wszyscy albo nikt

Wielogłosem o…: „Wszyscy albo nikt”

Aurora Films to dystrybutor, który części kinomanów znany jest z tego, że filmy, które decydują się pokazywać polskim widzom, nie schodzą poniżej pewnego poziomu i w redakcji Głosu Kultury jesteśmy do tego przyzwyczajeni jak do tego, że po nocy nastaje dzień. Nie bez powodu zresztą chętnie obejmujemy patronatem medialnym kolejne obrazy ukazujące się w kinach studyjnych w większych miastach w kraju. Nic jednak nie przygotowało naszych redaktorów na to, że ich najnowsza propozycja, komediodramat Wszyscy albo nikt francuskiego komika irańskiego pochodzenia okaże się produkcją ocierającą się o ideał, po której będą naładowani pozytywną energią oraz wiarą w człowieka jeszcze na kilka dni po seansie! Biografia Hibata Tabiba, irańskiego, zaangażowanego politycznie oraz społecznie prawnika, który w obawie o bezpieczeństwo swojej rodziny zmuszony jest wyjechać do Francji, w której jego działalność społeczna doprowadza do przyznania mu Legii Honorowej, będącej najwyższym odznaczeniem przyznawanym przez państwo francuskie, została przedstawiona przez jego syna, Kheirona w formie komediodramatu i naszym skromnym zdaniem był to filmowy strzał w dziesiątkę. To obraz do wielokrotnego oglądania, ale żeby dowiedzieć się, dlaczego tak uważamy, koniecznie przeczytajcie nasz Wielogłos!

WRAŻENIA OGÓLNE

Sylwa Sekret: Muszę przyznać, że podchodziłam do tego filmu z czystą kartką. Bez żadnych oczekiwań, nie zachęcona ani nie zniechęcona żadnymi opiniami czy komentarzami. Zasiadłam do seansu i… dałam się porwać tej fascynującej opowieści! Film Wszyscy albo nikt wciąga od pierwszej sekundy i zabiera widza w niezwykłą podróż po niepokojach, radościach, tragediach, tęsknotach i marzeniach. A wszystko podane zostaje  w taki sposób, że dzieło to na długo pozostanie mi w pamięci, z pewnością. Tematyka filmu i jego forma są od siebie tak skrajnie różne, że otrzymujemy dzięki temu obraz unikatowy i niepodobny do większości znanych nam produkcji. Sławny komik spisał się zarówno w roli reżysera, jak i odtwórcy głównej roli, co musiało być nie lada wyzwaniem, biorąc pod uwagę, że odgrywał on swojego ojca. Ale o tym wszystkim później.

Mateusz Cyra: Ja w przeciwieństwie do Ciebie widziałem zwiastuny i troszkę na temat filmu wcześniej czytałem, ale zupełnie nie przeszkodziło mi to w czerpaniu przyjemności z oglądania. Nie nastawiałem się specjalnie w żadnym kierunku. Wiedziałem jedynie, że Aurora Films ma nosa do dobrych produkcji, dlatego byłem spokojny. I powiedzieć Wam coś zupełnie szczerze? Wszyscy albo nikt to jak dotąd najlepsza propozycja Aurora Films w ciągu ostatnich dwóch lat dla polskiego kinomana. Oczywiście wszystko jest względne, ale z tych wszystkich filmów, jakie widziałem w ostatnich latach – właśnie ten podobał mi się najbardziej i ogromnie żałuję, że dystrybutor nie decyduje się wydawać filmów na DVD.

WAL8

PLUSY I MINUSY FILMU

Sylwia: Największym chyba plusem filmu jest to, o czym pisałam na samym początku, a więc połączenie niełatwej, bardzo niełatwej tematyki filmu z lekką formą, w której nie brakuje lekkiego absurdu, ironii i wielu przezabawnych scen. Takie posunięcie było ryzykowne i mogło okazać się kompletnym fiaskiem, tym bardziej że ludzie lubią, kiedy dramatyczne wydarzenia ukazane są w sposób ociekający smutkiem, refleksją, patosem i tak dalej. Widzowie często bowiem wychodzą z założenia, że jak już się smucić, to na całego. Tymczasem dzieło Kheirona przełamuje te bariery, czyniąc tragedię jeszcze bardziej ludzką i codzienną, jeszcze mocniej namacalną. Wbrew pozorom bowiem podanie tej historii w komiczny momentami sposób okazało się najmocniej oddziaływać na empatię widza.

Mateusz: Dokładnie tak! Forma, jaką przyjął Kheiron to istny strzał w dziesiątkę. A patrząc po historii ukazanej w filmie – takiego, a nie innego podejścia do życia reżyser i scenarzysta nauczył się w rodzinnym domu. Wielka w tym zasługa jego rodziców, by w życiu pełnym wybojów, zakrętów i nieustannej drogi pod górkę szukać pozytywnych stron, które można przekuć w coś zabawnego, czym dodatkowo można zarazić innych. Bomba! I owszem – zrobienie komedii z biografii ojca, którego życie nie było przecież łatwe ani przesadnie wesołe byłoby krokiem bardzo ryzykownym, gdyby nie fakt, że Hibat ma do siebie olbrzymi dystans, a w zasadzie tej historii potrzebny był towarzyszący uśmiech. Gdyby nie to, otrzymalibyśmy kolejny napuszony film biograficzny, których rok w rok powstaje multum i które niczym się prawie nie róznią.   

Sylwia: Pomijając ów kontrast, można śmiało powiedzieć, że film ma same plusy. Opiera się na prawdziwej, niezwykłej historii ojca Kheirona, Hibata Tabiba, która – choć wiele w niej smutnych i wstrząsających scen – daje widzowi sporą dawkę radości, a finalnie także nadziei. Na co? Na to, co lepsze. Po prostu.

WAL9

Mateusz: Ponownie Ci przyklasnę, bo masz całkowitą rację. Wszyscy albo nikt to dzieło tak naładowane ciepłem, pozytywną energią i jakimś takim… promyczkiem nadziei, że nie sposób wyjść z kina pełnym dobrego humoru. Mnie ten nastrój udzielił się na dobre kilka dni, a samą produkcję Kheirona traktuję jak swoistą filmową ładowarkę pozytywnej energii.

Sylwia: Nie umiem natomiast doszukać się w dziele Wszyscy albo nikt minusów. Mamy tu niezwykle wyraziste postacie – od samego Hibata, przez jego braci i żonę, a na teściach kończąc. Mamy bogate tło historyczne, ponieważ główna oś fabularna opiera się na tym, że podczas końcówki rządów szacha Pahaviego w Iranie, Hibab zostaje wtrącony do aresztu za swoją opozycyjną działalność. Do więzienia trafiła również część z braci głównego bohatera. Kiedy władca absolutny został obalony, a polityczni więźniowie uwolnieni, wydawało się, że wszystko zmierza ku dobremu, a życie będzie teraz tylko lepsze. Okazało się jednak, że do włądzy doszli ludzie, których nie wspierał Tabib, w związku z czym on, jak również jego przyjaciele i rodzina znaleźli się w sytuacji jeszcze gorszej niż za rządów poprzedniego władcy. Wtedy właśnie decyduje się na wyjazd z żoną i malutkim synkiem (czyli w rzeczywistości właśnie Kheironem) do Turcji, a stamtąd do Francji.

Mateusz: Hibat podczas swojego pobytu w ojczyźnie wpadał raz po raz z deszczu pod rynnę, a właściwie jedynym pozytywnym aspektem dla niego w tamtych czasach była rodzina. Chcąc chronić to, co było dla niego najważniejsze, zdecydował się na ucieczkę z kraju, który niezwykle kochał i za który – gdyby inaczej potoczyło się jego życie uczuciowe – zapewne byłby gotów zginąć. Jeśli już jesteśmy przy plusach, z pewnością na bardzo dobry odbiór wpływa genialnie napisany scenariusz (wiadomo, najlepsze pisze samo życie, a Kheiron – jako zawodowy komik – dodał do historii swojej rodziny humorystyczne tony, gdzieniegdzie pewnie hiperbolizując, jednak jestem pewny, że część gagów oraz momentów typowo komediowych zostało wzięte z opowieści najbliższych), który bardzo szybko otula widza ramionami, sprawiając, by ten czuł się komfortowo, niemal jak w rodzinnym salonie. Do tego mamy naprawdę wysoki poziom aktorski oraz rewelacyjną wręcz muzykę, która towarzyszy nam oraz bohaterom w trakcie całego filmu. Może i brzmię teraz jak domokrążca, próbujący wcisnąć Wam swój produkt, ale zaufajcie mi – ten film zwyczajnie nie ma wad, a historia broni się sama. Nie da się nie wyjść z seansu niezadowolonym, nawet jeśli jesteście fanami kina zupełnie innego gatunkowo, którzy wylądowali na sali kinowej “bo ktoś nalegał”. Minusów tu nie ma, ale może Ty coś zauważysz?

Sylwia: Rozgadaliśmy się obydowje, ale konkluzja jest bezlitosna dla marud i jedna – naprawdę nie widzę minusów w tym filmie.

Chociaż nie! Mam jeden! Nie grają tego w multipleksach. Straszna szkoda i wielka strata.

WAL11

NAJBARDZIEJ ZAPADAJĄCY W PAMIĘCI FRAGMENT

Sylwia: To będzie niezwykle trudny wybór. Wszyscy albo nikt to jeden z tych filmów, podczas oglądania których zapada nam w pamięć niemal każda scena, bo każda jest równie ważna i do końca przemyślana przez twórców. Na pewno na wyróżnienie zasługują sceny, jeszcze w Iranie, kiedy przyjaciele i członkowie rodziny głównego bohatera, byli zaskakiwani przez bezwzględne władze, w związku z czym z nostalgiczną muzyką w tle i w zwolnionym tempie obserwowaliśmy ich ucieczki, desperację i śmierci. W zasadzie był to chyba najbardziej tragiczny moment w filmie, najsmutniejszy i wbijający się w głowę. Ale nie może być tak, że wymienię tu wyłącznie smutne sceny, bo siłą tego filmu jest również aspekt komediowy. Pozwolę sobie więc wymienić zbiór scen, w których uczestniczył brat Tabiba, Aziz, który wychowany w bardzo licznej rodzinie, przez długie lata nie wyzbył się manii kradzenia ubrań innym.

Mateusz: Jeden? Nie ma opcji! Świetne były sceny rozmów telefonicznych Fereshteh z ojcem, gdy młoda kobieta mieszkająca już we Francji podczas jednej oznajmiła mu, że są już bezpieczni, a on udawał poczatkowo, że to pomyłka oraz druga, znacznie bardziej emocjonalna, podczas której oznajmiła mu, że nie zamierzają wracać do Iranu. Scena tym lepsza, ponieważ reakcja Taty tak bardzo kłóciła się z tym, co widział widz. W pewnym momencie bowiem kamera pokazuje nam część pokoju w domu Ojca Fereshteh, w której roiło się od zabawek i akcesoriów dla małego dziecka. Bardzo podobała mi się również walka Hibata oraz żony już we Francji, gdy ci do reszty zaangażowali się w polepszanie życia lokalnej społeczności, która w pewnym momencie była przecież XX-wiecznym odpowiednikiem Wieży Babel – pełna odmiennych narodowości, języków, zwyczajów.

WAL4

EWENTUALNE DZIURY FABULARNE

Sylwia: Umywam ręce!

Mateusz: To przy okazji umyj też moje!

SPRAWY TECHNICZNE

Sylwia: Muzyka, kolory, ujęcia – tutaj wszystko współgrało z tym, co od początku do końca chciał nam przekazać Kheiron tą opowieścią. Opowieścią dla niego ważną, bo opierającą się na życiu jego rodziców i jego samego. Mamy tu soczyste barwy, żywą, podnoszącą na duchu muzykę (oczywiście nie w każdej scenie, bo i nie każda na to pozwalała), mamy również obficie spowijające poszczególne zdjęcia promienie słoneczne, które nadają produkcji jeszcze więcej pozytywnego wydźwięku i optymizmu. A na koniec seansu twórcy raczą nas prawdziwymi zdjęciami rodziców reżysera i scenarzysty, a także jego samego sprzed lat. Możemy więc porównać odtwórcę głównej roli z prawdziwym Hibatem Tabibem, a porównanie to wypada zdumiewająco! Na uwagę zasługuje także to, że dzięki udostępnionym fotografiom możemy docenić, jak wiernie odtworzone zostały niektóre sceny i jak dokładnie zadbano o scenografię.

Mateusz: Ten film jest niezwykle intymny i chwała Kheironowi, że zechciał podzielić się ze światem historią swojego życia. Jeszcze większe uznanie należy się za to, że rodzinna opowieść przedstawiona została w taki sposób oraz przy użyciu takich środków przekazu, że widz nie czuje się zażenowany faktem, że otrzymał od reżysera, scenarzysty oraz aktora filmu Wszyscy albo nikt klucz do prywatnej strefy, której może nie powinien obserwować. Wręcz przeciwnie – Kheiron zrobił to tak, że z miejsca czujemy się jak u siebie, a kolejne sceny są niczym pokaz slajdów na rodzinnym zjeździe. Co zresztą poniekąd jest prawdą, bo jak już wspomniała Sylwia – na końcu otrzymujemy porównanie materiału filmowego z materiałem “źródłowym”, czyli z rodzinnym albumem Tabibów. Wracając jednak do spraw technicznych – najbardziej zapadła mi w pamięci muzyka i chętnie upolowałbym gdzieś soundtrack, tym bardziej że kilka piosenek szczególnie mi się spodobało. Zauważyłem również, że Kheiron reżyser eksperymentuje z formą, stosując różne techniki nagrywania – od szybkiego, teledyskowego wręcz montażu, z podkreślającymi to kolorami, przez stonowane, najbardziej “realne” długie i statyczne ujęcia, po najazdy kamery to z lewej, to z prawej, z góry lub z dołu, na ujęciach krajobrazowych, typowych bardziej dla kina przygodowego kończąc. Mogłoby się wydawać, że taki miszmasz kamery źle wpłynie na odbiór i wytrąci widza z równowagi – nic bardziej mylnego. Jak na debiutanta, syn Hibata Tabiba ma niezwykłe wręcz wyczucie, gdzie i na ile mógł pobawić się kamerą. Jak tak dalej pójdzie – wróżę mu kilka istotnych w świecie kina nagród.

WAL5

OMÓWIENIE WYBRANYCH POSTACI

Sylwia: Skupię się na dwóch postaciach, a żadna nie będzie głównym bohaterem. Fereshteh Tabib, żona Hibata, to kobieta, z którą nie chcielibyście zadrzeć. Świetnie pokazał to zresztą fragment, kiedy mężczyźnie zostaje ze zdumieniem zwrócona uwaga, że przebywając w więzieniu, nie bał się przeciwstawić władzy i odmówił zjedzenia ciasta na cześć szacha (przez co trafił na kilka miesięcy do izolatki, a także regularnie znęcał się nad nim więzienny strażnik), a panicznie boi się odmówić racji żonie. Scenę tę kończy stwierdzenie braci Hibata, którzy potwierdzają, że nie boją się szacha, ale Fereshteh już owszem. Nie myślcie jednak, że to bezwzględna hetera, która na nic nie pozwala, o wszystkim decyduje, jest surowa i nieczuła. Nic z tych rzeczy. Trzeba zresztą wspomnieć, że – jak przypuszczam – charaktery wielu postaci zostały nieco podkoloryzowane w stosunku do ich pierwowzorów. Fereshteh lubi postawić na swoim, ale trzeba jej także przyznać, że jej decyzje nierzadko są rozsądniejsze niż decyzje jej męża. Nie szczędzi jednak ukochanemu dobrych słów. Roztacza nam nim opiekę i otacza troską. Nawet jeśli kryje się pod nią decydowanie o większości jego życia. Jej postać wiele wprowadza do filmu i jest motorem napędowym wielu działań głównego bohatera.

Mateusz: W ogóle to szalenie ciekawa postać jest! Kobieta świadoma tego, czego chce w życiu, nie bawiąca się w żadne zbędne gierki towarzyskie czy ceregiele. Szczera, ale nie do bólu, i przede wszystkim gotowa na wszystko dla dobra swoich bliskich. W dodatku gotowa do poświęceń i bardzo twardo stąpająca po ziemi. Świadoma tego, że wspólne życie buduje się małymi kroczkami i gotowa dołożyć do wspólnego sukcesu swój wkład. Przy tym oczywiście będąca idealnym, podręcznikowym wręcz przykładem powiedzenia “jeśli mężczyzna jest głową rodziny, to kobieta jest szyją”. I nie jest to w tym przypadku negatywne stwierdzenie, ponieważ Fereshteh zdaje sobie sprawę, że jest mądrzejsza od swojego męża, ale nie wkorzystuje tego w nieprzyjemny sposób lub dla zaspokojenia własnych pobudek, tylko przekuwa tę świadomość w świadome działanie, mające na celu zapewnienie dobrego życia swoim najbliższym.

WAL10

Sylwia: Krótko chciałam jeszcze wspomnieć o ojcu omawianej przeze mnie postaci. Teścia Hibata poznajemy jako człowieka niezwykle surowego, poważnego i takiego, przy którym wręcz strach się odezwać. Dość szybko jednak okazuje się, że to tylko pozory, a ojciec  Fereshteh ma w sobie wiele ciepła, serdeczności i troski. Kocha zarówno córkę, jak i zięcia, choć ten przysporzył jego rodzinie wielu zmartwień poprzez swoje polityczne zaszłości, niebezpiecznie się za nim ciągnące. Niezwykle wzruszająca była scena jego rozmowy z córką – zdążyłeś już ją wymienić, ale pozwolę sobie przypomnieć dokładnie, o który fragment chodziło –  która oznajmia ojcu, że nie wrócą już z Francji, że zostaną w tym nowym dla nich kraju, w którym uzyskali azyl polityczny na stałe. Mężczyzna zdaje się niewzruszony tą informacją, daje tylko córce do zrozumienia, że popiera każdą decyzję, która sprawi, że będą szczęśliwi i bezpieczni. Odkłada słuchawkę niemal spokojny, bez emocji. Ale widz w tle dostrzega nie tylko przygotowany dla wnuka pokój pełen zabawek, ale także mnóstwo jego zdjęć rozwieszonych na ścianie. Tata Fereshteh to pełna skrywanych emocji postać, niezwykle wyrazista i na swój sposób przeogromnie urocza.

WAL1

Mateusz: To ja może powiem słów kilka o głównym bohaterze? Hibat Tabib to zdecydowanie człowiek czynu. Jako jeden z dwanaściogra dzieci swoich rodziców od samego dzieciństwa miał w życiu pod górkę, a o swoje musiał zawsze walczyć, co w połączeniu z jego charakterem dało młodego człowieka, który gotów był zginąć dla swoich przekonań bądź ideałów. Wspominałem już o tym, ale powiem raz jeszcze – przypuszczam, że gdyby na jego drodze nie stanęła Fereshteh, życie Hibata skończyłoby się ponownie w więzieniu politycznym bądź nawet jeszcze gorzej. Ten mądry człowiek spotkał jednak piękną i mądrzejszą od niego kobietę, która co rusz temperowała jego zapędy i wiedziała, kiedy, jak i gdzie uzmysłowić mu, że jego myślenie jest dobre, ale niedoskonałe i pozbawione czasem rozważań nad konsekwencjami. Nie znaczy to oczywiście, że jest to człowiek bezmyślny czy głupi. Co to, to nie. Hibat w pewnym momencie swojego życia zmuszony jest opuścić ukochany Iran, żeby jego rodzina oraz on mogli bezpiecznie żyć. Nie bez żalu wyjeżdża z ojczyzny, ale gdy tylko osiedla się we Francji – jego niespokojny duch i wieczna chęć działania dają o sobie znać. Dość szybko uczy się języka, kończy studia, będąc również aktywnym przedstawicielem buntującej się młodzieży. Jednak jedna demonstracja kończy raz na zawsze jego polityczne zapędy. Niewiele myśląc, angażuje się później w działalność społeczną, która pomoże poprawić byt jego najbliższym oraz lokalnej społeczności, a finalnie otrzyma za swoje działania Legię Honorową.

WAL7

AKTORSTWO

Sylwia: Sama nie wierzę, że to piszę, ale wszyscy spisali się na medal. Nie tylko nikt nie odstawał od przeciętnej gry aktorskiej, ale wręcz wszyscy zagrali ponad poziom. Owszem, film momentami bywa ciut przerysowany i wtedy aktorzy idą za formą danych scen, ale również to wychodzi im niezwykle udanie. Kheiron wcielający się w swojego ojca pokazuje nie tylko talent komiczny, ale także udowadnia, że potrafi zagrać o wiele poważniejsze i cięższe emocjonalnie sceny. Leïla Bekht, która zagrała żonę głównego bohatera również spisała się świetnie – jej postać jest jak najbardziej wiarygodna i naturalna.  Natomiast Gérard Darmon został tak genialnie dobrany do roli teścia, że należałoby pogratulować ludziom odpowiedzialnym za casting.

W kwestii aktorstwa nie umiem wskazać jakiejś luki, jakiegoś załamania filmu. Nie wspominając już o tym, że towarzyszące napisom końcowym zdjęcia pokazują, jak fantastycznie zostali wszyscy dobrani i ucharakteryzowani do swych ról. Taki na przykład Alexandre Astier wcielający się w zachowującego się jak rozpieszczone dziecko szacha – świetna robota, naprawdę!

Mateusz: W zasadzie powiedziałaś już wszystko to, co i mnie kołacze się po głowie. Wiem jedno – po filmie Wszyscy albo nikt z pewnością rozejrzę się za innymi produkcjami, w których wystapili Kheiron oraz Leïla Bekht, ponieważ to własnie ten duet podobał mi się najbardziej.

WAL2

SŁOWEM PODSUMOWANIA

Sylwia: Wszyscy albo nikt to jeden z lepszych filmów, jakie miałam okazję ostatnio zobaczyć. Nie da się uniknąć porównań do filmu Życie jest piękne, bo oba dzieła zasadzają się na podobnej koncepcji, aby pokazać coś strasznego w formie, która pozwoli to nieco oswoić. Jednak na tym różnice się kończą, zresztą nawet punkt wyjścia tych koncepcji jest różny. Dzieło Kheirona to z pewnością film do wielokrotnego oglądania, do wracania do niego raz na jakiś czas, przypominania sobie o ludzkiej sile i sile miłości, o nadziei, która zawsze się tli, nieważne jak ciężkie i podłe byłyby czasy. Obraz ten wiele czasu poświęca także człowiekowi jako jednostce zdolnej do zmian, na które nigdy nie jest za późno. Z tej produkcji wręcz wylewa się optymizm, jednak optymizm wyrosły z wielu przeciwności losu i trudów, które najpierw należało pokonać. A pierwszym do tego krokiem jest nie poddawanie się i wiara w ideały, które do tej pory nas nie zawiodły.

Mateusz: Ten niezwykły film pokazuje, że chcieć, to znaczy móc. I w zasadzie tyle albo i aż tyle. To również dzieło, które w dobie nagonki na imigrację udowadnia, że nie wszystko jest jednoznaczne i banalnie proste do oceny. Tak naprawdę każdy przypadek należy rozpatrzyć indywidualnie, bez generalizowania, uprzedzeń czy spisywania na straty. W końcu niezależnie od tego, skąd jesteśmy, jaki odcień ma nasza skóra, jaką mamy płeć, wyznanie czy wyniesione z domu przyzwyczajenia – określać nas powinny tylko i wyłącznie nasze czyny i to z nich powinniśmy być rozliczani. Wszyscy albo nikt  to również dzieło, które wprowadza do konwencji filmów biograficznych powiew świeżości. Prawdopodobnie nie jest to pierwszy raz, kiedy w ten sposób czyjeś życie zostaje przedstawione, ale ja stykam się z tym dopiero teraz i jedno wiem na pewno – sposób wykonania jest perfekcyjny. Dlatego też jeszcze raz uboleję nad faktem, iż Aurora Films nie prowadzi dystrybucji swoich filmów również na DVD. Jak bowiem mam obejrzeć za jakiś czas film, który jest przecież w naszym kraju traktowany jako produkt z niszowej półki, a który już teraz dodałem do ulubionych i wiem, że powinien zajmować miejsce na półce produkcji “na poprawę nastroju/przywracający wiarę w ludzkość”?

WAL3

Sylwia: Wszyscy albo nikt to zresztą film, o którym nie da się opowiadać komuś, kto jeszcze go nie widział. Szukajcie więc prędko w kinach studyjnych w swoim mieście i lećcie na seans, zabierając całą rodzinę. Nie będą chcieli? Postawcie ultimatum: wszyscy albo nikt!

Ocena Mateusz: 9/10

Fot.: Aurora Films

wszyscy albo nikt

Write a Review

Opublikowane przez

Sylwia Sekret

Redaktorka naczelna i współzałożycielka Głosu Kultury. Absolwentka dyskursu publicznego na Uniwersytecie Śląskim (co brzmi równie bezużytecznie, jak okazało się, że jest w rzeczywistości). Uwielbia pisać i chyba właśnie to w życiu wychodzi jej najlepiej. Kocha komiksy, choć miłość ta przyszła z czasem. Zimą ogląda skoki narciarskie, a latem do czytania musi mieć świeży słonecznik.

Mateusz Cyra

Redaktor naczelny oraz współzałożyciel portalu Głos Kultury. Twórca artykułów nazywanych "Wielogłos". Prowadzący cykl "Aktualnie na słuchawkach". Wielbiciel kina, który od widowiskowych efektów specjalnych woli spektakularne aktorstwo, a w sztuce filmowej szuka przede wszystkim emocji. Koneser audiobooków. Stan Eminema. Kingowiec. Fan FC Barcelony.  

Tagi
Śledź nas
Patronat

Skomentuj

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *