Christine

Zgubne szaleństwo – Stephen King – „Christine” [recenzja]

Stephen King jest autorem, który (obok J.K. Rowling) towarzyszy mi w życiu najdłużej. Dzięki swojej rzemieślniczej pracy co roku wydaje przynajmniej jedną powieść, przez co fani mogą cieszyć się już niemal siedemdziesięcioma książkami opatrzonymi nazwiskiem King. Dotychczas przeczytałem ponad połowę ze wszystkich dostępnych na rynku tytułów, ale z Christine jakoś nigdy nie było mi po drodze. Na szczęście są audiobooki i chociaż osobiście uważam, że tych „kingowych” jest zdecydowanie za mało, to akurat omawiany dziś klasyk grozy jest jednym z tych niewielu, których nie miałem okazji wcześniej czytać. Początkowo miałem lekkie obawy – nieznany mi dotąd lektor, mroczny samochód, który zabija ludzi – na szczęście bardzo szybko okazało się, że Krzysztof Plewko-Szczerbiński jest bardzo dobry, a i fabuła to zdecydowanie coś więcej niż jeżdżący w kółko szalony samochód kierowany żądzą śmierci.

Siedemnastoletni Arnie jest chłopakiem przeciętnym, a takich na świecie jest naprawdę wielu. W szkole nie jest ani popularny, ani nawet szczególnie zauważany. Dziewczyny to dla niego odległy sen, równie nieosiągalny jak spokój na wojnie. Do tego dodajmy wątłą aparycję, liczne pryszcze i tylko jednego wiernego przyjaciela (Dennisa), a wyłoni nam się niemal pełny obraz jednego z głównych bohaterów Christine. Życie Arniego ulega diametralnej odmianie, gdy ten któregoś dnia zauważa zaparkowany na posesji podstarzałego Rolanda LeBaya samochód. O tym, że nie jest to byle jakie autko, przekonujemy się stosunkowo szybko. Czerwony Plymouth Fury z 1958 roku hipnotyzuje Arniego od pierwszego wejrzenia. Na nic zdały się protesty Dennisa, który od samego początku czuł do Christine jakąś nie dającą się opisać niechęć, ponieważ dla młodego chłopaka ten pierwszy samochód był niczym spełnienie marzeń. Mimo sporego nakładu gotówki włożonego w naprawy oraz stopniowo pogarszających się relacji z bliskimi – Arnie dzięki Christine zyskał to, czego nie miał dotychczas – szacunek, dziewczynę, niezależność oraz (co chyba najważniejsze) znacznie podwyższyła mu się samoocena. Problem w tym, że Christine ma zgubny wpływ na zachowanie chłopaka, co zdają się widzieć tylko jego najbliżsi.

Największą siłą wydanej w 1983 roku powieści Stephena Kinga jest narracja. Amerykański autor w kapitalny sposób skonstruował swoją powieść, oddając opowieść w ręce Dennisa, z relacji którego poznajemy wszystkie istotniejsze wydarzenia. Pisarz z Maine słynie z gawędziarstwa i skurczybyk robi to tak, że nie można zarzucić mu, że leje wodę dla samej objętości powieści. Jego drobiazgowość nie przeszkadza, nigdy nie nuży i paradoksalnie sprawia, że chcemy chciwie przewracać kolejne strony, łaknąc kolejnych wydarzeń. King tworzy nić zależności, splatając ze sobą wszystkie wątki w sensowną, a co najważniejsze wiarygodną całość, mimo tego że główna oś powieści to groza, która do prawdopodobnych nie należy.

Do największych wad zaliczyć trzeba niestety wspominany wątek nadnaturalny, który dość szybko miast straszyć, powoduje lekki uśmiech na ustach czytelnika. Nie wiem, czy tylko u mnie tak to zadziałało, jednak o ile jestem w stanie uwierzyć w prezentowane choćby w Cmętarzu Zwieżąt elementy grozy, o tyle samochód-widmo jakoś nie potrafił mnie do siebie przekonać. Wszystko było świetnie dopóty, dopóki w Christine to bohaterowie wypowiadali się o samochodzie, wyrażali wątpliwości na temat jego normalności, opisywali swój strach związany z przebywaniem blisko niego. Jednak kiedy za połową książki King poszedł krok dalej i Christine rozpoczęła swoje krwawe żniwa to przestało mi się to podobać. Na szczęście Christine to powieść, w której znacznie ważniejsze kwestie to chociażby przyjaźń, miłość czy walka o akceptację.

Za realizację audiobooka odpowiedzialne są Audioteka.pl oraz Prószyński i S-ka. Lektorem został Krzysztof Plewako-Szczerbiński i jak wspominałem na początku – miałem obawy, bo nigdy wcześniej nie natknąłem się na interpretacje tego pana, poza tym pragnąłem, by proza Kinga miała dobrego lektora. Już po kilku minutach przesłuchiwania doceniłem umiejętności wokalne i interpretacyjne aktora, okazało się bowiem, że ten świetnie dopasował się do treści książki.

Wydaną ponad 30 lat temu powieść Stephena Kinga polecam większości z Was, ponieważ autor potrafi fenomenalnie łączyć ze sobą wątki, które pozornie kompletnie do siebie nie pasują. Christine to powieść wielowątkowa, także nawet jeśli nie spodoba Wam się motyw samochodu-mordercy, docenicie sentymentalną podróż do młodości, siłę miłości, przyjaźni i stopniowo narastające szaleństwo, które niszczy relacje. Wbrew pozorom uważam jednak, że nie jest to odpowiednia pozycja do rozpoczęcia przygody z Królem.

audioteka claim PL reserved black

Fot.: Audioteka.pl 

Christine

Write a Review

Opublikowane przez

Mateusz Cyra

Redaktor naczelny oraz współzałożyciel portalu Głos Kultury. Twórca artykułów nazywanych "Wielogłos". Prowadzący cykl "Aktualnie na słuchawkach". Wielbiciel kina, który od widowiskowych efektów specjalnych woli spektakularne aktorstwo, a w sztuce filmowej szuka przede wszystkim emocji. Koneser audiobooków. Stan Eminema. Kingowiec. Fan FC Barcelony.  

Tagi
Śledź nas
Patronat

Skomentuj

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *