joanna morea

Zmienia się moja refleksja nad życiem – rozmowa z Joanną Moreą

Jazzowa wokalistka oraz instrumentalistka – Joanna Morea w ostatnich tygodniach wydała świetną płytę zatytułowaną Crazy People. Z tej okazji odbyłem z Joanną krótką rozmowę, w której opowiada o kulisach powstania albumu. Zapraszam do lektury.

Tytuł Crazy People jest niezłym określeniem ludzkości. Chyba nieprzypadkowo jako utwór tytułowy wybrałaś kompozycję The Boswell Sisters

Crazy people, crazy time, crazy life, a nawet crazy women – tak ostatnio bywam nazywana. Rzeczywiście całkiem trafnie zbiega się tytuł utworu z lat trzydziestych poprzedniego wieku z naszą współczesną rzeczywistością. Jednak to inne czynniki wpłynęły na wybór właśnie tej kompozycji jako tytułowej. To warstwa muzyczna, która jest tu niesłychanie optymistyczna, wesoła, radosna. Prosta melodyka i dobre tempo. To sama energia, która ma porwać. Do tego śpiewana w trzygłosie, powinna przyciągać uwagę i mam nadzieję, że tak jest. Sam tekst traktuje bardziej o szalonych zakochanych niż o zwariowanych obecnie ludziach, ale jako tytuł płyty tak może być interpretowany.

Na płycie zagrał Zbigniew Namysłowski. Jak współpracowało Ci się z legendą polskiego jazzu?

Muszę przyznać, że poczułam się jak studentka z mistrzem. W pierwszym momencie czułam się niepewna, ale zdawałam sobie sprawę, że to mój projekt i to ja odpowiadam za każdą jego nutkę. Zbyszek okazał się bardzo miłym i kontaktowym człowiekiem. Słuchał każdej mojej sugestii i wydawał się być zadowolony, że nawet takowe mam. To była bardzo przyjemna współpraca i szalenie dla mnie inspirująca.

Urszula Dudziak zdradziła Ci kilka tajników i sztuczek w sferze śpiewu? :). Miałaś tremę, pracując w studiu z Urszulą?

Pewnie, że miałam tremę, ale tylko przez chwilę. Ula jest tak radosną osobą, że nie sposób się przy niej denerwować. Rozładowuje atmosferę natychmiast. Bardziej bawiłyśmy się przy nagraniu, niż pracowałyśmy. Jeśli zaś chodzi o pierwszą część pytania, to myślę, że samo podglądanie Uli podczas pracy już jest niezłą lekcją. Ponadto ja nie improwizuję głosem tak jak Ula, tylko używam do tego fletu i saksofonów.

Kompozycja Wakacje w Bangkoku jest niczym dźwiękowa pocztówka z Twojej podróży do Tajlandii. Co najbardziej Cię urzekło w tym kraju?

Tajlandia to jeden z krajów azjatyckich, do którego mogę wracać często i wciąż mi go mało. Uwielbiam tamten klimat, przyrodę, kulturę, jedzenie i przede wszystkim bardzo pogodnych ludzi.

Gdzie znajduje się na świecie Tropikalny raj, o którym śpiewasz w kompozycji o takim samym tytule? To też Tajlandia?

Rzeczywiście tekst piosenki powstał w oparciu o Tajlandię, ale przebywałam już w tropikalnym raju innych krajów. Bez problemu można odnieść ten tekst do Indonezji, Malezji australijskiego buszu, Hondurasu czy Brazylii. Jednak ponad tym elementem w piosence dominujący jest też wątek zmienności kobiecej natury, ale nie będę analizować teraz piosenki, raczej zachęcam do posłuchania i odkrycia, co się dzieje za tym Tropikalnym Rajem.

Przeczytałem gdzieś, że zwiedziłaś blisko 60 krajów. Jeśli chciałabyś zamieszkać na stałe w którymś z nich, to jaki kraj wybrałabyś do życia?

To już prawie 70. Zbyt wiele krajów zostało mi jeszcze do odwiedzenia, nie jestem więc pewna, czy już powinnam się decydować na jakiś inny niż ten, w którym mieszkam. To zresztą jest bardzo trudne pytanie, bowiem ja jestem zachwycona wieloma krajami, a każdy fascynuje mnie czym innym.

Czy doświadczenia z podróży po świecie przemyciłaś też w innych utworach? Jeśli tak, to w jakich?

Na płycie Crazy People w sposób dosłowny przemyciłam  tylko w dwóch wspomnianych już wcześniej utworach tj. Tropikalny RajWakacje w Bangkoku. Jednak doświadczenia podróżnicze to nie tylko wspomnienia, ale także doznania, które przenikają głęboko moją świadomość i czynią mnie już odmienioną osobą i w takim kontekście zmienia się moja refleksja nad życiem. Nie wiem czy bez wiedzy, którą zdobywałam o relacjach międzyludzkich podczas moich długoterminowych podróży, nabrałabym tak dużego dystansu do siebie, który pozwolił mi napisać tekst do piosenki Kobieta Casanovy?

Skończone.com ma tekst, który momentami jest niezwykle mocny i sugestywny. Co zainspirowało Cię do napisania tej kompozycji i tekstu?

Skończone.com jest autorstwa Marka Gaszyńskiego. Ja do tego tekstu skomponowałam muzykę. Przyznam jednak, że te słowa mocno do mnie przemówiły. Może nie do końca mogę się z nimi utożsamiać, ale jednak odkryłam pewną spójność.

W zapowiedziach prasowych przeczytałem, że Crazy People  jest zbiorem Twoich sympatii muzycznych. Jakie konkretnie gatunki oraz artystów miałaś na myśli?

Moje sympatie muzyczne to dzisiaj przede wszystkim muzyka swingowa oraz quasi-bluesowe brzmienia. Większość utworów na płycie osadzona jest w swingowym feelingu. Bardzo chciałam, żeby „zaswingowało” także w piosenkach do polskich tekstów. A jeśli chodzi o artystów to oczywiście wielogłosowe Boswell Sisters oraz Cleo Brown.

Skończyłaś klasę fletu w Królewskim Konwersatorium w Brukseli. Dlaczego wybrałaś właśnie ten instrument do nauki gry? Może przy okazji trochę ujawnię moją ignorancję, ale wydaje mi się, że flet nie jest najczęściej wybieranym instrumentem przez adeptów jazzu.

Flet poprzeczny jako instrument podobał mi się od dziecka. Wtedy grałam głównie muzykę klasyczną i lekką rozrywkę z kolegami. Z czasem ten instrument stał się przedłużeniem moich własnych rąk. I kiedy jako młoda osoba zaczęłam przebąkiwać, że ja to chciałabym jazzowo pograć, poimprowizować trochę, to okazało się, że nie ma wielu flecistów i jestem właściwie sama na polu bitwy. To mnie nie zniechęciło. Jedni mi próbowali wybić to z głowy, twierdząc podobnie jak ty, że flet nie jest najlepszym instrumentem do jazzu,inni zaś, że właśnie mogę być bardzo oryginalna, grając na flecie jazz. Ponieważ lubię wyzwania, to co miałam zrobić? Odpuścić? To nie ja. Podjęłam wyzwanie. Dziś tego nie żałuję. Więcej – dziś sama uczę innych.

Planujesz grać koncerty z materiałem z Crazy People?

Oczywiście. Pierwszy koncert promujący płytę już się odbył w Radio Łódź. A następne są planowane od kwietnia. Zapraszam na mojego FB. Tam będę o wszystkim informować

W przeszłości byłaś zaangażowana w różne muzyczne projekty. Czy coś pochłania aktualnie Twoją uwagę poza kwestią promowania Crazy People?

Aktualnie Crazy People jest priorytetem, ale oczywiście, nie da się tak nic więcej nie robić. W wakacje planujemy nagrać kolejny materiał na nową płytę. Tym razem jako Joanna Morea and Her Swingin’ Boys. Czeka także w kolejce zupełnie nowy projekt, który może wzbudzić duże zainteresowanie na rynku jazzowym, ale chwilowo pozostawię go tajemniczym. I… i może chwilowo na tym zakończę.

Joanna Morea "Crazy People"

W materiałach prasowych do Crazy People przeczytałem Twoją wypowiedź, którą zacytuję: Dziś fascynuje mnie swing, jutro może sięgnę do innej stylistyki. Masz na myśli jakieś konkretne stylistyki? Myślałaś nad tym, w jakim kierunku pójdzie Twojatwórczość w najbliższej przyszłości?

Tak, mam na myśli bardzo konkretne kierunki – zarówno w jazzie jak i poza. To pytanie trochę łączy się z poprzednim, a na tym etapie chyba nie powinnam zbyt wiele ujawniać.

Dałaś się zauważyć jako twórczyni książek podróżniczych. Masz w planach wydanie kolejnych pozycji?

Planów mam wiele, jednak doba do tychże zbyt krótka. Chwilowo przerwałam pisanie drugiej części książki o mojej podróży dookoła świata. Mam jednak nadzieję, że już niebawem do tego powrócę i  wtedy pojawi się drugi tom książki Bezdroża, Lodowce i Rum.

Pisanie książek ma jakiś wspólny mianownik z tworzeniem muzyki? Chodzi mi o to, czy te procesy twórcze mają jakieś wspólne punkty, są do siebie podobne? Czy to jednak są dwa odrębne światy?

Proces twórczy różni się chociażby materiałem, na jakim się pracuje. Pisząc książkę, operuję słowem, komponując muzykę, pracuję dźwiękiem. Często dzieje się jednak tak, i to jest sprawa bardzo indywidualna, że pisząc zarówno książkę, jak i muzykę, widzę obrazy. Marzy mi się napisać muzykę do filmu właśnie z tego powodu. Mój nauczyciel aranżacji, dla którego także komponowałam, Chris Defoort, dziś jedna z najważniejszych postaci na belgijskiej scenie  jazzowej, podkreślał, że wiele moich kompozycji ma przestrzeń tak typową dla muzyki filmowej. Zatem obraz pisany do książki widzę podobnie wyraziście, jak słyszany do muzyki. Dla mnie więc  nie są to dwa zupełnie inne światy.

Dziękuję za rozmowę!

 Fot.: cantaramusic.pl

joanna morea

Write a Review

Opublikowane przez

Jakub Pożarowszczyk

Czasami wyjdę z ciemności. Na Głosie Kultury piszę o muzyce.

Tagi
Śledź nas
Patronat

Skomentuj

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *