defying

Wszystkie przypadki śmierci – Defying – „The Splinter of Light We Misread” [recenzja]

Defying powraca z epką zatytułowaną The Splinter of Light We Misread, potwierdzając tym samym aspiracje do bycia czołowym przedstawicielem krajowego nurtu post-metalu. Czteroutworowe wydawnictwo to solenny dowód rozwoju formacji, która wydaje się mieć nieograniczone wręcz możliwości.

Pomimo krótkiego scenicznego stażu Defying jest uznaną marką na krajowej scenie. Dobitnie to pokazał wydany w 2014 roku album Nexus Artifical, który, mimo iż był nagrany i wydany własnymi środkami, wręcz epatował dojrzałością i jakością kompozycyjnych pomysłów, które ostatecznie znalazły się na płycie. Panowie postanowili osłodzić fanom czekanie na drugą studyjną płytę i sprezentować im epkę, która pokazuje, w jakim miejscu teraz zespół się znajduje, ale nawet ta niewielka, premierowa porcja materiału udowadnia, że Defying nie zamierza stać w miejscu i nie ma co nastawiać się na stylistyczną powtórkę z Nexus Artfical. Śmiało można stwierdzić, że The Splinter of Light We Misread otwiera nowy rozdział w karierze formacji.

Defying - The Sunlight Recedes

Na potwierdzenie powyższych słów wystarczy na przykład wziąć na tapet otwierający płytkę The Sunlight Recedes. Długi, monumentalny, wielowątkowy walec, który oprócz post-metalowego łojenia i progresywnych zawijasów zawiera nieco ambientowo-elektroniczne pejzaże potęgujące mroczny, pełny nieodgadnionej grozy wydźwięk tekstu. Jeszcze ciekawiej jest w kolejnym, wręcz drone metalowym Till Shadow Is White, w którym potężna ściana dźwięku doskonale koresponduje z iście kingcrimsonowym brzmieniem saksofonu, na którym gościnnie zagrał znany z Merkabah Rafał Wawszkiewicz. Wydaje się, że jest to idealny moment, aby znokautować słuchacza, sprowadzić go do sonicznego narożnika. Nic z tych rzeczy, Defying stara się urozmaicać treść swoich płyt, unika jak ognia powtórzeń, dlatego absolutnie nie dziwią delikatne dźwięki smyków i trąbki w Irrevesible, które z czasem zamieniają się w ostrą, bezlitosną metalową jatkę – nie będzie w żadnym przypadku lekko i przyjemnie. Płytkę kończy cover Joy Division, który zabrzmiał jak autorska kompozycja Deyfing. Tak powinno się robić takie rzeczy – nie nagrywać kawałka nuta w nutę, tylko wywrócić go do góry nogami i próbowac nadać mu nową tożsamość, nową jakość. Brawo.

Dla tych, którzy mogą czuć niedosyt z powodu krótkiego czasu trwania EP The Splinter of Light We Misread mam dobrą wiadomość. Zespół tworzy materiał na drugą płytę i jeśli Defying na swoim długograju utrzyma aktualną formę, to o efekt końcowy jestem w zupełności spokojny. A chcących dowiedzieć się czegoś więcej o epce i inspiracjach, jakie towarzyszyły zespołowi podczas jej nagrywania, polecam zajrzeć tutaj i przeczytać wywiad z wokalistą i gitarzystą Defying, Piotrem Stępińskim.

Fot: cantaramusic.pl

defying

Write a Review

Opublikowane przez

Jakub Pożarowszczyk

Czasami wyjdę z ciemności. Na Głosie Kultury piszę o muzyce.

Tagi
Śledź nas
Patronat

Skomentuj

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *