię Paryża.

Nieco archaiczny język Le Fanu ma, jak już chyba wszyscy napisaliśmy, swój urok i idealnie pasuje do opowiadanych historii. Autor potrafi zręcznie zbudować nastrój opisami i bardzo ciekawie nakreślić przeżywane przez bohaterów emocje. Gorzej natomiast, mam wrażenie, radzi sobie z dialogami i bardzo często ich unika, wrzucając w ich miejsce ogólny opis, o czym była rozmowa i jak się zakończyła.

WYDANIE

Michał: Wydawnictwo Zysk i S-ka uraczyło nas naprawdę ekskluzywnym wydaniem, godnym takiego klasyka, jakim jest Le Fanu. Twarda okładka, obwoluta i świetna ilustracja na froncie. Do tego duża, przejrzysta czcionka. Wszystko to sprawia, że W ciemnym zwierciadle czyta się z podwójną przyjemnością (wynikającą z obcowania zarówno z treścią, jak i pięknym wydaniem). Nie pogardziłbym innymi klasykami grozy wydanymi w ten sposób.

Mateusz: Zgadzam się, wydanie jest naprawdę porządne, bardzo podoba mi się zarówno ilustracja, jak i kolorystyka.

SŁOWEM PODSUMOWANIA

Michał: Powtórzę po raz kolejny – Le Fanu to klasyk, a klasyków warto znać. Książka ta pozwoliła mi się cofnąć do czasów dzieciństwa, kiedy z przejęciem czytałem wszelkie opowieści grozy, które wpadły mi w ręce (przewijał się tam właśnie Le Fanu, a także Saki, Stoker czy Grabiński), a potem nie mogłem spać w nocy. Przypomniał mi się ten dreszczyk emocji i strachu. Między innymi z tego powodu jestem bardzo zadowolony z lektury W ciemnym zwierciadle. Jeśli mieliście podobne doświadczenia z lat dzieciństwa, ten zbiór na pewno przypadnie Wam do gustu.

Martyna: Lektura W ciemnym zwierciadle była dla mnie pierwszym zetknięciem z tego typu literaturą. Na co dzień czytam raczej współczesnych autorów, stąd książka Le Fanu była naprawdę ciekawą wycieczką literacką. Gorąco polecam miłośnikom powieści budzących strach, a także tym, którzy do literatury sprzed blisko dwóch wieków nie są do końca przekonani. Gwarantuję, że nie stracicie czasu, a wręcz przeciwnie, może odkryjecie kolejny ciekawy czytelniczy rejon.

Mateusz: W ciemnym zwierciadle to przede wszystkim ciekawa podróż do zupełnie innego podejścia do tematów grozy, niż były mi znane. Opowiadania napędzane nie wielowątkową fabułą i zmyślnymi zakończeniami, ale przede wszystkim powolnym, ale bardzo wyczuwalnym, niepokojącym klimatem, zawieszonym między grozą a kryminałem. Mam jednak świadomość, że nie wszystkim zbiór ten przypadnie do gustu z racji choćby specyficznego języka.

[buybox-widget category=”book” name=”W ciemnym zwierciadle” info=”Joseph Sheridan Le Fanu”]

Fot.: Wydawnictwo Zysk i S-ka

Le Fanu

Write a Review

Opublikowane przez

Michał Bębenek

Dziecko lat 80. Wychowany na komiksach Marvela, horrorach i kinie klasy B, które jest tak złe, że aż dobre. Aktualnie wiekowy student WoFiKi. Odpowiedzialny za sprawy techniczne związane z Głosem Kultury.

Mateusz Norek

Z wykształcenia polonista. Zapalony gracz. Miłośnik rzemieślniczego piwa i nierzemieślniczej sztuki. Muzyczny poligamista.

Tagi
Śledź nas
Patronat

Skomentuj

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *